Rozdział 2 tomu 3, nowa perspektywa! Ta perspektywa jest niezbędna do paru ważnych motywów, które chcę wdrożyć do Apokalipsy w tym tomie. Zbłąkany Ocalały jest świetnym środkiem do przedstawienia zdarzeń z dala od Ostoi, bo jednak trzeba coś pokazywać, prawda? Po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym.
------------------------------------------------
Rozdział 2 (Erni): Cela numer 3
Spotkanie
z Dziarą było jak zwykle dziwne. Nigdy nie byłem zdania, że jest złym
człowiekiem, wręcz przeciwnie, był kimś, kto pomógł mi znaleźć Bobra i resztę,
ale jego zachowanie często było strasznie impulsywne, a czasami nawet
niebezpieczne. Odkąd usłyszałem o tym całym planie zabicia Karła, wciąż żyłem
pełen nerwów i niekoniecznie zadowolony z tego jak się rzeczy mają. Po
dzisiejszym zebraniu postanowiłem z początku zająć się Zbłąkanym Ocalałym. W
końcu miałem znowu ruszyć w trasę. Całe szczęście tym razem nie będę sam.
Cinek, który jakimś cudem dotrwał aż tutaj, będzie ze mną. Cieszyło mnie to
niemiłosiernie i sprawiało, że nie patrzyłem na kolejną wyprawę z rezerwą.
Wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że będę mógł się wyrwać z nieprzyjemnej
sytuacji panującej w Ostoi.
Gdy
Pablord spytał mnie ostatnio, co myślę o całej sytuacji nie potrafiłem mu
odpowiedzieć. Dziara był moim przyjacielem, a dodatkowo szefem, dlatego ciężko
mi było wskazywać jakie błędy popełnił, lub chciał popełnić. Karzeł z kolei był
łatwiejszym celem mojej krytyki, ponieważ niektóre jego decyzje rzeczywiście
były dziwne. Mieszkałem w Ostoi od około dwóch tygodni, może więcej i zdołałem
już poznać tego człowieka. Nie sprawiał złego wrażenia jeżeli chodzi o
zachowanie – zawsze wesoły, skory do pomocy i wyjaśnienia konfliktów. Jednak
miał te chwilę, w których widziałem w nim ogromny kontrast. Poznałem podczas
apokalipsy mnóstwo ludzi, którzy umieli dowodzić innymi i z pewnością Karła nie
zaliczyłbym do tych najlepszych z najlepszych. Bobru, Łapa, Dziara, to byli
ludzie, którzy potrafili podejmować dobre decyzje, chociaż zazwyczaj nie były
one łatwe.
Pamiętałem
jakby to było dziś, gdy Bobru stanął przed wyborem co zrobić z Dalionem i
pomimo sentymentu nie patrzył na to, co kto chcę, a na to jak powinno być. Łapa
z kolei stworzyła sieć osób w okolicach Królowego Mostu. Potężną sieć. Coraz to
kolejne osoby okazywały się być jej częścią i myślę, że gdyby nie kolejna
świetna decyzja Bobra, ta z połączeniem sił, to dzisiaj wszystko mogłoby
wyglądać zupełnie inaczej.
Jednak
tym, co zaskakiwało mnie najbardziej byłem ja sam. Przemiana, która zaszła w
moim zachowaniu i wyglądzie była na tyle ogromna, że nawet mi udało się ją
zauważyć. Dalej starałem się być obiektywny i sprawiedliwy, ale coraz częściej
musiałem dostosowywać się do świata. To podróże Zbłąkanym Ocalałym nauczyły
mnie tego wszystkiego. Nie obdarowywać nikogo zbyt dużym zaufaniem, grać
twardego dupka, który będzie budził strach i respekt i groźny wygląd. Te trzy
rzeczy sprawiły, że osoby, które spotykałem na drodze nie były na tyle odważne,
żeby coś ze mną zrobić. Chociaż po tym co stało się z Mateuszem, przez moją
własną głupotę i nieuwagę, dałem się podejść Henrykowi i jego synowi.
Miałem
nadzieję nie powtórzyć tego błędu już nigdy. Idąc przez uliczkę i mijając
ludzi, którzy spędzali wolny wieczór kręcąc się po mieście, skierowałem swoje
kroki do garażów. Znajdowały się one przy wschodnich wjazdach do Ostoi. Jednak
ten, który interesował mnie, był przy środkowym wjeździe i właśnie tam się
udałem. Klucze do garażu miałem tylko ja, ale miałem zamiar dać jeden komplet
Cinkowi. Przywitałem skinieniem głowy ludzi pilnujących barykady i schyliłem
się, żeby zlokalizować wzrokiem zamek, umieszczony gdzieś przy samej ziemi. Gdy
udało mi się go namierzyć włożyłem kluczyk i przekręciłem, po czym z zapałem
podniosłem blachę i spojrzałem na mój autobus.
Mój
wybawca i moje hobby. Bez niego nie wydostałbym się z Supraśla, nie dotarł
tutaj oraz z pewnością nudził o wiele bardziej, dostając jakąś nudną pracę. Ale
całe szczęście byłem kierowcą autobusu. Kimś absolutnie niesamowitym.
Opuszczałem bezpieczne mury nawet częściej od Czerwonych Flar, chociaż nigdy
nie zostałem uhonorowany tym statusem.
Pewnym
krokiem wszedłem do wnętrza garażu i rozejrzałem się. Praktycznie wszystko było
gotowe do renowacji autobusu, ale po zrobieniu szybkiego przeglądu uznałem, że
mogę zająć się tym jutro. Potrzebowałem teraz towarzystwa i odpoczynku.
Zwykłego relaksu. Sprawdzając wszystko ostatni raz opuściłem garaż i zamknąłem
go, chowając kluczyk do kieszonki w kamizelce.
Miałem parę opcji do wyboru, ale po krótkim namyśle, postanowiłem ruszyć
do baru. Przy odrobinie szczęścia zastanę tam kogoś znajomego i wraz z nim
spędzę ten wieczór.
Przemierzając
ulicę Ostoi zastanawiałem się nad wieloma rzeczami, ale nie chciałem pogłębiać
swoich myśli. Co prawda byłem osobą, która bardzo dużo myślała i lubiła to, ale
czasami człowiek potrzebował po prostu spokoju i wyciszenia. Paradoksalnie nie
oznaczało to odcięcia od muzyki, ludzi i wszystkich wydawanych przez nich
hałasów. Wręcz przeciwnie. Czasami kochałem usiąść gdzieś w barze, zamówić piwo
i obserwować wszystko co dzieje się wokół, słuchając przy tym dobrej muzyki.
Teraz ciągle leciało to samo, bo oczywiście nie istniały już stacje radiowe,
dlatego byliśmy raczeni tym co Czarek miał na składzie. Bo tak nazywał się
właściciel jedynego baru w okolicy wielu kilometrów. Przynajmniej jeżeli chodzi
o liczenie tych otwartych barów.
Gdy
dotarłem na miejsce już z daleka słyszałem muzykę i głośną mieszankę głosów i
krzyków. Typowa atmosfera. Wszedłem jakby lokal należał do mnie, pewność siebie
to podstawa. W środku było jak zwykle wesoło i tłoczno. Za barem stało dużo
przeróżnych trunków, oraz znajomy już mi barman Czarek. Po drodze między ladą,
a wejściem było około dziesięciu stolików, oraz oczywiście sam bar. Gdy tylko
wszedłem, osoby stojące najbliżej mnie podchodziły i witały się. Rozpoznałem
Giganta, który siedział i gadał z kimś z barykady południowej. Kawałek dalej
zobaczyłem Bobra, Pablorda i Krystka, którzy zauważając mnie machnęli
zachęcająco na znak żebym podszedł.
Przy
samym barze siedziała Miczi, przywitałem się z nią, bo bądź co bądź ostatnimi
czasy spędziliśmy sporo czasu razem i to zżyło nas jakoś. Zostaliśmy dobrymi
kumplami. Przybiłem żółwika z barmanem i rzuciłem tylko „to co zwykle”, po czym
wyciągnąłem z kieszeni paczkę gum do żucia i rzuciłem mu. Czarek wyszczerzył
się, ukazując lekko niekompletny garnitur zębów po czym pogłaskał swojego kota,
który zawsze, całymi dniami, towarzyszył mu niczym nierozłączny kompan. Było to
coś pięknego, sam zawsze marzyłem o zwierzaku, ale niestety apokalipsa
zniweczyła moje plany.
Odbierając
duży kufel piwa przecisnąłem się pomiędzy ludźmi i usiadłem przy Pablordzie,
Bobrze i Krystianie. Tego ostatniego znałem najsłabiej, ale nie był moim
wrogiem. Był po prostu znajomym. Zawsze dzieliłem ludzi na dobrych i złych,
przyjaciół i wrogów i nie uznawałem czegoś takiego jak neutralność. Zawsze
starałem się opowiedzieć po którejś ze stron.
Usiadłem
ciężko na krześle i przywitałem się z całą ekipą. Możliwe, że nie zobaczę ich
przez parę następnych dni, od razu po tym jak wyjadę, więc wolałem się
nacieszyć ich towarzystwem. Bobru palił z Krystianem papierosy, które uderzały
w nozdrza tanim tytoniem. Zauważyłem, że w tych czasach ludzie chwytali się
wielu używek, próbując uciec dzięki temu od rzeczywistości. Ja osobiście nie
paliłem, ale za to zdarzało mi się wypić. Najczęściej nie dużo, tyle żeby się
rozgrzać w zimniejsze wieczory, lub odrobinę poprawić sobie humor.
- Jednak przyszedłeś
stary! – ucieszył się Bobru zaciągając się papierosem i puszczając duże
kółko z dymu.
- Taa… Nie mam siły
dzisiaj czyścić autobusu. Trza się trochę wyluzować, w końcu niedługo ruszam – powiedział.
- W ogóle świetna
sprawa z tym barem. To miejsce jest po prostu cudowne, czas leci jak szalony, a
ty całkowicie zatracasz się w tym wszystkim – powiedział mądrze Bobru
biorąc łyk swojego piwa.
- Wracając do mojej
opowieści – wtrącił Krystian – Tak
straciłem dwójkę towarzyszy i jak wiele osób stąd zostałem sam, ale dotarłem
tutaj. Póki nie spotkałem Pablorda czułem się zagubiony, ale wraz ze spotkaniem
kogoś choć trochę znajomego udało mi się zaaklimatyzować w tym miejscu – powiedział
wesoło zaciągając się papierosem.
- To całkiem magiczne.
Tyle osób pomyślało właśnie o Toruniu – wykrzyczał Bobru, widocznie
odrobinę podpity, ale wciąż twardo trzymający się świata – W ogóle zaplanowałeś już kogo weźmiesz ze sobą oprócz Cinka?
- Jeszcze nie… Chociaż
zastanawiam się poważnie nad wzięciem Łowcy. Wiem, że teraz załapał się na
fuchę konstruktora, ale myślę, że reszta poradzi sobie bez niego, a dobrze
wspominam jego pomoc i złote rady – powiedziałem wspominając towarzysza.
- To nie głupi pomysł
– powiedział Pablord.
- Oj nie głupi! – dołączył
do niego Bobru – Łowca na pewno się
ucieszy z faktu wyruszenia znowu w świat. Z tego co zdążyłem zauważyć nie lubi
za bardzo być w jednym miejscu zbyt długi czas.
- Zapytam go jeżeli
tak jutro – obiecałem sam sobie.
Czas
leciał szybko, a my gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Kolejne osoby wchodziły i
wychodziły z baru, a Czarek donosił nam co jakiś czas piwa. Gdy w końcu Krystian
powiedział, że musi iść, żeby wstać z rana do roboty pomyślałem, że mogę
poruszyć pewien temat.
- Skoro zostaliśmy
tutaj sami – ściszyłem nieco głos i nachyliłem się do stołu – To możecie mi powiedzieć co myślicie o
planie Dziary i aktualnej sytuacji?
Pablord i Bobru wymienili się spojrzeniami.
- Właściwie to… - zaczął
Pablord.
- Obaj jesteśmy
niepewni jego działań – dokończył Bobru.
- Ja w sumie trochę
się obawiam tego wszystkiego. W sumie poza nami i resztą Czerwonych Flar nie
zostanie tu nikt, kto może jakoś pilnować sytuacji. Wiecie co mam na myśli… - zdradziłem
swoje obawy reszcie.
- Nie do końca – wtrącił
Pablord – W końcu zawsze zostają tu takie
osoby jak Szeryf, czy osoby, które dotarły tu z wami i objęły jakieś ważniejsze
stanowiska. Na przykład Sołtys. Według mnie wydaję się być człowiekiem bardzo
mądrym i zdecydowanie dużo osób się z nim będzie liczyło.
- Sołtys nie będzie
się raczej mieszał w konflikty, będzie stał w cieniu i starał załagodzić to co
się dzieje – powiedział Bobru – A co
powiecie mi o Szeryfie? Bo poznałem go, ale wciąż nie wiem jaki to naprawdę
jest człowiek.
- Hmm właściwie to
jest całkiem w porządku – powiedział Pablord – Jest trochę dziwny, ale poza tym myślę, że ma tu na tyle silne względy
i jego słowa liczą się na tyle, że będzie umiał utrzymać tu porządek. Zresztą
nie wszystkie Czerwone Flary opuszczają bazę. Wręcz będzie ich tu więcej niż
zazwyczaj – pociągnął łyk piwa z kufla – Mateusz przecież będzie tutaj niedługo, a wszyscy pozostali też mają
się tu zebrać. Filip i Maciek. Poza tym Agnieszka też ma wrócić na dniach.
Te
słowa pocieszały i sprawiały, że była jeszcze nadzieja na spokojny wyjazd i nie
myślenie o tym co dzieje się w domu.
- Właściwie to co
takiego nie pasuje Dziarze z Karłem? Bo jednak budowali tą społeczność razem, a
taka nagła zmiana zachowania jest dziwna… - powiedział Bobru.
- Myślę, że Dziara
troszkę przesadza, ale mogę cię zapewnić – zacząłem – że Dziara zrobi wszystko dla ludzi z tego obozu. Nawet jeżeli będzie
się to wiązało z kiepskimi decyzjami. Ostatecznie wszystko powinno wyjść na
lepsze.
- Mam nadzieję Erni… -
odpowiedział.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, ale w końcu zmęczenie zaczęło
dawać o sobie znać i pożegnałem się z Bobrem i Pablordem po czym opuściłem bar.
Lekko chwiejnym krokiem zmierzałem do domów, a konkretnie tego, gdzie mieszkali
właściwie wszyscy, których znałem. Przy wejściu spotkałem Miczi, która popijała
ciepłą herbatę patrząc na niebo. Burknąłem do niej, na tyle na ile pozwalał mi
aparat mowy, dobranoc, na co ona odpowiedziała mi kiwnięciem głowy.
Gdy
zacząłem się wspinać po schodach, okazało się, że nie jest to takie łatwe.
Alkohol w połączeniu ze zmęczeniem był mieszanką wybuchową. Mało nie spadłem ze
schodów, a gdy w końcu zacząłem się pijacko na nie wtaczać to o mało nie potknąłem
się o jeden i nie poleciałem do przodu. Całe szczęście pierwsza para schodów
była za mną ,kiedy nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła. Po pijaku często różne
rzeczy potrafiły ze mną rozmawiać, więc nie zwróciłem na to żadnej uwagi, ale
gdy w końcu wołanie było za głośne i zlokalizowałem je zza moich pleców to
odwróciłem się i zobaczyłem Maćka. Zaświecił swoimi nienaturalnie białymi
zębami i zawołał wesoło.
- Ernest trzymasz się?
Zasapałem
z gniewem.
- Po to przerywasz mi
tą czynność? – zapytałem.
- Spokojnie kowboju – powiedział
wybuchając śmiechem – Mam dla ciebie
wiadomość.
- Od kogo? – spytałem.
- Zgaduj – powiedział
szybko i wyszczerzył zęby.
- Przysięgam, że zaraz
Czerwone Flary stracą jednego członka… - zaczałem.
- Jezusicku, spokojnie
– zaćwierkał jak zwykle pełen energii do życia Maciek – Od Dziary.
- Jaka jest jej treść?
I przysięgam jeżeli odpowiesz „zgaduj” to cię zabiję – wysapałem.
- Jejku po alkoholu
robisz się naprawdę nieprzyjemnym człowiekiem. Kto by pomyślał, będzie kierował
autobusem, a upijasz się jak szalony. Dodatkowo… - zaczął Maciek.
- DO RZECZY! – krzyknąłem.
- Jutro w południe na
barykadzie. Nie wiem po co, nie wiem jakie plany ma Dziara. Po prostu masz tam
być – powiedział trochę poddenerwowanym tonem, chociaż z jego twarzy wciąż
nie zniknął uśmiech.
- Suppper. Świetnie.
Dobranoc – powiedziałem ucinając rozmowę i kontynuując wspinaczkę. Maciek
nie odpowiedział, a przynajmniej ja tego nie słyszałem.
Gdy w
końcu wspiąłem się na trzecie piętro, czułem, że zaraz opadnę i zasnę. Wszystko
rozmazywało mi się, a kolana same uginały się pod moim ciężarem. Potem miałem
dziurę w pamięci i w sumie nie pamiętam jak znalazłem się w łóżku. O dziwo nie
było to łóżko w moim pokoju. Jedyne co pamiętałem to burza czerwonych włosów, a
potem obudzenie się rano.
Zdecydowanie
nie był to mój pokój, a dodatkowo męczył mnie okropny kac. Głowa bolała mnie
tak, jakby rozgrywała się tam osobna apokalipsa zombie. Wstałem i zauważyłem, że na łóżku siedziała
dziewczyna, nie widziałem jej tu wcześniej. Miała długie, rude włosy i piegi na
twarzy. Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami i zacisnęła drobne usta.
Najwyraźniej nie była jednak na mnie zła. Śmiała się.
- Jak ja się tu
znalazłem? – zapytałem zachrypniętym głosem.
- Przyszedłeś nawalony
jak cholera i chyba pomyliłeś drzwi oraz piętro. Z tego co wiem mieszkasz na
piętrze trzecim, a to jest drugie – powiedziała z rozbawieniem.
- Cholera – skwitowałem
krótko – Która godzina?
- Dochodzi dwunasta.
Nie usłyszę żadnego… - zaczęła.
- Cholera jasna! Muszę
lecieć. Wielkie dzięki za opiekę i przepraszam – powiedziałem z trudem
wstając.
- Aleś ty w gorącej
wodzie kąpany – powiedziała, widząc jak szybko nakładam buty i zmierzam do
wyjścia.
- Przepraszam… W ogóle
to jak masz na imię? – zapytałem z grzeczności. Wiedziałem, że zaraz muszę
stawić się na barykadzie, żeby spotkać się z Dziarą.
- Zuzia. Wisisz mi
kawę za tą przysługę, więc pamiętaj, że nie zostawię tego od tak – powiedziała
uśmiechając się.
- Masz to jak w banku.
A teraz lecę wybacz – to mówiąc wybiegłem z mieszkania. Schodziłem szybko,
żeby jak najszybciej dotrzeć do
barykady. Zabawna sytuacja, jak mogłem wylądować u tej dziewczyny? Chociaż była
ładna. Gdy wybiegłem na dwór zauważyłem, że pada deszcz. Nie była to ulewa, ale
zimne krople natychmiast uderzyły we
mnie rozbudzając mnie do końca. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że Maciek nie
powiedział mi wczoraj, na którą barykadę mam się stawić. Postanowiłem
zaryzykować i pobiegłem w stronę tej, przy której był zaparkowany Zbłąkany
Ocalały.
Całe szczęście
okazało się, że strzeliłem prawidłowo. Już z daleka zobaczyłem stojące na
barykadzie postaci. Wyglądało to niesamowicie, sześć osób stojących w łunie
słońca, które znajdowało się kawałek nad nimi. Strzelali, podejrzewałem, że do
zombiaków, ale i tak z ciekawością podszedłem bliżej. Idąc w ich kierunku
wypatrywałem tęczy, w końcu deszcz w połączeniu ze słońcem zawsze tworzył tą
niesamowitą paletę barw przecinającą niebo.
Na
barykadzie stało trzech strażników, w jednym rozpoznałem Ryszarda. Był dobrym
człowiekiem i świetnie się sprawdzał w swoim zadaniu. Kolejnymi trzema osobami
były Bobru, Szeryf i Dziara. Przywitałem się z każdym po kolei i spojrzałem
zaspanym, zmęczonym po wieczornych wojażach wzrokiem. Obserwowałem chwilę trupy
tłoczące się w niedużej grupie przy barykadzie i kolejne kule, które je
ostatecznie zabijały. Gdy padł ostatni
trup odwróciłem się do towarzyszy.
- Jakie plany? – zapytałem.
- O stary, wyglądasz
jakbyś miał ciężki wieczór – zaczął Dziara głosem, który świdrował mi w głowie.
- Nawet mnie tak nie
wzięło po wczorajszej „imprezie” – powiedział Bobru akcentując ostatnie
słowo dosyć wyraźnie.
- Zabieram was do celi
numer trzy – powiedział Szeryf. Jak zwykle pełen energii, ze swoim
kapeluszem i okularami.
- A kto jest w celi
numer trzy? – zapytałem.
- Podejrzany o
morderstwo jego dziewczyny – powiedział wskazując palcem Bobra.
- I do czego jestem
potrzebny? – kontynuowałem wodospad pytań z nadzieją, że zaraz będę mógł
przejść się do baru, zjeść coś i napić się herbaty z cytryną.
- Ja poprosiłem o to,
żebyś tu był, wybacz stary, ale po prostu potrzebuję kogoś w pełni zaufanego – powiedział
Bobru.
- Spoko – odpowiedziałem
krótko.
- Więc ruszajmy! – zawołał
wesoło Szeryf.
Więzienie
znajdowało się na południu Ostoi. W części, w której większość budynków nie
była w stanie używalności, a te zajęte, były najczęściej nieciekawymi
miejscami. Mieliśmy tu więzienie, biuro Szeryfa, parę schronów oraz zbrojownię,
gdzie trzymaliśmy ogromne zapasy amunicji i broni. Co ciekawe od kiedy przyjechali
tutaj żołnierze, wraz z Gigantem i Natalią to zwiększyli znacznie ilość naszej
amunicji, co ucieszyło zarówno Dziarę jak i Karła.
Więzienie
było obskurnym budynkiem, który miał jedno duże pomieszczenie, w którym czas
wolny spędzali strażnicy oraz podziemia, gdzie znajdowały się cele. O ile pokój
strażników sprawiał całkiem miłe wrażenie to po wejściu do podziemia człowieka
łapał dół. Nie było tam prawie żadnego światła, oprócz jednej lampy ze słabą
żarówką, oświetlającej długi korytarz z obu stron otoczony celami. Było tutaj
raczej pusto, w końcu przestępcy albo ginęli na miejscu, albo popełnili na tyle
małe wykroczenia, że byli puszczani wolno. W pierwszej celi siedziała kobieta,
która obserwowała nas przez kraty ze smutkiem na twarzy. W sumie tylko Szeryf i
jej ofiary, wiedziały co ona właściwie zrobiła. Druga cela była zajmowana przez
dwójkę ludzi wyglądających identycznie. Ci zachowywali się nieco bardziej
agresywnie, bo krzyczeli coś do nas uderzając w kraty, ale Szeryf szybko ich
uspokoił przejeżdżając pałką po palcach.
W
trzeciej celi był Jakub. Gdy usłyszałem o śmierci Natalii to zrobiło mi się
naprawdę przykro. Zarówno ona jak i Bobru chcieli się w końcu spotkać i
walczyli o to przez całą trasę, która ja już pokonałem nie jeden raz i wiedziałem
jaka ciężka jest. Gdy w końcu mieli się spotkać Natalia została zabita dwie
ulicę dalej od miejsca, w którym był Bobru. Co prawda nie było pewności, że
zrobił to ten staruszek, który z tego co wiem był kanibalem, ale został
znaleziony na miejscu zdarzenia jako jedyny. Z tego co słyszałem to chciał coś
powiedzieć gdy go aresztowali, ale dostał do Giganta tak mocno, że stracił
połowę zębów. Teraz widać było na jego twarzy złość i bezradność, a braki w
zębach nadawały mu groźnego wyglądu.
Stanęliśmy
we czwórkę przed celą i patrzyliśmy. On również nas obserwował.
- Z tego co słyszałem
to starzec nie chciał nic mówić, myślisz, że ktoś z nas coś z niego wyciągnie?
– zapytałem.
- Obiecał, że jeżeli
przyjdzie tu Bobru i pojawię się ja to przemówi – powiedział Dziara.
- To prawda? – zapytał
Bobru.
- Ta – odpowiedział
krótko i nieco sepleniąc Jakub.
- A więc? Zabiłeś
Natalię? – zapytał Szeryf.
- Próbowałem ją
uratować w przeklęte skurwysyny – zaseplenił Starzec.
- Więc kto ją zabił? –
zapytał z gniewem w głosie Bobru.
- A jak myślisz? – zapytał
Jakub uśmiechając się.
- Nie wiem, dlatego
cię o to pytam! – odpowiedział.
- Znasz tą osobę, bo
podczas podróży tutaj umilała ci wolny czas. Potem przyczepiła się mnie i przez
to ja tu teraz siedzę, a nie ona – wyszeptał ze złością kanibal.
Widziałem,
że Bobru zamyślił się. Wiedziałem co mu chodzi po głowie. Wiedziałem co
każdemu, kto zna Łapę chodzi po głowie. Czy to mogła być ona? Nie wiadomo.
- To ciebie znaleziono
przy ciele pieprzony kłamco! – wybuchnął Bobru.
- Wiesz co, żal mi
cię. Naprawdę żal. Jesteś tak zaślepiony jej piękną buźką, że nie widzisz, że
za twoimi plecami niszczy każdego, kto się jej nie spodoba! – odburknął
Jakub.
- Zamknij się
przeklęty morderco. Jesteś tylko kanibalem i gdybym tylko wiedział to wcześniej
to w życiu bym się nie zgodził na to, żebyś jechał z nami. I Natalia by żyła.
Mam nadzieję, że zgnijesz tu – powiedział Bobru po czym zaczął się cofać do
wyjścia. Nikt go nie zatrzymywał, każdy wiedział, że to dla niego ciężkie.
- Jesteś wciąż głównym
podejrzanym i nie wypuszczę cię stąd Jakubie – powiedział Szeryf.
- W dupie mam ciebie i
całe to miejsce. Widzę co tu się dzieje, wszystko się rozpada. I chociaż nie
jestem tym pierdolonym mordercą to możecie być pewni, że jeżeli uda mi się stąd
wyjść w jakiś sposób, to zabije każdego ślepego idiotę. Zapłacicie mi za
wszystko! – wykrzyknął Jakub.
Dziara
spojrzał na niego z zaciekawieniem.
Następnie zerknął na mnie i Szeryfa i po cichu do nas wyszeptał.
- Dajcie mi z nim
porozmawiać, mam świetny pomysł. Spotkamy się później.
Spojrzeliśmy na siebie z Szeryfem po czym bez pytań
opuściliśmy podziemia. Szeryf został na górze, ale ja wyszedłem. Miałem tego
dość. Miałem nadzieję, że Dziara wymyśli coś dobrego. Może to miało związek z
jego planem. Nie miałem z kolei pojęcia po co była ta cała szopka. Bobru się
tylko zdenerwował, ale może to miało jakiś głębszy sens?
Nie
miałem czasu na dalsze myślenie, czas było działać. Ruszyłem poszukać Cinka i
przygotować pojazd do odjazdu na wschód. Spojrzałem na niebo i zauważyłem
tęczę. Miałem nadzieję, że to zwiastun czegoś dobrego. Z tą myślą ruszyłem
przed siebie.
"Nie była to ulewa, ale ZIMNA krople natychmiast uderzyły we mnie rozbudzając mnie do końca." :P
OdpowiedzUsuńDziękuje, poprawiam :)
UsuńJuż się zastanawiam kto będzie narratorem w 3 perspektywie. Mówiąc szczerze, strasznie podobają mi się rozdziały w Ostoi, takie spokojne miejsca to fajna odskocznia od ciągłej akcji. A pomysł z perspektywą Erniego był super, czasami trzeba coś zobaczyć(przeczytać) co jest poza Ostoją, choć boję się, że Erni odbędzie spotkanie z Gangiem.
OdpowiedzUsuń*klask* *klask* *klask* Niesamowita historia, wkręciłem sie niesamowicie. W 3 dni wszystko przeczytałem i praktycznie nie rozstając sie z bohaterami czekam na dalsze ich losy :D
OdpowiedzUsuńWut? Jak to Erni? Ale żeś dowalił xD A gdzie moja Łapa i Dziara albo Karzeł? Jak Ty żeś to zrobił Oo
OdpowiedzUsuńChoć muszę przyznać, że dialog pijanego Erniego z Maćkiem był uroczy. Bardzo mnie rozbawił :D Choć nie jestem pewna czy picie przed podróżą jest dobrym pomysłem. W końcu "nie jeżdżę po alkoholu"!
Z tym Jakubem to nie wiem jak zrobić, żeby ktoś mu uwierzył. Coby nie powiedział, to każdy okrzyknie go kłamcą. Z drugiej strony jak rozpoznać prawilnego człowieka? Tak czy siak łapa powinna zostać "przesłuchana", nie ma alibi, ludzie powinni dojść do wniosku, że mogła to zrobić. Tylko pytanie brzmi, co wtedy jak już się wyda, że to łapa? Wszystko się zmieni. Relacje ulegną zmianie. Uczucie miedzy Łapą a Bobrem pęknie, a nie jestem pewna czy tego bym chciała. Bobru nie będzie umiał znowu zaufać Łapie po tym jak się dowie prawdy. Będą trzymać się od siebie z daleka ;( Szkoda. Wygląda na to, że ta relacja dąży do zagłady xD
Same wątpliwości do co planu Dziary. Nie znam do końca sytuacji, nie potrafię wyrobić sobie zdania i mam mieszane uczucia, ale ufam, że Karzeł spisuje się jako tako na stanowisku przywódcy i nie potrzeba go zabijać dla dobra ogółu, bo wcale nie wiadomo czy Dziara taki kozak, poradzi sobie z przywództwem, kiedy to na nim będzie ciążyć odpowiedzialność. Bo to przypomina oglądanie Millionerów w domu. "o wiem wiem, C, bałwanie, Zaznacz C" *uczestnik zaznacza B i przegrywa* Ooo, mówiłem Ci C.... ale gdy okazuje sie, że uczestnik wygrał to siedzimy cicho. "gramy dalej". Tak samo tu mi to trochę przypomina taką właśnie sytuację. Że dziara krytykuje, ma inny pomysł, ale nie jest powiedziane, że to dobra droga. Narazie to moja wstępna opinia. Może ją zmienię jak poznam wiecej szczegółów :P
Tak więc czekam na kolejny rodział.
Pozdrawiam i weny życzę :D
C.
Do Erniego pasuje mi ta piosenka:
OdpowiedzUsuńhttp://www.tekstowo.pl/piosenka,metallica,wherever_i_may_roam.html