środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 7: Pochopne wnioski

Rozdział 7, kolejny z perspektywy Bobra. Skupiony głównie na relacjach Bobra zarówno z ludnością Ostoi jak i Drugiego Posterunku. Ważny jeżeli chodzi o samą postać Bobra. Po przeczytaniu proszę o komentarz i rozesłanie bloga znajomym.

Inne POV:
Rozdział 7 - Bobru - Dzień 4-5
Irek - w tym czasie Irek z grupą Łapy spotykali już tajemniczego mężczyznę w ich tymczasowej kryjówce
Olaf - w tym czasie Olaf i Feline odwiedzają Toruńską Ostoję i wracają do siebie

------------------------------------------------

Rozdział 7 (Bobru): Pochopne wnioski


                Droga na Drugi Posterunek była wyjątkowo nudna. O dziwo nie widzieliśmy nawet za dużo zombie.  Spędziliśmy parę godzin jazdy na rozmowach o sprawach mało ważnych. Dopiero pod samymi bramami Drugiego Posterunku Dymitr z zaciekawieniem zapytał o Spotkanie Ocalałych, które miało się odbyć.
- Co myślicie o tym wszystkim? – zapytał brodacz, zaciągając się skręconym, na szybko, papierosem.
- To jest bardzo dziwne. Wiem, że długo spałem, ale czy ktokolwiek słyszał o tym Inowrocławiu? – włączył się do rozmowy Pablord.
- Nie. Co prawda Dziara niedawno dostał raporty o ludziach osiedlających się niedaleko Inowrocławia, ale musi to być coś dużego i ambitnego, skoro ledwo o nich usłyszeliśmy, a już planują coś tak ważnego dla okolicy, a może i dla całego świata... – wytłumaczyłem.
- Tylko czy warto im zaufać? To jest bardzo dziwna sprawa. Czy to nie jest jakaś pułapka? – zapytał Dymitr.
- Musimy mieć nadzieję. W końcu Dziara już postanowił, Feline też o tym wie i też chce tam pojechać. Jeżeli taka dwójka się zgodziła to musi znaczyć, że albo są zdesperowani, albo pewni siebie – stwierdziłem.
                Cała sytuacja była o wiele bardziej podejrzana, niż to po sobie pokazywałem, ale nie chciałem dodatkowo martwić osoby, które mogły nie wytrzymać tej sytuacji tak dobrze jak ja. Dlatego liczyłem na to, że nie będę mówił im do końca wszystkiego i jakoś to będzie. Tajemniczy dowódca grupy z Inowrocławia wydaje się być bardzo pewien siebie i sprowadzenie dowództwa każdego okolicznego, liczącego się obozu było dziwnym posunięciem. Jeżeli chciał przejąć władzę dla siebie, a takich ludzi nie brakowało, to mógł spokojnie urządzić rzeźnie w Inowrocławiu.
                Dowódcy jednak mu zaufali. Przynajmniej póki co. O ile Dziara był znany z dosyć nieprzewidywalnych to o Feline można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że była łatwowierna, albo głupia. Strażnicy wpuścili nas, od razu gdy zauważyli mnie i Rudą. Drugi Posterunek był całkiem spory i od mojej ostatniej wizyty sporo się tu zmieniło. Pusta przestrzeń pomiędzy więzieniem, a hangarem była teraz pełna mini-szklarni, oraz powstał też nieduży kościół. Z pewnością był to skutek niedawnej wizyty Józefa, Medyka oraz Iki.
                Samochód zostawiliśmy tam gdzie ostatnio. Pablord został przy nim wraz z Dymitrem, a ja wraz z Rudą poszedłem w stronę więzienia, gdzie swoje biuro miał Kapitan. Kapitan był ciekawym człowiekiem i chociaż spotkałem go tylko raz to zdążyłem go już polubić. Wydawał się nie być zepsuty, a mimo to doskonale sobie radził w tych czasach. To było bardzo dziwne połączenie. Zaszliśmy jednak do jego biura, a ten przywitał nas serdecznie. Uściskał córkę i pocałował ją w policzek, a mi podał rękę.
- Witajcie. Cieszę się, że widzę was w dobrym zdrowiu – zaczął i pokazał nam krzesła, na znak, że możemy usiąść -  Co was tu sprowadza? – zapytał.
- Chcieliśmy ci przekazać wiadomość z Ostoi – zacząłem.
- Dziara tak? Słyszałem, że Karzeł nie żyje i jak mam rozumieć teraz on tam rządzi? – zapytał.
- Tak. Pełni władze absolutną, ale zmienił się. Jest lepszym człowiekiem – stwierdziłem szczerze.
- Nie uwierzę, póki sam nie zobaczę, ale podejrzewam, że nie o tym chcieliście rozmawiać –powiedział. Widać było, że nie lubił rozmawiać o byłe czym i przechodził prosto do konkretów.
- Mamy dla ciebie informacje o Spotkaniu Ocalałych organizowanym w Inowrocławiu za cztery dni. Zostałeś zaproszony razem z Dziarą oraz Feline z obozu w Płońsku. Powiem od siebie, że dobrze by było, żebyś przyszedł, bo spotkanie na pewno będzie ważne, a twój obóz liczy się w okolicy – powiedziałem, drapiąc się po brodzie.
                Na twarzy Kapitana zagościło coś ciężkiego do opisania. Zupełnie jakby nie wiedział jak zareagować na tę informację.
- Co to znaczy Spotkanie Ocalałych? Ktoś sprawdzał czy to nie pułapka? Wierzycie absolutnie osobie, która to organizuje? Skąd wiadomo czy to nie Złomiarze, lub inna okoliczna grupa? – zadał parę pytań naraz.
- Musimy pojechać tam razem i to sprawdzić. Człowiek, który to organizuje, podobno ma wiele ciekawych informacji ze świata i pomysłów na to jak wspólnie założyć wspólnotę ocalałych, która nie upadnie. To całkiem ciekawa perspektywa, nie uważasz? – zapytałem.
- Ta, ale to nie zmienia faktu, że to bardzo podejrzane. Ja osobiście nie wysyłam ludzi w tamte tereny, ale nie słyszałem jeszcze o obozie w Inowrocławie, a brzmi to jakby co najmniej istniał tyle co Ostoja, a był jeszcze od niej ważniejszy. Nie wydaje ci się, że pojawił się zbyt szybko i działa zbyt podejrzanie? Jeżeli to zasadzka, to praktycznie cała okolica, ba, cała Polska będzie przejęta. Bo nie słyszy się dużo o obozach ocalałych. Jestem pewien, że oprócz Ostoi jest może jeden tak duży obóz, a może nawet takiego czegoś nie ma – powiedział z złością w głosie Kapitan.
- Raporty Czerwonych Flar mówią o Inowrocławiu, rzeczywiście widać tam było jakąś aktywność, ale nie sprawdzaliśmy tego dokładnie. Teraz będziemy mieli okazje. Myślę, że naprawdę warto zaryzykować – powiedziałem.
- Pewnie tak też zrobię, ale wciąż uważam, że to niebezpieczne. Dziara i Feline na pewno tam pojadą? We trójkę będziemy mieli już coś, ale nie wiem czy to będzie wystarczająco. Naprawdę chcemy uwierzyć grupie ludzi, której kompletnie nie znamy? Jakbym miał jechać sam to bym się nie zgodził, ale w takim wypadku dołączę do was na miejscu – powiedział.
- Cieszy mnie to, musimy pokazać, że okoliczne obozy potrafią współpracować. Dzięki temu przetrwamy – odpowiedziałem.
- Natalio – zwrócił się do córki – opowiedz lepiej szczerze, jak podoba ci się w Ostoi? Czy to miejsce odpowiednie dla ciebie? – zapytał.
- Jest dobrze tato. Wszystko pod kontrolą – powiedziała z uśmiechem, bawiąc się swoimi rudymi włosami.
- To dobrze. Pamiętaj, że tutaj zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce i możesz wrócić w każdej chwili. Ale wierzę, że ludzie Bobra i Dziary otaczają cię dobrą opieką – to mówią po raz pierwszy od naszego wejście, uśmiechnął się.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziałem.
                Kapitan zastukał palcami o blat swojego biurka, po czym odwrócił się na swoim krześle i wstał patrząc za okno.
- Buduje tutaj całkiem ciekawe miejsce i mam nadzieję, że te plany związane z Inowrocławiem mi tego nie zniszczą – powiedział, jakby sam do siebie – Natalio, mogę cię prosić żebyś poczekała na swojego towarzysza przed drzwiami? Mam do niego parę… prywatnych spraw – poprosił córkę, nie odwracając się nawet w jej stronę, tylko wciąż wpatrując się w tereny Drugiego Posterunku.
                Natalia bez słowa opuściła pokój i zamknęła za sobą drzwi. Nie byłem pewny tego, co będzie ode mnie chciał Kapitan, ale miałem nadzieję, że nie planuje czegoś dziwnego.
- Chciałbyś mi teraz coś więcej powiedzieć o Dziarze? – zapytał nagle.
- Nie mam tajemnic przed Natalią. Powiedziałem tak, jak jest. Dziara zachowuje się teraz w porządku – ugryzłem się w język zanim dodałem, że „i tak jednak chcę opuścić to miejsce jak najszybciej”, bo wiedziałem, że wiadomość o wyjeździe jego córki może przyjąć różnie.
- Sporo musiało się zmienić od śmierci Karła. Czy on…? – zaczął.
- Karła zabił przywódca Gangu, który jakimś cudem dostał się do Ostoi podając się za księdza. Była egzekucja jednego przestępcy, kanibala. Okazało się, że pod workiem, którym przykryto jego głowę był trup. Żywy trup. Ugryzł Wojtka, a ja wtedy zabiłem tego fałszywego księdza. Od tamtego czasu Dziara rządzi, ale Ostoja przeżywa czasy świetności. Jest na pewno lepiej od tego co było, kiedy pojawiłem się tam po raz pierwszy – wyznałem.
- To dobrze. To miejsce ma potencjał, tak samo jak mój Posterunek. Po prostu musi być rządzone przez kogoś, kto się do tego nadaje – powiedział.
- To się zgadza. A jak na Drugim Posterunku? – zapytałem.
- Całkiem dobrze. Dzięki twoim ludziom powstało tutaj sporo dobrego. Całe szczęście. To miejsce będzie dobrym obozem. Ostatnio pojawiają się tu nawet nowi ludzie. Nie odsyłam ich do Ostoi, bo po prostu uważam, że przyda mi się nieco rąk do pracy, a podejrzewam, że u was i tak jest dobrze – wyznał – Poza tym udało nam się naprawić helikopter. Od teraz będziemy mieli coś, co pozwoli nam badać okolicę i znajdować nowe ciekawe miejsca, bez narażania się na ataki zombie lub ocalałych. Czyż to nie świetne?
- Świetne. Gratuluje. Tak czy siak będę powoli leciał. Przygotowania do Spotkania w Inowrocławiu trwają i Dziara potrzebuje mojej pomocy. Ale tak ostatecznie mogę liczyć, że spotkamy się na miejscu? – zapytałem.
- Tak… tak oczywiście. Do widzenia Bobru – powiedział i uścisnął mi dłoń.
                Opuściłem jego gabinet, gdzie czekała na mnie już Ruda i ruszyliśmy wspólnie do auta na dół. Z racji iż robiło się już ciemno wiedzieliśmy, że będziemy musieli znaleźć po drodze miejsce do spania, ale planowaliśmy zatrzymać się tam, gdzie ostatnio zatrzymałem się z Natalią. Chatka była na uboczu i raczej mieliśmy tam spore szanse na przetrwanie nocy bez żadnych niespodzianek. Jechaliśmy ostrożnie, pamiętałem jak dzisiaj, jak uderzyłem w grupę zombie, kiedy Natalia mnie wychwalała. To była szalona podróż.
                Gdy byliśmy w okolicy Bydgoszczy skręciliśmy ponownie na polne dróżki i zaczęliśmy jechać powoli w stronę schowanej w lesie chaty. Natalia zasnęła oparta na ramieniu Dymitra, a ten patrzył na nią z wyraźnym zadowoleniem. Uśmiechnąłem się widząc to. Teraz Pablord kierował autem, ale pomimo niedawnej choroby trzymał się teraz naprawdę nieźle. Cieszyłem się, że póki co nie naraziłem go tym wyjazdem i miałem nadzieję, że tak pozostanie do jutra, jak dojedziemy do Ostoi.
                Jadąc tak przed siebie zastanawiałem się co robi grupa, która mnie opuściła. Łapa, Krystek, Magda, Miczi oraz parę innych osób. Czy jeszcze żyli? Może założyli gdzieś obóz? Co prawda nie zamierzałem ich szukać, ale na pewno po tym jak wyjdziemy z Ostoi planowałem przejechać się po okolicy, tak na wszelki wypadek. Nie miałem za złe nikomu. Wiedziałem, że Dziara nie traktował paru osób zbyt dobrze, a chodziły nawet pogłoski, w które osobiście nie wierzyłem, że Dziara więził siostrę Łapy. Wiedziałem, że współpracował z Gangiem, ale nigdy nie umiałem tego połączyć z faktem, że mógł więzić Młodą. Jeżeli tak było to wolałem o tym nie myśleć, bo naprawdę ciężko mi było powiedzieć jak na to zareaguje. Byłem myślącym i dojrzałym człowiekiem, ale dobrze wiedziałem, że czasami zdarzały mi się chwile, gdy zamieniałem się w impulsywnego gnojka. Nie mogłem do tego dopuszczać, ale życie doświadczyło mnie i czasami po prostu miałem dość.
                Zajechaliśmy przed niedużą drewnianą chatkę i od razu zauważyliśmy, że nic się tu nie zmieniło. Nie było ani zombie, ani ludzi. Miejsce całkowicie bezpieczne na jedną noc. Obudziliśmy Rudą i zaczęliśmy wynosić koce i jedzenie na noc. Poza tym wzięliśmy lampę oraz broń i zaparkowaliśmy auto do garażu. Po upewnieniu się, że nikt się tu nie włamie i nas nie okradnie weszliśmy do środka. Dzień był męczący, więc pogadaliśmy jeszcze chwilę i przygotowaliśmy kolację, po czym ułożyliśmy się niedaleko siebie, wcześniej sprawdzając dom i ryglując wszystkie drzwi i okna.
                Przed snem porozmawialiśmy jeszcze trochę i zapaliliśmy. Nie byłem palaczem, tak samo Pablord, ale skusiliśmy się wyjątkowo, aby dopasować się do palącej Rudej i Dymitra i nieco wyluzować. Potrzebowaliśmy tego.
- Wiecie co? – zapytał nagle Dymitr.
- Hmm?
- Cieszę się, że wtedy wpadłem na Zbłąkanego Ocalałego. Gdyby nie to nigdy bym na was nie trafił i prawdopodobnie byłbym już trupem. A co gorsza nie poznałbym tak zajebistych osób jak wy! –wyznał.
- Miejmy nadzieje, że nic się nikomu nie stanie i razem przetrwamy te gówno – dodała Ruda.
                Nie miałem złudzeń, że apokalipsa się nigdy nie skończy. Nie miałem co prawda pojęcia co się dzieje w innych stronach świata, ale podejrzewałem, że jest tak samo jak nie gorzej. Jeżeli jakiś lek miałby powstać to już by się to stało. Pogodziłem się z naszym losem i miałem tylko nadzieję, że przeżyje ze swoimi ludźmi jak najdłużej. Tylko na tym mi zależało. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy w końcu spać. Śniły mi się dziwne rzeczy i gdy się obudziłem przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje. Uspokoiłem się w końcu i wziąłem parę głębokich wdechów. Czy wszystkie ofiary, które zabiłem w końcu zaczęły mi się rzucać na psychikę? Mogło to się wydać śmieszne, ale miałem na koncie tyle ofiar, że w normalnych czasach zostałbym skazany na dożywocie bez kiwnięcia palcem. Ale teraz nie mieliśmy normalnych czasów, a ja nie byłem już normalnym człowiekiem.
                Wstałem i wyjrzałem ostrożnie za okno. Pogoda była całkiem znośna, widać było parę chmurek, ale też świeciło słońce. Pobudziłem resztę, która z pewnym problemami wstała i zaczęliśmy powoli przygotowywać się do wyjazdu. Spędziliśmy jeszcze całą godzinę w chatce, jedząc śniadanie i rozmawiając, aż w końcu spakowaliśmy swoje rzeczy do auta. Miałem dziwne wrażenie, podobnie jak ostatnim razem, że coś tu jest nie tak, ale ostatecznie sam nie wiedziałem, o co mi chodzi.
                Wyjechaliśmy. Tym razem kierował Dymitr, Pablord siedział przy nim, a ja i Ruda byliśmy z tyłu. Czekało nas teraz jeszcze trochę jazdy, więc z racji, iż dzisiaj wcześniej się obudziłem to przymknąłem oczy i wsłuchując się w rytm pracy silnika, oprałem się głową o siedzenie i starałem się przysnąć. Wyprawy, które fundował mi Dziara, zarówno podczas bycia Czerwoną Flarą, jak i bycia zwykłym członkiem Ostoi był pełne emocji. Szkoda, że czasami niosły za sobą takie straty.  Dalej pamiętałem wyprawę na Trzeci Posterunek, która skończyła się tym, że Wiktoria miała kontuzję kostki, Pablord zapadł w śpiączką, a Jonasz zaginął.
                Po godzinie z kawałkiem zauważyliśmy oddalone zarysy Torunia. Odetchnąłem z ulgą, mając szczerą nadzieję, że już nic więcej nie może się stać na tym odcinku. Miałem rację. Dojechaliśmy pod bramy Torunia bez większego problemu. Strażnicy wpuścili nas, a my wjechaliśmy i zostawiliśmy auto przy bramie, żeby strażnicy się nim zajęli.
                Podziękowałem moim kompanom i ruszyłem powoli w stronę Kwatery Głównej żeby złożyć raport Dziarze. Ludzie zachowywali się dziwnie. Mijając mnie parę osób obejrzało się podejrzliwie jakby widziało mnie po raz pierwszy na oczy. Skinąłem z daleka głową, gdy zobaczyłem Zero i Michaela spacerujących po drugiej stronie ulicy. Lubiłem Ostoje za to, że tętniła życiem, ale dzisiaj było tutaj po prostu dziwnie. Coś musiało się stać pod moją nieobecność, nie było to duże, bo ludzie zachowywali by się zdecydowanie inaczej, ale jednak coś się musiało stać.
                Niedaleko mieszkań na Placu Głównym spotkałem Erniego. Dało się go teraz szybko poznać po zaroście i bliźnie, którą kiedyś zdobył niedaleko obozu Feline, ciągnącą się od oka do kącika ust. Spacerował po ulicy niosąc w rękach nieduże zawiniątko.
- O siemasz stary! – powiedział zauważając mnie.
- Hejka – uścisnąłem mu dłoń – co tam? Gdzie lecisz?
- Muszę zanieść to Dziarze, to jakieś jego lekarstwa. Medyk mu przepisał na bezsenność, bo ostatnio ma z tym problemy – wytłumaczył – A ty co porabiasz?
- Też idę do Dziary. Wróciliśmy właśnie z Drugiego Posterunku i muszę mu powiedzieć czego się dowiedziałem – powiedziałem.
- Rozumiem, sprawy Czerwonych Flar… Chodźmy więc razem – powiedział.
                Ruszyliśmy razem ciaśniejszymi uliczkami prowadzącymi do Kwatery Głównej. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Chociaż mogło się wydawać, że jest między nami w porządku to istniała pewna rysa na naszej aktualnej relacji. Erni wybrał pozostanie w Ostoi, kiedy to ja i reszta planowaliśmy stąd odjechać. Nie mogłem mu nakazać jechać z nami, ale bolało mnie to, że nie chce przetrwać tego całego syfu razem ze mną. Może jak kiedyś będę miał własny obóz to tam przyjedzie, ale do tego brakowało jeszcze naprawdę sporo czasu.
                Dotarliśmy przed Kwaterę Główną i zauważyłem coś naprawdę dziwnego. Przed wejściem stał Dziara, a przed nim około piętnaście osób, które z nim prowadziły dyskusje w dosyć ożywionym wydaniu. Erni się zatrzymał, ale ja podszedłem bliżej bo dostrzegłem, obserwującą całe wydarzenie Ewelinę. Dziewczyna przywitała mnie skinieniem głowy.
- Co tu się dzieje? – zapytałem.
- Jacyś cholerni buntownicy, ale sama dokładnie nie wiem – stwierdziła. Erni dołączył do nas, a ja podszedłem bliżej.
- Chcemy, żebyś przestał w końcu ukrywać wszystkiego, co się da – stwierdził jeden z mężczyzn należących do grupy.
- Mieszkamy tu i mamy prawo wiedzieć co się dzieje! – zawtórowała mu kobieta obok.
- Spokojnie ludzie, wierzcie mi, że nic ciekawego się nie dzieje, a jak będzie się działo to was o tym powiadomimy – wytłumaczył donośnym głosem Dziara. Teraz zauważyłem, że po drugiej stronie grupy stał Szeryf z paroma strażnikami, widocznie gotowi do rozpędzenia buntowników.
                Postanowiłem zainterweniować.
- Co tu się dzieje? – zapytałem.
Decyzja ta była fatalna.
- To ten zdrajca, który pozwolił zginąć poprzedniemu dowódcy i zabił księdza! – krzyknęła jedna z kobiet.
- Dajcie spokój ludzie, Bobru uratował to miejsce i bez niego prawdopodobnie dzisiaj stałby tu tylko ruiny! – krzyknął Dziara.
- Taka banda niewdzięczników nie zasługuje na nic – skwitowałem. Nie spodobało się to tym ludziom, ale jedyne co mogłem im dać to pogarda. Jak można być tak niewdzięcznym po tym co moi ludzie przeżyli aby chronić to miejsce. Jeden z mężczyzn, starszy ode mnie i nieco większy, podszedł i popchnął mnie. Już chciałem go uderzyć, kiedy zobaczyłem trójkę ludzi wchodzących przede mnie. Szybko zdałem sobie sprawę, że to Filip z Czerwonych Flar, Łowca oraz Rekin. Trójka rosłych facetów wyrosła przede mną niczym mur i odepchnęła mężczyznę, tak, że ten poleciał w grupę buntowników i pierwsze trzy osoby wywróciły się jak kręgle.
                Filip wyszedł na przód i już chciał coś powiedzieć, kiedy zauważyłem błyski w rękach buntowników. To były ostrza noży. Filip nie zdążył zareagować, kiedy cztery osoby rzuciły się na niego i zaczęły dziurawić go nożami, jakby był kawałkiem mięsa. Wtedy wybuchła panika. Szeryf krzyczał coś, Dziara starał się odgonić tłum, a Rekin i Łowca wycofali się kawałek wyciągając nóż i łom.
- Zabijcie tych zdrajców! – krzyknął ktoś z tłumu, a cała grupa piętnastu osób ruszyła w moją stronę. Dziarę szybko otoczyli strażnicy na czele z Szeryfem, więc buntownicy wybrali łatwiejszy cel, na drodze, którego stali jedyni Rekin i Łowca. Wyciągnąłem pistolet, ale pierwszy napastnik naskoczył na mnie z takim impetem, że momentalnie upuściłem broń. Moi obrońcy zostali obskoczeni wściekłą grupą w chwilę, a mój napastnik cudem nie trafił we mnie ostrzem, gdy przeturlałem się na bok. Kolejny jednak zwalił się na mnie od tyłu. Przerzuciłem go szybko nogami i starałem się wyjąć swój nóż, ale nie zdążyłem, bo poczułem ostry ból przeszywający moje ramię. Złapałem się w to miejsce i poczułem ciepłą krew.
                Wstałem szybko i zobaczyłem akurat jak Łowca rozbija głowę jednego z ludzi potężnym zamachem z łomu, a Rekin przygniata szarża jedną z kobiet do ścian, aż ta rzygnęła krwią. Widziałem również, jak jeden z napastników szarżuje w moją stronę i wtedy coś przemknęło mi przed oczami, niczym błyskawica i następne co widziałem to pies rozszarpujący gardło mężczyzny, który mnie zranił. To był Krew. Pies starszej pani, którą poznałem jakiś czas temu. Kość, która skoczyła za mną, zajęła się drugim napastnikiem. Odsunąłem się w kierunku ściany i poczułem, że ktoś mnie łapie. Tym razem był to jednak Erni. Widziałem w jego oczach przerażenie.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
                Przez chwilę nie odpowiadałem, bo obserwowałem jak strażnicy używając kijów katują jedną z ostatnich żywych buntowniczek, a po chwili Szeryf strzela do drugiej. Łowca oddychał ciężko i trzymał się za nogę. Krew dalej ciekłą z mojego ramienia, ale dalej nie do końca rozumiałem co się stało. Po tych wszystkich akcjach prawie zginąłem na ulicach obozu, za który nieraz prawie oddałem życie. Osunąłem się o ścianę i usiadłem. Byłem naprawdę zły. Odwróciłem się do Erniego i kiwnąłem głową. Nagle podszedł do nas Dziara.
- O co chodziło? – zapytałem.
- Była tu wczoraj Feline i ktoś ją zauważył. Ludzie myślą, że coś knuje. Chodź do środka, musimy cię opatrzeć i postawić na nogi…

                Razem z Ernim, Łowcą, Rekinem, Szeryfem i Dziarą weszliśmy do Kwatery Głównej mijając zwłoki Filipa. Zginął z rąk ludzi, w imię których ruszał na wyprawy i ryzykował życie. Pogląd na pewne sprawy zmienił się u mnie diametralnie. Wzdychając głęboko, usiadłem na jednym z krzeseł i zatopiłem się w myślach.

2 komentarze:

  1. Oj Bombu, dobrze, że wróciłem.
    Już udało mi się nadgonić zaległości i powiem, że mnie nie zawiodłeś.
    Akcja jak zwykle szybka i wciągająca. Szkoda Filipa.
    Ehh... a ja dalej mam zagwostkę co zrobisz z Łapą. (Nawet nie waż mi się jej zabijać! :D)
    Cóż... "Zszyci"... kolejni, cholerni kanibale. Za dużo ich. Nowy cel do odstrzału.
    Co dalej... Inowrocław brzmi podejrzanie. Czemu Bobru nie nosi karabinu!? Aż taki ciężki nie jest!
    Rebelia? No no...
    Ale koniec knowań. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobru nie nosi karabinu w Ostoi ponieważ nie spodziewa się tam zagrożenia (stąd tylko pistolet, który jest "na wszelki wypadek"). Chociaż ludzie go nie polubili za to co zrobił pod koniec 3 tomu, to nie miał pojęcia, że mogą aż tak na niego naskoczyć.
      Dzięki za miłe słowa ;)

      Usuń