Rozdział 7, kolejny z perspektywy Bobra. Skupiony głównie na relacjach Bobra zarówno z ludnością Ostoi jak i Drugiego Posterunku. Ważny jeżeli chodzi o samą postać Bobra. Po przeczytaniu proszę o komentarz i rozesłanie bloga znajomym.
Inne POV:
Rozdział 7 - Bobru - Dzień 4-5
Irek - w tym czasie Irek z grupą Łapy spotykali już tajemniczego mężczyznę w ich tymczasowej kryjówce
Olaf - w tym czasie Olaf i Feline odwiedzają Toruńską Ostoję i wracają do siebie
------------------------------------------------
Rozdział 7 (Bobru): Pochopne wnioski
Droga
na Drugi Posterunek była wyjątkowo nudna. O dziwo nie widzieliśmy nawet za dużo
zombie. Spędziliśmy parę godzin jazdy na
rozmowach o sprawach mało ważnych. Dopiero pod samymi bramami Drugiego
Posterunku Dymitr z zaciekawieniem zapytał o Spotkanie Ocalałych, które miało
się odbyć.
- Co myślicie o tym
wszystkim? – zapytał brodacz, zaciągając się skręconym, na szybko,
papierosem.
- To jest bardzo dziwne.
Wiem, że długo spałem, ale czy ktokolwiek słyszał o tym Inowrocławiu? – włączył
się do rozmowy Pablord.
- Nie. Co prawda
Dziara niedawno dostał raporty o ludziach osiedlających się niedaleko
Inowrocławia, ale musi to być coś dużego i ambitnego, skoro ledwo o nich
usłyszeliśmy, a już planują coś tak ważnego dla okolicy, a może i dla całego
świata... – wytłumaczyłem.
- Tylko czy warto im
zaufać? To jest bardzo dziwna sprawa. Czy to nie jest jakaś pułapka? – zapytał
Dymitr.
- Musimy mieć
nadzieję. W końcu Dziara już postanowił, Feline też o tym wie i też chce tam
pojechać. Jeżeli taka dwójka się zgodziła to musi znaczyć, że albo są
zdesperowani, albo pewni siebie – stwierdziłem.
Cała
sytuacja była o wiele bardziej podejrzana, niż to po sobie pokazywałem, ale nie
chciałem dodatkowo martwić osoby, które mogły nie wytrzymać tej sytuacji tak
dobrze jak ja. Dlatego liczyłem na to, że nie będę mówił im do końca
wszystkiego i jakoś to będzie. Tajemniczy dowódca grupy z Inowrocławia wydaje
się być bardzo pewien siebie i sprowadzenie dowództwa każdego okolicznego,
liczącego się obozu było dziwnym posunięciem. Jeżeli chciał przejąć władzę dla
siebie, a takich ludzi nie brakowało, to mógł spokojnie urządzić rzeźnie w
Inowrocławiu.
Dowódcy
jednak mu zaufali. Przynajmniej póki co. O ile Dziara był znany z dosyć
nieprzewidywalnych to o Feline można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie
to, że była łatwowierna, albo głupia. Strażnicy wpuścili nas, od razu gdy
zauważyli mnie i Rudą. Drugi Posterunek był całkiem spory i od mojej ostatniej
wizyty sporo się tu zmieniło. Pusta przestrzeń pomiędzy więzieniem, a hangarem
była teraz pełna mini-szklarni, oraz powstał też nieduży kościół. Z pewnością był
to skutek niedawnej wizyty Józefa, Medyka oraz Iki.
Samochód
zostawiliśmy tam gdzie ostatnio. Pablord został przy nim wraz z Dymitrem, a ja
wraz z Rudą poszedłem w stronę więzienia, gdzie swoje biuro miał Kapitan.
Kapitan był ciekawym człowiekiem i chociaż spotkałem go tylko raz to zdążyłem
go już polubić. Wydawał się nie być zepsuty, a mimo to doskonale sobie radził w
tych czasach. To było bardzo dziwne połączenie. Zaszliśmy jednak do jego biura,
a ten przywitał nas serdecznie. Uściskał córkę i pocałował ją w policzek, a mi
podał rękę.
- Witajcie. Cieszę
się, że widzę was w dobrym zdrowiu – zaczął i pokazał nam krzesła, na znak,
że możemy usiąść - Co was tu sprowadza? – zapytał.
- Chcieliśmy ci
przekazać wiadomość z Ostoi – zacząłem.
- Dziara tak?
Słyszałem, że Karzeł nie żyje i jak mam rozumieć teraz on tam rządzi? – zapytał.
- Tak. Pełni władze
absolutną, ale zmienił się. Jest lepszym człowiekiem – stwierdziłem
szczerze.
- Nie uwierzę, póki
sam nie zobaczę, ale podejrzewam, że nie o tym chcieliście rozmawiać –powiedział.
Widać było, że nie lubił rozmawiać o byłe czym i przechodził prosto do
konkretów.
- Mamy dla ciebie
informacje o Spotkaniu Ocalałych organizowanym w Inowrocławiu za cztery dni.
Zostałeś zaproszony razem z Dziarą oraz Feline z obozu w Płońsku. Powiem od
siebie, że dobrze by było, żebyś przyszedł, bo spotkanie na pewno będzie ważne,
a twój obóz liczy się w okolicy – powiedziałem, drapiąc się po brodzie.
Na
twarzy Kapitana zagościło coś ciężkiego do opisania. Zupełnie jakby nie
wiedział jak zareagować na tę informację.
- Co to znaczy
Spotkanie Ocalałych? Ktoś sprawdzał czy to nie pułapka? Wierzycie absolutnie
osobie, która to organizuje? Skąd wiadomo czy to nie Złomiarze, lub inna
okoliczna grupa? – zadał parę pytań naraz.
- Musimy pojechać tam
razem i to sprawdzić. Człowiek, który to organizuje, podobno ma wiele ciekawych
informacji ze świata i pomysłów na to jak wspólnie założyć wspólnotę ocalałych,
która nie upadnie. To całkiem ciekawa perspektywa, nie uważasz? – zapytałem.
- Ta, ale to nie
zmienia faktu, że to bardzo podejrzane. Ja osobiście nie wysyłam ludzi w tamte
tereny, ale nie słyszałem jeszcze o obozie w Inowrocławie, a brzmi to jakby co
najmniej istniał tyle co Ostoja, a był jeszcze od niej ważniejszy. Nie wydaje
ci się, że pojawił się zbyt szybko i działa zbyt podejrzanie? Jeżeli to
zasadzka, to praktycznie cała okolica, ba, cała Polska będzie przejęta. Bo nie
słyszy się dużo o obozach ocalałych. Jestem pewien, że oprócz Ostoi jest może
jeden tak duży obóz, a może nawet takiego czegoś nie ma – powiedział z
złością w głosie Kapitan.
- Raporty Czerwonych
Flar mówią o Inowrocławiu, rzeczywiście widać tam było jakąś aktywność, ale nie
sprawdzaliśmy tego dokładnie. Teraz będziemy mieli okazje. Myślę, że naprawdę
warto zaryzykować – powiedziałem.
- Pewnie tak też
zrobię, ale wciąż uważam, że to niebezpieczne. Dziara i Feline na pewno tam
pojadą? We trójkę będziemy mieli już coś, ale nie wiem czy to będzie
wystarczająco. Naprawdę chcemy uwierzyć grupie ludzi, której kompletnie nie
znamy? Jakbym miał jechać sam to bym się nie zgodził, ale w takim wypadku
dołączę do was na miejscu – powiedział.
- Cieszy mnie to,
musimy pokazać, że okoliczne obozy potrafią współpracować. Dzięki temu
przetrwamy – odpowiedziałem.
- Natalio – zwrócił
się do córki – opowiedz lepiej szczerze,
jak podoba ci się w Ostoi? Czy to miejsce odpowiednie dla ciebie? – zapytał.
- Jest dobrze tato.
Wszystko pod kontrolą – powiedziała z uśmiechem, bawiąc się swoimi rudymi
włosami.
- To dobrze. Pamiętaj,
że tutaj zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce i możesz wrócić w każdej
chwili. Ale wierzę, że ludzie Bobra i Dziary otaczają cię dobrą opieką – to
mówią po raz pierwszy od naszego wejście, uśmiechnął się.
- Oczywiście, że tak –
odpowiedziałem.
Kapitan
zastukał palcami o blat swojego biurka, po czym odwrócił się na swoim krześle i
wstał patrząc za okno.
- Buduje tutaj całkiem
ciekawe miejsce i mam nadzieję, że te plany związane z Inowrocławiem mi tego
nie zniszczą – powiedział, jakby sam do siebie – Natalio, mogę cię prosić żebyś poczekała na swojego towarzysza przed
drzwiami? Mam do niego parę… prywatnych spraw – poprosił córkę, nie
odwracając się nawet w jej stronę, tylko wciąż wpatrując się w tereny Drugiego
Posterunku.
Natalia
bez słowa opuściła pokój i zamknęła za sobą drzwi. Nie byłem pewny tego, co
będzie ode mnie chciał Kapitan, ale miałem nadzieję, że nie planuje czegoś
dziwnego.
- Chciałbyś mi teraz
coś więcej powiedzieć o Dziarze? – zapytał nagle.
- Nie mam tajemnic
przed Natalią. Powiedziałem tak, jak jest. Dziara zachowuje się teraz w
porządku – ugryzłem się w język zanim dodałem, że „i tak jednak chcę opuścić to miejsce jak najszybciej”, bo
wiedziałem, że wiadomość o wyjeździe jego córki może przyjąć różnie.
- Sporo musiało się
zmienić od śmierci Karła. Czy on…? – zaczął.
- Karła zabił
przywódca Gangu, który jakimś cudem dostał się do Ostoi podając się za księdza.
Była egzekucja jednego przestępcy, kanibala. Okazało się, że pod workiem,
którym przykryto jego głowę był trup. Żywy trup. Ugryzł Wojtka, a ja wtedy
zabiłem tego fałszywego księdza. Od tamtego czasu Dziara rządzi, ale Ostoja
przeżywa czasy świetności. Jest na pewno lepiej od tego co było, kiedy
pojawiłem się tam po raz pierwszy – wyznałem.
- To dobrze. To
miejsce ma potencjał, tak samo jak mój Posterunek. Po prostu musi być rządzone
przez kogoś, kto się do tego nadaje – powiedział.
- To się zgadza. A jak
na Drugim Posterunku? – zapytałem.
- Całkiem dobrze.
Dzięki twoim ludziom powstało tutaj sporo dobrego. Całe szczęście. To miejsce
będzie dobrym obozem. Ostatnio pojawiają się tu nawet nowi ludzie. Nie odsyłam
ich do Ostoi, bo po prostu uważam, że przyda mi się nieco rąk do pracy, a
podejrzewam, że u was i tak jest dobrze – wyznał – Poza tym udało nam się naprawić helikopter. Od teraz będziemy mieli
coś, co pozwoli nam badać okolicę i znajdować nowe ciekawe miejsca, bez
narażania się na ataki zombie lub ocalałych. Czyż to nie świetne?
- Świetne. Gratuluje.
Tak czy siak będę powoli leciał. Przygotowania do Spotkania w Inowrocławiu
trwają i Dziara potrzebuje mojej pomocy. Ale tak ostatecznie mogę liczyć, że
spotkamy się na miejscu? – zapytałem.
- Tak… tak oczywiście.
Do widzenia Bobru – powiedział i uścisnął mi dłoń.
Opuściłem
jego gabinet, gdzie czekała na mnie już Ruda i ruszyliśmy wspólnie do auta na
dół. Z racji iż robiło się już ciemno wiedzieliśmy, że będziemy musieli znaleźć
po drodze miejsce do spania, ale planowaliśmy zatrzymać się tam, gdzie ostatnio
zatrzymałem się z Natalią. Chatka była na uboczu i raczej mieliśmy tam spore
szanse na przetrwanie nocy bez żadnych niespodzianek. Jechaliśmy ostrożnie,
pamiętałem jak dzisiaj, jak uderzyłem w grupę zombie, kiedy Natalia mnie
wychwalała. To była szalona podróż.
Gdy
byliśmy w okolicy Bydgoszczy skręciliśmy ponownie na polne dróżki i zaczęliśmy
jechać powoli w stronę schowanej w lesie chaty. Natalia zasnęła oparta na
ramieniu Dymitra, a ten patrzył na nią z wyraźnym zadowoleniem. Uśmiechnąłem
się widząc to. Teraz Pablord kierował autem, ale pomimo niedawnej choroby trzymał
się teraz naprawdę nieźle. Cieszyłem się, że póki co nie naraziłem go tym
wyjazdem i miałem nadzieję, że tak pozostanie do jutra, jak dojedziemy do
Ostoi.
Jadąc
tak przed siebie zastanawiałem się co robi grupa, która mnie opuściła. Łapa,
Krystek, Magda, Miczi oraz parę innych osób. Czy jeszcze żyli? Może założyli
gdzieś obóz? Co prawda nie zamierzałem ich szukać, ale na pewno po tym jak
wyjdziemy z Ostoi planowałem przejechać się po okolicy, tak na wszelki wypadek.
Nie miałem za złe nikomu. Wiedziałem, że Dziara nie traktował paru osób zbyt
dobrze, a chodziły nawet pogłoski, w które osobiście nie wierzyłem, że Dziara
więził siostrę Łapy. Wiedziałem, że współpracował z Gangiem, ale nigdy nie
umiałem tego połączyć z faktem, że mógł więzić Młodą. Jeżeli tak było to
wolałem o tym nie myśleć, bo naprawdę ciężko mi było powiedzieć jak na to
zareaguje. Byłem myślącym i dojrzałym człowiekiem, ale dobrze wiedziałem, że
czasami zdarzały mi się chwile, gdy zamieniałem się w impulsywnego gnojka. Nie
mogłem do tego dopuszczać, ale życie doświadczyło mnie i czasami po prostu
miałem dość.
Zajechaliśmy
przed niedużą drewnianą chatkę i od razu zauważyliśmy, że nic się tu nie
zmieniło. Nie było ani zombie, ani ludzi. Miejsce całkowicie bezpieczne na
jedną noc. Obudziliśmy Rudą i zaczęliśmy wynosić koce i jedzenie na noc. Poza
tym wzięliśmy lampę oraz broń i zaparkowaliśmy auto do garażu. Po upewnieniu
się, że nikt się tu nie włamie i nas nie okradnie weszliśmy do środka. Dzień
był męczący, więc pogadaliśmy jeszcze chwilę i przygotowaliśmy kolację, po czym
ułożyliśmy się niedaleko siebie, wcześniej sprawdzając dom i ryglując wszystkie
drzwi i okna.
Przed
snem porozmawialiśmy jeszcze trochę i zapaliliśmy. Nie byłem palaczem, tak samo
Pablord, ale skusiliśmy się wyjątkowo, aby dopasować się do palącej Rudej i
Dymitra i nieco wyluzować. Potrzebowaliśmy tego.
- Wiecie co? – zapytał
nagle Dymitr.
- Hmm?
- Cieszę się, że wtedy
wpadłem na Zbłąkanego Ocalałego. Gdyby nie to nigdy bym na was nie trafił i
prawdopodobnie byłbym już trupem. A co gorsza nie poznałbym tak zajebistych
osób jak wy! –wyznał.
- Miejmy nadzieje, że
nic się nikomu nie stanie i razem przetrwamy te gówno – dodała Ruda.
Nie
miałem złudzeń, że apokalipsa się nigdy nie skończy. Nie miałem co prawda
pojęcia co się dzieje w innych stronach świata, ale podejrzewałem, że jest tak
samo jak nie gorzej. Jeżeli jakiś lek miałby powstać to już by się to stało.
Pogodziłem się z naszym losem i miałem tylko nadzieję, że przeżyje ze swoimi
ludźmi jak najdłużej. Tylko na tym mi zależało. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i
poszliśmy w końcu spać. Śniły mi się dziwne rzeczy i gdy się obudziłem przez
chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Uspokoiłem się w końcu i wziąłem parę
głębokich wdechów. Czy wszystkie ofiary, które zabiłem w końcu zaczęły mi się
rzucać na psychikę? Mogło to się wydać śmieszne, ale miałem na koncie tyle
ofiar, że w normalnych czasach zostałbym skazany na dożywocie bez kiwnięcia
palcem. Ale teraz nie mieliśmy normalnych czasów, a ja nie byłem już normalnym
człowiekiem.
Wstałem
i wyjrzałem ostrożnie za okno. Pogoda była całkiem znośna, widać było parę
chmurek, ale też świeciło słońce. Pobudziłem resztę, która z pewnym problemami
wstała i zaczęliśmy powoli przygotowywać się do wyjazdu. Spędziliśmy jeszcze
całą godzinę w chatce, jedząc śniadanie i rozmawiając, aż w końcu spakowaliśmy
swoje rzeczy do auta. Miałem dziwne wrażenie, podobnie jak ostatnim razem, że
coś tu jest nie tak, ale ostatecznie sam nie wiedziałem, o co mi chodzi.
Wyjechaliśmy.
Tym razem kierował Dymitr, Pablord siedział przy nim, a ja i Ruda byliśmy z
tyłu. Czekało nas teraz jeszcze trochę jazdy, więc z racji, iż dzisiaj
wcześniej się obudziłem to przymknąłem oczy i wsłuchując się w rytm pracy
silnika, oprałem się głową o siedzenie i starałem się przysnąć. Wyprawy, które
fundował mi Dziara, zarówno podczas bycia Czerwoną Flarą, jak i bycia zwykłym
członkiem Ostoi był pełne emocji. Szkoda, że czasami niosły za sobą takie
straty. Dalej pamiętałem wyprawę na
Trzeci Posterunek, która skończyła się tym, że Wiktoria miała kontuzję kostki,
Pablord zapadł w śpiączką, a Jonasz zaginął.
Po
godzinie z kawałkiem zauważyliśmy oddalone zarysy Torunia. Odetchnąłem z ulgą,
mając szczerą nadzieję, że już nic więcej nie może się stać na tym odcinku.
Miałem rację. Dojechaliśmy pod bramy Torunia bez większego problemu. Strażnicy
wpuścili nas, a my wjechaliśmy i zostawiliśmy auto przy bramie, żeby strażnicy
się nim zajęli.
Podziękowałem
moim kompanom i ruszyłem powoli w stronę Kwatery Głównej żeby złożyć raport
Dziarze. Ludzie zachowywali się dziwnie. Mijając mnie parę osób obejrzało się
podejrzliwie jakby widziało mnie po raz pierwszy na oczy. Skinąłem z daleka
głową, gdy zobaczyłem Zero i Michaela spacerujących po drugiej stronie ulicy. Lubiłem
Ostoje za to, że tętniła życiem, ale dzisiaj było tutaj po prostu dziwnie. Coś
musiało się stać pod moją nieobecność, nie było to duże, bo ludzie zachowywali
by się zdecydowanie inaczej, ale jednak coś się musiało stać.
Niedaleko
mieszkań na Placu Głównym spotkałem Erniego. Dało się go teraz szybko poznać po
zaroście i bliźnie, którą kiedyś zdobył niedaleko obozu Feline, ciągnącą się od
oka do kącika ust. Spacerował po ulicy niosąc w rękach nieduże zawiniątko.
- O siemasz stary! – powiedział
zauważając mnie.
- Hejka – uścisnąłem
mu dłoń – co tam? Gdzie lecisz?
- Muszę zanieść to
Dziarze, to jakieś jego lekarstwa. Medyk mu przepisał na bezsenność, bo
ostatnio ma z tym problemy – wytłumaczył – A ty co porabiasz?
- Też idę do Dziary.
Wróciliśmy właśnie z Drugiego Posterunku i muszę mu powiedzieć czego się
dowiedziałem – powiedziałem.
- Rozumiem, sprawy
Czerwonych Flar… Chodźmy więc razem – powiedział.
Ruszyliśmy
razem ciaśniejszymi uliczkami prowadzącymi do Kwatery Głównej. Nie
rozmawialiśmy zbyt dużo. Chociaż mogło się wydawać, że jest między nami w
porządku to istniała pewna rysa na naszej aktualnej relacji. Erni wybrał
pozostanie w Ostoi, kiedy to ja i reszta planowaliśmy stąd odjechać. Nie mogłem
mu nakazać jechać z nami, ale bolało mnie to, że nie chce przetrwać tego całego
syfu razem ze mną. Może jak kiedyś będę miał własny obóz to tam przyjedzie, ale
do tego brakowało jeszcze naprawdę sporo czasu.
Dotarliśmy
przed Kwaterę Główną i zauważyłem coś naprawdę dziwnego. Przed wejściem stał
Dziara, a przed nim około piętnaście osób, które z nim prowadziły dyskusje w
dosyć ożywionym wydaniu. Erni się zatrzymał, ale ja podszedłem bliżej bo
dostrzegłem, obserwującą całe wydarzenie Ewelinę. Dziewczyna przywitała mnie
skinieniem głowy.
- Co tu się dzieje? – zapytałem.
- Jacyś cholerni
buntownicy, ale sama dokładnie nie wiem – stwierdziła. Erni dołączył do
nas, a ja podszedłem bliżej.
- Chcemy, żebyś
przestał w końcu ukrywać wszystkiego, co się da – stwierdził jeden z
mężczyzn należących do grupy.
- Mieszkamy tu i mamy
prawo wiedzieć co się dzieje! – zawtórowała mu kobieta obok.
- Spokojnie ludzie,
wierzcie mi, że nic ciekawego się nie dzieje, a jak będzie się działo to was o
tym powiadomimy – wytłumaczył donośnym głosem Dziara. Teraz zauważyłem, że
po drugiej stronie grupy stał Szeryf z paroma strażnikami, widocznie gotowi do
rozpędzenia buntowników.
Postanowiłem
zainterweniować.
- Co tu się dzieje? – zapytałem.
Decyzja ta była fatalna.
- To ten zdrajca,
który pozwolił zginąć poprzedniemu dowódcy i zabił księdza! – krzyknęła
jedna z kobiet.
- Dajcie spokój
ludzie, Bobru uratował to miejsce i bez niego prawdopodobnie dzisiaj stałby tu
tylko ruiny! – krzyknął Dziara.
- Taka banda
niewdzięczników nie zasługuje na nic – skwitowałem. Nie spodobało się to
tym ludziom, ale jedyne co mogłem im dać to pogarda. Jak można być tak
niewdzięcznym po tym co moi ludzie przeżyli aby chronić to miejsce. Jeden z
mężczyzn, starszy ode mnie i nieco większy, podszedł i popchnął mnie. Już
chciałem go uderzyć, kiedy zobaczyłem trójkę ludzi wchodzących przede mnie.
Szybko zdałem sobie sprawę, że to Filip z Czerwonych Flar, Łowca oraz Rekin.
Trójka rosłych facetów wyrosła przede mną niczym mur i odepchnęła mężczyznę,
tak, że ten poleciał w grupę buntowników i pierwsze trzy osoby wywróciły się
jak kręgle.
Filip
wyszedł na przód i już chciał coś powiedzieć, kiedy zauważyłem błyski w rękach
buntowników. To były ostrza noży. Filip nie zdążył zareagować, kiedy cztery
osoby rzuciły się na niego i zaczęły dziurawić go nożami, jakby był kawałkiem
mięsa. Wtedy wybuchła panika. Szeryf krzyczał coś, Dziara starał się odgonić
tłum, a Rekin i Łowca wycofali się kawałek wyciągając nóż i łom.
- Zabijcie tych
zdrajców! – krzyknął ktoś z tłumu, a cała grupa piętnastu osób ruszyła w
moją stronę. Dziarę szybko otoczyli strażnicy na czele z Szeryfem, więc
buntownicy wybrali łatwiejszy cel, na drodze, którego stali jedyni Rekin i
Łowca. Wyciągnąłem pistolet, ale pierwszy napastnik naskoczył na mnie z takim
impetem, że momentalnie upuściłem broń. Moi obrońcy zostali obskoczeni wściekłą
grupą w chwilę, a mój napastnik cudem nie trafił we mnie ostrzem, gdy
przeturlałem się na bok. Kolejny jednak zwalił się na mnie od tyłu.
Przerzuciłem go szybko nogami i starałem się wyjąć swój nóż, ale nie zdążyłem,
bo poczułem ostry ból przeszywający moje ramię. Złapałem się w to miejsce i
poczułem ciepłą krew.
Wstałem
szybko i zobaczyłem akurat jak Łowca rozbija głowę jednego z ludzi potężnym
zamachem z łomu, a Rekin przygniata szarża jedną z kobiet do ścian, aż ta
rzygnęła krwią. Widziałem również, jak jeden z napastników szarżuje w moją
stronę i wtedy coś przemknęło mi przed oczami, niczym błyskawica i następne co
widziałem to pies rozszarpujący gardło mężczyzny, który mnie zranił. To był
Krew. Pies starszej pani, którą poznałem jakiś czas temu. Kość, która skoczyła
za mną, zajęła się drugim napastnikiem. Odsunąłem się w kierunku ściany i
poczułem, że ktoś mnie łapie. Tym razem był to jednak Erni. Widziałem w jego
oczach przerażenie.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
Przez
chwilę nie odpowiadałem, bo obserwowałem jak strażnicy używając kijów katują
jedną z ostatnich żywych buntowniczek, a po chwili Szeryf strzela do drugiej.
Łowca oddychał ciężko i trzymał się za nogę. Krew dalej ciekłą z mojego
ramienia, ale dalej nie do końca rozumiałem co się stało. Po tych wszystkich
akcjach prawie zginąłem na ulicach obozu, za który nieraz prawie oddałem życie.
Osunąłem się o ścianę i usiadłem. Byłem naprawdę zły. Odwróciłem się do Erniego
i kiwnąłem głową. Nagle podszedł do nas Dziara.
- O co chodziło? – zapytałem.
- Była tu wczoraj
Feline i ktoś ją zauważył. Ludzie myślą, że coś knuje. Chodź do środka, musimy
cię opatrzeć i postawić na nogi…
Razem z
Ernim, Łowcą, Rekinem, Szeryfem i Dziarą weszliśmy do Kwatery Głównej mijając
zwłoki Filipa. Zginął z rąk ludzi, w imię których ruszał na wyprawy i ryzykował
życie. Pogląd na pewne sprawy zmienił się u mnie diametralnie. Wzdychając
głęboko, usiadłem na jednym z krzeseł i zatopiłem się w myślach.
Oj Bombu, dobrze, że wróciłem.
OdpowiedzUsuńJuż udało mi się nadgonić zaległości i powiem, że mnie nie zawiodłeś.
Akcja jak zwykle szybka i wciągająca. Szkoda Filipa.
Ehh... a ja dalej mam zagwostkę co zrobisz z Łapą. (Nawet nie waż mi się jej zabijać! :D)
Cóż... "Zszyci"... kolejni, cholerni kanibale. Za dużo ich. Nowy cel do odstrzału.
Co dalej... Inowrocław brzmi podejrzanie. Czemu Bobru nie nosi karabinu!? Aż taki ciężki nie jest!
Rebelia? No no...
Ale koniec knowań. Weny życzę.
Bobru nie nosi karabinu w Ostoi ponieważ nie spodziewa się tam zagrożenia (stąd tylko pistolet, który jest "na wszelki wypadek"). Chociaż ludzie go nie polubili za to co zrobił pod koniec 3 tomu, to nie miał pojęcia, że mogą aż tak na niego naskoczyć.
UsuńDzięki za miłe słowa ;)