środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 4: Zaufaj mi!

Rozdział 4, drugi z perspektywy Bobra. Zaczyna się w końcu rozjeżdżanie perspektyw, bo Bobru wraz z ekipą zbiera się do wyjazdu na Trzeci Posterunek, a Erni z ekipą do wyjazdu na wschód. W tym rozdziale kończę parę ważnych wątków przedstawiających Ostoję i zaczynam pracę nad głównymi motywami. Po przeczytaniu proszę was o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym :)

--------------------------------------------------

Rozdział 4 (Bobru): Zaufaj mi!


                Dzisiaj był dzień wyjazdu. Spędziłem całą noc z Łapą. Wiedziałem, że teraz będę wysyłany na takie parodniowe podróże co i rusz, więc musiałem się powoli przyzwyczaić. Ciężko jednak było w ogóle o tym myśleć, szczególnie, że ostatnie dni spędziłem za bezpiecznymi murami Ostoi. Nie widziałem, żadnego zombie od paru dni, co było dosyć niesamowite. Co prawda borykałem się wciąż z problemami wewnętrznymi. Jakub wczoraj zdenerwował mnie na tyle mocno, że ciągle wracałem do niego myślami. Dodatkowo sytuacja, gdy wczoraj zobaczyłem Magdę u Dziary nie podobała mi się ani trochę. Nikogo nie brał na tyle prywatnie aby po prostu dać mu pracę. Coś musiało być na rzeczy. Miałem nadzieję, że gdy wrócę, o ile to mi się uda, to wszystko będzie w porządku. Wyjazd miał być za parę godzin, a ja siedziałem na łóżku w samych bokserkach i spoglądałem na Łapę, która w samym podkoszulku chodziła po mieszkaniu i szykowała dla mnie śniadanie.
                Chciałem się jakoś ubezpieczyć na wypadek gdyby coś się stało pod moją nieobecność, więc gdy tylko jajecznica wylądowała na talerzu i Łapa usiadła przede mną to przeszedłem do sedna.
- Za parę godzin już mnie tu nie będzie. Boję się, że coś się wam stanie… - zacząłem.
- O mnie się nie martw. Jak ktoś chociaż nie tak na mnie spojrzy to pożałuje, że dzisiaj wstawał z łóżka – powiedziała uśmiechając się dziko.
Odwzajemniłem uśmiech. Za to ją kochałem.
- Jednak chciałbym, żebyś zrobiła coś dla mnie, gdyby działy się złe rzeczy – kontynuowałem – Zbierz wszystkich, którzy podróżowali z nami tutaj, a także tych co przyjechali tu z Natalią oraz Miczi i Dymitra i uciekajcie. Albo przynajmniej schowajcie się gdzieś. Proszę…
- Zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze Bobru – powiedziała łapiąc mnie za rękę.
Uśmiechnąłem się i jadłem dalej. Prawdopodobnie nie zjem nic na ciepło przez kilka najbliższych dni. Trasa, która nas czekała nie była długa, ale prawdopodobnie zajmie nam trzy lub cztery dni, jeżeli oczywiście nie natrafimy na jakieś przeszkody. Dziara planował coś i rozsyłał nas po różnych posterunkach. Byłem ciekaw co ostatecznie ma zamiar zrobić.
                Przyjemny poranek przerwało pukanie do drzwi. Łapa nałożyła na siebie spodenki, a ja szybko nałożyłem spodnie i koszulę podchodząc do drzwi. Stał za nimi Jonasz. Grubszy mężczyzna jak zwykle promieniował dobrą, przyjemną aurą i gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko, poprawiając zaczesane w kucyk włosy.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam stary – stwierdził zerkając za moje plecy.
- Powiedzmy… Co chciałeś? – zapytałem, dopinając ostatnie guziki koszuli.
- Dziara cię wzywa. Podobno coś pilnego przed naszym wyjazdem – stwierdził Jonasz drapiąc się po podbródku – Pamiętaj, że za dwie godziny spotykamy się przy północnej barykadzie. Czeka nas podróż – to mówiąc odwrócił się i ruszył w kierunku schodów.
- A gdzie Dziara będzie na mnie czekał? – zapytałem.
- Tam gdzie zawsze! – krzyknął mężczyzna znikając mi z oczu.
                Nie wiedziałem czego chciał Dziara, ale mimo to odwróciłem się i skończyłem jeść. Następnie ogoliłem się, ubrałem do końca i przejrzałem w lustrze, żeby zobaczyć efekt końcowy pracy. Mój styl zmienił się odrobinę od początku. Bluza ustąpiła miejsca koszuli, która była równie wygodna, a przy okazji pasowała stylowo do kamizelki Czerwonych Flar oraz ciepłych spodni, które pomagały mi nie tracić temperatury, w te jeszcze chłodne dni.
                Gdy byłem gotowy, z pistoletem u pasa odwróciłem się w stronę Łapy, która bacznie mnie obserwowała od jakiegoś czasu.
- I jak? – zapytałem jej.
- Wyglądasz jak dupek – powiedziała uśmiechając się.
- Mi też się nie za bardzo podoba – powiedziałem – Ale przynajmniej może te ciuchy będą dla mnie bardziej szczęśliwe, niż te, które miałem w drodze do Torunia.
Łapa wstała i podeszła bardzo blisko mnie.
- Nawet nie próbuj myśleć o tym, że do mnie nie wrócisz. Jesteś mój – to mówiąc pocałowała mnie namiętnie i odepchnęła dłońmi po chwili.
- Idź już, bo jeszcze zobaczysz coś czego nie chciałbyś zobaczyć u mnie – powiedziała pociągając nosem.
- Do zobaczenia – powiedziałem wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
                Odetchnąłem głęboko. Zaczęło się. Zszedłem szybko schodami na dół i nie myśląc o niczym szczególnym ruszyłem w stronę Kwatery Głównej, żeby zobaczyć co ode mnie chciał Dziara. Poranek był jak zwykle spokojny ,a zarazem pełen życia. Ludzie, których w większości nie miałem jeszcze przyjemności poznać, chodzili i zajmowali się codziennymi zadaniami. Ja jednak byłem ponad to i ich problemy. Ja byłem po uszy w gorszym bagnie, ale miałem nadzieję, że jakoś to będzie.
                Szybko dotarłem do Kwatery Głównej i swoim kluczem otworzyłem drzwi. W środku jak zwykle pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duży, drewniany stół. Stali przy nim Dziara, Pablord oraz Kiciuś. Przywitałem się z wszystkimi i usiadłem na jednym z krzeseł. Dziara wstał i spojrzał na nas poważnie.
- Chciałbym was dzisiaj odrobinę wtajemniczyć w mój plan – zaczął patrząc gdzieś odległym wzrokiem.
Czyżby w końcu coś miało się ruszyć? Od kiedy usłyszałem o planie zabójstwa Karła to myślałem, że wszystko przyspieszy, a tak naprawdę wszystko zaczęło się dziać wolno. Teraz w końcu mieliśmy dostać jakieś informacje. Wciąż się zastanawiałem czy po prostu nie odmówić Dziarze, ale teraz ta myśl wyleciała mi z głowy.
- Dzisiaj wyjeżdżacie i to nie bez powodów. Dostałem informacje, że Gang planuje jakieś działania. To będzie świetny moment, żeby Karzeł był zagrożony i podczas ataku dostał zbłąkaną kulą i zginął – mówił.
- Chcesz pozwolić im wejść na teren Ostoi? – zapytał Kiciuś.
- Tak – powiedział Dziara – Ale nie martwcie się, wszystko będzie pod kontrolą. Proszę was jednak, żebyście się nie martwili, a dodatkowo zrobili coś dla mnie.
Odwrócił się do nas plecami i podszedł do szafki, otwierając jedną z szuflad. Nie wiedziałem co myśleć o tym, że Gang zostanie tu wpuszczony pod naszą obecność. Brzmiało to jak szaleństwo. Przysięgałem sobie chronić moich ludzi, reszta nie interesowała mnie aż tak bardzo, ale wciąż nie mogłem pozwolić ginąć zwykłym ludziom.
- To zbyt niebezpieczne – powiedziałem, sam nie wiem jak, po prostu automatycznie wyleciało to z moich ust.
- Mi też się wydaję, że to jest trochę ryzykowne. Wiesz ile cywili może zginąć? – zapytał Pablord.
                Dziara wyjął dwie koperty z szuflady po czym podszedł ponownie do stołu.
- Rozumiem wasze obawy, ale nie macie czego się bać. Po prostu muszę wiedzieć, czy Gang również poluje na Karła czy na mnie. Dam im pięć minut. Potem przegonię lub zabiję każdego, kto wejdzie mi pod celownik. Musicie mi zaufać! – powiedział podnosząc nieco ton.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. To był bardzo ryzykowany plan. Jeżeli ktoś z moich ludzi ucierpi to zemszczę się. Zawsze była jeszcze Łapa, którą poprosiłem o zebranie wszystkich w jedno miejsce. W Łapę wierzyłem najbardziej. W Łapę oraz Giganta. Musiałem z nim zamówić parę słów przed wyjazdem. Dziara jednak nie skończył jeszcze. Wyciągnął jedną z koper w stronę Kiciusia, a drugą w moją stronę.
- Ty Ernest dostarczysz tą kopertę do Płońska. Wiem, że to trochę nie po drodze, ale jest tam taki budynek, w którym jest czwórka ludzi. Muszą dostać tą wiadomość. Pomogą mi w moim planie – powiedział po czym odwrócił się do mnie – A ty Bobru to wręczysz dowódcy Trzeciego Posterunku. Ma tam instrukcję dotyczące mojego planu. Chyba nie muszę was prosić o to, żebyście nie otwierali kopert bez mojej zgody, prawda?
                Wziąłem kopertę i poczułem się naprawdę dziwnie. Zapewne w środku są bardzo ważne informacje, które zmienią wiele. Co jakbym otworzył kopertę i przeczytał jej zawartość? Na razie jednak nie zastanawiałem się nad tym głębiej.
- Wszystko zrozumiałe? Naprawdę nie obawiajcie się, wszystko jest pod moją kontrolą – skończył uśmiechając się szeroko – Ruszajcie już. Macie jeszcze pewnie sporo do przygotowania, a czasu niedużo.
Zgodnie z tym co powiedział Dziara, czasu rzeczywiście było niedużo, a musiałem jeszcze przygotować parę rzeczy. Pożegnaliśmy się z Dziarą i stanęliśmy we trójkę przed budynkiem Kwatery Głównej. Spojrzeliśmy na Kiciusia.
- Stary na wypadek, gdybyśmy się już nie zobaczyli przed odjazdem, powodzenia – powiedziałem.
- Wam również. Widzimy się za parę dni! Nawet nie próbujcie mówić inaczej – odpowiedział Kiciuś najpierw podając dłoń mi, a potem Pablordowi. Następnie ruszyliśmy w dwie inne strony. Ja z Pablordem na południe, a Erni na wschód.
                Szliśmy raczej w milczeniu, oboje rozmyślając nad tym co działo się wszędzie dookoła. Musiałem przed wyjazdem porozmawiać jeszcze z Gigantem, ale najpierw skierowałem swoje kroki w stronę zbrojowni. Musieliśmy nałożyć pełny ekwipunek na wyprawę. Dotarliśmy tam w piętnaście minut i spotkaliśmy się tam z Jonaszem i Wiktorią. O ile Jonasza zdążyłem poznać całkiem dobrze, to nie mogłem tego samego powiedzieć o Wiktorii. Przypominała mi Łapę. Twarda i dzika, chociaż nie miała tego, co sprawiało, że Łapa była taka widowiskowa – długich, czarnych włosów. Wiktoria miała zamiast tego blond włosy, zawsze spięte w kok. To była taka jej zasada. Poza tym, sprawiała wrażenie całkiem miłej osoby. Może nie była towarzyska, ale zupełnie do zniesienia.
                Ekwipunek członka Czerwonych Flar składał się z paru elementów. Każdy z nas dostał specjalny kompas, który miał pomóc znaleźć się w terenie.  Był złoty, z długą, czerwoną igłą wskazującą północ. Schowałem go do kieszeni i wziąłem kolejną rzecz – zestaw trzech czerwonych flar. Z tego co słyszałem to flary zostały znalezione w ogromnych ilościach w jednej z fabryk i dzięki temu Dziara wpadł na pomysł nazwania na ich cześć całej grupy. Były to zarówno świetne rzeczy do oświetlania jak i znajdowania się w terenie. Gdy zostaniemy rozdzieleni, albo potrzebujemy pomocy to odpalamy flarę i reszta natychmiast biegnie w tą stronę. Mechanizm był prosty, a powinien być pomocny. Dodatkowo każdy z nas wziął po jednym karabinie automatycznym, oraz po dwa zapasowe magazynki. Od początku apokalipsy nie byłem tak uzbrojony. Oprócz tego każdy dostał po pistolecie oraz broni białej do wyboru. Ja zgodnie ze starą radą Łowcy wybrałem łom, ale widziałem, że reszta preferowała młotki oraz maczety.
                Tak uzbrojeni i przygotowani do drogi ruszyliśmy zrelaksować się przez ostatnią godzinę przed wyjazdem i umówiliśmy się na spotkanie przy wschodnim wyjeździe. Ja jednak nie miałem za dużo czasu na relaks. Musiałem spotkać się z Gigantem i go ostrzec, chociaż trochę przed tym co się będzie działo pod moją nieobecność. Ruszyłem żwawym krokiem w stronę jedynej, północnej barykady. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem, że cała trójka, całkiem dobrze mi znanych osób, siedziała i jadła kanapki. Gdy Gigant zobaczył mnie pomachał w moją stronę. Wspiąłem się po drabince i przywitałem się z wszystkimi.
- Mogę cię na chwilę poprosić? – spytałem Giganta.
- Jasne – odpowiedział i zaczął schodzić ze mną na dół. Gdy oddaliliśmy się o kawałek od barykady zacząłem.
- Słuchaj jest bardzo ważna sprawa. Pod moją nieobecność, gdy jeszcze dodatkowo odjedzie Kiciuś tutaj nie zostanie prawie nikt, kto jest w stanie ogarnąć ten syf. Tylko ty i Łapa. Dowiedziałem się, że Gang może zaatakować na dniach – mówiłem patrząc na zmiany na twarzy Karola.
- Nie powinniśmy ostrzec wszystkich? – zapytał.
- Zaufaj mi. Dziara powinien wejść do akcji jak najszybciej – skłamałem.
- Mam nadzieję. Czego właściwie ode mnie oczekujesz? – zapytał Karol.
- Nie wtrącaj się w to. Po prostu daj wkroczyć do akcji Flarom i Szeryfowi. Nie ryzykuj – powiedziałem szczerze.
- Niech będzie. Mam nadzieję, że to ma jakiś głębszy sens. Swoją drogą powodzenia w drodze – stwierdził uśmiechając się.
- Dzięki. Przyda się, nie przeszkadzam już i pamiętaj – uważaj na siebie.
                Tymi słowami zakończyłem rozmowę i ruszyłem powoli w stronę wschodnich wjazdów. Zobaczyłem tam grupkę ludzi i Zbłąkanego Ocalałego. Autobus był jak zawsze w opłakanym stanie, ale dzięki temu pasował idealnie do klimatu.  Przed autobusem stał Karzeł oraz parę strażników. Do środka w tym czasie wchodził Erni, a tuż za nim wchodzili Cinek z Łowcą. Czyli jednak Łowca będzie tym, który pomoże Kiciusiowi w niebezpiecznej drodze. Poczułem się dzięki temu trochę lepiej, bo Łowca radził sobie na trasie co pokazał podróżując ze mną Potworem. Teraz jego pojazd stał zaparkowany w jednym z garaży.
                Przepchnąłem się przez tłum i przywitałem z Karłem. Następnie pożegnałem się z Ernim i Cinkiem po czym na chwilę zatrzymałem przy sobie Łowcę.
- Mam do ciebie prośbę stary – zacząłem rozmowę patrząc na jednookiego.
- Jaką? – zapytał.
- Wiem, że uratowałeś mi życie niezliczoną ilość razy, ale muszę cię prosić o to, żebyś pilnował tej dwójki. Są piekielnie twardymi skurczybykami, ale mimo tego uważajcie. Droga nie jest łatwa. Cholera wie, co możecie tam spotkać – wyrzuciłem z siebie.
Łowca położył mi masywną dłoń na ramieniu po czym powiedział.
- Zaufaj mi.
                Ufałem mu. Wierzyłem, że uda im spokojnie zrobić całą trasę i sprowadzić kolejnych ludzi do Ostoi. Popatrzyłem jak autobus wyjeżdża za bezpieczne ogrodzenie i z grozą uświadomiłem sobie, że ja również tam za chwilę pojadę.
- Po takim czasie, jakbyś ocenił to co tu się dzieje? – zapytał Karzeł.
Spojrzałem na, starszego ode mnie, mężczyznę i zastanowiłem się nad odpowiedzią.
- Wszystko wydaję się być w porządku, ale jest tu pewna nutka chaosu, która sprawia, że nic nie jest do końca stabilne – odpowiedziałem tajemniczo.
- Coś w tym jest. Dowodzenie tym miejscem nie jest łatwe, ale ty jako doświadczony przywódca na pewno wiesz co nie co o tym, prawda?
- Dowodzenie obozem, w którym jest dwadzieścia osób, a miasteczkiem, w którym jest ich dużo ponad dwieście to różnica – powiedziałem.
- O tak. Ale jednak czasami ciężej utrzymać taką małą społeczność. W razie konfliktu mniej osób jest w stanie pomóc. A tutaj nawet jak pojedyncze osoby się buntują to nic same nie zrobią, bo cała reszta staje murem – pochwalił się Karzeł.
Przez drobną chwilę chciałem go ostrzec przed całym planem Dziary, a w szczególności nadchodzącym atakiem, ale ostatecznie ugryzłem się w język i przeczekałem. Milczałem.
- Gonią mnie obowiązki, trzymaj się Bobru, powodzenia w wyprawie – powiedział Karzeł odchodząc.
Miałem ochotę się upić i zapomnieć o tej całej sytuacji, ale nie było to możliwe. Wyjazd miał być dosłownie za chwilę. Ruszyłem w stronę garaży i już z daleka przy barykadzie zauważyłem strażników oraz moją ekipę na czas wyjazdu. Pablord i Jonasz krzątali się przy samochodzie, a Wiktoria ostrzyła bagnet, który doczepiała do swojego karabinu.
                Podszedłem i zapakowałem swoje rzeczy. Mieliśmy jechać samochodem terenowym koloru czarnego. Miał to być prawdopodobnie element kamuflażu. Samochód jednak był dużym problemem, bo z pewnością stwarzał duży hałas i był sporym kąskiem dla bandytów. Z drugiej strony bez samochodu podróż zajęłaby nam dwa tygodnie lub więcej. Zobaczyłem w bagażniku nieduże, ale wystarczające zapasy amunicji, medykamentów oraz jedzenia. Chyba byliśmy gotowi.
                Jonasz zasiadł na miejscu kierowcy, a Wiktoria na prawo na miejscu pasażera obok. Ja i Pablord usiedliśmy z tyłu. Spojrzałem ostatni raz za siebie na centrum Ostoi, gdzie ludzie chodzili normalnie po ulicach. Dzieci beztrosko bawiły się na Placu Głównym, bo dzisiejsza pogoda była fenomenalna. Czy warto zaryzykować według planu Dziary i sprawić, że życia tych osób będą zagrożone? Miałem nadzieję, że tak.
                Wsiadłem i wygodnie rozsiadłem się z tyłu. Zestaw Flar przyjemnie ciążył mi w kieszeni. Jonasz odpalił silnik, czemu towarzyszył przyjemny hałas. Brama przed nami otworzyła się i wyjechaliśmy. Dosłownie w momencie, kiedy minęliśmy barykadę, poczułem niepewność. Jakby instynkt mi mówił, że to nie będzie łatwa wyprawa. Mijaliśmy uliczki Torunia i przyszło mi do głowy pytanie.
- Właściwie to co robicie, że nawet w mieście nie ma za dużo zombie? – zapytałem.
- My z tym nie robimy właściwie nic. To Gang i jacyś przypadkowi ludzie sprawiają, że zombie idą za nimi, albo giną – wytłumaczył Pablord.
Gang dalej pozostawał dla mnie zagadką. Wiedziałem tylko tyle, że zabrali Młodą i chociażby ze względu na Łapę, musiałem ich dorwać. Najgorsze było jednak to, że nie wiadomo było gdzie oni dokładnie się ukrywają.
- Kto dowodzi tym Gangiem? Naprawdę nie macie najmniejszego pomysłu gdzie oni mogą być? – zapytałem ponownie.
- Nie wiemy. Nie są dużo grupą, mają może z trzydziestu członków, a dowodzi nimi niejaki Jan. Przynajmniej tak mówią pogłoski, nikt z naszych nigdy go nie widział – zapewnił Pablord.
- Nikt? On w ogóle istnieje?
- Tak mi się wydaję. W końcu ataki i ciągłe groźby, coś w tym musi być – odpowiedział chłopak.
                Wyjechaliśmy z miasta tą samą drogą, którą przyjechałem tu Potworem. Tym razem jednak skręciliśmy na północ i szybko skierowaliśmy się na główną trasę. Przez pierwsze godziny droga mijała beztrosko. Jechaliśmy dosyć wolno, ale byliśmy już co najmniej w połowie. Parę razy widzieliśmy z oddali pojedyncze trupy chodzące po polach, ale nic poza tym nie wskazywało na to, że podróż będzie niebezpieczna.
                To zmieniło się jednak szybko. Gdy wjechaliśmy na leśną ścieżkę, to zauważyliśmy trzy leżące ciała. Zatrzymaliśmy się, bo były dosyć specyficzne. Wszystkie trzy były poćwiartowane i świeże. Jonasz stwierdził, że ta grupka musiała zginąć maksymalnie godzinę temu. Wyciągnęliśmy bronie i rozejrzeliśmy się uważnie. Nagle Wiktoria krzyknęła.
- Szwendacze!
                Spojrzeliśmy w jej kierunku i rzeczywiście zobaczyliśmy wychodzące z krzaków trupy. Czas było zobaczyć jak pozostała trójka radzi sobie w walce z zombie. Sam również chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Wyciągnąłem łom i zamachując się na pierwszego wbiłem mu z impetem łom w przegniłą czaszkę. Ten trup musiał spędzić sporo czasu w wodzie, bo czułem jakbym uderzał kupę błota, a nie ciało stałe. Drugi jednak był nieco szybszy i zaszarżował na mnie od boku. Poczułem okropny zapach, blisko mojej twarzy i starałem się go odepchnąć.
                Cios przeszył go bez problemu. Wiktoria uderzyła z dużą siłą z bagnetu, rozcinając czaszkę i uwalniając przegniły mózg z kawałkami czaszki na ziemię. W tym czasie Jonasz ciął z niesamowitą siłą z maczety, wbijając kolejnym trupom ostrze w środek czaszki i docierając do mózgu. Pablord w tym czasie atakował z młotka, równie skutecznie jak Jonasz. Wydawało mi się, że byłem dużo wolniejszy od moich towarzyszy, ale to może była tylko kwestia przyzwyczajenia do ich stylu działania.
                Po oczyszczeniu okolic dróżki z trupów Jonasz raz jeszcze ukucnął przy zwłokach i spojrzał na nas. W przeciwieństwie do tego jak zachowywał się w Ostoi, tutaj był spokojniejszy i o wiele bardziej poważny.
- Ktoś jest w okolicy. Możliwe, że to Gang, ale równie dobrze mogą to być losowi ocalali. Miejcie się na baczności, póki ich nie wyk… - w tym momencie przerwała mu Wiktoria.
- Cisza! – szepnęła z sykiem.
Rzeczywiście było coś słychać w oddali. To były strzały. Po chwili dołączył do tego dźwięk silnika. Ktoś jechał w naszą stronę.
- Przygotujcie się! – krzyknęła Wiktoria i skoczyła w bok do drzewa. Poszliśmy w jej ślady. Po chwili już wszyscy byliśmy wycelowani w drogę przed nami, skąd coś się zbliżało. Przeładowaliśmy, wymierzyliśmy i czekaliśmy.

9 komentarzy:

  1. "Wiedziałem, że teraz !będę wysyłane! na takie parodniowe podróże"
    "że dzisiaj wstawał z łóżka – !powiedział! uśmiechając się dziko." Łapa
    "ruszyłem powoli w stronę wschodni wjazdów."
    Jeśli możesz pisz trochę wolniej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za błędy, za chwilę poprawiam :P Po prostu ostatnio nie mogłem się zebrać do korekty, bo byłem zajęty pisaniem nowych rozdziałów.

      Usuń
  2. Nie otwierać? Bo co? Albo jesteśmy w tym planie razem, albo cwaniakujemy za plecami innych. Ja bym otworzyła, bo cała sytuacja jest ekstremalnie trudna, a Dziara jeszcze dokłada tajemnic. Kto wie czy przypadkiem w liście nie jest napisane aby zabić posłańców?

    Mam jakieś dziwne wrażenie, że to Karol dostanie pierwszą kulkę.

    Nigdy nie widzieli Jana? Jakoś teraz mi przyszło do głowy, że Dziara jest prawdziwym przywódcą gangu i chce odbić obóz dla nich. Może osoba która teraz do nich jedzie, będzie próbowała ich przed tym ostrzec? Sama nie wiem, ale moment zakończenia bombowy. Już nie ma takiej urywanej akcji jak było na samym początku, a ciągła historia z zakrętami i intrygami. To mi się podoba. Tak trzymać :)

    Mi pozostaje czekać na kolejne rozdziały. Komentuję z opóźnieniem, bo mam wiele spraw na głowie, ale nigdy o blogu nie zapominam ;)

    Życzę czasu i weny :)

    C.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie Jana widzieli: Natalia (nie żyje), Łysy (tylko plecy,żyje), Medyk (żyje), Młoda (zaginiona), Łowca (tylko plecy, żyje), Najstarszy (nie żyje), Ika (ta co dostała pracę w szklarni, żyje) oraz Józef (też żyje). Widzieli tylko jego oczy, bo nosił bandane na moście w rozdziale 2.23 bodajże i on jest prawdopodobnie ich dowódcą, ale kto wie ;D
    Ja na komentarze czekam z niecierpliwością, bo zawsze są wyczerpujące, więc nie ma sprawy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bombu zjebałeś mówiąc że był w bandanie ponieważ Natalia go rozpoznała nie pisz tłumaczeń bo się to zaczyna kupy nie trzymać

      Usuń
  4. Zastanawia mnie, dlaczego Łapa zabiła Natalię. Z zazdrości, czy może ma jakąś manię posiadania, czy coś. Trochę głupie jest to, że Bobru, aż tak mocno zaufał Łapie. W końcu prawie nic o niej nie wie. No kurde, nie zna nawet jej imienia. Już jakiś czas temu miała wyjaśnić sprawę z jej ojcem, a nadal tego nie zrobiła.
    A co do Bobra, myślę, że trochę się pogubił w tym wszystkim. To tylko nastolatek, który miał normalne życie, a nagle spadła na niego odpowiedzialność za życie wielu ludzi. I jeszcze ta sprawa z Dziarą, któremu nie wiadomo czy ufać, czy nie.
    Mam nadzieję, że wyjdą cało z tej akcji.
    Chciałabym, żeby Dziara zginął, może chce dobrze, a może i nie, ale tak jak napisała Carmen, albo jesteśmy razem, albo działamy za plecami innych.
    Biedna Magda. Taka nie winna, a ten czubek daje jej takie zadanie. Oby nie musiała nikogo zabijać.
    Tak w ogóle, to dużo osób traci kończyny :D.
    Liczę, że rozwiniesz wątek Kiciusia i tamtej dziewczyny, której imienia nie pamiętam c:.
    Dalej czekam, aż pojawi się moja imienniczka, która będzie twardą babką i nie da sobie w kaszę dmuchać.
    Oh i przez dwie poprzednie części zastanawiałam się, czy Bobru, bądź ktoś inny spotkają Esa. Mam nadzieję, że Konrad pojawi się w twoim opowiadaniu. Może będziesz chciał ukrócić moje zastanawianie się nad tym i mi napiszesz ^^
    Życzę Ci weny i serdecznie Cię pozdrawiam
    Weronika aka RubyOve =^.^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Nowa twarz w komentarzach zawsze mile widziana.

      Nad motywem zabójstwa Natalii można by gadać i gadać. Może to była zwykła zazdrość? Może złość za to, że siostra Łapy, która była w grupie Natalii nie dotarła do celu? Może tylko i wyłącznie chęć wyeliminowania Jakuba z normalnego życia i "udupienie go"? A może stoi za tym coś jeszcze większego?
      Bobru po prostu wpadł w sidła pięknej i niebezpiecznej Łapy. Pokazała mu się z bardzo pociągającej, pewnej siebie strony i tak ją teraz postrzega. Lubi ten "pazur", którym go ciągle Łapa drapie. Nie traktuje może tego tak poważnie jak związku z Natalią, raczej jest w programie, gdzie "korzystają obie strony". Spędzają z sobą czas, zadawalają się, ale gdy przychodzi co do czego to dają sobie radę sami.
      Czasami muszę zdecydować się na ucięcie kończyny, bo głupio tak zabijać postać, która jeszcze ma taki potencjał w przyszłych akcjach :P
      Co do Esa to ten motyw jeszcze rozpatruje. Tak czy siak nie spodziewałbym się go w tym tomie, a raczej (o ile powstanie) w kolejnym :)
      Pozdrawiam i dzięki za komentarz ^^

      Usuń
  5. Przeczytałam całe opowiadanie i jest świetne! Strasznie wciąga, dobrze się czyta, fantastyczne! Pisz dalej, ja z niecierpliwością czekam na rozdziały!
    W sumie nie lubiłam Natalii, irytująca była :) A Bobru to jakiś alfons, jedna nie żyje, co z tego! Ma przecież drugą. Tylko nie zabijaj Łapy, ona jest zbyt dobrze wykreowaną postacią, żeby ją zabijać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za opinię :D W sumie Natalia może i była irytująca, ale każdy musi mieć jakieś plusy i minusy :P Jest tak czy siak postacią, która już nie żyje, więc teraz tylko czekać czy będzie się tęskniło za jej niezdarnością i irytującym zachowaniem, które w sumie nie prowadziło do niczego złego, czy będzie się cieszyło, że już nie żyje ^^
      Szczególnie cieszę się z słów, że kreacja Łapy mi wyszła, bo to jednak mega pochwała, przynajmniej dla mnie, docenienie tego jak ktoś kogoś opisał i stworzył od zera :)
      Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały :D

      Usuń