Rozdział 23, kolejny z perspektywy Natalii. Zobaczycie w nim drogę z Czwartego Posterunku do Torunia i związane z nią komplikacje. Poznacie też postać, która z pewnością trafi na listę waszych najbardziej znienawidzonych postaci. Zapraszam do czytania!
--------------------------------------------
Rozdział 23 (Natalia): Względne bezpieczeństwo
Gdy
wyruszyliśmy, słońce dopiero wspinało się po nieboskłonie. Szybko opuściliśmy
Czwarty Posterunek i ruszyliśmy na północny zachód. Wszyscy wypoczęci i zregenerowani, byliśmy
pełni sił do ostatniego odcinka podróży. Nie wiedziałam co sądzić o ludziach z
Czwartego Posterunku, pomimo, że przyjęli nas dobrze, to zdawało mi się, że
traktują nas odrobinę jak więźniów.
Jeszcze prośba o przewiezienie tajemniczego mężczyzny do Ostoi, była
czymś zdecydowanie dziwnym.
Mężczyzna
był skuty kajdankami z rękoma za plecami, oraz zakneblowany. Szymon prosił nas,
żebyśmy nie wyjmowali mu knebla, bo informacje, które ma są ważne dla
Toruńskiej Ostoi. Kusiło mnie jednak, żeby to zrobić. Tajemniczy mężczyzna obserwował
mnie uważnie jednym okiem i spoglądał również na Giganta, który siedział
obok Młodej i Egzorcysty.
Droga,
która nam pozostała nie była długa. Zastanawialiśmy się, którą stroną pojechać,
żeby dojechać tam bez żadnych problemów. Szymon polecił nam, żebyśmy zabrali
się przejazdem nadziemnym, które prowadziło drogą prosto do Torunia. Zdradził
nam również dokładne położenie obozu – znajdował się on na obszarze Toruńskiego
Starego Miasta. Radził nam żebyśmy wjechali tam od wschodu i powołali się na niego
przy bramach, gdy strażnicy zapytają nas co tu robimy.
Jechaliśmy
dosyć szybko, po zjedzeniu śniadania na Czwartym Posterunku nie musieliśmy się
na razie martwić o jedzenie. Gigant siedział i ostrzył swój miecz. Pamiętałam
przerażenie na jego twarzy jak ostrze utknęło w czterech trupach naraz pod
ogrodzeniem Czwartego Posterunku i jak bardzo martwił się o to, że straci
ukochaną broń. Całe szczęście ją odzyskał i dostał nawet strój policyjny, który
kiedyś nosił, a stracił po wizycie w domu kanibala. Siedział teraz zadowolony i
uśmiechnięty od ucha do ucha. Najstarszy, Medyk oraz Łysy nie podzielali jego
radości. Byli na pewno smutni po stracie Yetiego, ale wydawało mi się, że
Najstarszemu leży co innego na duszy.
Ranna
Kobieta, która przedstawiła nam się jako Ika, siedziała teraz i czytała
książkę, którą pożyczyła od jednego z ludzi na Czwartym Posterunku.
Odpoczywała. Ja spoglądałam na otaczającą nas drogę. Co mnie dziwiło, na
odcinku, na którym jechaliśmy, było teraz sporo zombie. Co prawda nie blokowały
drogi, ale gdy nas zauważały to od razu kierowały wzrok w naszą stronę. Odsłoniliśmy już plandekę, ponieważ było
znacznie cieplej i nie musieliśmy już chować się za nią, żeby nie czuć
kąsającego, zimnego wiatru.
Gdy
siedziałam na tyłach i obserwowałam tyły naszego pojazdu podeszła do mnie
Młoda. Usiadła przy mnie i dołączyła się do obserwacji.
- Wszystko w porządku?
– zapytałam.
- Tak. Po prostu czuję
się dziwnie, jedziemy do tego Torunia już tak długi czas, a teraz mamy w końcu
tam dotrzeć i po prostu… - zaczęła niespokojnie.
- Nie martw się będzie
dobrze – pocieszyłam ją, głaszcząc po długich czarnych włosach – Gigancie prawda, że damy radę? – zapytałam,
aby jeszcze bardziej upewnić dziewczynkę w tym, że nic nam nie grozi.
- No pewnie! Jesteś z
nami mała, ochronimy cię jeśli będzie trzeba – powiedział wesoło Karol,
odkładając miecz na bok.
- Ja też jestem tu,
żeby ci pomagać – dołączył się do rozmowy Najstarszy.
Wtedy
zobaczyliśmy, że nasz więzień zaczyna się miotać i próbuje wstać. Gigant
odruchowo sięgnął po miecz, a ja przytrzymałam Młodą, która przerażona wtuliła
się w moje plecy.
- Uspokój się kowboju,
bo będę musiał cię uspokoić siłą – krzyknął z przodu wozu Łysy.
Mężczyzna jednak nie dawał za wygraną. Próbował zdjąć knebel
barkiem, ale Gigant przytrzymał go i posadził z powrotem na krzesło. Nasz więzień tupnął ze złością i zaczął coś
krzyczeć przez knebel.
- Może pozwolimy mu
mówić? – zaproponował Egzorcysta.
- Wątpię, żeby to było
bezpieczne – powiedział Najstarszy.
- Możecie się w końcu
zamknąć? Droga jest cholernie ciężka. Zostawcie więźnia tak jak jest, szef
Czwartego Posterunku tak chciał więc uszanujcie to – krzyknął Łysy.
Wszyscy ucichli. Nie podobała mi się coraz bardziej napięta
sytuacja. Niestety nie wiedziałam co zrobić, żeby ją rozluźnić. Spojrzałam na
więźnia, a on wciąż patrzył na mnie. Na jego twarzy pojawił się grymas. Czy był
na mnie zły? A może po prostu chciał się uwolnić, tego nie mogłam być pewna.
Wszyscy
ucichli i więzień również się uspokoił. Jechaliśmy w spokoju przez pół godziny,
gdy przed naszymi oczami pojawiła się większa grupa trupów. Nie mieliśmy innego
wyjścia, musieliśmy się zatrzymać, jeżeli nie chcieliśmy narazić wozu na
kolejną awarię. Wysiedliśmy niecałe dziesięć metrów od pierwszego trupa. Było
ich na drodze około piętnastu, więc nie spodziewałam się większych
problemów. Kręciły się w okolicach wraku
kampera stojącego przy drodze. Gdy nas zobaczyły od razu zaczęły pełzać w naszą
stronę.
Nie
chcąc ryzykować stanęłam przy Łysym, który pociągnął na start walki serią z
karabinu, zabijając dwa zombie. Sama
przeładowałam pistolet i wycelowałam w jednego z zombie. Dopiero za trzecim
razem trafiłam w głowę, ale w końcu padł, w bezpiecznej odległości od nas.
Gigant oraz Najstarszy ruszyli do przodu, tnąc mieczem i toporkiem w każdego
trupa, który się do nich zbliżył.
Egzorcysta trzymał się blisko nas i starał się podcinać trupy i wystawiać je mi, do czystego strzału.
Po
chwili zostały ostatnie dwa trupy, które były przy Gigancie i Najstarszym.
Jeden z nich rzucił się na Najstarszego i powalił go na ziemię. Gdyby nie
szybka interwencja Giganta to prawdopodobnie Najstarszy zostałby ugryziony.
Udało mu się jednak w miarę szybko strącić trupa i przeciąć mu głowę na pół.
Drugiego dobił wywracając go i uderzając nim o beton, aż zgniła czaszka
rozprysła się z jej zawartością na zewnątrz.
Uradowani
z sukcesu nie przeszukiwaliśmy nawet wnętrza vana. Po prostu odjechaliśmy
dalej. Wróciłam na swoje miejsce na pace i czekałam cierpliwie, aż ruszymy. W
końcu pojazd wystartował i po chwili byliśmy już znowu w drodze. Zaczęło się
robić zimno, gdyż słońce powoli chowało się na horyzoncie. Nie mogłam się
doczekać dłuższych i cieplejszych dni. Zakryliśmy plandeką tyły pojazdu i
usiedliśmy. Podróż pomimo naszego wypoczęcia była bardzo męcząca. Wszyscy nie
wiedzieli co ze sobą zrobić w jakże denerwującym oczekiwaniu na dotarcie do
celu.
Usiadłam
w końcu przy Gigancie i zaczęłam dialog.
- Co myślisz o tym
wszystkim? – zapytałam.
- O czym wszystkim? O
Toruniu? Sam już nie wiem… Staram się być dobrej myśli – powiedział drapiąc
się po brodzie.
- Wydaję mi się, że
tam będziemy mogli zacząć od nowa, ale jest tyle niewiadomych… - wyżaliłam
się patrząc na towarzysza.
- Na przykład? – zapytał.
- Ludzie, którzy tam
będą. Czy nam pomogą czy zrobią z nami to co z tym mężczyzną? Czy jest tam ktoś z Królowego Mostu? – zaczęłam
wyliczanie długiej listy kwestii, które pozostawały dla mnie zagadką i
odwiedzały mnie w myślach już parokrotnie.
- Daj spokój, jakby
chcieli mogliby nas zabić już wiele razy. O ile ci z Posterunku rzeczywiście
byli z Torunia, to jestem pewien, że zostaniemy tam mile przyjęci – zapewnił
mnie Gigant – Zauważyłaś jak zareagowali
jak usłyszeli, że jesteśmy z Królowego Mostu? Coś musi być na rzeczy. Nie
zdziwiłbym się, naprawdę, jeżeli byśmy spotkali tam kogoś z naszych – powiedział
uśmiechając się szeroko.
Jego
słowa jak zwykle mnie odrobinę podniosły na duchu i siedziałam już cicho. Po
prostu czekałam. Więzień, siedzący naprzeciwko nas, ciągle się rzucał, ale
ostatecznie spotykał się tylko z przekleństwem rzucany przez Łysego i uspokajał
się. Gdy dojechaliśmy jednak nad
przejście nadziemne to zupełnie oszalał. Zaczął się rzucać i tupać, oraz starał
się krzyczeć i zdzierać knebel. Nie wiedziałam o co mu chodziło, ale teraz
nawet ja czułam niepokój.
- Ten pojeb jest
szalony – skwitował Łysy zatrzymując pojazd – Zróbmy sobie tutaj małą przerwę, chyba trzeba będzie jednak z nim
porozmawiać.
- Mogę pójść i
spojrzeć na ulicę pod nami? – zapytała Młoda.
- Sama na pewno nie – odpowiedziałam
szybko.
- Ja mogę się z nią
przejść – włączył się Najstarszy.
- W takim razie się
zgadzam. Tylko uważajcie, nie wiadomo czy nie ma tu zombie – powiedziałam
obserwując jak dziewczynka i chłopak zeskakują z paki.
Cały
most był w całkiem niezłym stanie, chociaż leżało tutaj parę ciał zombie oraz
trzy czy cztery ciała ludzi, którzy już nie żyli. Nie ruszały się jednak, więc musiały być
martwe. Nie widziałam jeszcze nigdy śpiącego zombie. Po opuszczeniu wozu przez
Młodą i Najstarszego spojrzeliśmy wszyscy na więźnia. Widać, że obietnica
zdjęcia knebla zadziałała, bo uspokoił się, chociaż dalej stukał nerwowo nogą.
Gigant podszedł do niego z Łysym i wspólnie przykucnęli przed jego twarzą.
Egzorcysta, Ika i Medyk obserwowali sytuację w ciszy.
- Jeden głupi ruch i
pożałujesz, że czegokolwiek spróbowałeś, rozumiesz? – zapytał Łysy.
Więzień pokiwał głową.
Gigant
podszedł i zerwał knebel z jego ust po czym odsunął się ostrożnie, jakby
uwolnił jego ręce, a nie usta. Mężczyzna odcharknął i splunął gęsto na
zewnątrz.
- W końcu poszliście
po rozum do głowy – przemówił, wciąż zachrypniętym od nieużywania głosem.
- Co masz na myśli? – zapytałam
ze zdziwieniem, patrząc jak pozostali obserwują postać.
- Jestem Łowca. Tak
mnie nazywają. Tak mnie nazywał Bobru i cały jego zespół, który jest w okolicy.
Oni także jadą do Torunia i was szukają! A teraz dajcie mi się wysikać bo
przysięgam, że ten wóz zostanie podtopiony przez mój przepełniony pęcherz! – krzyknął
Łowca na jednym wydechu po czym wstał.
Nie
wiedziałam co powiedzieć. Gigant też opuścił wymierzony w Łowcę miecz i
otworzył szeroko usta ze zdziwienia. Bobru tu jest? Ten człowiek z nim
podróżował? O co w tym wszystkim chodziło? Czy to był żart, którym mężczyzna
próbował uśpić naszą czujność? Informacje, które właśnie pozyskałam były tak
szokujące, że przez chwilę nie wiedziałam czy się roześmiać czy to przemilczeć.
W końcu zdecydowałam się na to drugie. Wtedy odezwał się Gigant.
- Kto jeszcze z tobą
był? – zapytał.
- Nie odpowiem na nic,
jeżeli się nie wysikam – stwierdził Łowca.
- Czy te wiadomości są
ważne? – zapytał Łysy, najwyraźniej zbity nieco z tropu.
- Bardzo ważne – odpowiedziałam
– Niech ktoś z nim pójdzie. Muszę jak
najszybciej usłyszeć więcej.
- Ja to zrobię – zgłosił
się Łysy – No dalej kolego, wybacz mi za
te krzyki i choć w krzaki. Rozepnę twoje kajdanki na chwilę, ale jeżeli
będziesz agresywny to zapłacisz za to życiem. Jeden gwałtowny ruch… - ostrzegł
Łysy, podchodząc i rozpinając kajdanki z rąk Łowcy. Łowca wyciągnął się i
rozmasował obolałe nadgarstki po czym spojrzał na mnie.
- Bobru miał co do
ciebie rację – powiedział z uśmiechem opuszczając wóz razem z Łysym.
Wyjrzałam na zewnątrz i zobaczyłam, że Najstarszy trzyma za rękę Młodą i
pokazuje jej coś z uśmiechem na dole.
Gdy tylko Łowca i Łysy zniknęli w krzakach nie wytrzymałam.
- Dlaczego ludzie z
Czwartego Posterunku nie chcieli nam o tym powiedzieć?
- Myślę, że wiedzieli,
iż dowiesz się o ostatniej lokacji, gdzie widziano twojego przyjaciela i tam od
razu pojedziesz – zgadywał Medyk – I
mam nadzieję, że tego nie zrobisz…
- Spokojnie, jeżeli to
co on mówi jest prawdą to Bobru jest w drodze do Torunia – powiedziałam
uśmiechając się na samą myśl o tym fakcie.
- Myślicie, że kłamie?
– zapytała Ika.
- Wątpię. W jego
obecności nie mówiliśmy ani razu o Bobrze. Zaraz jak powie kogo jeszcze miał w
grupie, prawdopodobnie potwierdzi to, że nie kłamię. W sumie teraz jak
zdjęliśmy mu knebel to zacząłem go postrzegać jako innego człowieka – powiedział
Gigant podpierając się o miecz.
- Jakiego dokładnie? –
zapytał Egzorcysta.
- Lepszego. Nie
skoczył na nas od razu z wyzwiskami chociaż poniżaliśmy go przez całą drogę.
Nie skupił się na niczym innym niż informacje, które są dla nas ważne – powiedział
Gigant.
Miał
rację. Łowca miał to coś co sprawiło, że był interesującym człowiekiem.
Wydawało mi się nawet, że mówił prawdę, ale mimo wszystko nie ufałam mu w
pełni. Musiał zrobić coś przez co ludzie z Torunia go pojmali, więc nie ufałam
mu do końca.
Nagle
usłyszałam krzyk Młodej. Serce prawie mi stanęło ze strachu. Wybiegłam jak
poparzona z wozu razem z resztą, aby zobaczyć straszną scenę. Młoda trzymał
jakiś mężczyzna w długim płaszczu i z bandaną zasłaniającą większość twarzy.
Przez chwilę myślałam, że to ktoś z Torunia, ale nie widziałam nigdzie
charakterystycznej naszywki ze skrótem „T.O.O”.
Dodatkowo mężczyzna przykładał jej pistolet do głowy i spoglądał na nas
oczami, w których z daleka było widać dziwny błysk. Oprócz niego na moście
stało dwóch innych, którzy trzymali Najstarszego. Po chwili zauważyłam jeszcze
jednego, który prowadził zombie na smyczy, jakby był jego zwierzątkiem.
- Świetnie trafiliśmy.
Dobrze wyposażone auto przyda się naszej społeczności – powiedział ten,
który trzymał Młodą. Właściwie wszyscy wyglądali tak samo, ale ten gestykulował
jedną ręką, więc po tym poznałam, że to właśnie z pod jego bandany wydobywa się
głos.
Staliśmy
jak wryci. Skąd ci ludzie się tutaj wzięli?
- Zostaw dziewczynkę i
naszego człowieka. Podróżujemy do Torunia. Szukamy tam schronienia i nie chcemy
walki – krzyknął Gigant, lekko zdenerwowanym głosem.
- Zostawić was?
Jedziecie do Torunia? Och to takie smutne – mężczyzna wybuchł śmiechem – Nawet nie próbujcie podnosić broni bo
dziewczynka od razu umrze, a chłopak chwilę po niej. Widzę, że wam na niej
zależy! – już po samym głosie wydawał się być szalonym człowiekiem.
- Jak się nazywasz? – zapytałam
drżącym głosem.
- O kolejna odważna!
Ta mała to twoja siostra? Ładna jest, mogłaby być maskotką Gangu! – powiedział
śmiejąc się obleśnie.
- Spytałam cię o coś!
– powiedziałam czując, że puszczają mi nerwy.
- Spokojnie
dziewczynko. Jestem Jan i przewodzę grupie zwanej w okolicy Gangiem. Jeżeli nie
oddacie nam wozu zabieramy tą dziewczynkę – powiedział z pewnością w
głosie.
- Niczego wam nie
oddamy. Nie docenianie nas! Zginiecie wszyscy jeżeli za chwilę nie odejdziecie
stąd jak najdalej od nas! – krzyknęłam. Wiedziałam, że na tyłach jest Łowca
oraz Łysy i o ile Łowca nie był jednym z nich to mieliśmy dużą przewagę.
- Spróbuj podnieść
broń o milimetr, a mózg dziewczynki będzie się ciągnął stąd do Torunia – powiedział
szarpiąc Młodą, która ze łzami w oczach zapłakała głośno.
My nie
podnosiliśmy broni, ale miałam nadzieję, że zaraz pojawią się strzały Łysego.
Niestety nie słyszałam nic. Czas mijał, a na moście zapadła nieprzyjemna cisza.
Nagle przerwał ją krzyk. Jeden z mężczyzn trzymających Nieznajomego został
ugryziony w rękę po czym potraktowany „z byka”. Najstarszy podniósł się i
zaczął szarżować na drugiego, ale nagle został sprowadzony do poziomu przez
drugiego oprawcę. Gdy leżał kopnęli go jeszcze parę razy. Jan w tym czasie
ciągle pokazywał, że w mgnieniu oka może zabić Młodą, więc nikt z nas nie
odważył się zacząć strzelać.
- Widzę, że ktoś tutaj
jest zbyt odważny. Co chcesz się popisać przed dziewczyną chłopcze? Ruchałbyś
ją co? Widzę to w twoich oczach – Jan zarechotał patrząc na leżącego
Najstarszego – Zaraz dam ci okazję do
popisania się. Wypuść na niego sztywniaka! – rozkazał mężczyźnie
trzymającego zombie i sam wycofał się odrobinę do tyłu, do lewego zejścia z
mostu na dół.
Zombie
puszczony od razu rzucił się na leżącego Nieznajomego i spróbował go od razu
zabić. Na szczęście Najstarszy zareagował i wymierzył zombiakowi kopniaka
obunóż, który na chwile wytrącił go z równowagi. Zobaczyłam jednak, że nim
zdążył wstać i zamachnąć się pięścią, zombie ponowił atak i po chwili
obserwowałam jak Najstarszy upada razem z zombie i odpycha go od swojego
brzucha. Chciałam, naprawdę chciałam zacząć strzelać lub jakkolwiek inaczej mu
pomóc, ale nie mogłam. Ten człowiek trzymał Młodą. Była dla mnie teraz jak
siostra i nie mogłam skazać ją na śmierć.
Obserwowaliśmy
więc bezsilnie jak zombie zatapia zęby w okolicach brzucha Najstarszego i
cichej złości spoglądaliśmy na Jana, któremu najwyraźniej się to podobało.
Najstarszy jednak nie stracił ducha walki. Podniósł się i zaczął atakować trupa
pięściami, szybko i ze złością, co doprowadziło do tego, że trup wywrócił się i
zbierał kolejne uderzenia. Wtedy usłyszałam strzały, byłam pewna, że to Łysy,
ale był to Jan.
- Wasz kolega niszczy
mojego pupila – powiedział strzelając do niego trzeci raz z rzędu – Nie podoba mi się to.
Najstarszy
upadł powoli umierając. Złość gotowała się we mnie razem z nienawiścią.
Marzyłam tylko o śmierci tych ludzi, ale nic nie było takie proste. Słyszałam
jak Medyk z tyłu puszcza wiązankę przekleństw, ale dalej nie podnosi broni.
- Chyba zabiłem wam
przyjaciela… Smutno wam? Teraz widzicie, że ze mną się nie zadziera! – wykrzyknął
jakby z dumą.
- Ty pierdolony
psychopato! – krzyknęłam celując w jego stronę.
- Uhuhu! Ktoś tu się
zdenerwował. Masz okres czy jak? Opuść broń, albo dziewczynka zginie – powiedział
Jan patrząc na mnie bezczelnie.
Opuściłam broń, dalej nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Powtórzę jeszcze raz
tępa dziewczyno, albo dajesz nam wóz i daję wam odejść, albo zabijam
dziewczynę, a potem was. Właściwie dziewczyna mi się podoba więc zostanie ze
mną bez względu na twoją decyzję – powiedział Jan.
Wtedy
padły strzały. To był Łysy. Wybiegł z lasu kawałek za mostem i wycelował
zabijając jednego z oprawców Najstarszego.
Następnie wycelował w Jana, ale dostał w rękę, a następnie w bark. Zatoczył się
do tyłu i upadł na trawę. To była nasza szansa. Wymierzyłam w Jana i oddałam
strzał. Nie trafiłam jednak, celowałam za wysoko bo bałam się trafić Młodą.
Medyk i Egzorcysta strzelali w stronę mężczyzny trzymającego zombie oraz
drugiego oprawcy Najstarszego. Ten pierwszy zginął od strzału w głowę, ale
drugi zaczął strzelać. Osłaniał Jana, który ciągnąc Młodą schodził pod most, na
ulicę pod nami. Widziałam, że Łowca dorwał się do karabinu Łysego i mierząc
zabił ostatniego na moście.
Przerażona
rzuciłam się biegiem za Janem, który zbiegł pod most i wciąż słyszałam krzyk
Młodej. Wychyliłam się za barierkę, ale nie zobaczyłam go. Czy naprawdę uważał,
że ukryje się przed nami pod mostem? Egzorcysta i Gigant biegli za mną, Medyk
pobiegł w stronę Łysego i Łowcy, a Ika podbiegła do Najstarszego. Biegliśmy ile
sił w nogach do odpowiedniej krawędzi mostu. Gdy dobiegliśmy do zejścia
usłyszeliśmy dźwięk odpalanego silnika. Jan musiał mieć tutaj jakiś pojazd!
Rozejrzałam się i kazałam komukolwiek stanąć na moście, aby
zobaczyć gdzie pojedzie. Wyjechał motocyklem tuż przed naszymi nosami, kierując
się na południe, w stronę biegnącej kawałek stąd rzeki. Bałam się strzelać, bo
mogłam trafić Młodą, lub spowodować wypadek, w którym by zginęła. Krzyknęłam z
bezsilności. Wrzeszczałam jak oszalała. Gigant ze złością wbił miecz w ziemię i
zaklął. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
Dalej
nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Nie mieliśmy jak go gonić. Zjazd na
ulicę pod nami zająłby zbyt długo i w życiu nie trafilibyśmy ponownie na jego
ślad. Ze smutkiem spojrzałam na oddalającą się na południe sylwetkę i wbiegłam
szybko na most, żeby zobaczyć co z Łysym i czy Najstarszy jeszcze żyje. Tyle
strat przez jeden głupi postój. Nie wiedziałam, czy kogoś za to winić, w końcu
każdy z nas chciał się zatrzymać z jakiegoś powodu.
Łysy
był w kiepskim stanie, ale żył. Medyk starał się przenieść go na pakę wraz z
Łowcą, a ja podeszłam do Najstarszego. Po chwili pojawił się przy mnie
Egzorcysta, oraz była tutaj Ika. Spojrzałam na jego twarz i zrozumiałam, że to
jego ostatnie chwilę i cierpi. Spojrzałam na Egzorcystę, a ten kiwnął głową.
Wyszeptał coś pod nosem i zdejmując różaniec z szyi wcisnął go w ręce
umierającego. Wiedziałam, że powinien zrobić to ktoś inny, ale czułam
powinność. Wyjęłam pistolet i celując w jego głowę wyszeptałam.
- Wybacz.
Strzał
było słychać w całej okolicy. Było przed chwilą cicho, a on spadł niczym grom.
Ocalił tez Najstarszego przed długimi męczarniami. Było mi źle z tym co się
stało i z tym co straciliśmy. Bez słowa wróciłam do wozu chcąc pocieszyć Młoda,
ale zapomniałam, że to właśnie ją zabrali. Łza skapnęła mi na policzek, po czym
rozbiła się o kolano. Straciłam znowu osoby, które naprawdę zdążyłam polubić.
Nie miałam nawet siły pytać o kolejne rzeczy Łowcy. Po prostu wsiedliśmy i
odjechaliśmy. Teraz Egzorcysta kierował autem, Medyk nie mógł tego robić bo
opiekował się Łysym.
Żołnierz
spał i oddychał ciężko. Nie byliśmy pewni co dokładnie się mu stało. Resztę
podróży spędziliśmy w ciszy. Gdy wjechaliśmy do Torunia wiedzieliśmy dokładnie
gdzie jechać. Nikt nie miał ochoty wyglądać za plandekę i przypominać sobie o
świecie zewnętrznym. Tutaj wszyscy siedzieli w smutku i ciszy przerywanej
jękami bólu Łysego. Kierowaliśmy się w stronę Starego Miasta, gdzie była
Toruńska Ostoja Ocalałych. Zauważyliśmy jej światła z daleka. Były mocno
widoczne. Teraz nawet nie miałam w myślach tego co zamartwiało mnie od jakiegoś
czasu – tego jacy będą ludzie tam. Jeżeli będą chociaż o troszkę lepsi od Jana
to będę ich mogła nazwać dobrymi ludźmi.
Podjechaliśmy
od wschodu patrząc na mury. Widać było na nich ludzi noszących bandany oraz
lampy stojący przy nich. Z daleka jednak widać było także opaski z nadrukiem
„T.O.O”, które utwierdzały w tym, że nie są to bandyci Jana. Gdy podjechaliśmy
pod bramę zauważyliśmy światła ulicy oraz budynków i zakręt w prawo. Tam
prawdopodobnie była główna brama, ale woleliśmy wjechać mniej widoczną. Wyszłam
z Gigantem z wozu i spojrzałam w górę. Człowiek będący tam zawołał.
- Kim jesteście i
czego tu szukacie?
- Jestem Natalia, a to
jest Karol. Jesteśmy z Królowego Mostu i przysłał nas tu Szymon z Czwartego
Posterunku. Szukamy schronienia i zemsty… - powiedziałam po czym bramy
stanęły otworem.
Ło, "zemsty" zabrzmiało dość złowieszczo, choć Natalia i Młoda są bardzo Irytujące. W ogóle Młoda zachowuje się jak pięciolatka, która do świata zombie przedostała się kilka godzin wcześniej i nie bardzo wie jak sobie radzić. Wiecznie musi się w coś wplątać, a do tego nigdy z tych kłopotów nie wyjdzie sama. To takie dziewcze trzymane pod kloszem przez Łapę i teraz są efekty. Jak ja nie lubię takich dzieci. Mam ochotę nimi potrząsnąć i krzyknąć "weź się w garść". A co do Natalii, ona jest jakaś psychiczna xD Tak bardzo pokochała Młodą, że się to stało jakąś obsesją. Zachowuje się trochę jak jej matka a nie siostra i ciekawa jestem co zrobi, jak Młoda znowu trafi do Łapy? To będzie dla niej ciężkie przeżycie bo spadnie z piedestału. Nawet jak ona mówi, niby groźnie, to tak jakby sama w to nie wierzyła. Jak Łapa krzyknie by ktoś uciekał, to uciekają, a jak Natalia powie, że ma czołg za sobą to i tak nikt się nie boi. Nadal uważam ją za lekko przestraszoną, uległą dziewczynę, która nie do końca trafiła do roli, która do niej pasuje. Moim zdaniem nie radzi sobie jako przywódca, bo nie ma posłuchu. W tej grupie trzyma się na uboczu, a to żołnierze tak naprawdę decydują co robią. Natalia nie ma odwagi zrobić czegoś wbrew powszechnej decyzji i nie umie swojego zdania bronić. Tak jak powiedziałam jest uległa i łatwo ją zdominować. Moim zdaniem nie myślała jakoś przytomnie tylko wiecznie martwiła się o Młodą. To stało się jej celem życiowym i sensem istnienia. To nie jest normalne. Tzn to jest sposób radzenia sobie z sytuacją, ale to nie jest zdrowe psychicznie. To tak jak Kenny, obrał sobie za cel bezpieczeństwo dziecka i szedł po trupach. Co do sytuacji na moście. Uważam, że zawsze powinno się strzelić. Argument "bo ją zabiję" jest słaby i działa na słabych ludzi. Czemu? Dopóki ta osoba żyje, porywacz ma kartę przetargową, wydaje mu się, że może dyktować warunki, ale gdy dziewczyna umrze, co tamta druga strona ma do stracenia? Nic. Do tego będzie mocno wnerwiona i bardziej skłonna do ryzyka. Z logicznego punktu widzenia, nie opłaca się zabijać dziewczyny. Oczywiście jakieś oszołomy mogą zastrzelić dziewczynę, ale dlatego my powinniśmy strzelać pierwsi. Jeśli się go trafi, prawdopodobieństwo, że będzie myślał na tyle trzeźwo i od razu zabije dziewczynę jest bliskie zeru. No chyba, że to Młoda, która zamiast uciekać stałaby jak słup soli i czekała co się stanie. Nawet jeśli podczas zabijania Jana, Natalia trafiłaby Młodą to i tak była by to mniejsza szkoda (no chyba, że Młoda dostałaby w serce, albo w jakąś tętnice i szybko się wykrwawiła). Argument, że "oddadzą dziewczynę" jest fałszywy. Nigdy nie oddają. Więc tak naprawdę strzelając do niego ryzyko pogorszenia sytuacji jest bardzo niskie, bo robiąc nic, na pewno nic się nie zyska.
OdpowiedzUsuńNie lubię Natalii i chyba już nigdy nie polubię xD
I dobrze przeczuwałam, że to Egzorcysta, choć dzisiaj to mi szkoda Najstarszego, bo taki fajny się wydawał :(
Co do postaci z Gangu. Nie wyglądał on na jakiś duży. Serio, tyle ludzi z TOO nie mogło ich wyśledzić i zwyczajnie dobić? Na oko mają przewagę liczebną. Co za cioły. Ale w sumie można sie domyślić, że Apo 3 będzie dotyczyło poszukiwań Młodej. Może nastąpi jakiś duży skok w przyszłość? 2-3 lata? Wtedy nagle się okaże, że Młoda wydoroślała i już nie zachowuje się jak pięciolatka, która wstydzi się pani z przedszkola.
No czekam na finał. Aż się wszyscy spotkają, choć obstawiam, że będzie to powiązane z bitwą Gangu vs TOO :D
Życzę weny i czasu :)
Pozdrawiam,
C.
Wow bardzo długi i treściwy komentarz :D Biorę się za wytłumaczenie wszystkiego, możliwie bez większych spoilerów ;)
UsuńMłoda jest przykładem postaci-dziecka. Coś jak Duck z TWD: Season 1. Zawsze chroniona przez starszą i bardzo groźną osobę (Kenny, Łapa) i właściwie nie zdająca sobie sprawy, że kiedyś będzie musiała wydorośleć, stać się poważną ocalałą i wciąż nie pojmująca tego, że okres opieki się skończył i czas się przebudzić :D
Natalia to postać, z której jestem niesamowicie dumny, muszę przyznać :D Pierwszy zamysł był taki, żeby to była taka Łapa z sumieniem, ale wyszła "ciapa". Zupełnie nie to czym miała być, ale dzięki temu powstała postać, która jest niesamowicie różna od reszty. Ciągle w cieniu tego co widziała w Królowym Moście (dowodzenie Alexa i Bobra), próbująca być taka sama jak oni. Starała się ciągle zdobyć autorytet, ale zwyczajnie została zepchnięta na drugi plan przy świetnie zorganizowanym Łysym czy chociażby nawet Gigancie :P
Gang na pewno jeszcze się pojawi, to jest 100 % i od razu spieszę z wytłumaczeniem - to co było na moście to tylko część tej grupy. Jest ich więcej, a to był po prostu oddział, który patrolował okolicę i zauważył wóz, a przy nim ocalałych (Grupę Natalii). Jan, który chyba na pierwszy rzut oka wydaję się postacią złą, ma skrupuły. Niby te wymiany typu "oddajcie co macie, a ona przeżyje" nie mają sensu, bo zazwyczaj kończą się i tak tragicznie, ale Młoda jest taką "maskotką" drużyny. Natalia ma obsesję na punkcie jej pilnowania, bo stara się przez to pokazać, że umie czymś się zająć, a reszta po prostu nie potrafi postawić życia dziecka ponad cenę wozu. Weź też pod uwagę, że oni wiedzieli o Łysym i Łowcy, którzy byli na tyłach i po prostu musieli grać na czas, aż wcześniej wymieniona dwójka wkroczy do akcji. Dlatego to potoczyło się tak, a nie inaczej.
Co do porównania liczebnego ludzi z Torunia i z Gangu, to Toruń ma znaczną przewagę ALE w Toruniu jest bardzo dużo cywili, takich przywożonych przez Zbłąkanego (Staruszek, Klaudia) czy też wiele innych osób, które szukają tam spokoju.
Finał według mnie (skromność ponad wszystko xD) zniszczy całkowicie system :D Wydarzenia, które tam będą miały miejsce powinno was maksymalnie zaskoczyć, bo z tych osób, którym już udostępniłem reakcja były jednogłośne i to co się stało było kompletnie nie spodziewane ^^
Tak czy siak pozostawiam w niepewności przez najbliższe dziesięć dni, a sam powoli już opracowuję plan wydarzeń na tom trzeci ^^
No to czekam te 10 dni :P
UsuńTen zombie na smyczy przypomniał mi scenę z The Walking Dead
OdpowiedzUsuńPo pierwsze : JASNY GWINT te komentarze to prawie drugi rozdział :D
OdpowiedzUsuńA po drugie : Czekam na kolejny :D
Ciekawe jaka akcja będzie jak Natalia spotka w Toruniu kanibala. Czekam bobru czekam .....
OdpowiedzUsuńA faktycznie, zapomniałam o tej konfrontacji :D Swoją drogą pytanie brzmi czy do tego spotkania wogóle dojdzie, bo równie dobrze Jakub może gdzieś po drodze zostać uśmiercony i problem rozwiąże się sam xD
UsuńTo się zaczyna robić coraz bardziej żałosne bobru powinien być postacią główną i to z jej perspektywy powinniśmy to czytać poza tym w kij dużo nawiązań do gry TWD słabo z odcinka na odcinek gorzej ale czytam dalej bo jest jeszcze do przełknięcia
OdpowiedzUsuńMłoda przypomina mi Sarah z drugiego sezonu gry TWD. Obie są nieporadne przez to że były trzymane pod kloszem przez swoich opiekunów. I pomimo tego że sobie nie radzą i są dość dziecinne nie irytują mnie. Chyba mam za dużo empatii czy coś...
OdpowiedzUsuńNie za bardzo przepadałem za postacią Sarah, ale nie była najgorsza. Taka opieka to kiepska sprawa, bo jak ktoś zabierze opiekuna to osoba, która była pod opieką jest nagle bezradna. Ale Twoja empatia nie jest zła ^^
Usuń