poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 15: Wielkie Spotkanie Ocalałych

Rozdział 15, kolejny z perspektywy Olafa. Bardzo ważny, ale też przegadany rozdział przedstawiający wydarzenia na Wielkim Spotkaniu Ocalałych. Po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym.

POV:
Rozdział 15 - Olaf - Dzień 8
Bobru - Dzień 8 - Znajduje się w Inowrocławiu i uczestniczy w Wielkim Spotkaniu Ocalałych
Irek - Dzień 8 - Znajduje się w Inowrocławiu i uczestniczy w Wielkim Spotkaniu Ocalałych

---------------------------------------------------

Rozdział 15 (Olaf): Wielkie Spotkanie Ocalałych


                Kiedy w końcu udało się nam wejść do środka, szybko zlokalizowaliśmy wyznaczone dla nas miejsca. Sala nie była duża, ale dobrze zagospodarowana. Wyznaczono cztery sektory, w których miały usiąść osoby z różnych obozów. My siedzieliśmy naprzeciwko ludzi z Torunia, na prawo od nas był stół, przy którym siedział Ben oraz inni z Inowrocławia, a po ukosie widziałem łysego mężczyznę, który w równie małej grupie, co my reprezentował interesy Drugiego Posterunku.
                Miałem szczerą nadzieję, że uda nam się przedstawić nasze racje. Ludzie, którzy tu przyjechali wydawali się być bardzo pewni siebie. Chociaż ja z natury też taki byłem, to miałem jednak pewne obawy. W końcu co obligowało innych do bezinteresownej pomocy Feline? Właściwie nic. Dlatego musiałem przedstawić to wszystko odpowiednio, żeby uzyskać jakąkolwiek formę pomocy. Usiadłem i obserwowałem resztę. Dziara naradzał się aktualnie ze swoją grupą ludzi. Ben, podobnie jak ja, siedział z założonymi rękami i patrzył przed siebie. Grupa z Drugiego Posterunku dyskutowała o czymś gestykulując gwałtownie.
                Drzwi zostały zamknięte, a Ben zastukał parę razy o blat stołu prosząc o ciszę. Ta nastała już po chwili.
- Dziękuje wszystkim za tak liczne przybycie i za zaufanie. Szczególnie za nie. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo komuś zaufać i rozumiem jakim problemem musiały być moje zaproszenia. Jednak to co stanie się dzisiaj będzie kluczowe dla przetrwania. Porozmawiamy dzisiaj o wielu, wielu rzeczach, żeby wszystko pomiędzy nami było jasne i klarowne. Chciałbym, żeby każdy miał chwilę, żeby przedstawić swoje racje, więc proszę o nie przerywanie i podnoszenie ręki, jeżeli ma się jakieś pytania. Wiem, że to nieco dziecinne rozwiązanie, ale mam nadzieję, że sami rozumiecie – zaczął donośnym głosem – Zebrałem was tutaj ponieważ sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli i prawdopodobnie nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Jak wiecie oprócz naszych obozów są też w okolicy inne. Czasami składają się z paru osób, ale czasami są to zorganizowane grupy. Zanim jednak przejdziemy do sedna, chciałbym wyznaczyć pewną kolejność mówienia. Wiem, że każdy z was przyjechał tu z jakimś zamiarem, który zapewne będzie chciał przedstawić. Dlatego chciałbym, żeby po mnie mówiła delegacja z Drugiego Posterunku, następnie delegacja z Torunia, a na końcu z Płońska. Czy wszyscy się z tym zgadzają? – zapytał.
                Widziałem, że Dziara oraz łysy mężczyzna kiwają głowami, więc również nią kiwnąłem. Nie podobało mi się, że będziemy mówić ostatni, ale może dzięki temu zwrócimy większą uwagę reszty.
- Cieszę się – powiedział – Tak jak mówiłem, grupy zorganizowane. Na pewno mieliście z nimi styczność. Próbują przejąć władzę nad okolicą i skutecznie utrudniają nam życia. Zdecydowanie największą z nich nazwałbym Złomiarzy. Moje źródła donoszą, że udało im się przejąć Trzeci Posterunek nieco ponad miesiąc temu, to prawda? – zapytał.
- Niestety tak. Wysłałem tam wtedy moje Czerwone Flary i okazało się, ze cała okolica jest już opanowana. Moi ludzie cudem wrócili stamtąd żywi – wytłumaczył Dziara.
- Z tego co się orientuje liczebnie dorównują teraz nawet Ostoi, być może nawet was przewyższają. Więc zagrożeniem są sporym. Ich minusem jednak jest brak solidnego obozu. Zajęli parę budynków i większych placówek, ale nie mają niczego otoczonego murami i dużego jak Ostoja, lub inne obozy. Dlatego musimy przygotować się na ich ewentualny atak. Tak Kapitanie? – przerwał widząc podniesioną rękę.
- Jestem ciekaw jednej rzeczy. Przyszliśmy tutaj ustalać warunki ewentualnego sojuszu, tak? – zapytał.
- Owszem – odpowiedział krótko.
- Rozumiem, że każdy z nas będzie musiał włożyć podobne zaangażowanie, żeby być na równi z sąsiadami – kontynuował myśl.
- Nie rozumiem do czego dążysz – zauważył.
- Ostoja jest największa. To wiadome, że właśnie tam skupi się główny atak. Jak możemy im pomóc?
- To proste. Każdy z nas jest puzzlem, a razem możemy stworzyć składną układankę. Zauważ, że Ostoja ma ogromny obóz, ludzi oraz broń. Twoi ludzie z kolei posiadają ogromną przewagę jaką jest helikopter. Wyobraź sobie jak to mogłoby nam ułatwić życie, już nie mówiąc o przewadze podczas walki. Następnie mamy nasz obóz. Z moimi ludźmi prowadzimy liczne badania i wiemy bardzo, ale to bardzo dużo o okolicy. Zaraz przedstawię wam zresztą najpotrzebniejsze wiadomości. Jest jeszcze Płońsk, który kontroluje wschód i trzyma Złomiarzy od całkowitego odcięcia nas od wschodnich tras.
- W sumie tak o tym nie myślałem – stwierdził mężczyzna.
- Widzisz. Wracając jednak do mojej myśli Złomiarze z pewnością są niebezpieczni i chcą nas pozabijać. Ostatnio pojawiło się coś gorszego. Może Olaf zechce nam trochę o tym opowiedzieć? – zapytał patrząc na mnie. Po chwili wszyscy skierowali wzrok w stronę naszego stanowiska.
- Kiedy jechałem do Ostoi zobaczyłem trupy na poboczu. Skurczybyki ucztowały nad jakimś ciałem. Chciałem podejść do nich na spokojnie, kiedy moja towarzyszka odciągała ich uwagę, ale jeden trup wciąż siedział, kompletnie zignorował dźwięki. Gdy podszedłem  wbić mu nóż w głowę, ten odwrócił się i podkosił mnie. Wyglądał jakby był zszyty z wielu kawałków skóry zombie, ale widać też było główne ciało. No i jadł cholernego człowieka. Znalazłem to w jego kieszeniach – powiedziałem wyciągając na stół list, ucho i odznakę.
                Przez salę przebiegł huk niepokoju. Ktoś pytał co tam jest napisane, więc przeczytałem głośno „Witamy w progach Zszytych” , co wywołało jeszcze większe zamieszanie. Ben zastukał ponownie o stół przekrzykując resztę.
- Proszę o ciszę! Jak słyszycie w okolicy od jakiegoś czasu grasują kanibale. W sumie nie wiadomo czy żywią się tylko takim mięsem, czy robią to w ostateczności, jednak nie zatrzymują się nawet przed taką potwornością. Dodatkowo używają kamuflażu, który pozwala im mijać zombie bez wzbudzenia ich zainteresowania. To potężna przewaga, szczególnie biorąc pod uwagę to, że nigdy nie zabija się wszystkich zombie. Niektóre chodzą za naszymi ogrodzeniami i nie podchodzą bliżej. Możliwe, że ci ludzie obserwują nas od jakiegoś czasu. Wyjątkowo nie mam pojęcia ile osób liczy ich grupa, ani nawet gdzie mają obóz. To jedna wielka niewiadoma. Dlatego uważam, że są znacznie bardziej niebezpieczni od Złomiarzy. Chociaż musze przyznać, że nie atakują nas otwarcie, więc być może nie mają złych zamiarów, póki się ich nie sprowokuje. Dlatego z góry proszę o nie zaczynanie z nimi jakichkolwiek walk, przynajmniej dopóki nie poznamy ich zamiarów.
                Przez salę przebiegły szepty, ale szybko umilkły, kiedy Ben znowu przemówił.
- Oprócz tego mamy parę grup, ale myślę, że to tych dwóch musimy obawiać się najbardziej. Teraz inna sprawa. I tutaj będę potrzebował waszej rady. Zacznijmy od najgorszego. Moi zwiadowcy donieśli, że w naszą stronę nadchodzi stado zombie. Stado ogromnych rozmiarów. Podobno liczy parę tysięcy trupów. Musicie sobie wyobrażać jak ogromne niebezpieczeństwo nadchodzi w naszą stronę. Dlatego musimy działać, bo jeżeli fala martwych przejdzie przez nasze ziemie i broń boże zobaczy któryś obóz i postanowi go zaatakować to nie ma siły, żeby temu przeciwdziałać. Dlatego potrzebujemy informacji. Musimy zgodnie się wymienić informacjami, gdy zauważymy nadchodzące trupy. Jednak na wschodzie jest tylko obóz w Płońsku i nie jest on wysunięty tak jak mógłby być. Dlatego potrzebujemy miejsca bardziej wysuniętego na południowy wschód, gdzie osadzilibyśmy paru ludzi. Według mnie świetnym pomysłem byłoby zajęcie Płocka. Jest tam mnóstwo dobrych miejsc do obrony i jest on na tyle daleko stąd, żeby zawiadomić nas o nadchodzącym zagrożeniu w odpowiednim momencie. Dodatkowo musimy oczyścić drogi prowadzące pomiędzy naszymi obozami, żeby mieć między nami bezpieczne szlaki, ale o tym zaraz. Czy ktokolwiek z was zna kogoś, kto mógłby się tam osiedlić? – Ben mówił cały czas spokojnie, aż podziwiałem jego zdolności do przemawiania.
                Wtedy odezwał się Bobru. Wiedziałem, że to on, bo opowiadał mi już o nim Konrad z Inowrocławia. Zresztą był dosyć charakterystycznym człowiekiem.
- Ja mogę się na to zgodzić z moimi ludźmi. Planowaliśmy opuszczenie Ostoi i jeżeli możemy się przydać reszcie, to czemu nie – stwierdził.
To była dosyć ciekawa informacja, biorąc pod uwagę okoliczności. Mielibyśmy wtedy potężnego sojusznika na wschód od nas.
- To jest jeden z głównych celów. Więc mówisz, że twoja grupa jest w stanie zasiedlić Płock? – zapytał dla pewności Ben.
- Tak. Nie wiem jak szybko, ale prawdopodobnie od razu po spotkaniu, czyli w przeciągu tygodnia – zastanawiał się.
- Doskonale. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego osiedlenia tego miasta niż solidnej grupy z Torunia. Skoro to ustaliliśmy… nie ma żadnych sprzeciwów prawda? – poczekał chwilę, żeby upewnić się, że wszystkim to pasuje, po czym kontynuował – Możemy przejść do drugiej sprawy. Jak wiecie w tym świecie nie ma telefonów. My co prawda mamy krótkofalówki, ale to wciąż nie jest to. Jeżeli chcemy wytyczyć granicę musimy założyć punkty strategiczne. Mam już gotowe wszystkie materiały, potrzebował będę tylko chętnych do rozwożenia i budowania tych punktów. I tutaj chciałbym zapytać kogoś z grupy, która przybyła do Inowrocławia jakiś czas temu – powiedział patrząc na ludzi siedzących wokół niego. Zdążyłem już usłyszeć, że są to ludzie z Torunia, którzy uciekli stamtąd. Jedna dziewczyna, ubrana na czarno i siedząca dwa krzesła obok Bena od razu rzuciła mi się w oczy. Było w niej coś dzikiego i strasznego. To właśnie ona wydawała się przewodzić reszcie. Rozmawiała teraz z ludźmi, którzy siedzieli obok niej i w końcu przemówiła. Miała miły dla ucha, głęboki, kobiecy głos.
- Irek będzie idealny do tego zadania – stwierdziła.
 - Tak – potwierdził mężczyzna nazwany Irkiem – mogę się podjąć tego, jeżeli znajdzie się parę osób, które mi w tym pomogą.
- Myślę, że z tym nie będzie problemów, znajdą się jakieś chętne osoby, ale to już ustalimy później. Wcześniej wspominałem o drogach. Tak jak mówiłem trzeba będzie ustalić też parę osób, które przejechałyby najbardziej dogodnymi traktami i zajęły się ich oczyszczeniem. Z wszelakich wraków aut, zablokowanych dróg, trupów i tym podobnych. Tym razem jednak, jeżeli nie macie nic przeciwko, to ja mogę się tym zająć. Później pokażę wam mapę i trasy, które wybrałem. Powinny wam pasować. Kiedy byśmy już je kontrolowali, sieć pomiędzy nami byłaby naprawdę mocna – powiedział – Jakieś pytanie, czy wszyscy nadążają z tematem?
                Widziałem, że ręka Dziary podniosła się.
- Ja mam pytanie – stwierdził.
- Słucham.
- Jak ogólnie ma wyglądać współpraca między obozami? No bo na razie ustaliliśmy, że stworzymy punkt w Płocku, oraz oczyścimy trasy pomiędzy naszymi obozami, ale co dalej? – zapytał.
- To proste. Kiedy wszystkie dzisiejsze założenia uda nam się osiągnąć będziemy sobie pomagać. Wiem, że pomiędzy waszymi obozami istniała pewna współpraca, ale ta będzie znacznie bardziej rozwinięta. Będziemy wysyłać patrole, które będą sprawdzały, czy pozostałe osoby dobrze sobie radzą, a gdy ktoś poprosi o pomoc pozostali mu pomogą. Tak samo gdy stado zombie pojawi się bliżej myślę, że ewakuacje do innych obozów, żeby ominąć zagrożenie będą wręcz… wskazane – wytłumaczył.
- Skąd pewność, że każdy będzie się tego trzymał? – zapytał Dziara.
- Dzisiaj zaufaliście mi, kompletnie obcemu człowiekowi i przyjechaliście do Inowrocławia, żeby uczestniczyć w spotkaniu, chociaż mogłem zastawić na was pułapkę i pozbyć się dowództwa każdego obozu bez żadnego problemu. Czy nie uważacie, że to jest fundament tego, co możemy zbudować. Zaufajmy sobie. Zauważcie, że jest was teraz tylu i wciąż macie broń. W każdej chwili możecie złapać takiego kalekiego człowieka jak ja i zabić. Jednak tego nie robicie – wytłumaczył.
                Przez sale ponownie przebiegły szepty. Nawet Kuba i jego dwóch ludzi, którzy siedzieli przy mnie o czymś cicho rozmawiali. Ja w głowie jednak wciąż miałem Feline. Nikt, oprócz ludzi z Płońska, nie wiedział jeszcze, co jej się przytrafiło. Bałem się, że nikt nam nie pomoże, chociaż po tej przemowie Bena poczułem nasionko nadziei, kiełkujące gdzieś w środku.
- Dobrze, skoro to już ustaliliśmy to może przejdźmy do waszych pytań. Zacznijmy od Drugiego Posterunku – zapowiedział Ben.
Łysy mężczyzna, reprezentująca Drugi Posterunek, długo pytał o możliwości wykorzystania helikoptera w zwiadach okolic. Wypytywał też o naprawdę dziwne rzeczy dotyczące sojuszu. Sam nie słuchałem go do końca, bo powoli układałem w głowie jak ma wyglądać przemówienie dotyczące Feline, ale słyszałem urywki jego pytań i dyskusje, którą te pytania wywołały.  Kapitan wyraźnie wydawał się nienawidzić Złomiarzy tak samo jak ja, ponieważ zapytał otwarcie o plany odnośnie nich. Ben odpowiedział mu.
- Właściwie co do samej grupy nie mam jeszcze planów, ale myślę, że trzeba będzie się z nimi rozprawić. Chociaż oznacza to ogromne straty. Odkąd zaczęła się ta epidemia, walczyliśmy głównie z trupami. Oczywiście z małymi wyjątkami. Teraz jednak musielibyśmy wymordować całe mnóstwo ludzi. Nad tym trzeba będzie jeszcze trochę popracować – stwierdził zamyślonym tonem Ben.
- To by było na tyle, skoro tak – powiedział Kapitan.
- Dobrze, to teraz może grupa z Torunia? – zaproponował Ben.
- Może zacznę od bardziej osobistego pytania Ben. Skąd tyle wiesz? – zapytał Dziara.
- Pracuje nad tym, żeby przydać się światu odkąd jeżdżę na wózku. Nie mogę walczyć. Nie będę bohaterem dziesiątkującym zombie. Mogę za to być cennym źródłem informacji. Moi ludzie przynoszą mi raporty, a ja je czytam i analizuje. Stąd moja wiedza – wytłumaczył.
- Wydajesz się wiedzieć tyle, jakbyś miał co najmniej stado szpiegów na własne usługi. Ale dobrze nie mówmy już o tym. Tak się składa, że rzeczywiście zależy mi na zbudowaniu tej naszej, małej sieci. Chciałbym zaproponować, żeby założyć dodatkowe posterunki, mniej więcej w połowie każdej trasy. To byłyby bardzo ważne punkty strategiczne, które zdecydowanie pomogłyby nam utrzymać to wszystko w dobrym stanie. Co ty na taką propozycję? – zapytał Dziara.
- Pomysł brzmi dobrze, ale myślę, że musimy wszystko robić małymi krokami. Wszystko po kolei. Jednak nie zmienia to faktu, że po oczyszczeniu dróg i zbudowaniu punktów strategicznych to będzie najlepsze, co możemy zrobić – stwierdził Ben.
- Więc z okazji tego, że będziemy razem współpracować, zaproponuje to pierwszy, jako dowódca największego obozu w okolicy, czy ktoś potrzebuje pomocy? Zapasów, czegokolwiek? – zapytał Dziara.
                To była ta chwila. Musiałem zaraz zacząć mówić, ale chciałem dać dokończyć Dziarze. Po tych słowach zrozumiałem, że szansa na odbicie Feline robi się naprawdę realna.
- Ja będę miał prośbę, jednak wolę ją poruszyć, jak zacznie się moja kolej – zapowiedziałem.
- Ja z kolei z chęcią przyjmę pod dach mojego obozu każdego naukowca. Przeprowadzam w wolnych chwilach szeregi badań, które mogą nam pomóc zrozumieć zarazę, a kto wie, może pewnego dnia uda nam się stworzyć antidotum. Więc jeżeli w Toruniu jest ktoś, kto się tym interesuje, a nie ma miejsca do pracy, zapraszam do Inowrocławia. Mamy własne laboratorium, z całkiem sensownym wyposażeniem – powiedział Ben.
- W Toruniu na pewno znajdą się osoby chętne. Sami próbowaliśmy zbudować laboratorium, ale zebranie potrzebnych składników zajęłoby wieczność. Dlatego gdy wrócę już do Torunia, z pewnością kogoś tu wyślę. Jest jeszcze sprawa tego stada. Wiadomo skąd ono nadchodzi? Znaczy się rozumiem, że ze wschodu, ale te stada nigdy nie były takie duże. To musi być jakaś połączona grupa – zauważył dowódca Ostoi.
- Przyznam, że akurat tego nie wiem, ale z racji iż wschód jest mocno zniszczony, podejrzewam, że po prostu trupy żerujące w większych miastach w końcu spotkały się i ruszyły dalej wspólnie. Według moich badań te istoty nie są takie głupie na jakie wyglądają. Mają wyostrzone zmysły, oraz instynkt łowcy, jeżeli mogę sobie pozwolić na takie słowa. Z chęcią podrzucę wam wyniki moich badań, bo naprawdę mógłbym o tym długo opowiadać – powiedział uśmiechając się.
- Z chęcią rzucimy na nie okiem. Informacji o przeciwniku nigdy zbyt wiele – odpowiedział Dziara – I to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje pytania. Miałem ich całkiem sporo wyjeżdżając z Torunia, ale wszystko już właściwie zostało poruszone.
- To teraz twoja kolej – powiedział Ben patrząc na mnie.
                Wiedziałem, że teraz musiałem dobrze przedstawić swoje racje, jeżeli chciałem żeby ci ludzie mi pomogli.
- Jak pewnie zauważyliście nie ma z nami Feline, wspaniałej kobiety, która stworzyła obóz w Płońsku – zacząłem podnosząc głos – Stało się tak ponieważ ma kłopoty, została porwana i przyjechałem tutaj głównie po to, żeby jej pomóc. A tą pomocą jesteście wy. Potrzebuje ludzi, żeby ją odbić. Przyda się każdy, kto jest na tyle wytrzymały i odważny, żeby mi pomóc. Ja osobiście jestem zdolny przejść przez to pieprzone stado zombie zombie, wybijając każdego po kolei, żeby tylko znów ją zobaczyć – ciągnąłem.
- Została porwana? – zapytał z niedowierzaniem Ben.
- Niemożliwe. Przecież zaledwie dwa dni temu byliście u mnie w Ostoi – zauważył Dziara.
- Podczas drogi powrotnej wpadliśmy w zasadzkę. W zasadzkę Złomiarzy – przez sale przebiegł pomruk zdziwienia – Mają ją teraz, a nasz obóz nie ma szans w pojedynkę. Jest nas po prostu zbyt mało, a ich o wiele za dużo. Mówiliście wcześniej o tym, że trzeba z nimi skończyć, po tym jak umocnimy sieć pomiędzy naszymi obozami. Nie będzie sieci, bo bez niej obóz w Płońsku nie istnieje.  Dlatego proszę was, a wręcz błagam o pomoc. Każda jedna osoba się liczy. Liczę też na odpowiedni plan przygotowany przez tak wielki umysł jak twój, Ben – powiedziałem i odetchnąłem. Głos zaczął mi drżeć.
                W sali przez dłuższą chwilę słychać było tylko rozmowy. W końcu zobaczyłem, że ktoś z grupy Toruńskiej wstaje. Rozpoznałem go. Był w naszym obozie dwa razy. Kierowca Zbłąkanego Ocalałego.
- Ja pomogę. Jestem to jej winny. Uratowała mi życie i to dwukrotnie – powiedział.
Poczułem, że krew zaczyna mi szybciej pulsować, kiedy kolejne osoby z różnych stołów zaczynały wstawać. W końcu stał prawie cały stół z Ostoi oraz parę osób z Inowrocławia.
- Odbijemy ją z rąk tych skurwieli – obiecał Erni.
Chociaż obrady trwały dalej ja byłem tak zszokowany, ze nie mogłem się na nich skupić. Pierwszy raz odkąd zaczęła się apokalipsa zombie zostałem pozytywnie zaskoczony przez ludzi. Gdy słuchałem Bena, który opowiadał o strukturze obozów Złomiarzy i planował z całą resztą odbicie Feline, zrobiło mi się ciepło na sercu. Rozmowy trwały jeszcze prawie godzinę. Wszystko było zaplanowane, a drużyna odbijająca Feline ustalona. Wszystko miało się już zacząć kolejnego dnia. Wychodząc z budynku z całą resztą ocalałych podziękowałem im, a szczególnie Erniemu, który zaczął całą akcję. Gdy do niego podszedłem ten uśmiechnął się, a blizna na jego twarzy przyjęła dziwny kształt.
- Oko za oko, ząb za ząb – powiedział uciskając mi rękę – Odbijemy ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz