Rozdział 15, kolejny z perspektywy Olafa. Bardzo ważny, ale też przegadany rozdział przedstawiający wydarzenia na Wielkim Spotkaniu Ocalałych. Po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym.
POV:
Rozdział 15 - Olaf - Dzień 8
Bobru - Dzień 8 - Znajduje się w Inowrocławiu i uczestniczy w Wielkim Spotkaniu Ocalałych
Irek - Dzień 8 - Znajduje się w Inowrocławiu i uczestniczy w Wielkim Spotkaniu Ocalałych
---------------------------------------------------
Rozdział 15 (Olaf): Wielkie Spotkanie Ocalałych
Kiedy w
końcu udało się nam wejść do środka, szybko zlokalizowaliśmy wyznaczone dla nas
miejsca. Sala nie była duża, ale dobrze zagospodarowana. Wyznaczono cztery
sektory, w których miały usiąść osoby z różnych obozów. My siedzieliśmy
naprzeciwko ludzi z Torunia, na prawo od nas był stół, przy którym siedział Ben
oraz inni z Inowrocławia, a po ukosie widziałem łysego mężczyznę, który w
równie małej grupie, co my reprezentował interesy Drugiego Posterunku.
Miałem
szczerą nadzieję, że uda nam się przedstawić nasze racje. Ludzie, którzy tu
przyjechali wydawali się być bardzo pewni siebie. Chociaż ja z natury też taki
byłem, to miałem jednak pewne obawy. W końcu co obligowało innych do
bezinteresownej pomocy Feline? Właściwie nic. Dlatego musiałem przedstawić to
wszystko odpowiednio, żeby uzyskać jakąkolwiek formę pomocy. Usiadłem i
obserwowałem resztę. Dziara naradzał się aktualnie ze swoją grupą ludzi. Ben,
podobnie jak ja, siedział z założonymi rękami i patrzył przed siebie. Grupa z
Drugiego Posterunku dyskutowała o czymś gestykulując gwałtownie.
Drzwi
zostały zamknięte, a Ben zastukał parę razy o blat stołu prosząc o ciszę. Ta
nastała już po chwili.
- Dziękuje wszystkim
za tak liczne przybycie i za zaufanie. Szczególnie za nie. W dzisiejszych
czasach nie jest łatwo komuś zaufać i rozumiem jakim problemem musiały być moje
zaproszenia. Jednak to co stanie się dzisiaj będzie kluczowe dla przetrwania.
Porozmawiamy dzisiaj o wielu, wielu rzeczach, żeby wszystko pomiędzy nami było
jasne i klarowne. Chciałbym, żeby każdy miał chwilę, żeby przedstawić swoje
racje, więc proszę o nie przerywanie i podnoszenie ręki, jeżeli ma się jakieś
pytania. Wiem, że to nieco dziecinne rozwiązanie, ale mam nadzieję, że sami
rozumiecie – zaczął donośnym głosem – Zebrałem
was tutaj ponieważ sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli i prawdopodobnie
nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Jak wiecie oprócz naszych obozów są też
w okolicy inne. Czasami składają się z paru osób, ale czasami są to zorganizowane
grupy. Zanim jednak przejdziemy do sedna, chciałbym wyznaczyć pewną kolejność
mówienia. Wiem, że każdy z was przyjechał tu z jakimś zamiarem, który zapewne
będzie chciał przedstawić. Dlatego chciałbym, żeby po mnie mówiła delegacja z
Drugiego Posterunku, następnie delegacja z Torunia, a na końcu z Płońska. Czy
wszyscy się z tym zgadzają? – zapytał.
Widziałem,
że Dziara oraz łysy mężczyzna kiwają głowami, więc również nią kiwnąłem. Nie
podobało mi się, że będziemy mówić ostatni, ale może dzięki temu zwrócimy
większą uwagę reszty.
- Cieszę się – powiedział
– Tak jak mówiłem, grupy zorganizowane.
Na pewno mieliście z nimi styczność. Próbują przejąć władzę nad okolicą i
skutecznie utrudniają nam życia. Zdecydowanie największą z nich nazwałbym
Złomiarzy. Moje źródła donoszą, że udało im się przejąć Trzeci Posterunek nieco
ponad miesiąc temu, to prawda? – zapytał.
- Niestety tak.
Wysłałem tam wtedy moje Czerwone Flary i okazało się, ze cała okolica jest już
opanowana. Moi ludzie cudem wrócili stamtąd żywi – wytłumaczył Dziara.
- Z tego co się
orientuje liczebnie dorównują teraz nawet Ostoi, być może nawet was
przewyższają. Więc zagrożeniem są sporym. Ich minusem jednak jest brak
solidnego obozu. Zajęli parę budynków i większych placówek, ale nie mają niczego
otoczonego murami i dużego jak Ostoja, lub inne obozy. Dlatego musimy
przygotować się na ich ewentualny atak. Tak Kapitanie? – przerwał widząc
podniesioną rękę.
- Jestem ciekaw jednej
rzeczy. Przyszliśmy tutaj ustalać warunki ewentualnego sojuszu, tak? – zapytał.
- Owszem – odpowiedział
krótko.
- Rozumiem, że każdy z
nas będzie musiał włożyć podobne zaangażowanie, żeby być na równi z sąsiadami –
kontynuował myśl.
- Nie rozumiem do
czego dążysz – zauważył.
- Ostoja jest
największa. To wiadome, że właśnie tam skupi się główny atak. Jak możemy im
pomóc?
- To proste. Każdy z
nas jest puzzlem, a razem możemy stworzyć składną układankę. Zauważ, że Ostoja
ma ogromny obóz, ludzi oraz broń. Twoi ludzie z kolei posiadają ogromną
przewagę jaką jest helikopter. Wyobraź sobie jak to mogłoby nam ułatwić życie,
już nie mówiąc o przewadze podczas walki. Następnie mamy nasz obóz. Z moimi
ludźmi prowadzimy liczne badania i wiemy bardzo, ale to bardzo dużo o okolicy.
Zaraz przedstawię wam zresztą najpotrzebniejsze wiadomości. Jest jeszcze
Płońsk, który kontroluje wschód i trzyma Złomiarzy od całkowitego odcięcia nas
od wschodnich tras.
- W sumie tak o tym
nie myślałem – stwierdził mężczyzna.
- Widzisz. Wracając
jednak do mojej myśli Złomiarze z pewnością są niebezpieczni i chcą nas
pozabijać. Ostatnio pojawiło się coś gorszego. Może Olaf zechce nam trochę o
tym opowiedzieć? – zapytał patrząc na mnie. Po chwili wszyscy skierowali
wzrok w stronę naszego stanowiska.
- Kiedy jechałem do
Ostoi zobaczyłem trupy na poboczu. Skurczybyki ucztowały nad jakimś ciałem.
Chciałem podejść do nich na spokojnie, kiedy moja towarzyszka odciągała ich
uwagę, ale jeden trup wciąż siedział, kompletnie zignorował dźwięki. Gdy
podszedłem wbić mu nóż w głowę, ten
odwrócił się i podkosił mnie. Wyglądał jakby był zszyty z wielu kawałków skóry
zombie, ale widać też było główne ciało. No i jadł cholernego człowieka.
Znalazłem to w jego kieszeniach – powiedziałem wyciągając na stół list,
ucho i odznakę.
Przez
salę przebiegł huk niepokoju. Ktoś pytał co tam jest napisane, więc
przeczytałem głośno „Witamy w progach Zszytych” , co wywołało jeszcze większe
zamieszanie. Ben zastukał ponownie o stół przekrzykując resztę.
- Proszę o ciszę! Jak
słyszycie w okolicy od jakiegoś czasu grasują kanibale. W sumie nie wiadomo czy
żywią się tylko takim mięsem, czy robią to w ostateczności, jednak nie
zatrzymują się nawet przed taką potwornością. Dodatkowo używają kamuflażu,
który pozwala im mijać zombie bez wzbudzenia ich zainteresowania. To potężna
przewaga, szczególnie biorąc pod uwagę to, że nigdy nie zabija się wszystkich
zombie. Niektóre chodzą za naszymi ogrodzeniami i nie podchodzą bliżej.
Możliwe, że ci ludzie obserwują nas od jakiegoś czasu. Wyjątkowo nie mam
pojęcia ile osób liczy ich grupa, ani nawet gdzie mają obóz. To jedna wielka
niewiadoma. Dlatego uważam, że są znacznie bardziej niebezpieczni od Złomiarzy.
Chociaż musze przyznać, że nie atakują nas otwarcie, więc być może nie mają
złych zamiarów, póki się ich nie sprowokuje. Dlatego z góry proszę o nie zaczynanie
z nimi jakichkolwiek walk, przynajmniej dopóki nie poznamy ich zamiarów.
Przez salę przebiegły
szepty, ale szybko umilkły, kiedy Ben znowu przemówił.
- Oprócz tego mamy
parę grup, ale myślę, że to tych dwóch musimy obawiać się najbardziej. Teraz
inna sprawa. I tutaj będę potrzebował waszej rady. Zacznijmy od najgorszego.
Moi zwiadowcy donieśli, że w naszą stronę nadchodzi stado zombie. Stado
ogromnych rozmiarów. Podobno liczy parę tysięcy trupów. Musicie sobie wyobrażać
jak ogromne niebezpieczeństwo nadchodzi w naszą stronę. Dlatego musimy działać,
bo jeżeli fala martwych przejdzie przez nasze ziemie i broń boże zobaczy któryś
obóz i postanowi go zaatakować to nie ma siły, żeby temu przeciwdziałać.
Dlatego potrzebujemy informacji. Musimy zgodnie się wymienić informacjami, gdy
zauważymy nadchodzące trupy. Jednak na wschodzie jest tylko obóz w Płońsku i
nie jest on wysunięty tak jak mógłby być. Dlatego potrzebujemy miejsca bardziej
wysuniętego na południowy wschód, gdzie osadzilibyśmy paru ludzi. Według mnie
świetnym pomysłem byłoby zajęcie Płocka. Jest tam mnóstwo dobrych miejsc do
obrony i jest on na tyle daleko stąd, żeby zawiadomić nas o nadchodzącym
zagrożeniu w odpowiednim momencie. Dodatkowo musimy oczyścić drogi prowadzące
pomiędzy naszymi obozami, żeby mieć między nami bezpieczne szlaki, ale o tym
zaraz. Czy ktokolwiek z was zna kogoś, kto mógłby się tam osiedlić? – Ben
mówił cały czas spokojnie, aż podziwiałem jego zdolności do przemawiania.
Wtedy
odezwał się Bobru. Wiedziałem, że to on, bo opowiadał mi już o nim Konrad z
Inowrocławia. Zresztą był dosyć charakterystycznym człowiekiem.
- Ja mogę się na to
zgodzić z moimi ludźmi. Planowaliśmy opuszczenie Ostoi i jeżeli możemy się
przydać reszcie, to czemu nie – stwierdził.
To była dosyć ciekawa informacja, biorąc pod uwagę
okoliczności. Mielibyśmy wtedy potężnego sojusznika na wschód od nas.
- To jest jeden z
głównych celów. Więc mówisz, że twoja grupa jest w stanie zasiedlić Płock? – zapytał
dla pewności Ben.
- Tak. Nie wiem jak
szybko, ale prawdopodobnie od razu po spotkaniu, czyli w przeciągu tygodnia – zastanawiał
się.
- Doskonale. Nie
mogłem sobie wymarzyć lepszego osiedlenia tego miasta niż solidnej grupy z
Torunia. Skoro to ustaliliśmy… nie ma żadnych sprzeciwów prawda? – poczekał
chwilę, żeby upewnić się, że wszystkim to pasuje, po czym kontynuował – Możemy przejść do drugiej sprawy. Jak wiecie
w tym świecie nie ma telefonów. My co prawda mamy krótkofalówki, ale to wciąż
nie jest to. Jeżeli chcemy wytyczyć granicę musimy założyć punkty strategiczne.
Mam już gotowe wszystkie materiały, potrzebował będę tylko chętnych do
rozwożenia i budowania tych punktów. I tutaj chciałbym zapytać kogoś z grupy,
która przybyła do Inowrocławia jakiś czas temu – powiedział patrząc na
ludzi siedzących wokół niego. Zdążyłem już usłyszeć, że są to ludzie z Torunia,
którzy uciekli stamtąd. Jedna dziewczyna, ubrana na czarno i siedząca dwa
krzesła obok Bena od razu rzuciła mi się w oczy. Było w niej coś dzikiego i
strasznego. To właśnie ona wydawała się przewodzić reszcie. Rozmawiała teraz z
ludźmi, którzy siedzieli obok niej i w końcu przemówiła. Miała miły dla ucha,
głęboki, kobiecy głos.
- Irek będzie idealny
do tego zadania – stwierdziła.
- Tak – potwierdził mężczyzna nazwany
Irkiem – mogę się podjąć tego, jeżeli
znajdzie się parę osób, które mi w tym pomogą.
- Myślę, że z tym nie
będzie problemów, znajdą się jakieś chętne osoby, ale to już ustalimy później.
Wcześniej wspominałem o drogach. Tak jak mówiłem trzeba będzie ustalić też parę
osób, które przejechałyby najbardziej dogodnymi traktami i zajęły się ich
oczyszczeniem. Z wszelakich wraków aut, zablokowanych dróg, trupów i tym
podobnych. Tym razem jednak, jeżeli nie macie nic przeciwko, to ja mogę się tym
zająć. Później pokażę wam mapę i trasy, które wybrałem. Powinny wam pasować.
Kiedy byśmy już je kontrolowali, sieć pomiędzy nami byłaby naprawdę mocna – powiedział
– Jakieś pytanie, czy wszyscy nadążają z
tematem?
Widziałem,
że ręka Dziary podniosła się.
- Ja mam pytanie – stwierdził.
- Słucham.
- Jak ogólnie ma
wyglądać współpraca między obozami? No bo na razie ustaliliśmy, że stworzymy
punkt w Płocku, oraz oczyścimy trasy pomiędzy naszymi obozami, ale co dalej? – zapytał.
- To proste. Kiedy
wszystkie dzisiejsze założenia uda nam się osiągnąć będziemy sobie pomagać.
Wiem, że pomiędzy waszymi obozami istniała pewna współpraca, ale ta będzie
znacznie bardziej rozwinięta. Będziemy wysyłać patrole, które będą sprawdzały,
czy pozostałe osoby dobrze sobie radzą, a gdy ktoś poprosi o pomoc pozostali mu
pomogą. Tak samo gdy stado zombie pojawi się bliżej myślę, że ewakuacje do
innych obozów, żeby ominąć zagrożenie będą wręcz… wskazane – wytłumaczył.
- Skąd pewność, że
każdy będzie się tego trzymał? – zapytał Dziara.
- Dzisiaj zaufaliście
mi, kompletnie obcemu człowiekowi i przyjechaliście do Inowrocławia, żeby
uczestniczyć w spotkaniu, chociaż mogłem zastawić na was pułapkę i pozbyć się
dowództwa każdego obozu bez żadnego problemu. Czy nie uważacie, że to jest
fundament tego, co możemy zbudować. Zaufajmy sobie. Zauważcie, że jest was
teraz tylu i wciąż macie broń. W każdej chwili możecie złapać takiego kalekiego
człowieka jak ja i zabić. Jednak tego nie robicie – wytłumaczył.
Przez
sale ponownie przebiegły szepty. Nawet Kuba i jego dwóch ludzi, którzy
siedzieli przy mnie o czymś cicho rozmawiali. Ja w głowie jednak wciąż miałem
Feline. Nikt, oprócz ludzi z Płońska, nie wiedział jeszcze, co jej się
przytrafiło. Bałem się, że nikt nam nie pomoże, chociaż po tej przemowie Bena
poczułem nasionko nadziei, kiełkujące gdzieś w środku.
- Dobrze, skoro to już
ustaliliśmy to może przejdźmy do waszych pytań. Zacznijmy od Drugiego
Posterunku – zapowiedział Ben.
Łysy mężczyzna, reprezentująca Drugi Posterunek, długo pytał
o możliwości wykorzystania helikoptera w zwiadach okolic. Wypytywał też o
naprawdę dziwne rzeczy dotyczące sojuszu. Sam nie słuchałem go do końca, bo
powoli układałem w głowie jak ma wyglądać przemówienie dotyczące Feline, ale
słyszałem urywki jego pytań i dyskusje, którą te pytania wywołały. Kapitan wyraźnie wydawał się nienawidzić
Złomiarzy tak samo jak ja, ponieważ zapytał otwarcie o plany odnośnie nich. Ben
odpowiedział mu.
- Właściwie co do
samej grupy nie mam jeszcze planów, ale myślę, że trzeba będzie się z nimi
rozprawić. Chociaż oznacza to ogromne straty. Odkąd zaczęła się ta epidemia,
walczyliśmy głównie z trupami. Oczywiście z małymi wyjątkami. Teraz jednak
musielibyśmy wymordować całe mnóstwo ludzi. Nad tym trzeba będzie jeszcze
trochę popracować – stwierdził zamyślonym tonem Ben.
- To by było na tyle,
skoro tak – powiedział Kapitan.
- Dobrze, to teraz
może grupa z Torunia? – zaproponował Ben.
- Może zacznę od
bardziej osobistego pytania Ben. Skąd tyle wiesz? – zapytał Dziara.
- Pracuje nad tym,
żeby przydać się światu odkąd jeżdżę na wózku. Nie mogę walczyć. Nie będę
bohaterem dziesiątkującym zombie. Mogę za to być cennym źródłem informacji. Moi
ludzie przynoszą mi raporty, a ja je czytam i analizuje. Stąd moja wiedza – wytłumaczył.
- Wydajesz się
wiedzieć tyle, jakbyś miał co najmniej stado szpiegów na własne usługi. Ale
dobrze nie mówmy już o tym. Tak się składa, że rzeczywiście zależy mi na
zbudowaniu tej naszej, małej sieci. Chciałbym zaproponować, żeby założyć
dodatkowe posterunki, mniej więcej w połowie każdej trasy. To byłyby bardzo
ważne punkty strategiczne, które zdecydowanie pomogłyby nam utrzymać to
wszystko w dobrym stanie. Co ty na taką propozycję? – zapytał Dziara.
- Pomysł brzmi dobrze,
ale myślę, że musimy wszystko robić małymi krokami. Wszystko po kolei. Jednak
nie zmienia to faktu, że po oczyszczeniu dróg i zbudowaniu punktów
strategicznych to będzie najlepsze, co możemy zrobić – stwierdził Ben.
- Więc z okazji tego,
że będziemy razem współpracować, zaproponuje to pierwszy, jako dowódca
największego obozu w okolicy, czy ktoś potrzebuje pomocy? Zapasów,
czegokolwiek? – zapytał Dziara.
To była
ta chwila. Musiałem zaraz zacząć mówić, ale chciałem dać dokończyć Dziarze. Po
tych słowach zrozumiałem, że szansa na odbicie Feline robi się naprawdę realna.
- Ja będę miał prośbę,
jednak wolę ją poruszyć, jak zacznie się moja kolej – zapowiedziałem.
- Ja z kolei z chęcią
przyjmę pod dach mojego obozu każdego naukowca. Przeprowadzam w wolnych
chwilach szeregi badań, które mogą nam pomóc zrozumieć zarazę, a kto wie, może
pewnego dnia uda nam się stworzyć antidotum. Więc jeżeli w Toruniu jest ktoś,
kto się tym interesuje, a nie ma miejsca do pracy, zapraszam do Inowrocławia.
Mamy własne laboratorium, z całkiem sensownym wyposażeniem – powiedział
Ben.
- W Toruniu na pewno
znajdą się osoby chętne. Sami próbowaliśmy zbudować laboratorium, ale zebranie
potrzebnych składników zajęłoby wieczność. Dlatego gdy wrócę już do Torunia, z
pewnością kogoś tu wyślę. Jest jeszcze sprawa tego stada. Wiadomo skąd ono
nadchodzi? Znaczy się rozumiem, że ze wschodu, ale te stada nigdy nie były
takie duże. To musi być jakaś połączona grupa – zauważył dowódca Ostoi.
- Przyznam, że akurat
tego nie wiem, ale z racji iż wschód jest mocno zniszczony, podejrzewam, że po
prostu trupy żerujące w większych miastach w końcu spotkały się i ruszyły dalej
wspólnie. Według moich badań te istoty nie są takie głupie na jakie wyglądają.
Mają wyostrzone zmysły, oraz instynkt łowcy, jeżeli mogę sobie pozwolić na
takie słowa. Z chęcią podrzucę wam wyniki moich badań, bo naprawdę mógłbym o
tym długo opowiadać – powiedział uśmiechając się.
- Z chęcią rzucimy na
nie okiem. Informacji o przeciwniku nigdy zbyt wiele – odpowiedział Dziara
– I to by było na tyle, jeżeli chodzi o
moje pytania. Miałem ich całkiem sporo wyjeżdżając z Torunia, ale wszystko już
właściwie zostało poruszone.
- To teraz twoja kolej
– powiedział Ben patrząc na mnie.
Wiedziałem,
że teraz musiałem dobrze przedstawić swoje racje, jeżeli chciałem żeby ci
ludzie mi pomogli.
- Jak pewnie
zauważyliście nie ma z nami Feline, wspaniałej kobiety, która stworzyła obóz w
Płońsku – zacząłem podnosząc głos – Stało
się tak ponieważ ma kłopoty, została porwana i przyjechałem tutaj głównie po
to, żeby jej pomóc. A tą pomocą jesteście wy. Potrzebuje ludzi, żeby ją odbić.
Przyda się każdy, kto jest na tyle wytrzymały i odważny, żeby mi pomóc. Ja
osobiście jestem zdolny przejść przez to pieprzone stado zombie zombie,
wybijając każdego po kolei, żeby tylko znów ją zobaczyć – ciągnąłem.
- Została porwana? – zapytał
z niedowierzaniem Ben.
- Niemożliwe. Przecież
zaledwie dwa dni temu byliście u mnie w Ostoi – zauważył Dziara.
- Podczas drogi
powrotnej wpadliśmy w zasadzkę. W zasadzkę Złomiarzy – przez sale przebiegł
pomruk zdziwienia – Mają ją teraz, a nasz
obóz nie ma szans w pojedynkę. Jest nas po prostu zbyt mało, a ich o wiele za
dużo. Mówiliście wcześniej o tym, że trzeba z nimi skończyć, po tym jak
umocnimy sieć pomiędzy naszymi obozami. Nie będzie sieci, bo bez niej obóz w
Płońsku nie istnieje. Dlatego proszę
was, a wręcz błagam o pomoc. Każda jedna osoba się liczy. Liczę też na odpowiedni
plan przygotowany przez tak wielki umysł jak twój, Ben – powiedziałem i
odetchnąłem. Głos zaczął mi drżeć.
W sali
przez dłuższą chwilę słychać było tylko rozmowy. W końcu zobaczyłem, że ktoś z
grupy Toruńskiej wstaje. Rozpoznałem go. Był w naszym obozie dwa razy. Kierowca
Zbłąkanego Ocalałego.
- Ja pomogę. Jestem to
jej winny. Uratowała mi życie i to dwukrotnie – powiedział.
Poczułem, że krew zaczyna mi szybciej pulsować, kiedy
kolejne osoby z różnych stołów zaczynały wstawać. W końcu stał prawie cały stół
z Ostoi oraz parę osób z Inowrocławia.
- Odbijemy ją z rąk
tych skurwieli – obiecał Erni.
Chociaż obrady trwały dalej ja byłem tak zszokowany, ze nie
mogłem się na nich skupić. Pierwszy raz odkąd zaczęła się apokalipsa zombie
zostałem pozytywnie zaskoczony przez ludzi. Gdy słuchałem Bena, który opowiadał
o strukturze obozów Złomiarzy i planował z całą resztą odbicie Feline, zrobiło
mi się ciepło na sercu. Rozmowy trwały jeszcze prawie godzinę. Wszystko było
zaplanowane, a drużyna odbijająca Feline ustalona. Wszystko miało się już
zacząć kolejnego dnia. Wychodząc z budynku z całą resztą ocalałych
podziękowałem im, a szczególnie Erniemu, który zaczął całą akcję. Gdy do niego
podszedłem ten uśmiechnął się, a blizna na jego twarzy przyjęła dziwny kształt.
- Oko
za oko, ząb za ząb – powiedział
uciskając mi rękę – Odbijemy ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz