środa, 26 marca 2014

Rozdział 14: Wiadomość

Wyjątkowo krótki rozdział, nawet jak na moje standardy. Jest odrobinę szokujący, ale myślę, że trafi do Was :> Po przeczytaniu proszę o KOMENTARZ oraz podesłanie bloga znajomym. Zapraszam do lektury.

-----------------------------------------------------------------

Rozdział 14: Wiadomość


                Byłem przerażony, a zarazem zły z powodu nieposłuszności i głupoty Eryka. Jak mógł pobiec tam sam? Był o dwa lata młodszy ode mnie i widocznie życie nie nauczyło go niczego. Zbiegając po schodkach domku kazałem zawołać Szpiega i Nieznajomą oraz Kiciusia. Biorąc pistolet oraz nóż czekałem na nich i już po dwóch minutach byli gotowi. Zauważyłem ostatnio, że Kiciuś spędza sporo czasu z Nieznajomą i byłem ciekaw czy coś pomiędzy nimi zaiskrzyło. Nie było jednak na to teraz czasu. Wypuściłem przez bramę całą trójkę, która ze mną szła i zamknąłem ją za sobą, zostawiając przy niej Damiana. Nawet stąd widziałem światło ogniska, które znajdowało się niedaleko mostu.
                Jeszcze parę miesięcy temu pomyślałbym, że turyści robią ognisko, teraz jednak byłem pełen obaw. Całe szczęście byli przy mnie moi przyjaciele, więc kroki wydawały się lekkie i prowadziły mnie coraz bliżej. Co ten Eryk sobie myślał idąc tu sam? Co ja sobie myślę prowadząc moich przyjaciół prosto w tą oczywistą pułapkę? Całe szczęście wszyscy byli dobrze uzbrojeni. Ilość amunicji i broni zebranej przez Alexa była zadowalająca. Nie zmarnowaliśmy nawet jednej czwartej zapasów.  Jedzenia i picia również mieliśmy sporo.
                 Z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej mostu. Zaledwie parę tygodni temu siedziałem tutaj z Miczi i Kamilem, planując odbicie Królowego Mostu. Jaki ten los jest dziwny. Kiedy zbliżyliśmy się wystarczająco blisko, zauważyłem, co było widoczne z tak daleka i rzeczywiście, było to ognisko. Ułożone na szybko, dosyć niedbale, dopalało się już, kiedy do niego podeszliśmy. Szedłem z pistoletem w rękach celując w ciemność. Teraz żałowałem, że nie wziąłem latarki. Na twarzach moich kompanów, widać było niepokój. Kiciuś podszedł powoli do ogniska i zaczął je gasić butem. Nieznajoma wyjrzała za barierkę i spojrzała na ciemną wodę płynącą pod nami. Szpieg z kolei zszedł pod most, gdzie był, swego rodzaju brzeg.
                 Kiedyś na wakacjach schodziliśmy z niego do wody i kąpaliśmy się beztrosko. Teraz jednak, gdy Szpieg zniknął w ciemnościach usłyszałem tylko dźwięk wymiotowania. Spojrzeliśmy na siebie z Kiciusiem i natychmiast doskoczyłem do niego, kategorycznie zabraniając mu zejścia tam. Sam przeskoczyłem barierkę i ruszyłem po kamienistym zboczu w dół. Nie było one strome, ani wysokie, jednak było ciemno i ostatnie czego teraz chciałem to skręcona kostka. Na dole zobaczyłem coś tak ohydnego, że sam przez chwilę czułem, że zaraz zwymiotuje. Na dole leżał Eryk.  Widać było, że oddycha, co mnie odrobinę uspokoiło. To co jednak było takie szokujące to jego stan. Nie miał obu stóp. Krew z kikutów sączyła się powoli do strumienia a w jego rękach była jakaś kartka papieru. Było tak ciemno, że nawet nie próbowałem jej czytać, więc podszedłem do niego i schowałem ją pospiesznie do kieszeni.
                 Zawołałem resztę. Gdy zobaczyli w jakim jest stanie zareagowali kompletnie inaczej. Nieznajoma natychmiast wróciła na górę, dysząc ciężko a Kiciuś stał i milczał. Gestem wskazałem mu, że pomógł mi z niesieniem go do obozu. Kiedy zobaczyłem, że nie reaguje odezwałem się:
— Stary on się zaraz wykrwawi. Co z tobą do cholery?
                Nie czekając na Kiciusia poprosiłem Szpiega, żeby mi pomógł. Ostrożnie wynieśliśmy poszkodowanego spod mostu i zaczęliśmy iść w stronę Obozu. Usłyszałem nagle dziwny dźwięk, coś jakby alarm, zza naszych pleców. Odwróciłem się i zobaczyłem, że ktoś biegnie w naszą stronę. Wskazałem go szybko  Nieznajomej i Erniemu i przyspieszyłem kroku. Ten człowiek robił tyle hałasu, że lada chwila zbiegną się tutaj okoliczne niedobitki zombie. Nagle usłyszałem jak dźwięk zbliża się z zawrotną prędkością i zatrzymałem jak wryty, gdy nieduża skrzynka przyleciała pod nasz nogi. Było tak głośno, że przez chwilę myślałem, że upadnę. Próbowałem ją odtrącić nogą w krzaki.
                 Wtedy na drodze przed nami pojawiły się trupy. Człapały powoli, zwabione dźwiękiem. Przeklinając osobę, która na nas to sprowadziła, położyłem delikatnie Eryka na trawie i wraz z Szpiegiem wyciągnęliśmy bronie. Nieznajoma skakała już w stronę pierwszego z trupów z wyciągniętą bronią do walki wręcz. Ja ,trzymając się blisko Kiciusia i jego konającego brata, zadawałem pewną śmierć trupom. Szło ich jeszcze całkiem sporo i z każdym kolejnym było coraz ciężej. Było ciemno i gdyby nie to, że nabraliśmy już sporo doświadczenia i nie mieliśmy problemów w walce na otwartym terenie to moglibyśmy tam zginąć. Było parę niebezpiecznych momentów, szczególnie, kiedy jeden z umarlaków rzucił się na mnie i musiałem się z trudem bronić przed jego zębami czekając na ratunek, który nadszedł dopiero dzięki Szpiegowi. Wstałem chwiejnie.
                 Wtedy usłyszałem strzały. Przez chwilę myślałem, że to Szpieg, ale kiedy któryś z nich drasnął mnie w nogę byłem pewien, że coś jest nie tak. Korzystając z sytuacji, że kolejne zombie były jeszcze paręnaście metrów od nas odwróciłem się w stronę mostu. Zobaczyłem trójkę ludzi, którzy pakowali do nas z jakichś pistoletów. Była to sytuacja beznadziejna. Od przodu zombie, od tyłu ocalali, po bokach pola a na trawie leżący kaleka. My staliśmy na środku drogi i nie było zbytnio szans, żeby się schować. Co prawda kawałek od nas stały stoły turystyczne, gdzie można było usiąść i porozmawiać, ale była to kiepska ochrona. Musiałem zadecydować szybko. Kiciuś wyciągnął broń palną i odpowiedział osobom na moście serią. Ci pochowali się przy barierkach mostu, wciąż celując do nas. Pudło dalej robiło dużo hałasu, ale ku mojemu zadowoleniu zombie było coraz mniej. Nieznajoma próbowała dalej przebijać się przez hordę wraz ze Szpiegiem a Kiciuś leżał na drodze i celował. Ja wykorzystując sytuację zaciągnąłem Eryka za ręce do stołów i położyłem go za jeden z nich.
                Prawdopodobnie gdyby był dzień, już byśmy nie żyli, bo ciemność oprócz chowania twarzy naszych wrogów, przeszkadzała im także w celowaniu. Przeładowałem pistolet i wychylając się zza stołu również zacząłem strzelać. Nagle zobaczyłem kolejną postać biegnącą do nas w ciemności. Tym razem nadchodziła z drugiej strony. Przerażony zdałem sobie sprawę, że nas otaczają. Wtedy jednak rozpoznałem ją i omal nie krzyknąłem z ulgi.
                Z Obozu nadbiegał Gigant. Biegł drogą z zawrotną prędkością dobywając swojego miecza. W nikłym świetle księżyca zobaczyłem jak wbiega w pozostałe przy funkcjonowaniu zombie i chlasta mieczem. Nieznajoma odsunęła się, żeby nie wejść w pole rażenia a Karol w tym czasie wykonał potężny zamach. Słyszałem świst powietrza i dźwięki rozcinania ciał. Co prawda strzały dalej były kierowane w naszą stronę, ale żaden z nich nie trafiał. Gigant podszedł do mnie, po tym jak go zawołałem i wziął na plecy Eryka. Widziałem na jego twarzy  troskę. Wstając i nie przestając wysyłać pojedynczych pocisków szedłem w stronę Obozu. Kiciuś z resztą także wycofywali się plecami do kierunku ruchu, żeby nie stracić trzech postaci z mostu, z oczu. Po chwili byliśmy już na ulicy, więc kazałem reszcie biec. Sam kuśtykałem najszybciej jak umiałem, rana nie była poważna, lecz boleśnie dawała o sobie znać przy każdej próbie podjęcia biegu. Spojrzałem jeszcze ostatni raz w stronę mostu zauważając, że nikogo już tam nie widzę.
                 Kiedy przekroczyliśmy bramę obozu upadłem ciężko na trawę. Natychmiast podbiegł do mnie Damian i Goku i zaprowadzili mnie do lecznicy. Tam również skierował się Gigant z okaleczonym Erykiem na plecach. Po chwili leżałem na łóżku, a Sołtys pomagał oczyścić moją ranę i ją zabandażować. Okazało się, że starzec również potrafi pomóc, chociaż byłem pewien, że zna się na tym znacznie słabiej od Joli. Kobieta krzątała się przy Eryku. Widziałem na jej twarzy strach, za każdym razem, gdy musiała dotknąć miejsca odcięcia stóp, chłopak krzyczał.
                 W końcu wsadziła mu pomiędzy zęby patyk i zawołała jego brata. Kiedy wszedł Kiciuś widziałem na jego twarzy przerażenie. Jola powiedziała mu coś, a ten tylko pokiwał delikatnie głową. Do domku po chwili weszli również Goku, Cinek oraz Dalion z Miczi. Gigant odszedł, żeby pilnować wejścia. W końcu jeżeli zaatakowali nas na moście to możliwe, że powtórzą atak, tym razem na obóz.  Sam czułem się już lepiej i zdecydowanie bezpieczniej. Teraz wszyscy czekali na to, aż Jola powie nam co z Erykiem. Kto mógł to zrobić? Poszedł tam maksymalnie dziesięć minut przed nami a już został tak poważnie okaleczony. Czy to byli ludzie z mostu, którzy do nas strzelali? Zastanawiałem się nad tym coraz poważniej.
                 Kiedy po dwudziestu minutach milczenia do pokoju weszła Jola wszyscy wstali. Kiciuś wyglądał na zmęczonego, ale kiedy zobaczył pielęgniarkę spytał z nadzieją w głosie :
— Wyjdzie z tego?
— Rany są bardzo poważne. Stracił obie stopy. Przypaliłam je, wtedy bidulka zemdlał. Jeżeli przeżyje tą noc to jego stan powinien się ustabilizować – powiedziała szczerze.
                Kiciuś wszedł do pokoju w którym leżał jego brat. Nie chcieliśmy mu teraz przeszkadzać więc poczekaliśmy na niego. To było smutne, chociaż obaj bracia zawsze się sprzeczali to jednak byli rodziną. Bałem się tego jak Ernest zmieni się po tym jakby Eryk zmarł. W końcu po paru minutach mój przyjaciel opuścił pokój i razem z nami wyszedł z domu. Rozeszliśmy się z Dalionem i Miczi do swoich chatek i po chwili siedzieliśmy w kuchni jedząc skromną kolacje. Było dosyć cicho, nikt nie miał humoru ani siły aby podjąć dyskusję. Po chwili z kuchni kolejno wychodziły osoby, aby udać się spać. Najpierw opuścił nas Cinek, następnie Nieznajoma a potem Goku. Kiedy wychodziła Natalia pocałowałem ją na dobranoc. W końcu zostałem w kuchni sam z Kiciusiem. Miałem do niego kilka pytań :
— Stary, wiem, że nie masz humoru rozmawiać teraz o takich sprawach, ale musimy zaplanować co dalej – zacząłem.
— Co masz na myśli? – zapytał.
— W tym obozie są teraz praktycznie wszyscy, którzy mieli się tu znaleźć. Tak to wszystko planowałem. Oczywiście doszły również osoby, które znalazły się tu przypadkiem, ale od razu nawiązaliśmy z nimi przyjaźnie. Nie wiem czy pamiętasz, ale za czasów, kiedy to wszystko było normalne, a jedyna apokalipsa jaka była, miała miejsce w DayZ mieliśmy pewien plan. Pamiętasz? – zapytałem.
— Chodzi ci o Pablorda, Dziarę i Mpd? O to, że planowaliśmy się spotkać w Toruniu? Myślisz, że oni teraz tam są?
— Dokładnie. Co myślisz, żeby kiedyś pojechać tam i to sprawdzić? Wiem, że brzmię jak szaleniec, ale pomyśl tylko. Góra dwa dni drogi w tą i z powrotem. Gdybyśmy mieli szczęście, możliwe, że nawet byśmy nie wpadli na innych ocalałych. Wyruszylibyśmy tam, sprawdzili czy oni tam są i wrócili. W ten czas obóz bronił by się bez tych dwóch, trzech osób. A jakby się nam udało, możliwe, że mielibyśmy kolejnych, potężnych sojuszników – powiedziałem, wyobrażając to sobie.
                 Pablord, Dziara i Mpd. Nasi znajomi z Internetu. Jeszcze niedawno, jak rozmawialiśmy z nimi, ustalaliśmy, że gdyby wybuchła apokalipsa zombie, spotkamy się wszyscy w Toruniu. Z Królowego Mostu do Torunia musiało być coś ponad trzysta kilometrów. Kto wie, może któregoś dnia wyruszymy tam i spotkamy naszych znajomych. Kończąc nieprzyjemne tematy, rozmawiałem jeszcze z moim przyjacielem i wspominałem stare czasy. Kiedy nawet on poszedł spać usiadłem i zacząłem myśleć o ostatnich zdarzeniach. Nagle przypomniałem sobie o kartce papieru, która wciąż była w moich spodniach. Wyciągnąłem ją z ust Eryka. Wziąłem ją i wyprostowałem na stole. Za te słowa, które zaraz przeczytam, Eryk zapłacił dwoma stopami. Spojrzałem na rzędy koślawych liter i zacząłem czytać :
Widzisz jacy twoi ludzie są nieuważni? Jak łatwo wywabić ich z obozu? Wiedz, że od dzisiaj co każde trzy dni będziemy okaleczać lub zabijać kolejnego z twoich ludzi. Przestaniemy dopiero, kiedy opuścicie to miejsce. Wynoście się stąd. To co się stanie temu młodemu, to dopiero pierwsze ostrzeżenie. Następne będzie już mniej przyjemne, zapamiętaj te słowa. Ze mną się nie zadziera.”
Pod listem był podpis – „Łapa”.

12 komentarzy:

  1. Pomysł z zebraniem reszty ekipy jest calkiem niezły, czekam na więcej. Kim do cholery moze być Łapa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł z zebraniem reszty ekipy jest calkiem niezły, czekam na więcej. Kim do cholery moze być Łapa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ne? Ja nie ogarniam czy to bohater zapomnial zapytac "nieznajoma" o imie? - telefon nie ma polskich znakow gome ._.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieznajoma nie chcę podać imienia, więc ją nazywają Nieznajoma :>

      Usuń
    2. Ale skoro nie chce podac imienia to powinno byc "bezimienna" a nie "nieznajoma" bo skoro sa juz razem tyle czasu to sie znaja. - logika szwankuje

      Usuń
    3. Ja jebe, nazwali ją raz tak, przyjęło się i zostało. Gdzie tu błąd logiczny? Jakby ją nazwali Kamil to byłby błąd logiczny bo facetem nie jest. Jakby strzelała laserami z oczów to również byłby błąd logiczny, bo to człowiek, a nie cyborg. Po prostu Nieznajoma :)

      Usuń
    4. XD ale taka z laserami to by sie im przydala.

      Z gory przepraszam, ale ja tak mam ze kazdego (nawet jesli nie jest) bledu sie uczepie (jak kleszcz) i bede drazyc temat.

      Usuń
    5. ! A co jeśli "nieznajoma" to taki cichy transwestyta? Wtedy Kamil jest jak najbardziej na miejscu.

      Usuń
  4. Boże te teorie xD Zaspoileruje Ci, że akurat jest dziewczyną xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogl przejsc operacje. *zaciera lapki napalona na yaoi* a dokumenty spalic i oszukac nawet ciebie Bobru. Uwarzaj bo jeszcze sie wam do tylkow dobierze!

      Usuń
  5. A może Eryk tak wyrwał bo jakąś laskę zobaczył. Obóz 5 ładnych dziewczyn. No chyba mógłby to być kuszący scenariusz :D

    Zdecydowanie w takiej beznadziejnej sytuacji (z jednej strony zombie z innej jacyś ocalali) najlepiej usiąść sobie na stołach turystycznych i pogaworzyć o życiu :D A tak serio, najlepiej jakbyście stali do siebie plecami. Jedna osoba na tamtych strzelających by wystarczyła. Reszta kosiłaby zombie.

    Wiem, że tak nie jest, ale fajnie jakby Alex podpisał się Łapa. To by miało psychologiczne wytłumaczenie:
    1. Wychodzi na to, że jest więcej wrogów Alex i Łapa
    2. Nie znamy Łapy, nie wiadomo jakie są jego taktyki, a więc strach przed nieznanym.

    Taka gra psychologiczna :D

    Co do Torunia... oj nie wiem czy to dobry pomysł. Ale z drugiej strony nie bardzo wiem jakby to załatwić inaczej. Przecież się nie zadzwoni... a właśnie, może jeszcze działają telefony? Nic o tym nie było chyba :D Bo na początku traciły zasięg, ale później straciły na amen? Sprawdzał to ktoś?

    OdpowiedzUsuń
  6. ktoś w tej serii lubi kończyny

    OdpowiedzUsuń