Rozdział 20, coraz bliżej końca, perspektywa Natalii. Czas na wprowadzanie was powoli w klimat Torunia, oraz na całkiem ciekawe połączenie perspektyw. Tak czy siak zapraszam do czytania i komentowania.
-------------------------------------------------------
Rozdział 20 (Natalia): Czwarty posterunek
Wnętrze
budynku było oświetlone. Ludzie z Czwartego Posterunku mieli własne generatory.
Jeden z ludzi Szymona na szybko rozdzielił nam pokoje i kazał się wyspać.
Mieliśmy jutro być przesłuchiwani, a następnie wypuszczeni, ale nie byłam pewna
czy mogę ufać tym ludziom. Nie mając jednak wyboru i ciesząc się z normalnego
łóżka jakie mi zaoferowali, skorzystałam. Zaprosiłam do siebie Młodą, bo
wiedziałam jak ciężko jest jej przystosować się do nowego miejsca. Szczególnie,
że sama się bałam, a co dopiero taka mała dziewczynka jak ona.
Pokój,
który nam przydzielono nie był wymyślnie wystrojony. Stały tu dwa łóżka, było
okno wychodzące na to co dzieje się przed budynkiem, a pod ścianą stała szafa
oraz stół. Gdy ułożyłam do snu Monikę, sama rzuciłam się na łóżko. Byłam
straszliwie zmęczona, ale w mojej głowie pojawiało się mnóstwo myśli, które nie
pozwalały mi zasnąć. Co zrobią z nami ci ludzie? Czemu nie pomogli nam
wcześniej? Dzięki temu Yeti wciąż mógłby żyć. Czy dadzą nam odejść? Nie miałam
pojęcia i bałam się, że jutrzejszy dzień może być bardzo ciężki, ale mimo to
przewróciłam się na bok i poszłam spać.
Rankiem
obudziło mnie pukanie do drzwi. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na Młodą,
która z przerażeniem obserwowała mnie i drzwi. Przeciągnęłam się i podeszłam do
nich otwierając je. Stał w nich Szymon.
- Wyspałyście się
drogie panie? – zapytał.
- Powiedzmy – odpowiedziałam,
dalej nieco zaspana.
- Prosiłbym was o
pójście za mną. Zaraz będzie śniadanie w stołówce, a potem chciałbym widzieć
całą waszą grupę przy mnie.
- Jesteśmy waszymi
więźniami? – zapytałam.
- Powiedzmy, że
przymusowymi gośćmi, przynajmniej do czasu rozmowy – odpowiedział
uśmiechając się. Nie był przystojnym mężczyzną, ale miał w sobie to coś, co
sprawiało, że dało mu się zaufać.
- Niech tak będzie – odwróciłam
się i spojrzałam na Młodą – choć
kochanie, na pewno jesteś tak samo głodna jak ja.
Widziałem,
że dziewczynka jest wystraszona, ale mimo tego wstała i poszła za nami.
Minęliśmy parę korytarzy, które w większości wyglądały tak samo i spotykaliśmy
coraz to nowszych ludzi. Każdy witał Szymona i nas skinięciem głowy. Gdy
dotarliśmy do stołówki z ulgą zobaczyłam moich przyjaciół przy jednym stole.
Szymon zachęcająco machnął ręką, żebyśmy do nich dołączyli, a następnie sam ruszył
naprzód, żeby zasiąść przy swoich ludziach. Pierwsze wrażenie robił dobre, ale
i tak nie podobały mi się jego wcześniejsze słowa. Usiadłam przy reszcie wraz z
Młodą.
- Wszyscy cali? – zapytałam.
- Tak – odpowiedzieli.
Byłam głodna więc szybko wzięłam się do jedzenia, przy okazji dyskutując.
- Jak myślicie, czego
będą od nas chcieli? –zapytał Najstarszy.
- Nie mam pojęcia, ale
coś czuje, że nie jesteśmy, aż tak głęboko w dupie. To część Toruńskiej Ostoi
Ocalałych, więc jeżeli ktoś z waszych znajomych – to mówiąc Łysy zwrócił
się bezpośrednio do mnie, Giganta oraz Najstarszego – tu jest, to powinniśmy się z tego wywinąć.
- A co jeśli nie ma tu
nikogo? – zapytałam.
- Wtedy mamy przesrane
– odpowiedział Łysy.
- Nie przesadzajcie,
gdybyśmy mieli nie żyć, to prawdopodobnie rozstrzelali by nas dzisiaj w nocy,
gdy szatkowali trupy za ogrodzeniem. Muszą mieć jakiś cel, dla którego
utrzymują nas przy życiu – powiedział Egzorcysta popijając kompot podany do
śniadania – naszym zadaniem teraz jest
granie potrzebnych, bo inaczej mogą się nas pozbyć.
- Chodźmy pogadać z
tym całym Szymonem – zaproponował Gigant – czas nas goni, a musimy jeszcze naprawić auto.
Wszyscy zgodzili się z tym
pomysłem i gdy tylko dojedli swoje
porcje, wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę stołu, przy którym jadł Szymon.
Widzieliśmy, że on również kończy już swoją porcję i widząc nas wstaje.
- Jesteście gotowi na
rozmowę? – zapytał.
- Prowadź – odpowiedziałam.
Ruszyliśmy w dziewiątkę, w stronę drzwi po drugiej stronie i
przechodząc je znaleźliśmy się w dużej Sali, która miała schody po obu stronach
i była całkiem nieźle wystrojona. Zobaczyłam po prawej stronie drzwi z napisem
„Zbrojownia”, oraz tuż obok takie same z napisem „Spiżarnia”. Nie poszliśmy
jednak do żadnego z tych dwóch pomieszczeń. Zamiast tego skierowaliśmy się
schodami po prawo, na górę.
Znajdowaliśmy
się na małym korytarzu, na którym były trzy pokoje, oddzielone od nas drzwiami.
Szymon zaprowadził nas do tego po prawej i znaleźliśmy się w ładnie wystrojonym
biurze. Szafki i regały idealnie pasowały do biurka i ogromnego fotela
stojącego po drugiej stronie. Szymon usiadł właśnie tam i spojrzał na nas.
- Poprosiłbym was
teraz o opowiedzenie mi gdzie był wasz obóz i jak przetrwaliście tak długo – powiedział.
Spojrzeliśmy po sobie. W sumie były tutaj osoby, które
przetrwały to w różnych miejscach.
Opowieść
zaczął Józef, który streścił szybko to co mówił wcześniej nam. Jego historia
była już nam znana. Następnie zaczęła kobieta, którą znaleźliśmy wtedy w lesie.
Opowiedziała, że trzymała się z dwójką znajomych i pochodzi z Augustowa.
Opowiedziała co nie co o tym jak przeżyła tak długi czas, aż do znalezienia
nas. Łysy i Medyk opowiedzieli o swojej jednostce, która upadła i wysłała ich z
zapasami do innego oddziału, który również został wybity. W ten sposób zaczęli
jeździć po całym kraju i rozdawać swoje zapasy potrzebującym. Ja starałam się
opowiedzieć historię całej naszej grupy. Nie chciałam zdradzać zbyt wiele, bo w
końcu dlaczego miałabym to robić przed całkowicie nieznajomym mi człowiekiem,
ale mimo to opowiadałam. O Królowym Moście, o ludziach, którzy tam byli i o
podróży, w której byliśmy od prawie dwóch tygodni.
Gdy
skończyłam Szymon patrzył na mnie z otwartymi oczami.
- Jesteś z Królowego
Mostu? – zapytał.
- Tak – odpowiedziałam
krótko, odrobinę zmieszana jego reakcją.
- Kto z was jeszcze
tam był?
Gigant, Młoda i Najstarszy podnieśli ręce. Szymon otworzył
jedną z szuflad w biurku i wyciągnął listę. Zaczął czegoś na niej szukać. Jego
reakcja była bardzo dziwna i zaczęła mnie odrobine denerwować, więc spytałam.
- Czy to coś zmienia?
- Oczywiście, że tak! –
odpowiedział – Szukamy osób z
Królowego Mostu na polecenie Dziary. Jest szefem Czerwonych Flar, jest to
specjalna grupa z Torunia, która zajmuje się różnymi, ciężkimi zadaniami.
Ostatnio dotarła do nas jedna osoba z Królowego Mostu i od tamtego czasu
szukamy wszystkich, których ta osoba wymieniła – wytłumaczył.
Serce
zabiło mi szybciej. Ktoś z Królowego Mostu przeżył i był niedaleko? O kogo
mogło chodzić?
- O kim mówisz? – wtrącił
się do rozmowy Gigant.
- O Erneście, którego
możecie znać pod ksywką Kiciuś – powiedział Szymon.
Zakręciło mi się w głowie. Erni był jednym z tych, którzy pojechali
wtedy z Bobrem. On mógł coś wiedzieć. Sama wiadomość, że żyje napełniła mnie
radością.
- Gdzie… gdzie on
teraz jest? – zapytałam.
- Prawdopodobnie w tym
momencie wraca do Torunia. Szuka was jeżdżąc autobusem – Zbłąkanym Ocalałym – powiedział
Szymon.
Zbłąkany
Ocalały słyszałam już ta nazwę wcześniej. Ta kobieta z dziećmi, którą
spotkaliśmy jakiś czas temu. Ona mówiła właśnie o Zbłąkanym Ocalałym. Wszystko
zaczęło się układać, czułam szczęście, ale wciąż niedowierzałam w to co
usłyszałam. Czy to oznacza, że więcej osób mogło przeżyć ten cały rozłam?
- Czy on przyjedzie
tutaj? Gdzie możemy go spotkać? – zapytałam.
- Pojedziecie jutro do
Torunia. Pozwoliłbym wam na to dzisiaj, ale niestety przez autostradę na zachodzie
przechodzi akurat stado zombie. Jutro powinno już tam być spokojnie. Dzisiaj
musicie jeszcze naprawić auto i możecie jechać – powiedział uśmiechając
się.
- Dziękujemy – odpowiedział
Łysy i zaczęliśmy odwracać się do wyjścia. Nadzieja jaka pojawiła się w moim
sercu była ciężka do porównania z czymkolwiek innym. Wierzyłam w to, że spotkam
Kiciusia i dzięki niemu znajdziemy kogoś jeszcze, kto przeżył to piekło.
Wiadomość o tym, że on żyje była po prostu cudem. Nie widziałam go już od ponad
dwóch tygodni. Jak to możliwe, że udało mu się dostać tutaj samemu? Co się
stało z Cinkiem i Bobrem? Nie wiedziałam, ale miałam nadzieję, że uda mi się
dowiedzieć.
Gdy
chcieliśmy nacisnąć na klamkę, żeby wyjść drzwi otworzyły się i stanął w nich długowłosy chłopak. Był wysoki,
dobrze zbudowany i miał zarośniętą twarz. Jego oczy miały w sobie coś
strasznego, chociaż nie były różnokolorowe jak te Łysego. Spojrzał na nas na
chwilę po czym przepychając się podszedł do Szymona.
- Jadę na zwiad – rzucił
krótko.
- Nie musisz mnie o
tym informować – odpowiedział Szymon – Jesteś
Czerwoną Flara Filipie, to twoja decyzja.
- Wolę jednak Ci
powiedzieć, że jadę w stronę Raciąża, lepiej żebyś to wiedział prawda? –
zapytał lekko zbity z tropu.
- Spokojnie, weź paru
moich ludzi i jedźcie – to mówiąc odwrócił się do nas – Wy też już idźcie, czas nas goni, a do jutra
musicie naprawić samochód.
Opuściliśmy gabinet Szymona
i wróciliśmy do swoich pokoi, żeby przygotować się do wyjścia za ogrodzenie.
Około pół godziny później zebraliśmy się przy wyjściu, dokładnie tam gdzie
paręnaście godzin temu zostaliśmy znalezieni przez Szymona i jego ludzi. Cała
nasza ósemka chciała być przy naprawie samochodu. Trzech ludzi Szymona
zapewniło, że będzie nas osłaniało, w razie gdyby znowu pojawiło się dużo
zombie.
Po
wyjściu za ogrodzenie zauważyliśmy jak Filip, którego wcześniej widzieliśmy,
odjeżdża na wschód razem z dwoma innymi ludźmi. Nie skupiając się jednak na tym
zbyt bardzo postanowiliśmy jak najszybciej dotrzeć do auta, które wciąż stało
na swoim miejscu. Pod ogrodzeniem leżało teraz bardzo dużo trupów, więc
mieliśmy niemałe problemy z wyjściem, ale w końcu sforsowaliśmy kupę ciał i
czym prędzej przemierzyliśmy ulicę do miejsca, w którym stał nasz pojazd.
Ulica
była raczej czysta, szwendały się tu teraz niedobitki wczorajszej rzeźni, ale
mimo tego chcieliśmy to załatwić jak najszybciej. Łysy otworzył klapę pojazdu i
zaczął sprawdzać co mogło się zepsuć. W tym czasie Gigant, Najstarszy i
kobieta, która kazała się nam nazywać Ulą, sprawdzali czy nic nie idzie ze
wschodniej uliczki, a cała reszta stała po zachodniej stronie. Gigant
wykorzystując chwilę podszedł pod ogrodzenie i z radością zauważył, że jego
miecz dalej tam leży. Wyciągnął ostrze z niemałym trudem i przypiął je na swoje
miejsce.
Łysy
szybko się domyślił, co sprawiło awarię i zaczął naprawę. Spieszyliśmy się,
ponieważ wiedzieliśmy, że jutro musimy być znowu w drodze, a przydałoby się
odpocząć jak najbardziej. Standardy życia na Czwartym Posterunku były wysokie i
mogliśmy tutaj w końcu zaznać trochę wygody. Po chwili grzebania w masce
pojazdu Łysy podszedł do stacyjki i przekręcił kluczyki. Auto wydało dziwny
dźwięk, ale nie odpaliło. Łysy wrócił do maski i klnąc cicho pod nosem, zaczął
dalej się grzebać w środku auta. Dopiero teraz zauważyłam, że nie było tu już w
ogóle śniegu, albo zostały jego nędzne resztki. Cieszył mnie ten fakt, bo była to
oznaka tego, że powoli, ale jednak, nadchodzi wiosna.
Nagle
usłyszałam krzyk Giganta, która zwiastował nadchodzące niebezpieczeństwo.
Rzeczywiście hałasy, które robiliśmy podczas naprawy, musiały być słyszalne z
daleka, ponieważ na ulicę zaczęły wypełzać zombie. Były to zapewne niedobitki z
wczorajszego wieczora, ale mimo tego liczebnością przewyższały naszą ósemkę.
Postanowiłam podejść razem z reszta i pomóc Karolowi, Uli oraz Najstarszemu i
zaczęliśmy zabijać żywe trupy.
Szło
nam całkiem składnie, nie ryzykowaliśmy podchodzenia zbyt blisko i staraliśmy
się po prostu strzelać. Mieliśmy wciąż bardzo dużo amunicji więc nie baliśmy
się tego, że w pewnym momencie będziemy zmuszeni do walki wręcz. Dlatego też
ulica rozbrzmiała od pojedynczych strzałów i dźwięku upadających na asfalt
ciał. Z każdym strzałem było ich coraz mniej. Udało nam się oczyścić ulicę.
Wszyscy przeładowali i załadowali na nowo magazynki na wypadek kolejnego ataku.
Łysy z
radością krzyknął, kiedy auto w końcu odpaliło. Przejechał kawałek i zaparkował
pod ogrodzeniem, żebyśmy mieli bliżej w razie konieczności jutrzejszego
wyjazdu. Zadowoleni z siebie ruszyliśmy z powrotem do środka. Trafiliśmy akurat
na obiad, więc zmęczeni i głodni z radością zaczęliśmy jeść. Co prawda
tęskniłam za całą ekipa z Królowego Mostu i cieszyłam się jak dziecko z tego,
że niedługo spotkam Kiciusia, a także będę miała szansę spotkania kogoś
jeszcze, ale musiałam przyznać sama sobie, że polubiłam ludzi, z którymi
podróżowałam.
Każdy z
nich był kimś wyjątkowym. Cieszyłam się, że spotkałam ich i dotarłam z nimi
właśnie tutaj, tak blisko celu. Po zjedzeniu obiadu rozeszliśmy się trochę.
Gigant oraz Łysy poszli powiedzieć Szymonowi o udanej naprawie auta, a reszta
poszła odpocząć. Zajęłam się Młodą i porozmawiałyśmy trochę i pospędzałyśmy
czas razem. W sumie czułam teraz jakbyśmy znały się od zawsze, coś jak siostry.
Nie zapominał oczywiście o Łapie, która była jej prawdziwą siostrą. Młoda była
do niej bardzo podobna, ale z charakteru były dwiema różnymi osobami. Przynajmniej
na razie. Chociaż było to mało prawdopodobne, to czułam, że Łapa dalej gdzieś
tam jest i przeżyła cały ten koszmar. Może jeszcze kiedyś ją spotkam?
Pod
wieczór poszliśmy wszyscy na kolację i w dobrych humorach omawialiśmy
jutrzejsze plany. Mieliśmy wyjechać w miarę wcześniej i popołudniu dojechać do
Torunia. Została nam ostatnia prosta i nikt nie wierzył, że w końcu po tak
długiej podróży pełnej bólu, strachu i cierpienia uda nam się znaleźć
bezpieczne miejsce. Podczas jedzenia dosiadł się do nas na chwilę Szymon i
porozmawiał z nami o tym jak mamy się zachować w samej Ostoi.
- Pamiętajcie
postarajcie się wjechać na Stare Miasto północnym lub wschodnim wejściem.
Powołajcie się na mnie i szukajcie Dziary. On zapewni wam bezpieczeństwo i
powie co i jak – wytłumaczył popijając kawę.
- Dziękujemy ci za
wszystko – powiedział Medyk.
- Nie ma problemu.
Próbujemy odbudować cywilizacje, więc czuje się dumny mogąc być częścią tego
projektu – odpowiedział po czym pożegnał się z nami i ruszył do swojego
gabinetu.
Wszyscy
byli podnieceni jutrzejszym dniem, ale wiedzieli, że muszą iść spać, żeby mieć
siły na jutrzejsza drogę. Było już po północy, a mieliśmy wstać nad ranem, więc
żegnając się z resztą poszłam z Młodą do naszego pokoju. Zasnęłyśmy prawie
natychmiast i gdy obudziłam się poczułam się dziwnie. Czy naprawdę za parę
godzin będziemy częścią Toruńskiej Ostoi Ocalałych? Brzmiało to naprawdę
pięknie. Zeszłyśmy na śniadanie. Z naszej grupy nie było jeszcze tylko
Najstarszego i Uli, ale wiedzieliśmy, że zaraz dojdą. Szymon też był w stołówce
jedząc śniadanie. Przywitał nas skinieniem głowy.
Jedliśmy
w spokoju i po chwili zeszli do nas Najstarszy i Ula. Rozmawialiśmy i
ustalaliśmy ostatnie elementy planu, kiedy drzwi otworzyły się na oścież.
Wszyscy spojrzeli w stronę wejścia, gdzie działo się coś dziwnego. Filip, którego poznaliśmy wczoraj, wraz z
dwójką towarzyszy, których widzieliśmy gdy naprawialiśmy auto, prowadzili
związanego mężczyznę. Był to rosły facet, na pewno sporo starszy ode mnie. Gdy
przechodził obok nas ze zgrozą stwierdziłam, że ma tylko jedno oko.
Szymon
szybko podszedł do Filipa i syknął.
- Na cholerę siejesz
panikę?
Nie uzyskał jednak odpowiedzi. Poszli wraz z więźniem w
stronę gabinetu i zniknęli. Cała sala była cicho, ale ludzie w końcu zaczęli
znowu rozmawiać ze sobą i po chwili atmosfera wróciła do normy.
- Jak myślicie, kto to
był? – zapytał Gigant.
- Na pewno ktoś
niebezpieczny, inaczej nie ciągnęli by go skłutego, w końcu my chodzimy
normalnie – stwierdził Egzorcysta.
- Tak czy siak powinniśmy
się powoli zbierać – powiedział Łysy – pakujcie
się i za piętnaście minut widzimy się przed wejściem. Póki co chodź ze mną
Natalio, pożegnamy się z gospodarzem – zaproponował Łysy.
Zgodziłam
się. W końcu Szymon przyjął nas ciepło, jak na grupę nieznajomych, więc
wypadało mu za to podziękować. Pożegnaliśmy się z resztą i wraz z Łysym
skierowaliśmy nasze kroki w stronę gabinetu Szymona. Zapukaliśmy i po tym jak
usłyszeliśmy „wejść” otworzyliśmy drzwi. W środku był teraz Filip, tajemniczy
mężczyzna oraz Szymon.
- Chcieliśmy się
pożegnać – zaczął Łysy – i
podziękować za gościnę. Wyjeżdżamy do Torunia.
- Nie ma sprawy – odpowiedział
Szymon – ale ja będę miał do was jeszcze
jedną prośbę.
To nas odrobinę zdziwiło. Poczekaliśmy jednak na
wytłumaczenie.
- Mianowicie chodzi o
to, że weźmiecie ze sobą tego mężczyznę. Musimy go zawieźć do Torunia, podobno
wie coś ważnego o osobach, których szukamy. Jesteście w stanie to zrobić?
Spojrzeliśmy na siebie z Łysym. Popatrzyłam również na
mężczyznę, który spoglądał na mnie jednym okiem.
- Nie ma problemu – odpowiedziałam.
bardzo fajny rozdział bobru
OdpowiedzUsuńoby tak dalej
Heh, zaległości, zaległości wszędzie xD
OdpowiedzUsuń"Nie był przystojnym mężczyzną, ale miał w sobie to coś, co sprawiało, że dało mu się zaufać." Zabrzmiało to tak jakby tylko przystojnym facetom należało ufać, co jest oczywiście nieprawdą, bo im NAJBARDZIEJ nie wolno ufać :D
Nie napisałeś co było na śniadanie :(
"ale niestety przez autostradę na zachodzie przechodzi akurat stado zombie. Jutro powinno już tam być spokojnie." Rozbawiło mnie to zdanie. Tak jakby to była prognoza pogody. Nie zapomnijcie zabrać parasoli! Do jutra :D
Tak, podoba mi się pomysł odbudowy cywilizacji. Wypali o ile jakiś debil nie zacznie się stawiać, co pewnie jest nieuniknione bo taką mamy naturę. Zawsze w przyrodzie samce walczą o przywództwo. W czasie apokalipsy niestety, podczas takich przepychanek, z reguły dochodzi do rozbicia obozu, ataku zombie i rozwaleniu wszystkiego. Ciekawa jestem jak to potoczy się w Toruniu i jak dobrze są zabezpieczeni przed atakiem hordy.
To zabawne jak losy bohaterów się krzyżują, choć konfrontacja z łowcą trochę mnie zaskoczyła ;) Myślałam, że standardowo się miną, a później "ola boga, byliśmy tak blisko" xD
Zastanawia mnie co Łowca im powie i jeśli Natalia dowie się o bobrze to czy nie będzie chciała go szukać, co jest oczywiście głupotą, bo w takiej sytuacji go nie znajdzie. Będą się mijać w nieskończoność.
Nie wyjaśniłeś czemu go porwali. Liczę, że zostanie to wyjasnione :D
A tak to teraz życzę wolnego czasu i weny, która przyjdzie pewnie przed ważnymi sprawdzianami z pszyry :P
Pozdrawiam,
C.
Haha prognoza pogody w świecie zombie :D Genialny pomysł :D
UsuńTeraz jak tak patrzę, to to zdanie chyba poprawię, bo jakoś nie ma sensu zbytnio (te o urodzie i zaufaniu). Sam jestem teraz na poziomie pisania ostatniego rozdziału i mam szczerą nadzieję, że gdzieś czegoś nie pomieszałem :P Wyjaśnienie porwania Łowcy można powiedzieć, że się pojawi w kolejnym rozdziale Natalii, więc cierpliwości :P
Dzięki za komentarz :)
Kurde, czyli jednak nie usunąłeś Łowcy c: No to czekam na rozwiązanie sprawy z Łapą :D
OdpowiedzUsuńRozdział fajny i spokojny, odskocznia od ciągłej akcji, fajnie się to czyta.
Pozdrawiam.