-----------------------------------------------------------------
Rozdział 6: Sklep z bronią
Byłem
naprawdę blisko celu. Od sklepu dzieliło mnie zaledwie parę pomniejszych ścieżek.
Wkroczyłem pewnie w osiedle, gdzie
zobaczyłem jak bardzo się zmieniło, od mojej ostatniej wizyty. Większość domków
miała powybijane okna, powyrywane z zawiasów drzwi i ślady sadzy bądź krwi na
ścianach. Przy jednej z posiadłości zakończyłem cierpienia zombiaka, który był
nabity na płot brzuchem i podziwiając okrutny krajobraz, ostrożnie puściłem się
biegiem do przodu.
Pokonując kolejne zakręty, połamane krzaki
noszące ślady ucieczki, właścicieli domów, porozbijane pojazdy oraz pojedyncze
Szwendacze, które w większości były zajęte pożeraniem owych właścicieli, zdałem
sobie sprawę z czegoś o czym wcześniej nie pomyślałem. Być może była to wina
adrenaliny lub zmęczenia, ale teraz dopiero dotarło do mnie, że nie miałem kompletnie
żadnego planu. Byłem sam. Moi
przyjaciele, prawdopodobnie uwięzieni i związani, mogli być w sklepie, ale
jakie szanse miałem w uwolnieniu ich w pojedynkę? Miałem do czynienia z przeciwnikami
silniejszymi ode mnie, z pewnością bardziej licznymi, a teraz, prawdopodobnie
także lepiej uzbrojonymi. Zakładając, że byli oni w sklepie przed innymi
ocalałymi, mieli teraz spory zapas amunicji oraz broni palnej. Ja miałem tylko
własne umiejętności, spryt i dwa naboje w magazynku.
Niestety nadszedł koniec mojego
planowania bo przede mną, w odległości około stu metrów, zobaczyłem sklep.
Musiałem działać spontanicznie. Zalała mnie fala adrenaliny, kiedy zobaczyłem,
że przed militariami stoi czterech kumpli Alexa w tym Cinek.
Pomyślałem teraz jak bardzo go nienawidzę. Kiedyś był moim najlepszym
przyjacielem, zaledwie parę lat temu pomyślałbym o tej sytuacji jako o takiej w
której stoje z nim tu i planuje jak zniszczyć naszych wspólnych wrogów. Fatalnie.
Z tego co zdążyłem zauważyć, nie
próżnowali przez ostatnie dwanaście godzin. Przed sklepem stały dwie
furgonetki, nie zauważyłem moich przyjaciół, jednak po chwili dotarło do mnie,
że prawdopodobnie są w sklepie z Alexem, Goliatem i resztą ferajny i zbierają
wszystko co się da. Widziałem, że oba wozy były obładowane zapasami jedzenia,
picia, lekami i bronią. Niesamowite jak grupa czternastu idiotów uzbierała tego
tyle, dodatkowo posiadając zakładników. Teraz zacząłem się zastanawiać jak
podejść prostą uliczką bliżej sklepu, żeby móc działać dalej. Wtedy wpadłem na
pomysł.
Przeskoczyłem, najciszej jak się dało,
pobliski żywopłot i ruszyłem sprintem poprzez posiadłości mieszkańców ulicy, co
umożliwiło mi po chwili skrócenie dystansu z stu metrów do zaledwie dziesięciu.
Słyszałem urywki rozmów. Zamarłem jednak jak usłyszałem człapanie za mną. W
ogrodzie, w którym byłem aktualnie znajdowały się zombie. Były dosłownie parę
kroków ode mnie. Nie mogłem się wdać teraz w walkę bo zaraz zostałbym wykryty.
Natychmiastowo wpadłem na genialny pomysł i próbując jak najbardziej
ucharakteryzować głos warknąłem :
— Ghhhrrrrrr!
Udało się. Cinek i jego kompani
zwrócili uwagę na ogródek i bez zastanowienia wypakowali serie z pistoletów,
wrzeszcząc jak opętani i zdejmując mi po paru strzałach niebezpieczeństwo z
pleców. Kiedy zimne ciała opadły na
mnie, tym razem w pełni martwe, pochwaliłem jeszcze raz głupotę Marcina, który
nawet nie myślał o cichym wyeliminowaniu zombie z bliska, co równałoby się
wykryciu mnie. Wracając do obserwacji usłyszałem trzask drzwi sklepu. To był Alex. Krew się we mnie zagotowała od
razu jak zobaczyłem jego głupkowaty wyraz twarzy. Wyleciał ze sklepu jak
oparzony, trzymając w ręce pistolet i krzycząc :
— Kompletnie wam
odwaliło? Wiecie z jak daleka było słychać te strzały? Do kogo strzelaliście?
— Luzuj stary. Ta
ulica jest nasza, sam kazałeś nam ją oczyścić. Za płotem były dwa trupy to je
zajebaliśmy – powiedział z oburzeniem Cinek.
— Jakoś kurwa nie
widzę tych trupów – wypalił Alex.
Zamarłem.
— Zaraz ci je pokaże,
serio wyluzuj bo źle z tobą – skontrował Cinek.
Strach mnie sparaliżował. Jeżeli
ten cep tu podejdzie i spojrzy za płot na pewno mnie zauważy. Będę musiał
strzelać i uciekać. Prawdopodobnie zginę. Drżącą ręką wyjąłem pistolet z
kieszeni i gotowy do oddania strzału wycelowałem w górną część płotu. Słyszałem
jego kroki. Jeden, drugi, trzeci, był już naprawdę blisko. Zobaczyłem jak
opiera rękę na płocie aby pokonać go skokiem. Wybacz mi, powiedziałem cicho gotów nacisnąć spust.
Wtem usłyszałem strzał. Z wrażenia aż
wypuściłem broń. Kto strzelił? Usłyszałem nagle ciężkie kroki z innej części
ulicy i wrzask zombie. Ulga jaka zalała
moje ciało była nieporównywalna z niczym innym. Ręka Marcina cofnęła się i
usłyszałem jak krzyczy do Alexa i trzech kumpli aby się chowali. Usłyszałem też
kolejny strzał i trzask drzwi sklepowych. To był Goliat. Wrzeszczał, żeby
szybko wychodzili ze sklepu. Chaos. Kroki, strzały, wrzaski i w końcu upadające
ciała zombie. Przez szparę w płocie zobaczyłem kto biegnie. To była ta sama
osoba, która strzelała do mnie na drodze do skrzyżowania. Dobiegła z zombie aż
tutaj, teraz jednak widocznie ciężko stąpała, a za nią rozciągał się widok
postrzelonych trupów.
Po drugiej stronie, przy płocie
chował się Cinek z pistoletem pół-automatycznym, Alex przy sklepie z pistoletem
w dłoni i cała reszta przy autach za nim. Widziałem moich przyjaciół. Kiciuś
wyglądał na pobitego, jego nos wydawał się złamany, chociaż w tych emocjach
mogłem źle zauważyć. Nieznajoma stała od razu za nim. Obok stał Goku. Cała
trójka miała związane ręce. Obok stała Natalia. Wyglądała na zasmuconą czymś,
nie byłem pewien czy to kwestia tego, że myślała, że nie żyje czy raczej tego,
iż ostatnie dni były naprawdę ciężkie.
Eryk, Damian i Bartek, jej znajomi, w tym brat Kiciusia nie byli
zakłuci. Stali swobodnie, co prawda bez broni, aczkolwiek wolni.
Strzelanina trwała dalej. Mój
oprawca zbliżał się z ostatnim zombiakiem, kiedy Cinek i Alex kontynuowali
ostrzał. Dodatkowo zauważyłem, że ze sklepu wybiegają zombie. Nie widziałem kto
dokładnie je odgania, ale założyłem, że był to Goliat z resztą łebków
uzbrojonych w parku w przeróżne bronie do walki wręcz. Mogłem próbować pomóc
strzelcowi z skrzyżowania okaleczając Cinka lub Alexa przez płot, ale
wiedziałem, że nic to nie da a w ostatecznym rozrachunku chłopak i tak zginie,
a mnie również mogłoby to kosztować życie. Pozostawało mi tylko obserwować
dalej wymianę pocisków i widzieć jak jeden z kumpli Alexa dostaje w klatkę
piersiową i spada z furgonetki na ulicę zostawiając momentalnie ogromną kałużę
krwi pod sobą. Ucieszyłem się ogromnie, w końcu jednego wroga mniej. Moja
radość była jednak krótka, bo po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk
pustego magazynka. Spojrzałem przez lukę w płocie i zobaczyłem, że Alex i Cinek
dalej strzelają, kiedy próbowałem odwrócić wzrok na strzelca z skrzyżowania
widziałem jak dostaje prosto w nogę, wywraca się, a spluwa wypada z jego rąk.
Strzelanina się skończyła. Alex wstał i ruszył pewnym krokiem do postrzelonego
człowieka. Byłem pewien, że teraz albo go dobije, albo pozostawi na pożarcie
ostatniego szwendacza, który za nim pełzał i był coraz bliżej. Ten jednak
przeładował i pewnym strzałem w głowę rozwalił zombiemu mózg. Zdziwiłem się.
Czyżby chciał uratować człowieka, który przed chwilą zabił jednego z jego
przyjaciół? Ciała zombie leżące częściowo na mnie zaczynały mi ciążyć,
wiedziałem jednak, że to najbezpieczniejsza opcja jaka mi póki co pozostała.
Kiedy Alex podbiegał do swojej ofiary obejrzałem się, żeby zobaczyć co się
dzieje z ludźmi przy sklepie. Usłyszałem krzyk i byłem gotów nawet wstać i
zobaczyć który z moich przyjaciół ucierpiał, jednak po chwili zobaczyłem
sikającego z gardła krwią kumpla Alexa i machającego nad nim toporem, Goliata.
Widocznie z czternastu dresiarzy zostały tylko dwunastu. Ucieszyło mnie to.
Upewniając się, że sytuacja moich znajomych jest stabilna, odwróciłem wzrok w
stronę czarnowłosego zdrajcy i o mało nie dostałem zawału, kiedy ciało strzelca
z skrzyżowania, zostało brutalnie rzucone o płot za którym się ukrywałem. Teraz nie miałem szans niczego zauważyć bo
sylwetka pobitego zasłoniła całą dziurę. Słyszałem symfonię trzasku kości,
kiedy Alex uderzył delikwenta w twarz. Ciche charczenie i dźwięk wypluwanych
zębów nie był miły, musiałem jednak być absolutnie cicho inaczej spotka mnie to
samo. Nasłuchiwałem kolejnych ciosów,
kiedy ktoś krzyknął :
— Wystarcz, zostaw go,
niech zdycha, jak na śmiecia przystało – powiedział to ktoś z osób, których
nie znam. Usłyszałem tylko splunięcie Alexa i po chwili jego krzyk. Zaczął
wrzeszczeć jak potępiony. Gdyby nie fakt, że nie miałem jak wyjrzeć, jestem
pewien, że zobaczyłbym zdziwienie na twarzach każdego z ekipy Alexa i mojej.
Ciche charczenie konającego przy płocie trupa wstrząsnęło mną dogłębnie.
Kolejne co się stało musiało być dosyć brutalne, bo usłyszałem kroki, jęknięcie
Kiciusia i ochrypnięty, nasiąknięty gniewem głos Alexa :
— Erni, bądź
przyjacielem i powiedz mi jeszcze raz, gdzie jedziemy – jego głos brzmiał
tak psychopatycznie, że aż przeszły mnie ciarki. Moje ciało zaczęło drętwieć z
powodu siedzenia w jednej pozycji, ale czekałem cierpliwie na to, co powiem mój
przyjaciel. Kiedy usłyszałem jego odpowiedź, ze złości tak zacisnąłem zęby, że
przez chwilę myślałem, że je połamie. Mimo tego, że nadchodził wieczór,
zamroczyło mnie jeszcze bardziej :
— Królowy Most
Bardo fajnie Ci to wychodzi. Oby tak dalej ;) Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńtrzyma w napięciu jest po prostu świetnie :D
OdpowiedzUsuńPopraw tylko "powiem mój przyjaciel" na "powie mój przyjaciel". Fajnie sie czyta. Czekam na kolejne rozdziały:-D pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBombu, mam nadzieję, że historia się szybko nie skończy bo się póki co jest bardzo fajna. Trzyma w napięciu. Czekam z niecierpliwością na następne części :)
OdpowiedzUsuńMam babcię w Królowym moście i mieszkam dość niedaleko
OdpowiedzUsuńBombu co wiesz o Królowym Moście? Byłeś tam?
OdpowiedzUsuńJasne, jeżdżę tam co wakacje na działkę Kiciusia :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńByłeś może w Załukach (6 km dalej)?
UsuńPrawdopodobnie przejeżdżałem rowerem :) Po całej okolicy jeździliśmy z Kiciusiem i Cinkiem :)
UsuńZakończenie w idealnym momencie. Widać różnicę i że teraz lepiej idzie Ci budowanie napięcia i kończenie rozdziałów :D Akcja szybka, szkoda, że nie udało się odbić przyjaciół. Też ciekawi mnie postać, która umarła pod płotem. Jeśli Alexowi było wszystko jedno, powinien go zabić, bo on po pewnym czasie zamieni się w zombie, a tak to jeden mniej.
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko czemu tak się zdenerwowałeś na wieść gdzie idą przyjaciele. Dlatego, że to daleko? Bezpieczne miejsce i prowadzi tam nieprzyjaciół? Zbyt ryzykowne miejsce?
Może wyjaśni się w kolejnym rozdziale :D