czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 10: Las pełen wspomnień

Ten rozdział jest jednym z ciekawszych, szczególnie dla tych, którzy cenią sobie walkę. Mam nadzieję, że wam się spodoba i wytkniecie mi moje błędy, które z pewnością pojawiły się w tekście. Po przeczytaniu proszę was o zostawienie komentarza i rozesłanie bloga znajomym :) Zapraszam do czytania!

Korekta: Pablord

-----------------------------------------------------------

Rozdział 10: Las pełen wspomnień


                Siedzieliśmy w krzakach i obserwowaliśmy furtkę. Miczi czekała cierpliwie i zachowując absolutną ciszę obserwowała obóz. Kamil, Szpieg oraz Gigant czekali głębiej w lesie. Nasz plan był dosyć prosty – Kiciuś poszedł zawiadomić mieszkańców wsi, żeby nie wychylali się, a następnie miał zwabić Alexa i jego całą drużynę do lasu. Tam bez większych problemów powinniśmy się ich ostatecznie pozbyć. Nie miałem pojęcia, jak mojemu kompanowi uda się zmusić Alexa i resztę do opuszczenia bezpiecznego obozu, ale wierzyłem w to, że coś wymyśli.
 W moich myślach pojawiało się mnóstwo obrazów. Tego jak zabijamy Alexa, jak wkraczam do obozu i witam się z moimi przyjaciółmi, oraz tego jak zostajemy tu na długi czas, aż do wynalezienia antidotum.  Około trzydziestu minut później usłyszałem dźwięk odpalanego silnika. Zdziwiło mnie to odrobinę. Czyżby planowali pojechać do lasu autem? Nim zdążyłem podzielić się tą myślą z przyjaciółką, usłyszałem dźwięk otwieranej bramy. Wyjeżdżali z drugiej strony.
 Po chwili ujrzałem, tę samą co pod sklepem z broniami, furgonetkę. Było w niej pełno ludzi. Naliczyłem dobre piętnaście osób. W ciemności nie widziałem dobrze, ale byłem pewien, że Alex jest w tym samochodzie. Zaplanowane miejsce ataku było niedaleko, więc kiedy samochód zniknął, pobiegliśmy z Miczi za nim. Podczas biegu powtarzałem sobie, jak wszystko miało wyglądać. Miałem nadzieję, że Erniemu nic się nie stanie zanim zdążę dobiec na miejsce.
 Podążając piaszczystą ścieżką wspominałem. Kiedyś szliśmy tędy podczas urodzin Eryka, brata Kiciusia. Ja, Ernest, Cinek, Natalia oraz dwaj przyjaciele Eryka. Było to dawno temu, kiedy dopiero się poznawaliśmy. Zatęskniłem za tymi czasami. Wiedziałem, że podczas walki może zginąć ktoś bliski dla mnie, jednak był to jedyny sposób na odzyskanie obozu. Mogliśmy oczywiście też zaatakować obóz, kiedy Alex wyjechał, ale nie było sensu. Mógł tam zostawić dobrze uzbrojonych ludzi, a zanim byśmy zdołali sforsować ogrodzenie, od tyłu odcięliby nas wrogowie lub też byśmy po prostu zginęli.
 Biegliśmy dalej. Dałem dokładne instrukcje Kamilowi, Gigantowi i Szpiegowi i wytłumaczyłem kogo nie mogą atakować. Nie chciałem, żeby przez przypadek zabili kogoś, kogo Alex wziął ze sobą na wyprawę a nie był wcale zagrożeniem. Od polany na której mieliśmy zaatakować dzieliło nas parę metrów. Widzieliśmy już z daleka światła samochodu i słyszeliśmy głosy. Wypowiadał je Alex i ktoś z jego załogi. Wszyscy z jego grupy mieli latarki i teraz mogłem ocenić kto z nim przyjechał. Widziałem Goliata, Alexa, ośmiu jego kumpli, Kiciusia, dwóch ludzi wyglądających na mieszkańców wioski, Bartka oraz… Natalię. Serce zabiło mi mocniej. Teraz zdałem sobie sprawę jak ważna misja nas czekała. Przykucnąłem z wyciągniętym pistoletem tuż obok Miczi. Ta celowała już swoją bronią w stronę wrogów. Czekaliśmy.
 To co działo się na polance nie podobało mi się. Alex wrzeszczał:
— Gdzie jest niby ten obóz, który tutaj widziałeś? —  podszedł do niego i przeszywał go wzrokiem. Erni próbował zachować spokój, ale wiedziałem, że jest zdenerwowany.
— Byłem pewien, że go widziałem — odpowiedział.
Czekaliśmy na znak od Erniego z niecierpliwością. Miał on zakaszleć, kiedy upewni się, że Natalia będzie bezpiecznie oddalona od zagrożenia. Plan jednak posypał się. Alex nie wytrzymał i uderzył Kiciusia celując do niego z pistoletu. Wiedziałem, że nie możemy dłużej czekać więc wyszedłem z krzaków. Miczi wystrzeliła, trafiając w szyję Goliata. Masywny chłopak zatoczył się i upadł. Alex nie czekając długo strzelił do Kiciusia i odwrócił się wraz z całą kompanią w naszą stronę. Zaczęliby do nas strzelać, gdyby nie jeden fakt.  Z drugiej strony padł kolejny strzał, który powalił Bartka. Był on przyjacielem Eryka, ale z tego co zdążyłem się dowiedzieć spodobał mu się reżim Alexa i był całym sercem po jego stronie.
 Następnie do ataku ruszył Gigant. Biegł, niczym czołg, uderzając z całej siły barkiem w Alexa i jego dwóch chłystków. Dwaj mieszkańcy, którzy przyjechali tu z nim podeszli do Natalii i szybko rzucili się z nią w krzaki. Kiedy zobaczyłem, że jest w miarę bezpieczna podbiegłem w stronę Kiciusia, ale drogę zasłonił mi wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Rzucił się na mnie i powalił mnie na trawę. W tym samym czasie Alex unikając ciosów Giganta podniósł się i szybką serią postrzelił jednego z mieszkańców Królowego Mostu, który pilnował Natalii. Dwójka ludzi Alexa rzuciła się na chowającego się w krzakach Kamila i Szpiega. Usłyszałem strzał i widziałem jak Kamil upada bezwładnie na ziemię.
Ja nie miałem jednak czasu mu pomóc bo byłem w środku przepychania się z wrogiem. W pewnym momencie chwycił on mnie tak za szyję, że byłem pewien, iż mnie udusi. Tutaj na pomoc przyszła Miczi. Podeszła do nas i zdzieliła kolbą wiatrówki go po głowie. Poczułem, że uścisk się osłabił więc wykorzystując to z całej siły kopnąłem go w klatkę piersiową. Widziałem jak zaczął ciężko oddychać. Póki miałem jak obezwładniłem go i zacząłem bić. Jedno uderzenie, drugie, trzecie, czwarte. Ręka zaczęła mnie boleć, lecz nie czułem tego aż tak mocno. Kierowała mną adrenalina. Moja dłoń zrobiła się ciepła od krwi. Kiedy zauważyłem, że mój wróg przestaje oddychać zeskoczyłem z niego i rozejrzałem się po polu walki.
 Gigant przecinał właśnie swoim ogromnym mieczem jednego z ludzi Alexa na pół. Kiciuś leżał pod drzewem i trzymał się za ramię w które dostał. Natalia wraz z naszym sojusznikiem znikła mi z oczu, więc byłem pewien, że ukrywa się w krzakach. Miczi stała ze Szpiegiem przy Kamilu i dobijała jego mordercę. Najbardziej jednak zdenerwowałem się widząc Alexa. Wsiadał on do auta wraz ze swoim kompanem i wyraźnie zbierał się do ucieczki. Podczas mojej walki musiałem zgubić gdzieś pistolet, bo nie znalazłem go w kieszeni. W desperacji krzyknąłem do Giganta, żeby przebił oponę, ten jednak nie zdążył nic zrobić. Ostatnie co widziałem to zdziwiona i przepełniona nienawiścią twarz Alexa spoglądająca na mnie. Następnie furgonetka skręciła w las. Pojechała w stronę wieży obserwacyjnej. Nie mieliśmy szans go dogonić. Uciekł nam.
 Potem nastała cisza przerywana jedynie stękaniem Kiciusia. Podbiegłem do niego i zobaczyłem w jakim stanie jest jego rana. Ręka była przebita na wylot w okolicach bicepsa. Nie wyglądało to dobrze, jednak na pewno nie była to rana śmiertelna. Sześciu martwych przyjaciół Alexa, Kamil, Bartek i Goliat. To były straty na ten wieczór. Miczi wyglądała na załamaną, jednak w tej chwili interesowała mnie inna sprawa. Poszedłem w krzaki gdzie schowała się Natalia. Kiedy ją zobaczyłem zakręciło mi się w głowie z emocji. I po walce i z powodu zobaczenia jej. Patrzyła na mnie swoimi zielonymi oczyma, a ja chwiałem się wykończony. W końcu podeszła do mnie i mnie przytuliła :
— Przeżyłeś — powiedziała.
— Tylko dla was — odpowiedziałem.
Gigant podał swój miecz Szpiegowi i wziął Kiciusia na plecy. Teraz pozostało nam tylko powiedzieć tym, którzy zostali w obozie, że Alex uciekł. Miczi szła z tyłu zasmucona stratą. Podszedłem do niej i bez słowa przytuliłem. Byłem zszokowany jej wkładem w znalezienie moich przyjaciół. Bez niej nie dotarłbym do Królowego Mostu. Bez pomocy jej, Daliona i Kamila. Przeze mnie straciła ich. Musiałem jej to jakoś wynagrodzić. Sam byłem całkowicie roztrzęsiony. Zabiłem właśnie jednego człowieka i zezwoliłem na śmierć paru kolejnych. Było to straszne, nie podobało mi się to, jak zacząłem się zmieniać. Musiałem pamiętać, żeby się nie zatracić. Podszedłem do człowieka, który chronił Natalie. Był przyjaźnie wyglądającym facetem w wieku około trzydziestu lat. Był drobnej postury, ale widać, że myślał trzeźwo i umiał wykonać swoje zadanie. Przedstawił mi się jako Piotr. Gratulując wszystkim ruszyłem powoli w dół, wracając w stronę obozu.
 Pozbieraliśmy też latarki, żeby nie denerwować ludzi za ogrodzeniem. Już z daleka dawaliśmy im do zrozumienia, że idziemy. Kiedy podeszliśmy pod furtkę stał za nią Marcin. Spojrzałem na niego i kiedy widziałem, że sięga po broń powiedziałem :
— Nawet o tym nie myśl, przyjacielu -powiedziałem, akcentując ostatnie słowo.
— Ty żyjesz? Jakim kurwa cudem? Gdzie jest Alex? — spytał.
Wpuść mnie to obejdzie się bez zbędnej walki. Nie jesteśmy wrogo nastawieni a Kiciuś mocno dostał. Potrzebuje opatrunku. Postrzelił go twój ukochany przyjaciel Alex, zanim spierdolił w siną dal – powiedziałem uśmiechając się paskudnie.
Widziałem jak myślał chwilę po czym otworzył furtkę. Na placu stało parę ludzi. Zauważyłem jakiegoś starszego jegomościa, wyglądającego poważnie i obserwującego mnie bystrym wzrokiem. Obok stał jakiś młodziak, który wycelował w nasza stronę bronią. Zebraliśmy także bronie, które zostały na polanie, więc po chwili w jego stronę było wycelowane pięć luf. Musiał to być wystarczający argument, ponieważ natychmiast opuścił pistolet. Dalej przy domku Kiciusia zobaczyłem Nieznajomą oraz Goku. Cieszyłem się na ich widok. Kawałek za Marcinem stał Eryk, Damian oraz pewna młoda niewiasta, wyglądająca na miejscową. Obliczając szybko ilość sojuszników Alexa nie doliczyłem się jednego. Było ich jedenastu, nie licząc Cinka i Alexa, przed sklepem zginęło dwóch, z nim uciekł jeden a na polanie poległo sześciu, a jeszcze jeden uciekł, kiedy tylko zaczęła się walka. Przedstawiłem swoje obliczenia Cinkowi:
— Było was więcej. Brakuje jednego z twoich przyjaciół – stwierdziłem.
— Myślisz, że dojechanie tu było takie łatwe? Zginął w Grabówce jak wpadliśmy na jakąś grupę ocalałych. Rozjebaliśmy im samochód i uciekliśmy, bo lazło za nami sporo zombie – wytłumaczył.
Zgadza się. Patrzyłem jak mieszkańcy obozowiska spoglądają na wchodzących za mną ludzi. Zauważyłem też, że urządzili się tutaj całkiem nieźle. Ogrodzenie wydawało się solidne a miejsca było naprawdę sporo. Nie miałem jednak siły podziwiać widoków a fakt, że był środek nocy nie sprzyjał obserwacji :
— Musimy poważnie porozmawiać – powiedziałem do Cinka po czym wraz z Gigantem odniosłem Kiciusia do jego domu i położyłem na łóżko. Kiedy reszta oswajała się z obozem, ja siedziałem przy nim i przy miłej kobiecie, która okazała się mieć na imię Jola i obserwowałem przyjaciela. Jola znała się odrobinę na robieniu opatrunków więc szybko zajęła się moim przyjacielem. W tym czasie do pokoju wszedł Goku i Nieznajoma. Przywitałem ich serdecznie i w końcu po długim dniu usiadłem. Wtedy do pokoju wszedł Gigant oraz starszy jegomość. Szepnąłem szybko do Giganta, żeby miał wszystko na oku, ten uśmiechnął się tylko i z mieczem na plecach wyszedł. Drugi wchodzący zatrzymał się przede mną i usiadł na fotelu obok. Salon w którym się znajdywaliśmy miał przejście do kuchni, schody na piętro. Był urządzony całkiem przytulnie. Sofa, kominek, parę foteli i ściany obwieszone trofeami myśliwskimi. Starzec zaczął rozmowę :
— Nazywam się Adam. Tutejsi jednak zwą mnie Sołtysem. Widzę, że udało ci się odbić co twoje – powiedział, dosyć przyjemnym tonem. Domyślałem się, że to Kiciuś opowiedział mu o moich planach, kiedy przyszedł do Obozu aby wywabić stąd Alexa. Sołtys wydawał się być rozsądnym i mądrym człowiekiem. Podjąłem więc rozmowę :
— Witaj, ja jestem Bolek, choć nazywają mnie Bobru. Zanim pomyślisz o mnie źle, chciałem powiedzieć, że przegoniłem stąd Alexa i powybijałem jego ludzi, ponieważ on wcześniej okaleczył mnie i zostawił na pastwę losu, porywając moich przyjaciół. Nie bierz mnie za tyrana albo psychopatę – zacząłem.
— W żadnym wypadku. Ernest zapoznał mnie z sytuacją i rozumiem, że to było jedne z niewielu wyjść. Chciałem tylko powiedzieć, że służę radą, tak samo jak służyłem radą dla twojego konającego przyjaciela. Witamy w obozie – rzekł po czym wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem ją. Uśmiechnął się, wstał i wyszedł. Był środek nocy i nie mając siły na dalsze sprawdzanie obozu usnąłem na fotelu.

6 komentarzy:

  1. Na pewno spotkacie się z Alexem (przynajmniej raz) i czekam na to z niecierpliwością. Z błędów widziałem tylko to że mówiąc do Sołtysa powinno być "powybijałem" a nie "powbijałem". W ogóle to jestem ciekawy co dalej będzie się dziać, dotarliście do Królowego Mostu, przepędziliście Alexa, czyli twój plan dobiegł końca co nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Łeeee... 3 strony to stanowczo za mało :P
    Akcja w lesie toczyła się bardzo szybko. Nie wiem tylko po co brali ze sobą Natalię? Miała z nimi przestraszyć obozowiczów? Przecież to dziewczyna. Chyba bez broni xD

    Ciekawa jestem czy Alex będzie chciał się odegrać i czy będziesz go szukać. Odpuścisz? Zawsze może zaatakować w nocy, więc najlepszą obroną jest atak.

    I ten hałas w lesie na pewno zwabi jakieś zombie. Dobrze by było jakoś umocnić jeszcze obóz. Zobaczymy jak się dalsze losy potoczą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia została zabrana na akcje, ponieważ Alex bał się o to, że ją straci i za wszelką cenę chciał ją utrzymać przy sobie. Nie spodziewał się jednak zdrady :D

      Usuń
  3. Bobru na prawdę dobra robota :) Czekam na dalszy rozwój wydarzeń

    Ciekawi mnie to czy Alex... zbierze kolejną grupę ( co nie będzie łatwe ) i zaatakuje obóz

    OdpowiedzUsuń
  4. Bobru znalazłem błąd :
    — Witaj, ja jestem Bolek, choć nazywają mnie Bobru. Zanim pomyślisz o mnie źle, chciałem powiedzieć, że przegoniłem stąd Alexa i [powbijałem] jego ludzi,
    Zmień tam :)

    OdpowiedzUsuń