czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 3: Dziewczyna, która szukała

Czas na ostatnią perspektywę jakiej doznacie w tym tomie Apokalipsy. Teraz znacie już cały mechanizm i wiecie jak będą się przeplatać rozdziały. W tym konkretnym rozdziale doświadczycie paru nawiązań do słów innych postaci i ostatecznie złożycie historię w jedną całość. Zapraszam do komentowania i rozesłania bloga znajomym.

-----------------------------------------------------------

Rozdział 3 (Miczi): Dziewczyna, która szukała


                Wciąż szukałam. Od opuszczenia Królowego Mostu minęło parę dni, a my nie mieliśmy gdzie pojechać. Z Obozu zostały tylko ruiny, a żadna z pozostałych osób nie została znaleziona. Wszyscy przepadli. Wszystko zaczęło się od tego, że Bobru nie wrócił ze zwiadu i zniknął razem z Kiciusiem i Cinkiem. Z początku się nie martwiliśmy, ale wraz z kolejnymi mijającymi godzinami każdy czuł narastający niepokój. W końcu z rana zebrałam mały oddział złożony z Daliona, wysokiego chłopaka z drużyny Łapy, grubego mężczyzny, którego nazywali Smrodem, Szpiega oraz Damiana i wyruszyłam. Średnio ufałam większości mojej załogi, ale nie mogłam pozbawiać Królowego Mostu porządnej ochrony. Nic to jednak nie dało.
                Pierwszego dnia po wyjeździe kręciliśmy się po okolicach przeszukując wioski i miasteczka. Wiedzieliśmy, że Bobru planował pojechać do Kołodna więc i my tak zrobiliśmy. Później skręciliśmy na północ, co okazało się błędem, bowiem dojechaliśmy do jakichś opustoszałych pustostanów. Następnie skręciliśmy na zachód w stronę Supraśla, jednak nie dojechaliśmy na miejsce. Na niedużej polanie przy Supraślu przystanęliśmy, żeby odpocząć chwilę i rozplanować co dalej. Wtedy usłyszeliśmy jak coś nadjeżdża. Wystraszeni chwyciliśmy po bronie i chowając się po aucie zaczęliśmy się rozglądać. Polanka, na której byliśmy, nie była duża, ale świetnie było widać stąd okolicę, bo znajdywała się na niedużym wzgórzu. Pomiędzy drzewami nie było widać niczego, ale dźwięk wciąż narastał. Podejrzewałam, że przez okoliczną drogę ktoś przejeżdża, jednak brzmiało to jakby jechało coś naprawdę ogromnego. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że to może być Bobru, ale ostatecznie wyjechał on innym autem, a wątpię, żeby znalazł i przygarnął coś co robi tak duży hałas.
                Wyczekując obserwowałam moich towarzyszy. Smród rozglądał się swoimi małymi, świńskimi oczkami trzymając w rękach strzelbę, którą mierzył od czasu do czasu w stronę drzew. Tuż obok niego siedział przykucnięty Dalion oraz drugi członek załogi Łapy, który z tego co zdążyłam usłyszeć nazywał się Paweł i wzrostem dorównywał Gigantowi z tą jednak różnicą, że nie był tak dobrze zbudowany. Na prawo ode mnie siedział Szpieg, jak zwykle ubrany w płaszcz oraz Damian, którego nie zdążyłam jeszcze dobrze poznać, chociaż spędziliśmy ze sobą wiele tygodni w Królowym Moście.
                Nagle, pomiędzy drzewami, zauważyłam coś. Dźwięk jadącego pojazdu ucichł, ale to co zbliżało się nie przypominało pojazdu. Nim zdążyłam się zorientować były wszędzie. Zombie wchodziły na polankę z jednej strony, tej, którą dało się zjechać. Inne były zbyt zarośnięte lub strome. Nie mogliśmy jednak zostawić auta. Wszyscy szybko zaczęli się pakować, a ja ze zgrozą obserwowałam to co nadchodziło. Jeszcze w życiu nie widziałam tak ogromnej hordy.  Zabiłam już podczas apokalipsy mnóstwo trupów, ale te stado, które na nas nadciągało było monstrualne. Naliczyłam na szybko, że jest ich ponad setka, a widziałam kolejne ciągnące się z tyłu. Gdy pierwsze wspięły się już pod górkę byliśmy w samochodzie. Szpieg odpalił zapłon i po chwili silnik zaskoczył. Zaczęliśmy odjeżdżać. Nie było to jednak takie proste. Zombie zagrodziły nam drogę i po chwili byliśmy zmuszeni opuścić auto i w jakiś sposób odciągnąć ich uwagę. Strach mieszał się z adrenaliną. Kiedy wyskoczyłam z auta i zamachując się w stronę pierwszego z nich powaliłam go ciosem siekierą w skroń. Moi towarzysze próbowali je odganiać, ale dla mnie ta sytuacja z każdą kolejną sekundą stawała się coraz bardziej beznadziejna.
- Odciągnijcie te skurwysyństwa, ja wyjadę na drogę i  tam wsiądziecie! – wrzasnął Szpieg wbijając nóż w gardło jednego z zombie, które przylegały do auta.
- Miczi schyl się! – krzyknął ktoś za mną. Posłuchałam się i usłyszałam wystrzał. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam leżącego trupa z otworem w głowie po strzale Daliona. Podziękowałam mu skinieniem głowy i zmieniłam pozycję na taką bliższą auta. W pewnym momencie zamarłam, kiedy jeden z zombie powalił mnie, ale całe szczęście wyrwałam mu się i odrzuciłam toporem, zwalając go z siebie.
                Obejrzałam się na chwilę, żeby zobaczyć jak Smród i Paweł stoją plecami do siebie i dekapitują każdego trupa, który podejdzie do nich. Na polance było ich coraz więcej, więc krzycząc do reszty kazałam powoli wycofywać się do lasu. Tam mieliśmy większe szanse. Zabijając machnięciem jeszcze jednego z truposzy, cofnęłam się i spojrzałam jak Szpieg przejeżdża dwa trupy i zjeżdża po górce. Niestety ta sytuacja na tyle mnie pochłonęła, że nie zauważyłam stromego zejścia i straciłam równowagę. Próbowałam złapać się gołego krzaka, który wyrastał po tej stronie zbocza, ale tylko zraniłam rękę o ostre kolce znajdujące się na gałęzi rośliny. Spadłam do tyłu na plecy, czując pulsujący ból w pośladkach i plecach. Świat mi na chwilę pociemniał, ale nie zemdlałam. Damian pomógł mi wstać i wspierając się o niego mogłam dalej iść. Niczego nie skręciłam ani nie złamałam, ale dalej kręciło mi się w głowie.
                Słyszałam dźwięki auta, tym razem było to te prowadzone przez Szpiega. Musiał być gdzieś blisko. Co chwilę słyszałam jak ktoś z grupy zabija kolejne goniące nas zombie, ale nie słyszałam krzyków. Miałam nadzieję, że nikomu nic się nie stało. W końcu zobaczyłam samochód, w którym Szpieg pospieszał nas do wsiadania. Z tyłu ciągnął się ogonek rozkładających się trupów. Nie zwlekając zbyt długo wsiedliśmy i ruszyliśmy, zostawiając Supraśl i hordę zombie daleko za nami.
                Pora roku nie pozwoliła nam długo cieszyć się światłem słonecznym więc gdy zaczęło się ściemniać, a my byliśmy całkiem daleko od Obozu, postanowiliśmy przespać się w jednym z opuszczonych domków na zachód od Kołodna. Całe szczęście pomyślałam o wzięciu zapasów, więc gdy usiedliśmy na drewnianej podłodze przy kominku, w którym jakimś cudem udało nam się napalić ucieszyłam się. Plecy bolały mnie potwornie, z tego co czułam miałam je całe stłuczone, całe szczęście przeżyłam upadek i mogłam chodzić. Jedliśmy kolacje złożoną z puszkowanej żywności. Siedzieliśmy w ciszy, każdy wydawał się być pogrążony w własnych myślach.  Zauważyłam, że oprócz mnie kiepsko czuł się także Szpieg. Wydawało mi się, że złapało go przeziębienie. Miałam nadzieję, że nie rozłoży go całkowicie.
                Po nocy spędzonej w chałupie przeszukaliśmy raz jeszcze okolicę, ale nie znaleźliśmy niczego. Bałam się o Bobra i ludzi, którzy z nim poszli. Chociaż chciał on skazać Daliona, mojego przyjaciela, wiedziałam, że nie jest on złym człowiekiem. Starał się zapewnić każdemu bezpieczeństwo i rozumiałam to, chociaż wciąż czułam żal, za to jak odwdzięczył mi się za pomoc w dotarciu do Królowego Mostu. Gdy znowu zaczęło się ściemniać, a nasze poszukiwania spełzły na niczym postanowiliśmy wrócić do Obozu i zobaczyć czy przypadkiem Bobra już tam nie ma. Jadąc polną drogą, zobaczyłam piękną wieżę obserwacyjną przy Kołodnie, przy której znaleziono Daliona. Mój przyjaciel zmienił się od tamtej pory. Stał się brutalny i chamski, można go było też posądzić o szaleństwo, ale miałam zbyt duży miłych wspomnień związanych z nim żeby go od razu przekreślać. Poza tym był dla mnie całkiem miły. Może po prostu zdarzenia jakie przeżył pozwoliły mu szybciej dorosnąć.
                Wjeżdżając do Kołodna nasze auto zatrzymało się nagle. Spojrzałam zdziwiona na Smroda, który kierował i to co zobaczyłam za przednią szybą zszokowało mnie. W całym Kołodnie było mnóstwo zombie. Zarzuciło mną, kiedy Smród zaczął cofać auto, żeby nie ugrząźć w nieumarłej fali trupów. Znowu poczułam strach. Teraz pomyślałam, że wmawianie sobie, iż Bobru zdołał wrócić po trzydniowej nieobecności to głupota. Jak spotkał te stado to zapewne teraz szwendał się gdzieś tam pomiędzy tymi trupami. Do oczu napłynęły mi łzy, ale szybko otarłam je ręką. Usłyszałam jak Paweł mówi Smrodowi, aby ten skręcił na pola i ominął całe stado na około.
                Widziałam, że wszyscy siedzą niespokojnie. Każdy odczuwał, że stado mogło dotrzeć już do Obozu, gdzie byli nasi przyjaciele.  Smród jechał szybko, ale zarazem ostrożnie, omijając grupy zombie, które były najbardziej skoncentrowane na mieścinie. Było ciemno, więc jazda była o tyle trudna, że jakby na polu coś stało to na pewno byśmy w to uderzyli. Całe szczęście ominęliśmy Kołodno i zjechaliśmy na główną drogę, po raz drugi w ciągu dwóch dni omijając ogromną hordę trupów. Powoli zjechaliśmy po górce z zakrętem, za którym był młyn i nasz obóz. Podjechaliśmy pod ogrodzenie i zobaczyliśmy coś co sprawiło, że poczułam nieprzyjemne ukłucie w okolicach brzucha.
                Ogrodzenie było rozwalone, a w jednym z rowów stało auto. Wyszliśmy szybko na zewnątrz uzbrojeni po zęby mierząc w każdym możliwym kierunku. Niestety przybyliśmy za późno. Poczułam, że jest mi słabo i gdyby nie przytrzymał mnie Dalion to prawdopodobnie upadłabym. Dopiero teraz zauważyłam, że z nieba zaczął padać śnieg. Mając wciąż nadzieję, że to okrutny żart przeskoczyłam po samochodzie wchodząc na teren Obozu. Zobaczyłam parę śladów na śniegu, które prowadziły na południe. Prawdopodobnie należały one do zombie, więc szybko straciłam zainteresowanie nimi. Usłyszałam jak za mną wchodzą pozostali i szybko przeszukaliśmy nasze dawne schronienie. Krzyknęłam piskliwie gdy zobaczyłam zwłoki Joli. Smród i Paweł znaleźli w śniegu również ciała jedenej dziewczyny z ich grupy oraz jednego chłopaka, który wyglądał na nie więcej niż czternaście lat. Westchnęłam głęboko, widząc jak otwiera oczy. Chciałam go dobić, żeby zakończyć jego cierpienia, gdy nagle Smród uprzedził mnie wbijając nóż w oko dawnego towarzysza. Obóz upadł, ale nie widziałam więcej ciał. Czyżby przemieniły się na tyle szybko, żeby odejść stąd? A może ludzie do których należało auto zakopane w rowie porwali ich? Gdzie mogli ich zabrać? Musiałam ich znaleźć.
                Wróciliśmy do auta i pojechaliśmy na północ wschód, leśną dróżką. Świat stawał się coraz bardziej biały, pod pierzyną śniegu. Siedziałam przy Szpiegu, który drzemał teraz i rozmyślałam. Trafiłam w tak beznadziejną sytuację. Zostałam z grupą ludzi, których prawie nie znałam. Oprócz Szpiega i Daliona. Obaj jednak byli teraz kiepskim towarzyszami do rozmowy. Ponownie ucieszyłam się z faktu, iż zapakowałam zapasów na parę dni oraz, że każdy z nas miał broń palną i do walki wręcz. Byliśmy gotowi na poszukiwania i ewentualną walkę. Musiałam ich znaleźć.
                Po godzinie z kawałkiem, a przynajmniej tak mi się wydawało, jazdy na zachód zobaczyliśmy światła. Były równie dobrze widoczne jak nasze. Przed nami jechało auto.  Serce zaczęło mi bić szybciej gdy je zobaczyłam. Miałam nadzieję, że to ktoś z obozu. Zobaczyłam, że pojazd się zatrzymuje, więc my zrobiliśmy to samo. Wysiadłam razem z kiepsko wyglądającym Szpiegiem i Smrodem. W ręce miałam moją wiatrówkę, ale na razie jej nie podnosiłam. Po chwili wiedziałam już jaką głupotą było wychodzenie z auta. Usłyszałam parę strzałów i wybuch. Szpieg upadł trzymając się za ramię, a Smród schował się za jednym z pobliskich drzew. Ja otworzyłam szybko drzwi od auta i wraz ze Szpiegiem schowałam się za nimi mierząc do wrogów. Usłyszałam jak z tyłu Damian, Dalion oraz Paweł wychodzą z auta i również zaczynają mierzyć w stronę przeciwników.
                Ostrzał ustał. Nagle usłyszałam pośród śnieżycy głos jakiejś kobiety:
- Poddajcie się, a nic wam się nie stanie – krzyknęła donośnie – Jesteśmy ocalałymi z Supraśla i szukaliśmy was. Wystarczy, że rzucicie swoje bronie i wyjdziecie z ukrycia, a zabierzemy was do waszych. Jesteście z Królowego Mostu, prawda?
Skąd wiedziała? Nie ufałam ludziom, którzy strzelają do wszystkiego co się porusza.
- Skąd wiesz? – odkrzyknęłam pytając.
- Mamy waszego dowódcę. Kazał nam was znaleźć i przetransportować do Supraśla – odpowiedziała.
Złość we mnie zakipiała. Czy ona naprawdę uważała, że  jej uwierzę w taką bajkę? Na drodze było słychać teraz tylko ciszę oraz wiatr przynoszący kolejne fale śniegu. Żałowałam swojej porywczości, która zmusiła mnie do wycelowania i strzelenia. Całe szczęście śnieg odbijał światło księżyca, przez co było całkiem jasno. Strzał trafił kobietę w brzuch. Osunęła się ona na śnieg i wtedy rozpętało się piekło. Strzały musiały być słyszane na wiele metrów stąd. Na całe szczęście drzwi auta dawały mi jakąś ochronę. Przeciwników było jeszcze pięciu i podobnie jak my ukrywali się za swoim autem. Jedyną różnicą było to, że oni byli wyposażeni w karabiny automatyczne i nasze auto wyglądało dużo gorzej od ich pojazdu. Moi ludzie mieli pistolety, a ja miałam wiatrówkę. Strzelanina trwała i trwała, aż nadszedł pewien punkt kulminacyjny. Usłyszałam cichy jęk za sobą i zobaczyłam jak Paweł upada z dziurą pośrodku nogi.
                Chwilę po tym nie przerywając celowania postrzeliłam w szyje jednego z wrogów. Widziałam jak leży przy drzwiach z wypuszczoną bronią. Przeładowałam i  wycelowałam w jednego z nich, który chciał się wycwanić i wziąć nas od strony lasu. Dostał w nogę i upadł gdzieś w krzakach. W tym czasie Smród, który cały czas ukrywał się przy drzewach zaszedł wrogów od tyłu. Zobaczyłam jak wypada z zarośli i zabija pewnymi strzałami dwóch z nich. Na trzeciego rzucił się całą masą ciała i po chwili dobił strzałem prosto w skroń. Czułam jak moja twarz pulsuje z nerwów i adrenaliny. Upadłam na kolana obok Pawła, żeby sprawdzić czy da radę iść. W tym czasie Dalion poszedł w krzaki znaleźć tego, którego postrzeliłam w nogę. Usłyszałam krzyk i po chwili mój przyjaciel wyszedł z chaszczy ocierając klingę noża z krwi. Smród dobijał właśnie kobietę, która zaczęła się przemieniać. Zabraliśmy im wszystkie bronie, które miały jeszcze amunicję i już chcieliśmy odjeżdżać, kiedy zauważyliśmy, że opona naszego auta jest przebita. Najwidoczniej jeden z pierwszych strzałów, ten który powalił Szpiega, musiał trafić w nasze koła. Przeklinając bandytów z Supraśla. Oprócz zranienia Pawła, którego wzięliśmy na pakę, najbardziej ucierpiał Szpieg. Nie dość, że trawiony gorączką teraz jeszcze dostał w ramię. Kula całe szczęście go tylko drasnęła, ale ból musiał być duży. Nie mając innej możliwości zabraliśmy auto ludziom z Supraśla i wyruszyliśmy rozejrzeć się po okolicy za miejscem do schronienia.
                Jechaliśmy dalej w ciszy, nikt nie miał ochoty na rozmowę. Ja wyglądałam przez okno i obserwowałam zasypane śniegiem tereny. Wszystkie okoliczne lasy wyglądały podobnie, szczególnie teraz, kiedy były przysypane śniegiem. Patrzyła ze smutkiem na coraz to bardziej nieznajome polanki oraz pola. Mijaliśmy nieduże wioski, ale były one albo niezdatne do przenocowania, albo pełne trupów. Mijając jedną z nich zauważyłam jakiś ruch przy krzaku. Przejeżdżaliśmy akurat wolno i byłam prawie pewna, że ktoś tam siedzi. Nie chciałam jednak szukać kolejnych problemów. Na chwilę obecną szukałam tylko miejsca do przespania się.
                Gdy na horyzoncie pojawiało się już słońce znaleźliśmy niedużą stodołę. Sprawdziliśmy ją dokładnie i upewniając się, że jest bezpieczna poszliśmy spać. Nie śniło mi się nic. Rano zjedliśmy śniadanie i przeładowując broń szykowaliśmy do kolejnej podróży. Szczęśliwie dla nas, znaleźliśmy spory zapas paliwa, który zapakowaliśmy do bagażnika auta. Ciągle zastanawiały mnie słowa kobiety, którą zabiłam. Wiedziała o Bobrze. Czyżby był on więźniem w Supraślu? Podzieliłam się swoimi przepuszczeniami z Dalionem, a on zgodził się ze mną, że warto by było sprawdzić to miejsce, ale jeszcze nie teraz. Potrzebowaliśmy najpierw większej ilości zapasów, a patrząc na to jak uzbrojeni są ludzie z Supraśla nie mieliśmy szans. Planowaliśmy pokręcić po okolicy jeszcze dzień po czym zakończyć trasę przy mieście, w którym mogli być nasi przyjaciele. Nie widziałam ich od czterech dni i coraz mniej wierzyłam w to, że przeżyli.
                Po całym dniu przeszukiwania okolicznych wiosek znaleźliśmy trochę zapasów oraz ciepłych ubrań. Nasze były już w większości przemoczone i nie dawały odpowiedniej ochrony przed chłodem. Śnieg sypał praktycznie bez przerwy i w wielu miejscach mieliśmy problemy w przejechaniu autem. Całe szczęście nie ugrzęźliśmy nigdzie na dobre. Nadchodził wieczór, a my byliśmy na wzgórzu, z którego widzieliśmy Supraśl. Na ulicach jednak panował mrok i z naszej pozycji nie widzieliśmy nic co by dawało nadzieję na to, że ktoś tu teraz jest. Czyżby kobieta zmyśliła to wszystko, wiedząc skądś, że nasz przywódca opuścił obóz? Czy możliwe, że to wszystko sprawa Łapy? Była ona niesamowicie niebezpieczna i nigdy nie zgodziłam się na to,  żeby mieszkała ona przy nas. Bobru jednak zawarł z nią umowę i nie było sensu się spierać.
                Zostaliśmy na noc w niedużej szopie na wzgórzu, śpiąc w aucie. Było ciasno, ale nie mieliśmy czasu szukać innego noclegu. Zresztą planowałam spojrzeć jeszcze raz na Supraśl z rana, zanim odjedziemy stąd bardziej na zachód. W nocy obudziły mnie jednak dziwne dźwięki. Słyszałam jakby czyiś śmiech. Zerwałam się szukając broni pomiędzy chrapiącymi kompanami i nagle zauważyłam, że nie ma z nami Daliona. Wyszłam z auta z wiatrówką i powoli opuściłam szopę idąc za dźwiękiem śmiechu. Zobaczyłam go na dworze. Stał i patrzył na dziwną scenę rozgrywającą się w mieście. Ktoś ewidentnie jeździł po ulicach. Widać było z daleka światło. Czyżby to Bobru? Nim zdążyłam dobrze się przyjrzeć pojazd znikł na drodze prowadzącej na zachód. Bałam się, a każdy podmuch zimnego powietrza wręcz krzyczał głośno „wracaj do spania”. Nie miałam sił ani humoru na szaleństwo Daliona. Wróciłam więc po cichu do auta, rozmyślając przed ponownym zaśnięciem o tym co zobaczyłam.
                Rankiem nie pytałam o nic. Zjedliśmy, spakowaliśmy szybko i ruszyliśmy na zachód. Teraz mieliśmy jakiś cel, jeżeli ten pojazd był kierowany przez Bobra, a według tego co dowiedzieliśmy się od kobiety z Supraśla, było to możliwe, musiałam się dowiedzieć.
                Kolejne dni mijały w ten sam monotonny sposób. Szpieg dalej źle się czuł, ale dał radę chodzić i regenerował powoli siły. Jechaliśmy na zachód przez zaspy śniegu, zauważając co jakiś czas wgniecenia od opon na drodze. Podążaliśmy za kimś, ale czy to był ktoś przyjazny? Nie było jednak sensu zostawać w okolicach Królowego Mostu. Jedyne co nas tu czekało to śmierć. Jeżeli ktokolwiek przetrwał to na pewno również opuścił to miejsce. W ten sposób dotarłam do sytuacji teraźniejszej. Minęło już dziewięć dni od odjazdu Bobra i cztery od zobaczenia pojazdu, za którym wciąż podążamy. Jakimś cudem ciągle znajdujemy jego ślady.  Myślę, że jechalibyśmy dalej w ten sam sposób gdyby nie jedno. Dziewiątego wieczora zobaczyliśmy na niebie coś dziwnego. Wyglądało to jak helikopter, który wisiał na horyzoncie, aż w końcu spadł gdzieś, zostawiając w miejscu upadku ogromne ilości czarnego dymu. Pojechaliśmy w jego kierunku.

8 komentarzy:

  1. Brawo...Błędów dużo ale emocji więcej...Wreszcie się spotkają...A powiesz czy złączą się w grupę? Czy szpieg przeżyje? Plzzzz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłbyś przytoczyć jakieś błędy? Wiem, że są bo korekty nie robiłem, ale fajnie jakbyś pokazał to byś mi roboty oszczędził :) O wszystkim się dowiesz w swoim czasie, powiem, że nic nie będzie takie łatwe :)

      Usuń
    2. ''wyruszyłem"7 linijka.
      ,,jeden dziewczyny''to jest gdy są w obozie i Miczi krzyczy na widok Joli.
      Kilka błedów jeszcze było, ale nie chve mi się ich teraz szukać . Może jutro...Tak wgl. to idiotyzmem było zostawienie Pawła bo go w noge postrzelili.:-P

      Usuń
    3. Och parszywy błąd się wdał w tekst :P Dziękuje Ci bardzo za wyłapanie go, musiałem to pisać nieprzytomny xD Już poprawiłem, Paweł oczywiście został z resztą i pomogli mu wejść na pakę auta :P Nie mam pojęcia co miałem na myśli pisząc to z zostawieniem xD

      Usuń
  2. Nie ma to jak mijanie się podczas apokalipsy ^^ xD

    Może jak już się wszyscy spotkacie, to może należy ustalić co zrobić na wypadek ponownego rozdzielenia?

    Co do helikoptera. Zaczynam się zastanawiać czy to nie będzie tam jakaś mini wojna :P Każdy podejdzie z bronią i czy przypadkiem nie zaczniecie do siebie strzelać? Było by kiepsko, ale prawdopodobne.

    Jeszcze jedna kwestia tak aby np. zróżnicować bohaterów. Jak już się spotkają to np. Miczi zawsze może dogryzać Łapie (skoro jej nie lubi). Nie chodzi o to, aby się dziewczyny kłóciły, tylko sobie docinały xD Możesz np. do każdego z bohaterów dopasować cechy charakteru, czym się interesuje, co lubi, czego nie, może ma ulubione powiedzonko? Takie rzeczy pomagają kreować bohatera. Wystarczy później tylko wspominać w tekście od czasu do czasu o pewnych elementach. Jedna osoba może być bardziej skłonna do ryzyka, druga wręcz przeciwnie. Pomyśl może o bohaterach, którzy by wprowadzili element komediowy do powieści. Para bohaterów, którzy zawsze prowadziliby ze sobą rozmowy normalne (ale patrząc z boku byłyby one zabawne). Albo postać, która zachowywałaby się zabawnie. Nie wiem jak to określić xD

    Co do rozdziału. Pierwotnie Miczi wyglądała właśnie jak taka kobieta twardo stąpająca po ziemi. Z czasem dochodzę do wniosku, że ten obraz przejęła Łapa. A może warto w to wejść? Pokazać, że dwie samice alfa będą się ze sobą ścierać, bo żadna nie chce oddać terytorium? xD

    Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu się wszyscy spotkają :D

    Życzę weny i pozdrawiam,
    Carmen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :D
      Helikopter to będzie dosyć ciekawa akcja, którą poznacie już w przyszłych rozdziałach :)

      Zróżnicowanie bohaterów to nie jest taka łatwa rzecz, ale myślę, że jeżeli chodzi o tą główną trójcę (Bobru, Natalia, Miczi) to jest całkiem nieźle przedstawione. Bobru - dowódca mądry, ale też porywczy. Stara się wszystko trzymać w zasięgu ręki, ale czasami przesadza i to wychodzi mu różnie. Natalia - delikatna, ale coraz bardziej hartowana przez świat. Widać, że jest osobą luźnie podchodzącą do życia, co można wywnioskować z nazywania ludzi "po swojemu" no i Miczi, która jest z pewnością odważna i silna, ale podobnie jak Bobru zbyt porywcza. Pozostałe postaci w sumie albo są nie przedstawione (taka zawsze cicha Nieznajoma, która nie miała jeszcze swoich motywów, dopiero w tej części rozkwitnie), lub już mają swoje "zaplecze cech" (Cinek, który podchodzi do wszystkiego na chłopski rozum i z dużym dystansem, czy też Sołtys, który zawsze wszystko stara się analizować i jak najlepiej doradzać Bobrowi). Tak czy siak rację masz, na relacjach i cechach bohaterów muszę jeszcze popracować, żeby to wszystko miało ręce i nogi :)

      Co do Miczi jeszcze, wydaje mi się, że ona przejdzie najwięcej w tej części Apokalipsy i zdecydowanie jej rozdziały będą najciekawsze i najbardziej zaskakujące :)

      Usuń
  3. Co do tego przeplatania rozdziałów wołałbym żeby występowały tylko w ważniejszych momentach jak ten (rozdzielenie itp.). Bo trochę nudne jest ciągłe trzykrotne czytanie historii wiedząc jakie ma zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście O ILE uda się im ponownie złączyć w grupę to na pewno nie będę robił 3 perspektyw ;P Ale póki co wiecie na co się szykować :)

      Usuń