-----------------------------------------------------------------
Rozdział 17: Pogorzelisko
Kolejne
zdarzenia, pamiętam jak przez mgłę. Krzyki, płacz i fale bólu, rozchodzące się
po nodze. Nie wiedziałem co się dzieje. Ktoś mnie podnosił i prowadził w stronę
domu. Inna osoba wołała coś do mnie, a ja nie słyszałem nic. Pomogli mi wejść po
schodach i położyli na łóżko. Następnie odleciałem. Film mi się urwał.
Obudziłem
się cały obolały. Rana na nodze piekła potwornie, ale widać było, że ktoś ją
oczyścił i zabandażował. Leżałem na łóżku, na którym jeszcze niedawno
odpoczywał Kiciuś, po tym jak został postrzelony w ramię. Teraz dopiero
zauważyłem, że siedzi przy mnie Gigant. Nie wyglądał na wesołego, zastanawiałem
się co takiego miał mi do powiedzenia. Dałem mu znak, że wstałem i jestem gotów
do rozmowy:
—Ile spałem? – zapytałem.
— Jest wieczór, czyli
jakieś dwadzieścia cztery godziny – odpowiedział.
— Jak duże mamy
straty? – bałem się odpowiedzi na to pytanie.
— Oprócz Gokujina i
Piotra nikt nie zginął. Szpieg dostał, dlatego go nie ma teraz tutaj. Musimy
poważnie porozmawiać – jego głos miał w sobie, coś przerażającego.
— Chodzi o Daliona?
Uciekł? I co z bramą?
— Naprawą bramy
zajmuje się Cinek i Sołtys. Daliona zabrała Łapa. Ale to nie wszystko. Robert
zniknął. Nie znaleźliśmy jego ciała, więc podejrzewamy, że zwiał. Pamiętasz jak
nas przywitał, jak pierwszy raz przyszliśmy do obozu? Mierzył do nas bronią. Prawdopodobnie wykorzystał okazję i pobiegł
szukać Alexa.
— Czyli to on był
zdrajcą – zrozumiałem w końcu.
Nastała cisza. Gigant patrzył w moje oczy:
— Robert nie był
jedynym zdrajcą. Muszę ci coś powiedzieć. Ja i Szpieg byliśmy ludźmi Łapy.
Nie
mogłem uwierzyć w jego słowa. Przez chwilę wydawało mi się, że to sen i obudzę
się a na dole będzie na mnie czekał Goku. Nie śniłem jednak. Słowa Karola
uderzyły we mnie, niczym rozpędzony samochód. Nie wiedziałem co powiedzieć.
Jedyne co mi przyszło do głowy to:
— Jak to?
— Wiedz, że cokolwiek
zadecydujesz, zaakceptuje to. Jeżeli każesz nam wynieść się z obozu to stąd
wyjdziemy natychmiast. Chcę jednak mieć szansę na wytłumaczenie się. Mogę? – zapytał.
Nigdy nie brzmiał tak poważnie. Zawsze wesoły i pełen energii, teraz brzmiał
jakby chorował. Nie przychodziło mi nic do głowy. Po prostu milczałem. W końcu
kiwnąłem delikatnie głową, na znak, że go wysłucham:
— Zacznijmy od
początku. Pamiętasz jak opowiadałem ci w młynie, że biegliśmy z Szpiegiem przez
las i po drodze spotkaliśmy Alexa i jego ludzi, którzy do nas strzelali? To
była prawda. Jednak nie wiesz, że wtedy uciekaliśmy też od Łapy. Ona jest
porywczą dziewczyną, z wielkimi ambicjami. Zaczęła zbierać ludzi, którzy
trzymali się jej ze względu na świetne zdolności dowódcze i ładną buzię. Nie
podobało mi się jednak z jaką łatwością zabija ludzi. Mieliśmy dość i
uciekliśmy. Już wtedy nie wiązało, nas z nią, nic. Z początku jak spotkałem
ciebie, Miczi oraz Kamila i pomogliśmy wam odbić obóz z rąk Alexa to
pomyślałem, że moglibyśmy znowu wrócić do Łapy, pomagając jej wybić i przegonić
was. Kiedy jednak zostałem w twoim obozie parę dni, zobaczyłem, że jesteście
wspaniałymi ludźmi. Osądzacie uczciwie, walczycie z wszystkich sił i szanujecie
się nawzajem. Parę dni temu, ustaliliśmy, że zrobimy wszystko, żeby zostać w
tym obozie i pomagać wam. Wtedy na moście pojawiła się Łapa ze swoimi ludźmi.
Akcja przyspieszyła i wczoraj zaatakowała na obóz aby odbić Daliona. Wiem, że
możesz mi już kompletnie nie ufać, ale wiedz, że tak naprawdę ona nie jest złą
osobą. Dba o swoich ludzi, tak samo, jak ty dbasz o swoich. Co do słów Daliona,
który mówił o zdrajcach, to spotkaliśmy go. Kiedy konający biegł przez las.
Wtedy pomogliśmy mu wraz z Łapą. Było to w dzień, w którym uciekliśmy od niej.
Dlatego kojarzył nas i przestrzegał ciebie przed nami – tutaj zrobił pauzę,
żeby wziąć głębszy oddech i ponownie spojrzał na mnie – Bobru. Jeżeli chcesz to odejdziemy z tego obozu. Jeżeli jednak nam
ufasz, błagam, pozwól nam zostać.
Słowa,
które wypowiedział wstrząsnęły mną i nie wiedziałem co o tym myśleć. Byłem zbyt
wyczerpany na takie rozmowy. Starałem się dobrze osądzić Giganta, wiedziałem
ile razy dowiódł swojego zaufania. Nie mogłem jednak myśleć o tym, że przez
tyle czasu mnie okłamywał. W końcu wpadłem na pewien pomysł. Był on tak szalony,
a zarazem ciekawy, że mógł się udać:
— Chcę żebyś odszedł –
powiedziałem, widząc na jego twarzy smutek, dodałem szybko – Musisz przyprowadzić tu Łapę. Chcę z nią
porozmawiać. Może być gdzieś poza obozem, powiedz jej, że mam pewną propozycję.
Przyjdę nieuzbrojony. Przekaż jej, że proszą ją o to samo.
Na twarzy Giganta malowało się zdziwienie. Nie pytał jednak
o nic. Wstał i wyszedł. Ja nie miałem siły się ruszać, więc położyłem się na
bok i ponownie zasnąłem. Śniła mi się walka i śmierć Gokujina. Obudzono mnie
dopiero rano, żebym coś zjadł. Jola zmieniła mi opatrunek i próbowałem wstać.
Całe szczęście noga nie była mocno ranna. Strzał przeszedł na wylot w okolicach
piszczela. Nie dotknął kości, lecz boleśnie przeszył mięsień. Mogłem jednak
chodzić, chociaż szybko musiałem sobie znaleźć jakiś kij do podpierania się. W
tym pomógł mi Sołtys, który miał w domu kule. Do podpierania wystarczyła mi
jedna.
Kuśtykając wyszedłem na dwór, żeby zobaczyć
jak się mają pracę odbudową bramy. Na ganku siedziała Nieznajoma, otoczona
broniami. Czyściła je dokładnie i liczyła amunicje. Ominąłem ją, witając się
skinieniem głowy. Całe szczęście, Sołtys wpadł na dobry pomysł i zamiast
odbudowywać bramę, postawili z Cinkiem w to miejsce ogrodzenie. Tym samym,
mieliśmy teraz o jedno wyjście mnie, lecz nie przeszkadzało to mi. Nigdzie nie
widziałem Szpiega ani Giganta. Widocznie posłuchali mnie i poszli szukać Łapy.
Zauważyłem trzy groby, pod drzewami, przy
płocie. Jeden należał do Eryka, drugi do Gokujina a trzeci do pana Piotra.
Poczułem smutek. Zginęli bohaterską śmiercią, broniąc obozu. Wiedziałem, że
rozmowa z Łapą, będzie ciężka. Miałem
jednak plan, który musiałem jej przedstawić. Nie mogłem pozwolić, żeby nadal
mordowała moich ludzi.
Wróciłem do domu i zjadłem coś, rozmawiając z
Natalią, Kiciusiem i Nieznajomą. Wszyscy byli smutni po stracie, jaka nas
spotkała, jednak pokrzepiała mnie myśl, że mimo tak gwałtowanego ataku jakoś
się to ułożyło. Po śniadaniu każdy zajął się sobą. Na dworze było dzisiaj
wyjątkowo zimno, mogłem się założyć, że temperatura spadła poniżej zera. W
sumie nie miałem nic innego do roboty, niż leżeć i myśleć.
W obozie zostało teraz dziewięć osób.
Musieliśmy wymyślić coś na czas nadchodzącej zimy. Drewna na opał, jak to na
wsi, było sporo, przy domku Sołtysa stała cała szopa, wypchana pociętymi
szczapami. Gorzej było z pilnowaniem obozu. Strażnicy wracali zmarznięci i
wiedziałem, że, jak będzie jeszcze zimniej to w końcu rozchorują się na dobre.
Kiedy odwiedził mnie Sołtys, zaczęło już powoli zmierzchać. Gigant i Szpieg
wciąż się nie pojawiali. Zastanawiałem się, czy nie uciekli po prostu, tak jak
wcześniej zrobili to uciekając z obozu Łapy. Była też szansa, że Łapa ukarała
ich za ucieczkę i nie chciała słyszeć o rozmowie ze mną. Jej postać
interesowała mnie i budziła strach. To przez nią zginął Eryk, Goku oraz Piotr.
Odpychając
te myśli, przywitałem się z Sołtysem i wskazałem mu krzesło:
— Usiądź tutaj.
— Przyszedłem z tobą
porozmawiać. Jak się czujesz? – zapytał z słyszalną troską w głosie.
— Lepiej. Noga boli,
ale jakoś się trzymam. O czym chciałeś porozmawiać? – zapytałem.
— Wiem, że ostatni
wieczór był bardzo ciężki i rozumiem, że jesteś zmęczony i zły, ale muszę cię
uświadomić o jednej rzeczy. Bartka nie zabił żaden z ludzi tej kobiety. Postrzelił
go Robert, a wtedy od tyłu wpadły zombie. Był on moim człowiekiem i dlatego
chcę cię przeprosić. Powinienem wcześniej coś z nim zrobić. Już od początku nie
był przychylnie nastawiony i jeszcze za czasów, kiedy w obozie był Alex, aż za
bardzo się go trzymał.
A więc
to wina Roberta. Kolejny zdrajca. Zabił mojego przyjaciela. Myślałem z początku, że to Dalion był sprawcą
śmierci Goku. Milczałem, czekając na to, co starzec jeszcze ma do powiedzenia:
— Po rozmowie z tobą,
Gigant wraz z Szpiegiem opuścili obóz, podejrzewam dlaczego i zdaję sobie
sprawę, że nie masz ochoty o tym mówić, więc pomińmy ten temat. Przyszedłem tutaj,
dlatego, że to ty jesteś najważniejszą osobą w tym obozie i ty starasz się
trzymać wszystko w porządku, aby porozmawiać o ogrodzeniu. Jak wiesz, nadchodzą
zimne dni. Nie wiemy jak to wpłynie na zachowanie zombie, ale wiemy za to, że
nikt nie wytrzyma paru godzin, siedząc przy bramach i pilnując granic. Mam
pewien pomysł co do tego, co powinniśmy zrobić i o ile nie wymyśliłeś jeszcze
nic innego z chęcią ci go przedstawię – powiedział, jak zwykle poważnie.
— W sumie przyznam, że
nie myślałem jeszcze o tym. Jeżeli masz jakiś pomysł z chęcią go wysłucham.
— Według mnie
powinniśmy okopać obóz. Mam na myśli coś na wzór fosy. Zostawilibyśmy tylko
ziemię przy wyjazdach, aby móc po ludzku wyjść i wyjechać stąd autami w razie
niebezpieczeństwa. Wiem, że kopanie zajęłoby kilka dni, ale jest nas wielu,
mamy łopat pod dostatkiem i myślę, że przed pierwszym śniegiem, bylibyśmy w
stanie zakończyć kopanie. Dodatkowo, umocnilibyśmy bramy i dzięki temu nikt ani
nic nie byłoby w stanie wejść do obozu bez drabiny lub zaalarmowania nas. Co
myślisz?
Pomysł
był dobry. Czasochłonny, ale skuteczny. Powiedziałem Sołtysowi, żeby
zorganizował do jutra wszystkich chętnych do pracy i z rana zaczniemy.
Następnie pożegnałem go i patrzyłem jak opuszcza dom. Wstałem z posłania i
chwytając za kule pokuśtykałem do kuchni. Nie było tam na razie nikogo, wszyscy
zajmowali się czymś na dworze, lub w innych domach. Siedziałem tak, a czas
leciał, jak szalony. W końcu, kiedy wszyscy siedzieliśmy, jedząc kolacje,
usłyszałem pukanie do drzwi.
Odwróciliśmy
się jak na zawołanie i zobaczyliśmy wchodzącego do kuchni Giganta. Ucieszył
mnie jego widok. Wiedziałem, że ma mi coś ważnego do powiedzenia, więc
przepraszając na chwilę Natalie oraz Nieznajomą, opuściłem pokój. Zobaczyłem,
że Karol jest cały zasapany i spocony. Musiał biec od dłuższego czasu. Usiadłem
i wskazałem mu krzesło, na którym on zasiadł. W końcu gdy odzyskał oddech,
zaczął mówić:
— Wszystko ustalone.
Spotkanie ma się odbyć w młynie, jutro wieczorem. Z tego co mówiła, prosiła,
żebyś nie brał broni, ona też zapewniła, że nic nie weźmie.
— Żadnych broni? Mam
nadzieję, że jest słowna i dotrzyma umowy. – stwierdziłem zdenerwowany.
—Widziałem, że zależy
jej na twoim przybyciu, powiedziała, że zauważyła coś, ale nie powie co dopóki
się z tobą nie zobaczy – wytłumaczył.
— Jak przebiegła
droga? Nie było cię dosyć, długo. Napotkałeś jakieś… problemy?
— Nie chciałbym o tym
mówić. Ważne, że wróciliśmy w jednym kawałku. Zgodzisz się na jej warunki?
— Mam jakiś wybór? – mruknąłem,
wstając i wychodząc z pokoju.
Byłem
zagubiony. Czy mądrze było iść na spotkanie z tak niebezpieczną osobą, bez
żadnego zabezpieczenia? Co prawda młyn był niecałe pół kilometra od Obozu, ale
wciąż znajdował się wystarczająco daleko, żeby być dosyć niebezpiecznym
miejscem na spotkanie. Musiałem dobrze zaplanować co jej powiem. Jedna pomyłka, mogłaby
kosztować, ludzi z obozu, życie. Rezygnując z dłuższego siedzenia, poszedłem
spać. Kiedy wstałem, wszyscy byli już na nogach pomimo wczesnej godziny.
Widziałem jak Gigant, Szpieg, Cinek, Kiciuś oraz Damian pracują łopatami, a
Sołtys pomaga im, sprawdzając głębokość dołów. Praca nie szła szybko, lecz już
po paru godzinach było widać efekty. Jedna z stron obozu była okopana. Doły nie
były głębokie, sięgały ledwo metr pod ziemię, ale dzięki nim ogrodzenie
teoretycznie było o metr wyższe. Kopiący skupili się na szerokości, która
wynosiła dobre dwa metry. Dzięki temu, było pewne, że nikt nie będzie próbował
stawiać drabiny aby przejść po niej, niczym po moście. To musiałaby być
naprawdę długa drabina.
Zadowolony z owoców pracy moich przyjaciół,
szykowałem się na wieczór. Nie zamierzałem nikomu powiedzieć o mojej wycieczce
do młyna. Wystarczało, że Gigant wie. Kolejne godziny spędziłem na odpoczywaniu
i zmianie opatrunku. Jola znała się na rzeczy, bo rana goiła się w zawrotnym
tempie i właściwie nie czułem już bólu. Mimo tego wciąż podpierałem się kulą.
Wiedziałem, że to może dać mi przewagę, w końcu jak ktoś widzi człowieka ledwo
kuśtykającego i podpartego tego typu przedmiotem, nie spodziewa się, żeby ta
osoba potrafiła szybko uciekać. Noga była jednak już w tak dobrym stanie, że
mogłem truchtać, a przy większym wysiłku nawet podbiec spory kawałek.
Gdy nastał wieczór wyszedłem przed dom, prosto
do bramy przy której siedział Gigant. Jedna trzecia obozu była już okopana i
wychodząc przez bramę ucieszyłem się na myśl o tym, jak szybko i sprawnie
pracują moi ludzie. Powinniśmy spokojnie zdążyć przygotować obóz na zimę. Wychodząc poczułem zimny wiatr we włosach i
niedużym zaroście na brodzie, zupełnie jakby sama natura nie chciała, żebym tam
szedł. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem powoli. Miałem za pasem schowany nóż.
Łapa powinna zrozumieć to, że ktoś w moim stanie potrzebował jakiejkolwiek
obrony przed zombie.
Będąc w połowie drogi zastanawiałem się nad
wszystkim co mnie spotkało od wybuchu apokalipsy i o decyzjach, które podjąłem.
Olałem rodzinę i wybrałem przyjaciół. Czy był to dobry wybór? Spowodował na
pewno sporo śmierci, ale nie żałowałem.
Wiedziałem, że walczę o swoje, robię swoje i mam swoje.
Doszedłem w końcu do młyna, który wyglądał tak
samo ponuro jak parę tygodniu temu, kiedy zakradałem się tutaj wraz z Miczi i
Kamilem. Przed wejściem stało auto, dokładnie to samo, które rozbiło północną
bramę. Spojrzałem na wgniecioną maskę oraz urwany zderzak. Biorąc ponownie głęboki oddech otworzyłem
drzwi. Skrzypnięcie na pewno zawiadomiło Łapę o tym, że przybyłem. Widziałem
światło dochodzące z piętra budynku. Spojrzałem za siebie, zastanawiając się
jak potoczy się ta rozmowa. Wszedłem powoli po schodach, pamiętając o tym, żeby
nie pokazywać jak sprawna jest moja noga.
Czekała już na mnie. Siedziała na skrzynce a
obok niej na półce stała lampa. Oświetlała ją w pełnej okazałości. Kruczoczarne
włosy związane w długi warkocz, bystre, niebieskie oczy, które zdawały się
przenikać mnie na wylot oraz delikatnie zarysowany podbródek. Wyglądała równie pięknie co niebezpiecznie.
Tak samo jak parę wieczorów wcześniej miała na sobie ciemny strój. Teraz mogłem
mu się przyjrzeć z bliska i robił wrażenie. Gdy płomień w lampie migał przez
podmuchy wiatru w nieszczelnym budynku
wydawała się znikać i pojawiać. Gdyby nie było tu źródła światła,
prawdopodobnie widziałbym tylko zarys jej sylwetki, która była smukła z
widocznymi krągłościami zaznaczonymi materiałem na ciele. Nie widziałem, żeby
pod ręką miała broń, ale za to przy skrzynce, na której siedziała, stały dwa
brązowe worki. Zastanawiałem się co w nich było. Nie zadając jednak zbędnych
pytań, usiadłem naprzeciwko niej, na jednej z wolnych skrzynek.
Oparłem kule o ścianę i podałem jej rękę.
Uścisnęła ją i poczułem w jej delikatnych dłoniach sporą siłę, nie pasującą do
ledwo co starszej ode mnie, dziewczyny. Przy przywitaniu usłyszałem po raz
pierwszy jej głos:
— Nie mów, że tak
witasz się z każdą kobieta, którą spotkasz, przyjacielu.
Zaczęła od dowcipu i nazwała mnie przyjacielem. Czegoś ode
mnie chciała, teraz byłem tego pewien.
— Witam się tak z
każdą kobietą, która zabijanie traktuje jako dyscyplinę sportu – skontrowałem.
Roześmiała się.
— Widzę, że wielki
wódz obozu, na którym mi zależy jest również świetnym towarzyszem do rozmowy.
Rozumiesz, nienawidzę ludzi, którzy nie umieją wyłapać sarkazmu. To się ceni.
Gdzie moje maniery, mów mi Łapa, ale to już chyba wiesz, nasz duży kolega pewnie
opowiedział ci o mnie – mówiąc te słowa uśmiechnęła się, pokazując rządek
równych, białych zębów – Jak mam nazywać
ciebie? Wypadałoby, żeby mój rozmówca się przedstawił, och jakże niezręcznie
bym się czuła nazywając cię „wodzem obozu” przez całą rozmowę.
— Jestem Bobru – powiedziałem
krótko. Nie chciałem, żeby znała mojego imienia, skoro sama przedstawiała się
ksywką.
— Uroczo. Wiesz
dlaczego się tu spotkaliśmy prawda? Och tak, jesteś mądrym chłopcem. Zabiłam
paru twoich ludzi, ty zabiłeś kilku moich. A ja musze ci powiedzieć o czymś
ważnym, więc zanim zwyzywasz mnie od morderczyń i tym podobne wysłuchaj mnie
dobrze? – zapytała, sięgając do worków leżących obok niej.
— Nie jest ok. Osoby,
które zabiłaś była dla mnie ważne i wątpię, żeby twoja oferta, lub to co masz w
tych workach zmieniły moje zdanie. Wysłucham cię jednak bo jestem ciekaw, czego
ode mnie chcę słynna Łapa.
Roześmiała się ponownie. Rozsznurowała oba worki i wytoczyła
ich zawartość na podłogę. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Moja twarz musiała
to pokazać, ponieważ Łapa od razu odezwała się:
— Jesteś pewien? Może
jednak nie będziesz miał o mnie takiego złego zdania, przyjacielu?
Przed moimi nogami leżały głowy Alexa oraz Roberta.
Chapter świetny! Podobał mi się, choć mógłby być trochę dłuższy.
OdpowiedzUsuńŁapa mnie intryguje. Lubię niebezpieczne i silne kobiety ^^ Zastanawia mnie przypadkiem czy to nie było tak, że Łapa chciała wybić Alexa, ale nie wiedziała, że on już uciekł. Dopiero po ataku dowiedziała się, że Alexa nie ma. Później go zabiła. Problem rozwiązany, postanowiła się zaprzyjaźnić.
Lub chce się przymilić, żebyś jej pozwolił wejść do obozu z ludźmi. Później pójdziecie spać, a ona wszystkich zabije. Tak naprawdę do myślałam, że trochę więcej dzisiaj opiszesz tej rozmowy :P
Spotkałeś kiedyś Łapę? :D
Jeszcze mi się skojarzyło. "Oto głowy Krzyżaków, Danusiu..." Ale myślałam, że Łapa będzie bardziej agresywna na tym spotkaniu.
Czekam na kolejny rozdział :))
Pozdrawiam, Carmen
Bobru. Z okazji zbliżających się świąt chcę życzyć wszystkiebo dobrego i prosić abyś dał nam 2 lub 3 rozdziały jednocześnie lub w odstępie paru godzin...Taki prezent za to że zawsze jeesteśmy z tobą. Rozesłałem bloga 38 znajomych z których 34 go czyta... zrób nam tę radość i daj 2-3 rozdziały :)
OdpowiedzUsuńPozdro na Bobera, RagaCrash ;)
Reakcja mojego kota na moja reakcje - Hyk...hyyyk...hyk *wypluwa klaczka i idzie spac* mrrrrrrrr!
OdpowiedzUsuńAu i jeszcze mnie kopie ;-; Bobru co ty zrobiles z moim kote.?!
Ok a teraz normalnie. nwm dlaczego ale kiedy mysle o wariactwach Daliona to przypomina mi sie Icecraft kiedy Goku byl "opentany?" Przez hb? (Wybacz tyle tych zlych ze mozna sie pogubic) tam tez byly schizy. "Te poscigi! Te wybuchy!"
Ok pisze dziwne komentarze gomenne!
Bombu czytasz to moje wyżej?? Xd
UsuńRagaCrash
Przeczytałem :) Za wszystko dziękuje,a prośbę rozpatrzę ^^
UsuńDziękuję i życzę tobie i wszystkim jak najlepszej Wielkanocy i bogatego zajączka :-)
UsuńOraz wspólnie spędzonego czasu z rodziną
RagaCrash