piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 6: Pościg

Rozdział 6, drugi z perspektywy Miczi. Ponownie poczytacie o zdarzeniu na polanie z helikopterem z innej perspektywy. W sumie trzy ostatnie rozdziały miały na zadaniu zbudować scenę do kolejnych trzech, które będą zaczynały przełomowe dla tej części zjawiska. W końcu nie może ciągle się coś dziać, prawda ? :) Mam nadzieję, że ta perspektywa przypadnie wam do gustu. Po przeczytaniu proszę o komentarz i rozesłanie bloga znajomym.

------------------------------------------------------

Rozdział 6 (Miczi): Pościg


                Mimo tego, że widzieliśmy miejsce upadku helikoptera z daleka, a słup dymu ciągle wydawał się być za kolejnym zakrętem, to nie mogliśmy znaleźć dogodnego wjazdu na fragment lasu gdzie to się stało. Wszyscy niecierpliwili się, ciekawi tego co znajdziemy przy wraku helikoptera i co najważniejsze, czy będzie tam ktoś niebezpieczny. Miejsce bez wątpienia było widoczne z dużej odległości.
                Zmrok powoli zapadał, a ja w ciszy obserwowałam moich towarzyszy. Nie pasowało mi towarzystwo niektórych z nich, chociaż wydawali się silnymi ludźmi. A może właśnie to mi nie pasowało? Bałam się, że pewnego ranka obudzę się porzucona. Szpieg zawsze trzymał się na uboczu, a Dalion z dnia na dzień zachowywał się coraz dziwniej. Był agresywny i na postojach często znikał nam z oczu. Z początku byłam ciekawa co robi, ale ostatecznie nie potrafiłam chodzić za nim w tym mrozie i śniegu. Dlatego też obserwowałam ze smutkiem jak co postój znika gdzieś i wraca po paru godzinach zmarznięty, ale z tym swoim dziwnym uśmiechem na twarzy.
                Obawiałam się również Pawła, który co prawda miał ranną nogę, ale wciąż stanowił niebezpieczeństwo oraz Smroda. Byli oni ludźmi Łapy, której nie ufałam. To przez nią Dalion teraz taki jest. Chociaż nie wątpię, że bez niej zginąłby gdzieś z braku krwi. Nie wiedziałam co sądzić o Damianie. Był on równie neutralny i cichy jak Szpieg. Nie uważałam go na pewno za wroga, ale tez nie mogłam nazwać go przyjacielem.  Brakowało mi bardziej kolorowych i charyzmatycznych postaci. Podróż z Bobrem do Królowego Mostu, wypad z Gigantem do młyna, spędzanie czasu w obozie z Natalią oraz Nieznajomą… Teraz nie wiedzieliśmy czy ktokolwiek z nich żyje.
                Przez ostatnie dni podążaliśmy za autem, które widzieliśmy w Supraślu, ale teraz zgubiliśmy jego trop. Naszym celem był helikopter. Możliwe, że spotkamy tam innych ludzi, za którymi będziemy mogli ruszyć. Nasza grupa nie miała celu, a inni ludzie owszem. Mogliśmy to wykorzystać. Może gdzieś w Polsce jest bezpieczne miasto, w którym żyją jeszcze ludzie.
                Czyściłam akurat broń i przysłuchiwałam się rozmowie Damiana i Szpiega.
– Właściwie to jak trafiłeś na Bobra i jego drużynę? – zapytał Szpieg ostrząc swój nożyk osełką.
– To w sumie ciekawe, bo znałem go jeszcze zanim to wszystko się zaczęło chociaż nie byliśmy jakimiś super kumplami – powiedział Damian – W dzień, kiedy wszystko się posypało, byłem normalnie w szkole. Wiesz chodziłem do klasy z Natalią, Erykiem i Bartkiem. Zmotywowaliśmy się w tamten dzień i gdy tylko zaczęło być gorąco to uciekliśmy oknami przez kibel. Wtedy do Eryczka zadzwonił telefon. Tak, wtedy jeszcze były resztki zasięgu. To był jego brat, który kazał nam wszystkim iść do parku w centrum Białegostoku. Droga tam była dosyć ciężka, ale mieliśmy ogromne szczęście. No i tam przejął nas Alex, myśleliśmy, że zabił Bobra, ale on przeżył i odbił nas w Królowym Moście, razem z Tobą, Gigantem, Miczi i resztą – opowiadał i nagle się zawiesił – Myślisz, że Bobru teraz też wróci i wszystko się ułoży?
­– Mam szczerą nadzieję. Chociaż nie jestem pewien. Bywało ciężko nawet jak trzymaliśmy się razem, a odkąd Bobru zniknął to nie wiemy czy ktokolwiek z naszej grupy jeszcze żyje. Myślę, że jeżeli ktoś z naszych jeszcze dycha to na pewno się znajdziemy – to mówiąc uśmiechnął się. Uśmiech na jego twarzy był rzadkością, więc aż przeszły mnie dreszcze. Czyżby naprawdę w to wierzył? Możliwe, że tylko ja byłem tak przegraną osoba, że nie wierzyłam w to, że zobaczę jeszcze kogoś z naszych.
                Smród kierował autem, które przejęliśmy od ludzi z Supraśla. Było ono w całkiem dobrym stanie i sprawiało się lepiej niż auta Alexa. Byliśmy coraz bliżej dymu.  Z coraz większym niepokojem zbliżaliśmy się do miejsca, które mogło nas zgubić, ale też mogło nam pokazać dalszą drogę. Wróciłam do przysłuchiwania się rozmowie.
– Gigant jest nieśmiertelny. Przeżyłby wszystko. Jest naprawdę potężnym ocalałym i jestem pewien, że jeżeli był w Obozie podczas ataku to ludzie, z którymi pobiegł, przeżyli – ciągnął Szpieg – Wiemy, że Bobru mógł być w Supraślu podczas swojej nieobecności i prawdopodobnie przeżył, jeżeli ludzie go szukali. On na pewno gdzieś tam jest i nas szuka – mówił z coraz to większą pewnością w głosie.  Było w tym coś szczególnego. Czyżby on wiedział coś czego nie wiedzieliśmy my? Może to wszystko to jedna wielka prowokacja? Czy to jest w ogóle możliwe? Wydawało mi się, że zaczęłam zbyt wiele sobie wyobrażać.  Szukałam jakiegoś dziwnego scenariusza nie zdając sobie sprawy w jak beznadziejnej sytuacji się znajdujemy. Musiałam zapytać.
– Naprawdę w to wierzysz Szpiegu? Nie wydaję ci się, że to dosyć nierealne? – moje słowa mogły złamać morale reszty, ale nie wiadomo dlaczego, chciałam drążyć temat. Szpieg przysunął się do mnie i wyszeptał mi coś na ucho.
– Nie ma nadziei dla żadnego z nas.
Serce zabiło mi szybciej. Natychmiastowo skończyłam dyskusję. Jego słowa były tak prawdziwe, że aż poczułam łzy napływające do oczu. Starłam je szybkim ruchem i siedziałam cicho.
                Smród wjechał w końcu w odpowiednią uliczkę, która nie była tak zasypana i zarośnięta jak pozostałe i zbliżyliśmy się naprawdę blisko do polany, na której już z daleka widać było helikopter. Zatrzymaliśmy auto i wysiedliśmy wszyscy. Wyciągnęliśmy bronie i zaczęliśmy powoli skradać. Było dosyć zimno, a do tego czułam ogromny niepokój. Był to swoisty strach przed tym co się stanie.  Gdyby nie broń w ręku to prawdopodobnie bałabym się iść dalej. Szłam w środku, przede mną utykał Paweł i szedł opanowanie Szpieg. Tuż za nimi szedł Smród, a za mną Damian i Dalion. Nagle Paweł zatrzymał nas i pokazał coś ręką.
                Miejsce katastrofy znajdowało się dokładnie przy zboczu wzgórza. Z trzech stron było otoczone lasem i my zmierzaliśmy właśnie z jednej z tych stron. Helikopter z daleka wyglądał fatalnie, a na dodatek się palił. Dzięki temu oraz oświetleniu księżyca zauważyliśmy, że ktoś tam stoi. Serce podeszło mi do gardła ze strachu, ale starałam się zachowywać cicho. Osób było parę, ale najbardziej rzucającą się w oczy był duży mężczyzna, który stał z jakąś dziewczyną przy ogonie. Wyglądali groźnie, a co najgorsze przeszukiwali miejsce. Spóźniliśmy się. Na pewno znaleźli coś co tu było. Bardzo możliwe, że to jakaś broń, czy coś w tym stylu. Czy to oni wyjeżdżali z Supraśla? Bardzo możliwe. Odsunęłam Pawła na bok i kazałam mu zaczekać. Przykucnęłam i zaczęłam celować. Duży mężczyzna był najlepszym celem, ponieważ aktualnie się nie ruszał, a dodatkowo najłatwiej było go trafić. Wypuściłam powietrze z płuc i starałam się, żeby celownik skierował strzał w jego szyję. W ten sposób zabiłam kiedyś jednego z ludzi Alexa na polance przy Królowym Moście. Strzeliłam.
                Było jednak ciemno i nie widziałam dokładnie celu. Gdy pocisk dopadł ofiarę, ta zatoczyła się i upadła. Postać obok natychmiast chciała pomóc mi wstać, a cała reszta zaczęła mierzyć w stronę naszej kryjówki. Byłam pewna, że nas nie widzą, ale mimo to schowałam się za drzewem, kiedy parę pocisków poleciało w tą stronę. Widziałam jak druga osoba podchodzi do dużego mężczyzny i razem z dziewczyną ciągną ich w przeciwną stronę. Chciałam przeczekać, ale Paweł i reszta zaczęli biec w ich stronę. Walcząc ze strachem wybiegłam i zobaczyłam jak tamci wycofują się. Byli jakieś dwadzieścia metrów przed nami. Przegoniliśmy ich? Czy jest tu ktoś jeszcze? Zobaczyłam, że Dalion biegnie po samochód, żeby ruszyć w pościg za tajemniczą czwórką, a reszta zaczęła przeszukiwać wrak. Jedyne co zdążyłam sprawdzić to miejsce, w które wpatrywała się moja ofiara i ta dziewczyna. Na ogonie helikoptera był napis „Toruńska Ostoja Ocalałych”. Czy w Toruniu jest jakieś bezpieczne miejsce? Jeżeli tamtejsi mają helikoptery to miejsce musiało być dobrze wyposażone. Czy właśnie tam podążają moi przyjaciele?
                Nie miałam jednak czasu tego przenalizować, bo nagle usłyszałam okropny huk i trzask. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Paweł upada na ziemię. Ktoś go trafił czymś dużym, bo z jego twarzy nie zostało praktycznie nic. Podbiegłam do niego, ale on już nie żył. Zaczęłam panikować. Ktoś tu jest. Czemu tu przyszliśmy, jeżeli te osoby mają obstawione wzgórze, bo stamtąd musiał paść strzał, to nie mamy żadnych szans. Wszyscy zaczęli chować się za osłony, czekając na ponowny wystrzał. Snajper miał nas jak na patelni. Wtedy na polanę wjechał Dalion. Wiedziałam, że nie kieruje mu się wygodnie jedną ręką, ale jednak jakoś mu to szło. Krzyknął coś i zaczęliśmy biec w jego stronę.
                 Bałam się tak bardzo, że nie do końca wiedziałam co się dzieje. Słyszałam tylko kakofonię przeróżnych dźwięków i rozmazane obrazy. Biegłam, choć nie byłam pewna czy biegnę w dobrą stronę. Czułam, że za chwilę usłyszę kolejny huk i zginę.  Żałowałam teraz, że tu przyszliśmy. Nie dość, że nie znaleźliśmy nikogo z naszych to jeszcze na dodatek prawdopodobnie tu zginiemy. Bez zastanowienia wskoczyłam na pakę auta i schowałam się za blachą. Słyszałam jak kolejne osoby wskakują. Pierwszy był Smród, po chwili wskoczył Damian, lecz gdy Szpieg próbował wskoczyć, w ten sam sposób co ja, padł kolejny strzał. Nie trafił mnie, ale byłam tak przerażona, że nie mogłam się ruszyć.
                Osobą, która dostała był Szpieg. Jego ręka praktycznie została rozerwana. Upadł ciężko na mnie i zemdlał. Musieliśmy uciekać. Co najgorsze jedyna normalna droga prowadziła naprzód, w miejsce, w które uciekli ci, których gonimy. Dalion coś do nas krzyknął po czym zaczął pędzić na przód. Nie widziałam dokąd ostatecznie zdecydował się pojechać bo zbyt bardzo bałam się wychylić. Ten snajper zdjął już Pawła i prawdopodobnie śmiertelnie ranił Szpiega. Chłopak leżał w bezruchu na mnie, a ja dalej byłam sparaliżowana strachem. Czułam jak ciepła krew zalewa nogawki moich spodni. Ciężko opisać ten stan. Nie czułam swojego ciała, chociaż wiedziałam, że w nim jestem. Serce biło mi tak szybko, że mogłabym napędzić jakiś silnik, a w moich uszach wciąż dźwięczał strzał. Broń, z której do nas strzelano, musiała być prawdziwym karabinem snajperskim jakie normalny człowiek widzi tylko w amerykańskich filmach. Skąd ten człowiek go miał? Nie chciałam nawet o tym myśleć. Jedyne co się teraz liczy to ucieczka jak najdalej stąd.
                Po około dwóch minutach powoli odzyskałam świadomość tego co się stało. Damian próbował zatamować krwawienie z resztek ręki Szpiega. Co prawda było ciemno, ale widziałam wiszącą luźno skórę i wystającą z rany kość. Cała ręką poniżej łokcia znikła. Zupełnie jakby została oderwana. Zrobiło mi się słabo, ale nie zwymiotowałam. Właściwie wciąż nie wiedziałam gdzie jedziemy.
                Przejeżdżaliśmy przez zasypane drogi krajowe i piaszczyste pobocza. Chcieliśmy znaleźć jakieś miejsce na noc. Wtedy na naszej drodze pojawiło się miasteczko. Była to nieduża mieścina, niewiele większa od Kołodna. Księżyc oświetlał pojedyncze budynki i opustoszałe ulice. Nie widzieliśmy żadnych świateł. Na ulicy pałętały się trupy. Ulica, którą jechaliśmy była z obu stron otoczona budynkami. Cały schemat miasta przypominał trochę Grabówkę, w której byłam z Bobrem parę tygodni temu. Główna ulica biegła przez środek i rozgałęziała się w paru miejscach na mniejsze uliczki, prowadzące do obrzeży tego miasteczka. Potrzebowaliśmy znaleźć coś, co będzie w miarę łatwo obronić, najlepiej budynek bez piętra i bez piwnicy z zabezpieczeniem antywłamaniowym. Wiedziałam gdzie szukać takich miejsc. W wielu miastach w biedniejszych dzielnicach można trafić na sklepy monopolowe, które ze względu na swoje położenie mają stalowe drzwi  oraz kraty w oknach, które jeszcze przy odrobinie szczęścia będą miały antywłamaniowe szyby.
                Poprosiłam Daliona, żeby skręcił w lewo. Tamtejsze budynki wyglądały na typowe osiedla z lat dziewięćdziesiątych. Na jednym z takich osiedli się wychowałam i wiedziałam, że mogę tam znaleźć tego typu sklep. Dalej zastanawiałam się w jakim mieście teraz jesteśmy, ale to nie miało w sumie teraz, aż tak wielkiego znaczenia. Grupa, za którą podążamy już od Supraśla będzie kierowała się na zachód do Torunia. Zobaczyli ten napis. Nawet jeżeli nie dojadą tam to miałam nadzieję, że my znajdziemy tam bezpieczne miejsce.
                Po wjechaniu na uliczkę rozglądałam się po bokach. Budynki wyglądały na kompletnie opuszczone. Jechaliśmy wolno, starając się omijać te zaułki, w których widać lub słychać było zombie. Dodatkowo staraliśmy się nie narobić hałasu, żeby nie zawiadomić o naszej obecności nikogo, kto może się tu ukrywać. Po tym jak na względnie bezpiecznej polance ostrzelał nas snajper, wiedziałam, że muszę zwracać większą uwagę na okna i wyżej położone miejsca. Raczej mało prawdopodobne było to, że takich broni jest dużo, ale nawet zwykła wiatrówka mogła wyrządzić sporo szkód.
                Zatrzymaliśmy auto przy budynku, który odpowiadał prawie idealnie mojemu opisowi. Niestety przed sklepem stała spora grupa zombie. Szpieg spał teraz na tylnym siedzeniu, ale był cały rozpalony i bałam się, że nie przetrwa długo. Musieliśmy mu zapewnić jak najwygodniejsze i najbezpieczniejsze miejsce, jeżeli miał to przeżyć. Z tą myślą wyskoczyłam na zaśnieżony chodnik, wyjmując nóż. Obok mnie wyskoczyli Damian, Smród oraz Dalion. Ruszyliśmy do przodu. Zombie było około dziesięć sztuk, ale były rozmieszczone w pewnych odległościach od siebie, więc nie bałam się. Nic nie jest już dla mnie straszne. Prawdziwy terror to ludzie, a nie zombie.
                Pierwszy z nich wyglądał wyjątkowo mało ohydnie. Jedyna oznaka tego, że jest zombie, to nieduże ugryzienie na szyi i szkliste oczy. Widocznie zginął niedawno. Nie obchodziło mnie to. Poczekałam, aż zaatakuje po czym gdy ten stracił równowagę popchnęłam go i wbiłam nóż w gardło. Moja broń była krótka, więc po chwili poprawiłam dźgnięciem w oko. Tym razem dotarłam do mózgu. Zombie znieruchomiał, ale nie miałam czasu go podziwiać. Odwróciłam się w ostatniej chwili. Zombie próbował na mnie skoczyć, ale odskoczyłam w prawo. Co prawda boleśnie uderzyłam plecami w ścianę, ale lepsze to niż ugryzienie. Smród wykorzystując to, że zombie wywrócił się, podszedł do niego i skoczył obunóż na głowę. Przypominało to pękający arbuz. Kawałki kości i mózgu zafarbowały schodki do sklepu.  Widziałam jak Dalion podchodzi do jednego z ostatnich trupów i szarżując na niego wbija mu ostrze w brzuch, rozpruwając go. Następnie przytrzymał go kikutem i dobił ciosem w skroń. Ostatniego z martwych zabił Damian, który konwencjonalnie rozbił łeb zombie o murek.
                Wstałam i wyciągając wiatrówkę wskazałam drzwi. Narobiliśmy całkiem sporo hałasu i jeżeli ktoś ukrywał się właśnie tam to na pewno o nas wiedział. Podeszłam pierwsza i nacisnęłam na klamkę. Drzwi stanęły otworem. Powoli weszliśmy do środka, zagłębiając się w mrok budynku.  Szybko zaczęliśmy przeszukiwać pomieszczenia. Niestety mieliśmy tylko jedną latarkę, a prądu oczywiście nie było, więc korzystając z tego szliśmy w grupie. Sklepik był nie duży, ale o dziwo nie do końca ograbiony. Tak jak podejrzewałam sprzedawali tu głównie alkohol i na półkach stało jeszcze parę butelek wódki, whisky i paru innych trunków. Przy ladzie z kolei stały dwie kraty piwa. Na zapleczu było całkiem przytulnie i z tego co widziałam znajdowało się tam wyjście awaryjne na tyły budynku. Drzwi również były stalowe.

– Zostaniemy tu trochę, żeby zebrać siły – powiedziałam – Przed nami naprawdę długa droga…

4 komentarze:

  1. Naprawdę lubiłem szpiega! :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bobru , naprawdę się postarales czytam Apokalipsę od początku i naprawdę świetnie się spisales . Nie mam żadnych zastrzeżen
    mam nadzieje na więcej akcji ! Czekam na więcej . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cos mi sie wydaje ze wszyscy wylądują w jednej wiosce nawt jednym domu :x
    Wszyscy z wyciagnietymi bronmi bede w siebie celowac i tak sie spotkaja ale to moje domysly :D

    Czekam na kolejne rodzialy . Pozdro .

    OdpowiedzUsuń
  4. Po zakończonej sesji i wielu innych pierdołach mogę zabrać się za nadrabianie zaległości na Twoim blogu :P

    Wydaje mi się, że pokazałeś Miczi z całkowicie innej strony. Wydawała mi się twardą dziewczyną, a w tym rozdziale widziałam, że zawładnął nią strach, dała się zdominować i straciła przywództwo w grupie. Całkowicie nie panowała nad tym co się stało podczas przeszukania helikoptera. Reszta grupy sama zdecydowała o ataku. Swoją drogą nie bardzo wiedziałam na co oni liczyli. Wiedzieli, że taki helikopter sprowadzi pewnie ludzi / zombie, więc jeśli nie są przygotowani na konfrontacje nie powinni tam iść.

    Pomysł ze sklepem monopolowym bardzo sprytny. Nie wpadłabym na to xD

    No nic, idę czytać dalej :P

    OdpowiedzUsuń