sobota, 19 września 2015

Rozdział 16: Plan

Rozdział 16, kolejny z perspketywy Bobra. Wszystkie grupy ruszają wykonać swoje zadanie. Bobru musi zaplanować kogo gdzie wysłać, bo to głównie jego ludzie będą się narażać, żeby ocalić Feline. Zapraszam do czytania, a po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym.

POV:
Rozdział 16 - Bobru - Dzień 8-9
Irek - Dzień 8-9 - Znajduje się w Inowrocławie
Olaf - Dzień 8-9 - Znajduje się w Inowrocławie

-------------------------------------------------

Rozdział 16 (Bobru): Plan


                Chociaż byłem zmęczony po spotkaniu to cieszyłem się z tego co udało mi się ustalić. Odkąd Dziara się zmienił musiałem przyznać, że sprawy miały się dobrze, dlatego zastanawiałem się nawet nad pozostaniem w Ostoi. Teraz, kiedy pojawiła się szansa bycia częścią czegoś większego, ale na własną rękę od razu ją przyjąłem. Ten dzień mogłem uznać za prawie idealny, gdyby nie jeden fakt. Jedna osoba. Łapa była teraz częścią Inowrocławia. Wraz z nią przebywali moi ludzie. Sam nie wiedziałem jak zareagować na fakt, że ona żyje. Z jednej strony cieszyłem się, bo mieliśmy sporo wspólnych chwil, których nie potrafiłem po prostu zapomnieć, jednak z drugiej strony oszukała mnie i uciekła bez powodu. Co gorsza coraz więcej rozmyślałem o plotkach, które kiedyś chodziły po Ostoi, jakoby to właśnie Łapa stała za morderstwem Natalii, a nie Jakub.
                Nie wiedziałem sam czy w to wierzyć, czy nie, ale było tyle negatywnych emocji pomiędzy nami, że nie potrafiłem nawet na nią spojrzeć. Musiałem się skupić na zadaniu. Feline była osobą, która uratowała Cinka i Erniego swego czasu i chociaż nie znałem jej osobiście musiałem spłacić dług. Poza tym nigdy nie mogłem pozwolić na to, żeby Złomiarze trzymali kogoś ważnego. Jeżeli byśmy na to pozwalali to w życiu byśmy się ich nie pozbyli. Ben był dla mnie sporym zaskoczeniem. Zdawał się wiedzieć naprawdę dużo i rządził twardą ręką, chociaż nie mógł chodzić. Jego ludzie byli mu posłuszni. Dlaczego w każdym obozie nie mogło tak być?
                Usiadłem z resztą grupy z Torunia przed schodami domku jednorodzinnego, który został nam przeznaczony, na czas spotkania. Widziałem na twarzach moich ludzi głęboki zamysł. Sam do końca nie byłem pewien tego, co się działo.
- Czy ktoś… ma jakiekolwiek pytania? – zapytałem.
- Wyjeżdżamy jutro, tak? – zapytał Pablord.
- Tak, z rana – potwierdziłem.
- Wszyscy? – zapytał Łowca.
- Nie – odpowiedziałem od razu – Grupy są jeszcze do ustalenia, ale wiadome jest to, że mamy teraz cztery cele i rozdzielimy ludzi pomiędzy nie.
- Cztery? Drogi, punkty strategiczne, Złomiarze i co jeszcze? – zapytała Ruda.
- Dwie grupy uderzą na Złomiarzy. Jedna będzie oficjalna, druga nie – odpowiedziałem.
- Co przez to rozumiesz? – zaciekawił się Erni.
- Wydaje mi się, że jedna grupa powinna wjechać tam główną drogą, prosto na złomowisko. Ja będę nią dowodził bo znam to miejsce i wykorzystam wszelkie plusy tego faktu. Druga z kolei uderzy na jeden z obozów Złomiarzy. Najlepiej ten najbliżej Płońska. Kto wie, może właśnie tam znajdą Feline – wytłumaczyłem drapiąc się po brodzie.
- Nie podoba mi się to wszystko. Mieliśmy uciekać. Teraz ratujemy nieznaną nam osobę – wtrącił  Pablord.
- Pabi, ona nas uratowała. Gdyby nie pech, możliwe, że stalibyśmy tu teraz z Cinkiem. Zrozum to… - powiedział Erni.
- Nie spotkałeś Złomiarzy. To są bandyci. Zwykli bandyci – powiedział.
- Dlatego powinieneś zrozumieć, że ona jest tam zdana na ich łaskę. Czy chciałbyś, żebyśmy cię zostawili wiedząc, że żyjesz i jesteś tam przetrzymywany? – Erni powoli tracił cierpliwość.
- Jeżeli ryzykowałbym życiem paru osób to na pewno – odpowiedział stanowczo Paweł.
- Dobra wystarczy – przerwałem – Mam już nawet plan jak to wszystko rozegrać. Erni oraz Rekin, wy załatwicie drogi z ludźmi z Inowrocławia – powiedziałem.
- My? – zapytał Erni patrząc na Rekina.
- Znasz te drogi najlepiej z nas. Poza tym to odpowiednie zadanie dla ciebie. Jak ty to zrobisz, to będzie solidnie. Poza tym wiem, że zadbasz o oczyszczenie tras do Torunia i Płocka – powiedziałem.
                Skinął tylko głową, a ja mówiłem dalej.
- Punktami zajmiecie się wy – wskazałem Rudą i Dymitra – oraz ty, Karol – powiedziałem w stronę Giganta. Oni nawet nie dyskutowali. Widocznie odpowiadała im ta rola, chociaż przez chwilę wydawało mi się, że widziałem zaniepokojenie na twarzy najwyższego z nas.
- Wszystko w porządku? – zapytałem go.
- Tak… - powiedział spokojnym głosem. Nie przekonał mnie, mimo to kontynuowałem.
- Do pobocznej grupy uderzeniowej chciałbym włączyć ciebie Łowco. Podejrzewam, że Ben oraz ludzie z Płońska będą też tam się wybierali, więc chciałbym, żebyś miał na nich oko – powiedziałem mrugając. Twarz Łowcy na początku nie wyrażała nic, ale kiedy załapał żart zaśmiał się i poklepał po opasce na oko.
- No tak – powiedział.
- Cała reszta oprócz Dziary jedzie ze mną – powiedziałem, mając na myśli Józefa oraz Pablorda – Ty Dziara musisz kontrolować sytuacje. Poza tym, mam nadzieję, że rozumiesz i nie masz nic przeciwko? – zapytałem.
- Twoi ludzie Bobru. Wierzę i ufam twoim osądom i zrobię jak powiesz – powiedział.
                Nagle podeszła do nas grupa ludzi. Byli to moi ludzie oraz ekipa z Płońska. Zamilkliśmy. Widziałem jak wszyscy obserwują mnie i Łapę. Nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć, ale ona wykonała pierwszy krok.
- To co kochaniutki? Masz jakiś plan? – zapytała.
Czułem jak przechodzi mnie dreszcz. Starałem się zignorować to uczucie.
- Cieszę się, że pytasz. Tak się składa, że mam. Dobrze was widzieć po takim czasie – powiedziałem, nie dając po sobie poznać jak wiele znaczyły dla mnie jej słowa.
- Jak się okazało, miałeś rację. Jak zwykle – powiedziała – Ale o tym później. Mam nadzieję, że poświęcisz mi trochę swojego czasu. Póki co mamy robotę do zrobienia. A więc, co wykombinowałeś? – zapytała.
                Dopiero teraz mogłem się przyjrzeć ludziom, których nie widziałem od miesiąca. Na spotkaniu siedzieli kawałek ode mnie, a teraz stali krok dalej. Szybko jednak wyłapałem coś, co mnie poważnie zaniepokoiło.
- Gdzie jest Magda? – zapytałem. Widocznie to był błąd, bo usłyszałem jak Krystek głośno wciąga powietrze, a na jego twarzy pojawia się smutek.
- Nie żyje. Choroba ją zniszczyła – powiedział mężczyzna, którego, jako jedynego z grupy, nie kojarzyłem. Wiedziałem, że ma na imię Irek i z tego co zdążyłem usłyszeć był kiedyś więźniem Dziary, ale ani nie znałem powodu, ani go nie chciałem poznać. Słowa te jednak zasmuciły mnie. Pamiętałem jak dzisiaj, gdy spotkałem ją po raz pierwszy. Zawsze była rozgadana i ciekawska. Chciała nawet ukraść nam Potwora i gdyby nie Sołtys, to by to zrobiła. Jego jednak też już nie było z nami. Nie lubiłem wspominać zmarłych. Chociaż miałem z nimi pozytywne wspomnienia, to przerażał mnie fakt, że ich po prostu nie ma już na tym świecie.
                Postanowiłem jednak pozostawić negatywne emocje za mną i przejść do sedna. Miałem parę dodatkowych osób do rozdzielenia i zadziwiał mnie fakt, jak pewnie za mną podążali.
- Dobrze. Połowy z was nie znam, ale wiem jak ważne dla was jest odbicie Feline. Żałuje, że jej nie poznałem i mam nadzieję to nadrobić jak najszybciej. Wiem jak to boli. Złomiarze porwali też jednego z naszych ludzi, kiedy byliśmy tam ostatnio. Do dzisiaj nie wiemy czy zginął, czy jest tam przetrzymywany – zacząłem – Słyszałem jak zgłaszałeś się na ochotnika do stworzenia punktów strategicznych – powiedziałem do Irka – Jeżeli chciałbyś z nim pojechać Krystek to mielibyście już pięcioosobowy skład, który powinien wam wystarczyć. Z moich ludzi wysyłam tam Giganta, Dymitra oraz Natalię – powiedziałem przedstawiając ich szczególnie ludziom z Płońska, ale też Irkowi.
- Mi pasuje – stwierdził po chwili namysłu Krystek.
- Cieszę się. Ogólnie musze was uświadomić, że dwie ekspedycje ruszą w stronę obozu Złomiarzy. Jedna oficjalna, a druga, która będzie ubezpieczała tyły. Do tej drugiej chciałbym dodać waszą czwórkę – powiedziałem wskazując ludzi z Płońska.
- Wybacz Bobru – powiedział zmęczonym głosem Olaf – Ale cholera jasna chciałbym być w głównej ekspedycji. Chcę ją uratować, a nie pilnować tyłów. To moje własne pieprzone porachunki – wtrącił.
                Westchnąłem cicho. Podszedłem do niego tak, że nasze nosy prawie stykały się ze sobą.
- Nie obraź się, ale mam plan. Rozumiem potrzebę bycia w centrum akcji, ale uwierz mi, że chcę dobrze dla twojej szefowej. Ryzykuje życiem moich ludzi! Rozumiesz to? – podniosłem głos – Uwierz mi, że nie robi tego na złość tobie, czy twoim ludziom. Po prostu wy lepiej znacie tereny przy Płońsku. Właśnie w takim obozie, który jest niedaleko waszego obozu może być Feline. Musisz tam być, bo jestem pewien, ze znasz go najlepiej z nas wszystkich –powiedziałem.
Widziałem na jego twarzy złość, ale w końcu wkradło się też miejsce na zrozumienie.
- Lepiej żeby to zadziałało – wysyczał przez zęby – Bo jak nie to najpierw wybije ich pieprzony obóz, a następnie wrócę żeby ci o tym powiedzieć. A wtedy nie będę miły – zagroził.
Nie miałem zamiaru się z nim kłócić. Rozumiałem emocje, które się w nim gotowały.
- I to jest duch walki – powiedziałem tylko wesołym tonem – Oprócz waszej czwórki chcę żeby pojechała tam Łapa i jej siostra, o ile Młoda nie chce zostać tutaj – dodałem.
- Bo? – zapytała Łapa – Myślałam, że lubisz ze mną podróżować – powiedziała uśmiechając się wrednie.
- Bo taki jest plan – odpowiedziałem spokojnie, bez emocji.
- Jeżeli uważasz, że tak będzie lepiej… Możemy pogadać? Bo podejrzewam, że to wszystko – powiedziała.
- Właściwie tak. Jutro z rana przy wyjeździe. Erni i Irek musicie poprosić Bena o jakichś dodatkowych ludzi jeżeli oczywiście chcecie, ale myślę, że to się przyda – powiedziałem – A teraz muszę was przeprosić – powiedziałem niepewnym głosem patrząc na Łapę. Ludzie rozeszli się. Wydawali się całkiem podekscytowani, jeżeli można było się cieszyć w jakikolwiek sposób z podobnej wyprawy.
                Odszedłem na bok wraz z Łapą. Czułem się niezwykle niezręcznie, właściwie było to tak zaskakujące uczucie, że ciężko było mi je określić. W końcu kiedy zaczęło się to wszystko i na ulicach pojawiły się trupy to wszelkie granice zdawały się zanikać. Tutaj jednak wyraźnie czułem zawstydzenie. Zupełnie jak rozmawianie z kimś, z kim miało się sprzeczkę i teraz próbowało się odbudować sytuacje. Gdyby to był kto inny prawdopodobnie skończyłoby się na bójce, bądź nawet gorzej. Ale to była ona. Musiałem jej wysłuchać.
- Co się z tobą stało? – zapytałem – Wczoraj unikałaś mnie i spoglądałaś jakbyś miała ochotę mnie zabić, a dzisiaj… zachowujesz się jakby nic się nie stało – powiedziałem.
- Kobieta zmienną jest, prawda? – zapytała – Mam dzisiaj dobry humor i chcę wyjaśnić sprawę z tobą. Raz na zawsze, bo kto wie jak zakończy się nasza misja? Co prawda mordowanie tych skurwysynów sprawi mi nieziemską przyjemność, ale kto wie czy jeden z tych skurwysynów nie dopadnie mnie. Przechodząc do rzeczy, uciekłam od Torunia i od Dziary. Nie od ciebie. Wiem, że to wyglądało inaczej, ale muszę przyznać, że chociaż poznałam mnóstwo osób, odkąd to wszystko się zaczęło, a mimo to nikt nie zna mnie lepiej niż ty. Nawet moja siostra – wyznała, a w jej oczach pojawiło się coś co przez chwilę wyglądało jak łzy. Udałem jednak, że nie widzę tego. Nie chciałem widzieć czegoś takiego u osoby, która była taka jak Łapa.
- I czego obawiałaś się z mojej strony? – zapytałem zaskoczony – Że nie pozwolę ci jechać? Że zrobię scenę i będę cię błagał o zostanie? Dobrze wiesz, że nie zrobiłbym czegoś takiego. Pamiętasz naszą umowę z młyna w Królowym Moście? Była prosta, nie ograniczała w granicach zdrowego rozsądku oczywiście. Nie mogłem cię trzymać jakbyś była moją zabawką, bo jesteś osobą i w pełni cię szanuję. Przyznam, że twój odjazd połączony z odjazdem paru osób z mojego obozu mnie zabolał, ale nie byłem zły, raczej smutny – mówiłem, zauważając nagle, że Łapa zatrzymała się. Ledwo zdążyłem się odwrócić, a poczułem jej usta. Natarła na mnie i poczułem jak przyciska mnie do ceglanej ściany budynku obok.
- Między nami spoko? – zapytała przerywając na chwilę pocałunek. Odpowiedziałem jej tym samym oddając pocałunek. Jakim słabym człowiekiem jesteś, powiedziałem sam do siebie w myślach.
                Gdy wróciliśmy z naszej przechadzki było dokładnie tak samo jak w Toruniu. Tworzyliśmy dziwną parę, która znacznie się różniła od takiego Dymitra i Rudej, czy Erniego i Karoliny, ale to podobało mi się. Wieczór spędziłem w dobrym towarzystwie. Wraz z moimi przyjaciółmi słuchaliśmy opowieści Łapy o podróży na południe z Irkiem i ich dalszych przygodach, aż do dotarcia do Inowrocławia. Co ciekawiło mnie najbardziej, był z nami nawet Dziara.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, co szefie? – zapytała Łapa.
- Powiedzmy, że twoje nietypowe metody resocjalizacji pomogły mi i jesteśmy kwita – powiedział uśmiechając się lekko – Ale następnym razem nie ujdzie ci to płazem, więc uważaj – dodał po chwili.
- Jaasne – powiedziała przeciągle.
- Przepraszam, że spytam, ale jestem niesamowicie ciekawy-  zaczął Łowca – Dlaczego trzymałeś Irka w niewoli?
Wolałem uniknąć tego typu pytań, bo ledwo co zakończony spór mógł rozgrzać się na nowo. Całe szczęście Irek okazał się być zdystansowanym mężczyzną, który nie rozpamiętywał sytuacji. Takie same podejście miał Dziara. Wciąż zaskakiwała mnie jego przemiana.
- Uwierzcie mi lub nie, ale więziłem Irka dla jego dobra. Wiem, że to kiepskie okazywanie tej dobroci, ale gdyby trafił w ręce Złomiarzy, a ci dowiedzieliby się o jego „mocach” to miałby przejebane – powiedział – A, że do pewnego momentu nie wiedziałem komu ufać wolałem nie pokazywać go nikomu. I przyznaję, że głupio mi z tego powodu, ale mam nadzieję, że wybaczy mi kiedyś – powiedział.
- Zobaczymy. Chociaż rzeczywiście musze przyznać, że pomimo zniewolenia nie byłem traktowany źle. Co nie zmienia faktu, że nie chciałbym przeżyć tego jeszcze raz – stwierdził Irek uśmiechając się smutno.
                Wszystko wydawało się układać po mojej myśli. Miałem nadzieję, że tak samo będzie jutrzejszego ranka.  Z tymi pozytywnymi myślami położyłem się spać. Obudziłem się wyjątkowo późno, gdy wszyscy byli już na nogach. Potrzebowałem odpoczynku i spełnienia. Wstałem i przeciągnąłem się witając z resztą.
- Jak nastroje przed drogą? – zapytałem.
- Pozytywnie… raczej – przyznał Pablord.
- Jak się czujesz kumpel? Na pewno dasz radę? – zapytałem.
- Tak. Nie chcę już dłużej gnić – stwierdził.
                Pół godziny później, po obfitym śniadaniu, poszliśmy w stronę bramy wyjazdowej. Zamieniliśmy ostatnie słowa z Benem, który życzył nam powodzenia i wsiedliśmy do Zbłąkanego Ocalałego. Naszym kolejnym przystankiem był Toruń, w którym miałem zamiar zabrać dwie dodatkowe osoby do naszego składu. Dziara został w Inowrocławiu wraz z Martą, która postanowiła poczekać tu na powrót Krystka. Dziewczynka zachowywała się dzielnie, pomimo tego, że zostawialiśmy ją w takim miejscu. Grupa, w której była Łapa wyjechała przed nami skręcając na wschód. Erni i reszta zajmująca się oczyszczaniem dróg miała nas podwieźć do Torunia, gdzie zamienimy transport na coś mniej widocznego i stamtąd planowali pojechanie dalej. Irek właśnie pakował się z resztą do ciężarówki wraz z materiałami budowlanymi do budowy punktów strategicznych. Widziałem długie słupy i zwoje płótna, które miały stworzyć flagi. Nie miały one żadnego wymyślonego wzoru, były po prostu czerwone.
                Gdy pożegnaliśmy się z nimi wszystkimi weszliśmy na pokład autobusu i rozsiedliśmy się. Ruszyliśmy po chwili. Miczi rozmawiała o czymś z Pablordem, a Rekin przedstawiał plan oczyszczania grup trzem ludziom z Inowrocławia, którzy się z nami zabrali. Erni oczywiście kierował, więc nie zwracał uwagi na nas tylko na drogę. Ja usiadłem z tyłu wraz z Józefem i rozmawialiśmy.
- Bobru… mogę cię o coś zapytać? – zaczął ksiądz.
- Tak?
- Wiesz, zastanawiałem się nad tym jak działamy. Rozumiem, że świat schodzi na psy, ale teraz jesteśmy na dobrym początku odbudowywania cywilizacji. Nie uważasz, że warto by było się też… ucywilizować? – zapytał.
Nie do końca zrozumiałem jego pytanie.
- Co masz na myśli?
- Wiesz, to że będziemy mieli czyste drogi, wsparcie innych i inne pierdoły nie zmienia faktu, że będziemy ludźmi, którzy zrobią wszystko żeby przetrwać. Może wystarczy… - tu przerwał na chwilę, bo całym autobusem wstrząsnęło gdy Erni staranował maszerującego po drodze trupa – jeżeli będziemy bardziej… ludzcy? – dokończył myśl.
- Nie wiem czy osoby, które opisujesz nie są już od dawna martwe. Właśnie ci, którzy zaufali zazwyczaj się na tym mocno przejeżdżają. Ja też zaufałem paru osobom, które mnie zawiodły. Co prawda były też takie, które mnie pozytywnie zaskoczyły, nie zmienia to jednak faktu, że nie można ufać ludziom. Każdy teraz myśli o przetrwaniu. To taki plan. Plan życia – skończyłem myśl filozoficznie.
- Masz racje, trzeba uważać, ale czy nie uważasz, że każdy powinien mieć szansę? Chociaż tą jedną, malutką? Karma bracie. Chociaż wierzę w Boga to wierzę też w to, że dobre uczynki wracają do nas w takiej samej formie – wytłumaczył egzorcysta.
- Sam nie wiem Józefie – powiedziałem, chociaż w mojej głowie myśli szalały. Miał trochę racji. Zastanawiałem się ile zabitych przeze mnie osób mogło okazać się cennymi sojusznikami, a nawet przyjaciółmi. Obawiałem się jednak, że moment zawahania może mnie wiele kosztować.  Chociaż spałem długo w drodze do Torunia przysnąłem na trochę i obudziłem się jak przejeżdżaliśmy południowym wjazdem.
                Wysiedliśmy wraz z Miczi, Józefem i Pablordem i pożegnaliśmy się z załogą autobusu. Nie czekając długo ruszyłem w celu znalezienia Wiktorii oraz Michaela. Wiktoria była już kiedyś ze mną Pablordem i Jonaszem na terenach Złomiarzy i chociaż wiedziałem, że nie wspominała tej wyprawy dobrze to warto mieć kogoś, kto znał teren. Michael z kolei był świetnym strzelcem i dobrze posługiwał się kijem. Na moje szczęście gdy otworzyłem drzwi do Kwatery Głównej, to zobaczyłem dwójkę spisującą jakieś raporty.
- Cieszę się, że was widzę – powiedziałem na przywitanie.
- Bobru! Coś się stało? Gdzie jest Dziara? – zapytała Wiktoria.
- Długo by opowiadać. Chodźcie ze mną i wytłumaczę wam wszystko po drodze. Weźcie ekwipunek Czerwonych Flar – poprosiłem.
Po pięciu minutach byłem już w drodze na miejsce, gdzie zostawiłem resztę ekipy. Wiktoria i Michael wiedzieli mniej więcej jak przebiegł wyjazd i co planowaliśmy.
- To mówisz, że spiknąłeś się znowu z Łapą? – powiedziała uśmiechając się Wiktoria.
- Naprawdę tylko to wyłapałaś z całej opowieści? – zapytałem nieco rozdrażniony.
- No nie, ale cieszę się. Widać, że za nią tęskniłeś – stwierdziła klepiąc mnie po plecach. Miała racje.
                Wsiedliśmy do sporego auta terenowego. Pablord kierował, tak samo jak to było ponad miesiąc temu, gdy wracaliśmy z Trzeciego Posterunku. Wyjechaliśmy z miasta i ruszyliśmy na północ.
- To gdzie dokładnie jedziemy? – zapytał Pablord.
- Na złomowisko – powiedziałem.
- Tak po prostu? – zdziwił się.
- Tam jest największa szansa na to, że spotkamy tą rudą kobietę, która nimi dowodzi. Ona będzie musiała wiedzieć gdzie jest Feline – stwierdziłem.
- I co myślisz, że o tak o nam powie? – zapytała Wiktoria.
- Jeżeli ją odpowiednio przekonamy. To jest centrum ich działania. Jeżeli Feline nie będzie w obozie, który sprawdza Łapa z resztą to będzie właśnie niedaleko Grudziądza. Mimo to proszę was o zachowanie całkowitej ostrożności. To bardzo niebezpieczna misja, a ja bardzo nie chcę was narażać. Po prostu zróbmy swoje i wracajmy. Bez zbędnego ryzyka – wygłosiłem, a reszta przytaknęła.
                Około pół godziny później byliśmy już daleko od jakiegokolwiek naszego terenu. Znajdowaliśmy się w dziczy, a już niedługo mieliśmy być na terenie wroga. Lasy i pola walczyły między sobą za naszymi oknami, przewijając się na przemian. Widziałem też odległy dym, ale nie chciałem wiedzieć, co tam jest.  Nie mieliśmy zresztą czasu aby to sprawdzić.  Wraz z zbliżaniem się do miejsca, gdzie po raz pierwszy trafiliśmy na Złomiarzy nastroje zaczynały się stopniowo zmieniać. Rozmowy ucichły, a wszyscy patrzyli ostrożnie wokół. Słychać było tylko dźwięk naszego silnika. Dwa trupy poruszały się wolno lewą stroną drogi, ale minęliśmy je bez zatrzymywania się. Wtedy zobaczyłem spory wrak stojący po prawej stronie drogi. Wiedziałem co to oznacza. Wstrząsnął mną dreszcz. Nerwowo przejechałem dłonią po karabinie, który wziął dla mnie Michael.

                Znajdowaliśmy się na terenach Złomiarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz