Rozdział 10, czwarty z perspektywy Bobra. W tym rozdziale poznacie dowódcę grupy z trochę innej strony. Otworzy się on trochę, ale całe szczęście będzie miał przed kim. Rozdział przygotowuje do akcji w kolejnym rozdziale z mojej perspektywy. Po przeczytaniu proszę o komentarz i rozesłanie bloga znajomym :)
------------------------------------------------------
Rozdział 10 (Bobru): Pełni sił
Leżałem
na jednym z łóżek odpoczywając po śniadaniu. Potwór delikatnie podskakiwał na
nierównej drodze co sprawiało, że czułem się senny. Ostatnia noc była dosyć
nerwowa. To co stało się w Zambrowie przeraziło nas i właściwie nikt się nie
wyspał. Byliśmy w drodze do Ostrowy Mazowieckiej, kolejnego miasta na trasie
Białystok–Toruń. Planowaliśmy zatrzymać
się tutaj i ponownie uzupełnić zapasy w nadziei, że coś tu znajdziemy.
Patrząc
w sufit ładowni przysłuchiwałem się wymianie zdań Nieznajomej i Łapy.
– Przesadzasz – syknęła
Łapa – Co nam niby grozi? Jak widzisz
byliśmy w Zambrowie, widzieliśmy te flary i jakoś wyszliśmy bez zmarnowania
amunicji z tej sytuacji. Wystarczy trochę ostrożności i nic strasznego się nie
stanie. Zresztą jesteśmy w pełni sił.
– Ciekawe co by
powiedziała gdyby straciła rękę tak jak ja… – zamruczał pod nosem Cinek,
który siedział oparty plecami o moje łóżko.
– Wszystko nam grozi!
Wiem, że już mamy pewną wprawę bo jednak przetrwaliśmy sporo, ale zauważ ile
osób straciliśmy! Cały Obóz w Królowym Moście upadł. Było nas około dwudziestu,
a teraz ciągniemy się z jakimś kierowcą tira przez Polskę, prawie bez zapasów i
jedziemy do Torunia, w którym najprawdopodobniej nic nie będzie – wyrzuciła
z siebie Nieznajoma.
Słyszałem jak Łowca
zaburczał coś z miejsca kierowcy, ale nie włączył się do rozmowy.
– Damy radę. Ja bym
nazwała to wszystko selekcją naturalną. Mówcie co chcecie, ale z osób, które
zginęły mało kto był tak sprawny jak nasza grupa. Jesteśmy teraz w świetnej
formie i nic nie stoi nam na przeszkodzie – stwierdziła z pewnością w
głosie Łapa.
Pomyślałem
sobie o wszystkich, którzy już prawdopodobnie nie żyli. Czy Łapa naprawdę
uważa, że ktoś taki jak Gigant jest słaby? Miczi? Szpieg? Nie chciało mi się
włączać do dyskusji bo była bezproduktywna, ale po cichu układałem kontr
argumenty na wypadek, gdyby ktoś na siłę zmusił mnie do wypowiedzenia swojego
zdania.
– Tak zdecydowanie
osoby takie jak Erni czy Gigant to słabeusze, świetne podsumowanie, kurwa – włączył
się, tym razem na głos, Cinek.
– Spokojnie, przecież
powiedziałam, że nie wszyscy. Po prostu uważam, że nie możemy żyć przeszłością.
Straciłam siostrę, więc wyobraź sobie, że wiem co to tęsknota i ból po utracie
bliskiej osoby. Nie możemy się rozpraszać ciągłym szukaniem igły w stogu siana
bo tej igły zwyczajnie może już z nami nie być – skontrowała spokojnie.
– Odkąd ty się
pojawiłaś to czuję jakby ktoś mi wbił igłę w plecy – dodał, ponownie pod
nosem, ostatecznie wyłączając się z rozmowy.
– Nie możemy też ich
przekreślać. To byli… to są twardzi ludzie i nie chcę mi się wierzyć, żeby
każdy zginął – włączył się do rozmowy Sołtys – Co nie zmienia faktu, że nie powinniśmy rozdrapywać starych ran. Nie
mamy helikoptera, żeby latać nad okolicą i szukać każdego znaku życia, a
następnie sprawdzać czy to ktoś z naszych.
– Taa po tym co
zobaczyłem marzę o podróży helikopterem – dodał dosyć słyszalnie Marcin.
Sołtys zignorował jego słowa i ciągnął.
– Zresztą możliwe, że
w Toruniu znajdziemy kogoś z naszych ludzi. W końcu chyba ktoś oprócz nas o tym
wiedział. Mam na myśli ten plan. Nie mówiłeś Natalii chłopcze? – to pytanie
skierował do mnie.
Nie
zmieniając obiektu zainteresowania powiedziałem.
– Niestety nie. To był
luźny plan, w życiu bym nie pomyślał, że stracimy ten Obóz.
Sołtys westchnął cicho i już nic nie mówił. Ja również nie
kontynuując rozmowy odwróciłem się na bok, żeby spróbować chociaż chwilę
pospać.
Gdy
obudziłem się reszta zbierała się akurat do skromnego obiadu. Potwór stał
gdzieś na poboczu, a Łowca siedział na jednym z łóżek rozmawiając o czymś z
Sołtysem. Czułem spory głód, więc z uśmiechem na twarzy przyjąłem gorący talerz
z fasolą.
– Gdzie właściwie
jesteśmy? – zapytałem zaczynając jeść.
– Dojeżdżamy do
Ostrowa Mazowieckiego. Musimy ustalić kto tym razem idzie w teren – powiedział
Łowca.
– Myślę, że teraz
powinny pójść trzy osoby. Przynajmniej grupa pilnująca będzie tak samo silna
jak ta co idzie po zapasy – stwierdziłem.
– Ja się piszę – powiedziała
z przekonaniem Łapa.
– Też chciałbym pójść
– odpowiedział Cinek.
– Stary nie masz ręki.
Nie powinieneś…
– Przestań kurwa. Nie
traktuj mnie jak dziecka . Chcesz żebym siedział całymi dniami w tym tirze i
zamienił się w Sołtysa? – wykrzyczał Cinek.
Sołtys spojrzał na niego spode łba, ale nic nie powiedział.
– Jak chcesz. Skoro
tak Łowca powinien pójść z wami – powiedziałem.
– Wydaję mi się, że
lepiej bym się spisał tutaj – stwierdził jednooki.
– Wiem, ale ja muszę
odpocząć, bo ledwo stoję na nogach, Sołtys nie nadążyłby za Łapą, a Nieznajoma…
– tutaj urwałem i zaczerwieniłem się nie wiedząc co powiedzieć. W sumie
Nieznajoma choć była skryta i wydawała się być łatwą ofiarą umiała strzelać.
Potrafiła też szybko się poruszać – W
sumie Nieznajoma mogłaby z wami pójść. Pasuje ci to? – zapytałem
dziewczyny.
– T… tak myślę, że tak
– powiedziała wyraźnie zdziwiona.
– Tak więc
ustaliliśmy. Słońce jest jeszcze wysoko, więc będziecie mieli sporo czasu
jeżeli wyruszycie od razu po obiedzie – powiedziałem kończąc rozmowę.
Po
zjedzeniu obserwowałem jak przygotowują się do wyjścia. Łapa miała pod ręką
pistolet, a Cinek i Nieznajoma po strzelbie. W sumie obawiałem się trochę o
przyjaciela. Ostatnim razem, kiedy puściłem w tym towarzystwie Kiciusia to
przypłacił to życiem. Czy był to przypadek? Miałem nadzieję, że tak. Przed
wyjściem Łapa przeczyściła swoją broń i włożyła nowy i jeden z ostatnich
magazynków jakie mieliśmy. Amunicja nam się kończyła, więc poprosiłem Łapy,
żeby zwracała uwagę na posterunki policji, sklepy z bronią lub strzelnice.
Dodatkowo dałem jej paczkę petard, którą znalazłem niedawno w jednym z budynków
i powiedziałem, żeby odpaliła je gdy będą w dużym niebezpieczeństwie i przyda
im się pomoc. Gdy otworzyłem drzwi, zobaczyłem, że na dworze jest naprawdę
ładna pogoda. Śniegu było z dnia na dzień coraz mniej, a dzisiaj było wyjątkowo
ciepło. Mimo tego wszyscy ubrali się szczelnie i w miarę wygodnie.
Odprowadziłem ich wzrokiem wzdłuż ulicy, gdzie zaczynały się nieduże domki i
budynki fabryczne. Miasteczko nie było duże, ale miało sporo miejsc do
przeszukania. Z racji iż byliśmy wyżej, widziałem dokładnie sieć uliczek
ułożoną w coś na kształt szachownicy. Spoglądając na nich ostatni raz zamknąłem
drzwi ładowni i przesunąłem blokadę kładąc się na łóżko. Sołtys czytał jedną z
książek, które znalazł w rupieciach Łowcy, a kierowca czyścił swoją ogromną
broń.
Karabin
snajperski dalej robił na mnie duże wrażenie. Był dwa razy dłuższy od mojej
ręki i bardzo ciężki. Luneta do przybliżania była na tyle dokładna, że jestem
pewien, że zobaczyłbym Królowy Most z Białegostoku gdyby nie lasy po drodze. Wydarzenia
ostatnich dni wykończyły mnie jednak na tyle, że nie zauważyłem nawet kiedy
znowu zasnąłem. Obudził mnie hałas silnika. Z początku myślałem, że to Potwór startuje, ale po
chwili zlokalizowałem, że dźwięk wydobywa się z zewnątrz. Przerażony zerwałem
się i spojrzałem na Sołtysa, który z strzelbą na kolanach siedział przy
drzwiach do ładowni. Po chwili zauważyłem też Łowcę, który siedział na fotelu
kierowcy przykucnięty i obserwował ulicę. Spojrzałem pytająco na Adama, ale ten
tylko przyłożył palec do ust i kazał mi być cicho. Dźwięk zbliżał się coraz
bardziej. Sięgnąłem po swój pistolet i usiadłem naprzeciwko Sołtysa.
Czekaliśmy.
W końcu
gdy dźwięk był bardzo blisko usłyszeliśmy
dziwną serie hałasów – trzask, krótki krzyk, a następnie dźwięk
upadających w śnieg obiektów. Spojrzałem ze zdziwieniem po towarzyszach.
Czekaliśmy jeszcze chwilę, ale nie słyszeliśmy już nic. Dałem znak Łowcy i
powoli otworzyłem drzwi do Potwora. Wychyliłem się na zewnątrz i zobaczyłem, że
zaczyna się robić ciemno. Celując pistoletem
opuściłem ładownie i zeskoczyłem na miękki śnieg. Sołtys i Łowca wyskoczyli
chwilę po mnie. Gdy spojrzałem na ulicę nie mogłem uwierzyć w to co widzę.
Serce zabiło mi szybciej, a ja poczułem falę niepokoju.
Na
ulicy był człowiek. Obok niego leżał motor. Sam mężczyzna też nie dawał oznak
życia. Podszedłem ostrożnie rozglądając się po drodze skąd przyjechał, żeby
zobaczyć czy to aby nie zwiadowca innej grupy. Nie zauważyłem nic, droga
ciągnęła się przytulana przez las z lewej strony, ale nie widać było ani
świateł, ani nie było słychać dźwięków. Gdy byłem na wyciągnięcie ręki od
nieznajomego to dalej celując w jego głowę wymierzyłem mu kopniaka. Zaskomlał,
ale leżał dalej. Odwróciłem się, żeby spojrzeć na Sołtysa. On kiwnął głową.
Chowając broń podniosłem nieznajomego. Ze zgrozą stwierdziłem, że jest on
ciężko ranny. Dodatkowo musiał mieć przynajmniej z sześćdziesiąt lat, a może
nawet i więcej. Zarzuciłem go sobie na plecy i wszyscy schowaliśmy się do
ładowni. Zastanawiało mnie przed czym tak szybko uciekał. Zacząłem się też
martwić o to, dlaczego nasi nie wracają. Co prawda mi i Łapie przeszukanie
Zambrowa zajęło też sporo czasu, ale wtedy to ja byłem w terenie. Teraz
wiedziałem co czuli czekający. Kazałem Łowcy wejść na dach i wypatrywać ich
powrotu, a sam z Sołtysem zajęliśmy się rannym.
Sołtys
rozebrał go do samej bielizny i sprawdził jego rany. Stary mężczyzna miał skórę
zdartą do mięsa na udzie i dziwnie wykrzywioną kostkę. Dodatkowo na obu rękach
miał w sumie trzy rany postrzałowe. Biedny starzec musiał trafić na bandytów.
Dodatkowo po chwili zauważyliśmy, że brakuje mu sporej części ucha. Adam zabrał
się za oczyszczanie jego ran i bandażowaniu ich. Pomagałem mu w miarę
możliwości. Po około dziesięciu minutach wszystko było oczyszczone. Całe
szczęście kostka nie okazała się skręcona, a same rany na udzie nie były
ciężkie do oczyszczenia. Starzec miał szczęście, że był chudy, bo rany na jego
ramionach przeszły na wylot i nie rozprysły się w środku ciała. Gdy już
mieliśmy go lokować na jednym z łóżek ten otworzył oczy. Były małe i
przypominały mi świnie. Wykrzywił twarz w grymasie bólu gdy próbował się
podnieść.
– Spokojnie. Jest pan
bezpieczny – powiedziałem.
– Gdzie… gdzie jestem?
– zapytał ledwo słyszalnym głosem.
– Niedaleko Ostrowa
Mazowieckiego. Miał pan wypadek na motorze. Jestem Bobru, a to jest Sołtys – wskazałem
palcem mojego kompana – Czy ktoś pana gonił?
– Nie. Poza tym nie
jestem żadnym panem. Nazywaj mnie Jakub. Uciekłem z mojego gospodarstwa paręnaście
kilometrów stąd. Zaatakowała mnie grupa cholernych bandytów. Spalili mój dom,
chociaż zaoferowałem im dach nad głową. Niewdzięczne skurwiele. Gdybym tylko… –
ciągnął mówiąc coraz bardziej niezrozumiale.
– Musi pa… Musisz
teraz odpocząć. Porozmawiamy jak się trochę wyśpisz i zregenerujesz – powiedziałem
uśmiechając się delikatnie.
Starzec
chciał coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili po prostu położył głowę na
poduszkę i zasnął. Odszedłem kawałek z Sołtysem i usiedliśmy łóżko obok.
– Jeżeli chcesz, żeby
z nami podróżował musimy go jutro przepytać. Pamiętasz jakie mamy zasady
przyjmowania ludzi Bobru – powiedział po cichu.
Pamiętałem.
Ustaliliśmy już jakiś czas temu z Sołtysem, że spytamy ludzi, których będziemy
chcieli dodać do naszej społeczności o parę rzeczy. Popatrzyłem na starca,
który drzemał na jednym z łóżek i nagle naszła mnie straszna myśl. Złapałem się
dłońmi za twarz i westchnąłem głośno.
– Co cię gryzie? – zapytał
troskliwie Sołtys.
– Właśnie naszła mnie
myśl. Pomysł. Przeleciał przez moją głowę przez sekundę, ale mimo to pojawił
się i po prostu przeraża mnie to. Przeraża i przerasta. Te całe otaczające nas
gówno zmieniło mnie na zawsze. Nawet jeśli by się skończyło to nic nie zmieni.
Będę dalej takim samym chorym człowiekiem – powiedziałem niewiele głośniej
od szeptu.
– Co to za myśl? – zapytał
ponownie.
– Myślałem o zabiciu
tego człowieka. Mam dość tego wszystkiego, szukania schronienia, myślenia o
tych wszystkich, którzy zginęli i wiecznego starania się, żeby było lepiej. Mam
teraz tylko was. Co jeżeli ktoś kto gonił tego starca przyjdzie tu i znowu ktoś
zginie? Nie przejmę się tym. Bo to całe otaczające nas bagno wyssało ze mnie
uczucia. Będzie oczywiście jakiś smutek, ale co z tego? Byłem kiedyś zupełnie
innym człowiekiem. Naprawdę mam dość.
Sołtys
wstał i usiadł obok mnie. Poklepał mnie po plecach i spojrzał prosto w oczy.
– Jesteś dobrym
człowiekiem Bobru. Dobrym człowiekiem, którego spotkało wiele złego. Nic co
zrobiłeś nie stało się bo prostu miałeś na to ochotę. Rozumiem ciężar, który na
tobie spoczywa, ale pomyśl, że gdyby nie ty to nigdy byśmy nie doszli tak
daleko – stwierdził uśmiechając się.
– To nieprawda. Przeze
mnie zginął Eryk I Bartek. Przeze mnie straciliśmy Obóz i wszystkie osoby w
nim. Przez moje nieodpowiednie decyzje siedzimy tu teraz i żyjemy złudną
nadzieją na to, że w Toruniu znajdziemy spokój – było mi ciężko mówić.
Rozkleiłem się kompletnie. Cała powłoka, jaką starałem się osłonić przed
smutkiem i żalem pękła. Oddychałem ciężko.
– Jeżeli nie dajesz
sobie rady możesz zdjąć z siebie ten ciężar. Przekaż dowództwo Łowcy. Będzie on
decydował o wszystkim przez jakiś czas, oczywiście dalej jadąc w stronę
Torunia. Nie będzie to błędem, zrobiłeś już
tak wiele. Zasługujesz na parę spokojnych dni. Łapa zajmie się wyprawami
po zapasy z Nieznajomą, a może dodatkowo Jakub okaże się przydatnym
sojusznikiem, o ile będzie chciał z nami zostać i okaże się godny zaufania – w
tym momencie spojrzał na ciężko oddychającego starca.
– Dziękuje – powiedziałem
wzdychając raz jeszcze i podchodząc do miski z wodą, aby opłukać twarz.
Zastanawiałem się już parę razy jak to by było być zwykłym członkiem tej
społeczności. Jakby to wyglądało robić to co ktoś każe i zrzucić z siebie
ciężar podejmowanych decyzji. Może i rzeczywiście to było to czego
potrzebowałem? Zastanawiałem się jednak czy będę potrafił. Nawet teraz czułem
strach. Łapa z resztą nie wracali już jakiś czas. Co jeżeli wpadli w tarapaty?
A może już nie żyją?
Jak na
zawołanie usłyszałem krzyk Łowcy. Sięgnąłem szybko po broń i nie czekając na
reakcje Sołtysa wybiegłem z ładowni. Uderzyło we mnie zimne powietrze wieczora. Rozejrzałem się po ulicy, ale nie
widziałem żadnego znaku ich powrotu.
Żadne zagrożenie także nie rzucało mi się w oczy. O co więc chodziło?
– Bobru wespnij się
tutaj do cholery – krzyknął Łowca mierząc snajperką w stronę miasta.
Poczułem motyle w brzuchu i cały drżąc wspiąłem się na Potwora. Będąc na dachu
pojazdu spojrzałem w miejsce, które pokazywał mi Łowca.
– Mają problemy –
skwitował krótko. Mieli. W oczy rzuciły mi się dwie straszne rzeczy. Od
południa na drodze widać było mnóstwo trupów wchodzących do miasta. Musiało to
być stado podobne do tego w Królowym Moście. Drugim znacznie gorszym widokiem
było światło i dźwięk, które teraz gdy wszystko ucichło usłyszałem. Światło i
dźwięk petard z środka miasta.
Ten staruszek skojarzył się mi z tym kanibalem.
OdpowiedzUsuńBo to on :D Prosto po ucieczce ze swojego domu :)
UsuńNom też to zauważyłem Bombu
UsuńWiedziałem, że akurat grupa Bobra trafi na kanibala, po prostu wiedziałem. :P
OdpowiedzUsuńBobru i Łowca pójdą ratować resztę, Jakuba będzie pewnie pilnował Sołtys, o ile też nie pójdzie. Oj, mam co do tego złe przeczucia, chyba im Jakub ukradnie Potwora.
Napewno...ale moze sa petardy bo grupa Natalii ich spotkala ale nie wiedza kto to?? He?? XD Ale Jakub (czemu go tak nazwales ;_; To zbyt zajechiste imie..) Zabije tego co bedzie w srodku ukradnie potwora i spieprzy...Wyjaw chociarz czemu byly petardy albo co bedzie z Jakubem...pls
OdpowiedzUsuńWłaśnie powiedz...prosimy wszyscy :)
UsuńPetardy mocno zaskoczą tak samo zresztą jak Jakub. Te dwa wątki rozwiną się w kolejnym rozdziale Bobra ;) Nie skreślajcie jeszcze tak naszego kanibala, może Natalia dała mu wystarczającą nauczkę, żeby go zmienić :)?
UsuńAle prosimy ujaw chociarz troszeczkę...Co oznaczają petardy?? Albo co będzie z Jakubem
UsuńDaj nam do myślenia co się stanie podając jedno z tych 2...Petardy albo Jakub pls
UsuńPodaj błagam chcemy wiedziec
UsuńPo przeczytaniu: "Nazywaj mnie Jakub" opadła mi szczęka. Dla czego mam przeczucie, że gdy zostanie zapytany co się stało w jego domu , on to ukryje i Grupa postanowi go zabić? Rozdział jak zawsze fajny.
OdpowiedzUsuńP.S. Proszę Cię Bobru tylko mi tu nie zabijaj Łapy :D
*Dlaczego
UsuńHaha :D Tak samo jak Pabi pokochałeś Łapę, a wyjawię w ramach ciekawostki, że Łapa początkowa miała być... facetem :D Później ją trochę inaczej wykreowałem i wyszła niebezpieczna piękność ^^ Historia Jakuba z grupą Bobra zostanie wyjaśniona już niedługo :D
UsuńEmmm... What? Ale w sumie to że jest kobietą dodało ci kilka innych możliwości niż gdyby była facetem.
UsuńŁee... myślałam, że będzie jakaś akcja Łapa&Bobru :P A tu Sołtys :( Może będzie coś w przyszłym rozdziale. Na to liczę :D
OdpowiedzUsuńCo do Jakuba. W sumie to trzeba się zastanowić dlaczego on został kanibalem. Czy był nim przed apokalipsą czy sytuacja go do tego zmusiła. Nie wiadomo jakie on ma zdanie na ten temat. Czy przypadkiem nie jest tak, że on je ludzi, ale ma wyrzuty sumienia. Może jakby został z grupą Bobra i dostawał normalne jedzenie, to by zmienił nastawienie. W sumie to nie wiem, czemu tak wierzę w ludzi xD
Podoba mi się, że akcja się tak zazębia. Tu jeden uciekł i to jest ten uciekinier z poprzedniego rozdziału. Ktoś coś widzi, później okazuje się, że to była ta druga grupa. Bardzo pozytywnie :)
No nic, czekam na dalsze rozdziały. Miczi i kolejny wątek Bobra i Łapy :D
Pozdrawiam i weny życzę :)
Ja na przykład o Jakubie myślę ,że się nie zmieni. A jego kanibalizm to było czyste lenistwo lub nienawiść do zombie. Wydaje mi się że nie mógł robić tego bo bał się ocalałych ,ponieważ w rozdziale z perspektywy Natalii nożycami (czy jakąś inną bronią białą) posługiwał się doskonale.
UsuńTe zazębienia są spoko, ale czasami łatwo się pomieszać :D Gdyby nie notatki to dawno bym się pogubił, a tak zapisuje sobie, który rozdział, to który dzień i jakoś mi to wychodzi, podejrzewam, że czytelnicy mają większy problem z tym :P
Usuńbobru mi się wydaje czy Jakub móc się najeść musiał mieć jakieś doświadczenie.
OdpowiedzUsuńchodzi mi oto że trzeba umieć patroszyć i skórować. myślę że on mógł kiedyś pracować w rzeźni.
a jeśli chodzi o rozdział to bardzo fajny oby tak dalej
z góry sory za brak ładu i składu w powyższych zdaniach
UsuńCelna uwaga co do Jakuba ;) Jak dokładnie to wyglądało w jego przypadku zostanie wyjaśnione :>
UsuńJedno słowo-Zajebiste
OdpowiedzUsuń