Rozdział 19, jeden z ostatnich w tym tomie z mojej perspektywy. Tutaj akcja powoli zaczyna się zazębiać i każdy rozdział z perspektywy Miczi i Natalii będzie niejako powiązany z każdym innym. Co za tym idzie zbliżamy się coraz bardziej do końca. Nie będzie to jednak takie łatwe. Mam teraz przed sobą bardzo ciężkie logiczne rozkminy, żeby wszystko miało ręce i nogi. Na Tom Trzeci (bo taki zamierzam napisać) będziecie musieli trochę poczekać, szkoła i nadchodząca matura skutecznie mnie spowolnią, ale postaram się jak najbardziej zniwelować przerwę czasową pomiędzy tomem drugim, a trzecim. Tak więc zapraszam do komentowania oraz rozsyłania bloga znajomym :)
------------------------------------------------------
Rozdział 19 (Bobru): Nieodpowiedni moment
Podróż
stawała się coraz bardziej męcząca. Chociaż wewnątrz Potwora było sporo
miejsca, to ludzi też było coraz więcej, co stawało się powoli uciążliwe.
Oprócz problemów fizycznych borykałem się też z wieloma rozterkami
psychicznymi. Widmo tego, że Natalia żyje i raptem parę dni temu byłem
paręnaście kilometrów od niej wisiało nade mną i sprawiało, że nie mogłem się
nad niczym skoncentrować i cały dzień spędziłem zatopiony w myślach. Była to w
sumie ciekawa odskocznia od rzeczywistości i miałem okazję pozwolić sobie na
wyłączenie się totalne ze świata bo dzień był wyjątkowo spokojny. Zwiedziliśmy
okolicę Ciechanowa, gdzie znajdowała się fabryka, która przeszukaliśmy.
Znaleźliśmy tam trochę jedzenia i parę innych, przydatnych rzeczy.
Pod
wieczór Sołtys poprosił mnie na bok. Wstałem ciężko z łóżka, jakby dopiero co
budząc się ze snu. Cinek siedział w kącie i rozmawiał o czymś z Magdą, Łapa
złapała ze mną chwilowy kontakt wzrokowy po czym zamknęła oczy, a Łowca i Jakub
siedzieli z przodu i dyskutowali o czymś żywo. Jakub i Magda zdawali się
pasować do zespołu, chociaż oboje mieli jeszcze sporo do zrobienia, żeby zdobyć
pełnie naszego zaufania. Starzec coś ukrywał i czułem to, ale póki co zdążył
już uratować mi życie, oraz przedstawił parę informacji, które sprawiły, że
znowu wierzyłem w spotkanie z przyjaciółmi.
– Wszystko w porządku?
– zapytał Sołtys, jak zwykle miłym, ale stanowczym tonem. Był teraz
zupełnie inny z wyglądu niż za czasów, kiedy go poznałem, ale wciąż nie zmienił
się jeżeli chodzi o charakter.
– Tak… po prostu muszę
sobie wszystko poukładać w głowie – odpowiedziałem cicho.
– Chodzi o Natalię
prawda? Rozumiem cię, ale pamiętaj, że nic nie zmienimy zawracając i jej
szukając, a jadąc do Torunia jest szansa, że tam będzie. Zresztą jeżeli są tam
twoi znajomi, to można zacząć poszukiwa…
– Rozumiem. Nie mówmy
o tym proszę – stwierdziłem tonem, który kończył temat.
– Wybacz. Musimy
jednak załatwić sprawę z Magdą. Standardowy zestaw pytań pomoże nam ją poznać,
pytanie tylko, kiedy to zrobimy? – zastanawiał się przejeżdżając palcami po
siwej brodzie.
– Na kolejnym postoju,
gdzieś na uboczu. Jeżeli ona też będzie miała jakieś informacje to nie chcę,
żeby ktoś jeszcze to usłyszał – Sołtys kwitował to dziwnym spojrzeniem – Nie chcę, żeby ktoś stał się takim wrakiem
jak ja.
Tymi słowami uciąłem rozmowę
i odszedłem. Nie miałem humoru na kolejne przesłuchanie, ale wiedziałem, że
trzeba bliżej poznać nową część drużyny. Położyłem się ponownie na łóżku i nie
czekając na kolację zasnąłem. Obudziłem się parę godzin później, praktycznie
każdy już spał, Potwór stał, ale ja potrzebowałem świeżego powietrza. Starając
się nie nadepnąć na śpiącego w przejściu Cinka otworzyłem, najciszej jak
potrafiłem, drzwi i zauważyłem, że nasz pojazd jest zaparkowany na piaskowej
ścieżce, niedaleko małej wioseczki. Musieliśmy być w drodze do Raciąża.
Zeskoczyłem
miękko na ziemię. Cieszyłem się, że śnieg topniał bardzo szybko, ale
wiedziałem, że będzie się to wiązało z błotem, kałużami i wszystkim innymi
urokami podmokłych terenów. Nie przeszkadzało mi to jednak. W końcu nie
musieliśmy używać kurtek, wystarczyły tylko grube bluzy lub swetry. Miałem
zamiar przejść się kawałek i trochę odsapnąć. Wiedziałem, że wiąże się to z
ryzykiem bo nie wiedziałem czy ktoś był w okolicy i jak dużo zombie się tu
znajdowało. Rozejrzałem się. Dużym minusem braku śniegu było to, że noce stały
się naprawdę ciemne. Światło księżyca nie odbijało się od śniegu i wiedziałem,
że mogłem się teraz łatwo zgubić. Tak czy siak wybrałem ścieżkę prowadzącą na
pola, wolałem nie ryzykować spaceru pomiędzy opustoszałymi domkami.
Nagle
usłyszałem trzask. Ktoś szedł w moją stronę z pobliskiego zagajnika. Odruchowo
sięgnąłem po broń i pomimo zahartowania w tych czasach, odetchnąłem próbując
się uspokoić. Wymierzyłem w stronę skąd dochodziły dźwięki i obserwowałem
postać, która wyszła zapinając rozporek. Gdy mnie zauważyła podniosła ręce, ale
ja już wiedziałem kto to jest.
– Boże, ale mnie
wystraszyłeś! – powiedziałem chowając broń.
– Chłopie mało sobie
nie przyciąłem tego i owego rozporkiem! Gdzie się wybierasz? – zapytał
Łowca, który widocznie się zmieszał.
– Chciałem się
przejść… – zacząłem.
– Też masz problemy z
pęcherzem? Cholerstwo męczy mnie od wczoraj i sikam co chwilę, ledwo wytrzymuje
te długie jazdy.
– Nie. To zdecydowanie
co innego – powiedziałem spokojnie.
– Rozmyślasz o swojej
dziewczynie? Wiesz możesz mi trochę poopowiadać, nie będę ci prawił mądrości
życiowych jak Sołtys, a może akurat coś doradzę – stwierdził podchodząc do
mnie i poklepując po plecach – A więc? – spytał
poważnie.
W sumie
rozmowa z nim nie mogła być złym pomysłem, Łowca był osobą, która miała ciekawe
podejście do życia. Warto było z nim zamówić parę słów. Kiwnąłem głową i
wskazałem ręką kierunek, w którym chciałem się udać. Przez pierwsze paręnaście
sekund szliśmy w milczeniu, aż w końcu Łowca odchrząknął.
– Właściwie to czego
się obawiasz? Przecież masz szanse znaleźć i znowu być z kimś kogo bardzo
lubisz. To chyba dobrze, prawda?
– Zanim się poznaliśmy
w Supraślu to mieliśmy własny, dobrze działający obóz, słyszałeś o tym, tak? – zapytałem.
– Jasne. Sołtys mi
opowiadał o tym wystarczająco, żeby zanudzić mnie na śmierć.
– Przez pewien czas
żyłem tam spokojnie ze swoimi ludźmi, gdy pojawiła się Łapa. Wtedy sporo się
zmieniło – powiedziałem po cichu wzdychając – Byłem z Natalią, ale nocami myślałem o niej i w końcu nie wytrzymałem.
Wziąłem Kiciusia i Cinka ze sobą i pojechaliśmy na długą wyprawę, to była
swoista ucieczka od rzeczywistości.
– Teraz jest to samo?
Którą byś wybrał? – zapytał Łowca.
– Nie wiem… – wyszeptałem.
– A ta Natalia…
myślisz, że jeżeli żyje i ciebie spotka to jak zareaguje? – zapytał.
Tego
nie wiedziałem i tego się bałem. Co jeżeli porzucę Łapę, a Natalia okaże się
być zupełnie inną osobą? Miałem ochotę roześmiać się na głos, bo sytuacja
zaczęła przypominać jakąś tanią telenowelę, ale mój problem był realny.
– Sam nie wiem. Nie
mam pojęcia co robić, czeka nas jeszcze trochę kilometrów, a ja jestem wrakiem
człowieka. Nie potrafię się na niczym skupić… Napiłbym się – stwierdziłem
szczerze, żałując, że nie mam mocnego alkoholu pod ręką.
– A tutaj akurat mogę
ci pomóc – powiedział zatrzymując się i sięgając do wewnętrznej kieszeni
swojej kamizelki. Wyciągnął nieduża piersiówkę i podał mi. Była przynajmniej w
połowie pełna.
– Popijasz jadąc? – zapytałem
z rozbawieniem.
– Czasami pociągnę
łyczka. Mam nadzieję, że rozumiesz – powiedział z lekkim zakłopotaniem.
– Oczywiście – odpowiedziałem
pociągając łyk. Alkohol był dobry, nie za mocny, ocieplając przyjemnie wnętrze
– Wracając do rozmowy, wydaję mi się, że
sporo dziwnych rzeczy może czekać nas w Toruniu. Musimy się pilnować. Jeżeli
okaże się, że nie ma tam moich przyjaciół, a atmosfera będzie kiepska to nie
zabawimy tam dłużej. Może pojedziemy potem na brzeg? – podałem mu piersiówkę
– Co myślisz?
– W sumie żarcie
moglibyśmy sami sobie łowić, zbudować system oczyszczania wody, całkiem ciekawa
opcja młody. Ale chciałbym wrócić jeszcze do tematu Łapy. Co tak właściwie cię
do niej ciągnie? – zapytał szczerze, pociągając spory łyk - Ma
ładną buzię, ale z charakteru to takich tylko unikać.
To było
kolejne trudne pytanie. Co widziałem w Łapie? Była dzika i nieobliczalna i
właśnie to sprawiało, że po moich plecach przechodził dreszczyk emocji, za
każdym razem jak mnie dotykała.
- Sam nie wiem. Jest
po prostu taka… wyjątkowa i pasująca do tego świata. I tak mój dylemat zatacza
błędne koło przez co nie potrafię się na niczym skupić. Jak mam decydować o
waszych życiach, skoro nie potrafię ogarnąć swojego? – zapytałem, chociaż
wiedziałem, że to pytanie retoryczne.
Łowca skwitował to milczeniem. Trochę mi ulżyło po rozmowie
z nim, ale dalej miałem mętlik w głowie. Musieliśmy jednak wracać, żeby nie
zasiać paniki w Potworze. W końcu jakby ktoś się teraz obudził i zobaczył, że
nie ma ani mnie ani Łowcy, to mogłoby być nieciekawie. Pociągnąłem ostatni łyk
i wzdychając ciężko zawróciłem razem z towarzyszem.
Po
powrocie do Potwora obaj poszliśmy od razu spać. Gdy obudziłem się rano pojazd
jeszcze stał, więc była to świetna okazja na to, żeby przeprowadzić rozmowę z
Magdą. Sołtys zaprosił naszą dwójkę na ubocze i znajdując całkiem wygodny,
powalony konar usiadł i spojrzał jej w oczy. Zająłem miejsce tuż obok niego.
Byłem nieco zaspany i głowa mnie bolała, ale mimo tego starałem się nie dać po
sobie tego poznać. Wczorajsza wycieczka wraz z Łowcą spodobała mi się na tyle,
że byłem w stanie zaproponować mu to również dzisiaj.
- Nazywasz się Magda,
prawda? – zapytał Sołtys, zaczynając nasze małe przesłuchanie.
- Tak – odpowiedziała
dziewczyna patrząc nam prosto w oczy.
- Czy chcesz z nami
jechać? – zapytałem.
- Tak – odpowiadała
jakby bez namysłu, widocznie musiała sobie już to przeanalizować wcześniej.
- Ile zombie zabiłaś
od wybuchu apokalipsy? – zapytał Sołtys ciągle bacznie obserwując Magdę.
- Sporo. Na pewno
miałabym problemy z policzeniem ich wszystkich. Zresztą teraz chyba nie ma
ludzi, którzy nie zabili przynajmniej jednego trupa. W końcu tacy ludzie są
trupami – stwierdziła odrobinę przemądrzałym tonem.
- Prawda – odpowiedziałem.
Podobał mi się jej tok rozumowania.
- Czy umiesz strzelać
z jakichś innych broni niż łuk? – zapytał Sołtys spoglądając kątem oka na
drewniany przedmiot zawieszony na jej plecach.
- Właściwie to
niezbyt, ale za to z łukiem to radzę sobie świetnie. Mogę zresztą zaprezentować,
wiem, że pewnie brzmię jak jakaś oszalała nerdka, ale trenowałam to przez jakiś
czas zawodowo – powiedziała szczerząc zęby w uśmiechu.
- W sumie czemu nie – powiedziałem
również się uśmiechając. To nie był do końca szczery uśmiech, ale starałem się.
Dziewczyna
wskazała drzewo oddalone od nas o jakieś trzydzieści metrów. Stał niedaleko
niego Łowca, który właśnie sikał. Strzała pojawiła się w jej rękach jakby
znikąd. Nałożyła ją i mierząc około sekundę wystrzeliła. Pocisk leciał po czym
usłyszeliśmy głośny dźwięk oznajmujący, że dotarła do celu oraz przerażony
krzyk Łowcy, który zaczął kląć na tyle głośno, że słychać go było nawet stąd.
Roześmiałem się i zacząłem klaskać.
- Imponujące, naprawdę
dobry strzał – powiedziałem.
- Dzięki. Czy to
koniec tego przesłuchania? – zapytała zawieszając łuk z powrotem na plecy.
- Nie, mam jeszcze
jedno pytanie – wtrącił Sołtys – Ilu
ludzi zabiłaś?
Magda
spojrzała najpierw na niego, potem na mnie, a następnie na Łowcę, który burcząc
coś pod nosem przyniósł strzałę i podał ją jej, po czym odpowiedziała.
- Żadnego.
To mnie zdziwiło. Musiała mieć dobrą grupę, skoro nie
musiała nikogo zabijać. Nie było to zbyt wielkie ułatwienie, bo nadejdzie w
końcu dzień, w którym życie kogoś z nas będzie zależało od tego czy ta
dziewczyna strzeli, ale był to też pewien plus. Nie była jeszcze do końca
zepsuta.
- Rozumiem – odpowiedziałem
krótko.
- Mogę z wami jechać?
– zapytała nieco zmieszana.
- Oczywiście. O ile
twoje odpowiedzi były szczere to wiemy o tobie to, co chcieliśmy wiedzieć.
Dziewczyna uśmiechnęła się i
dziękując ruszyła pewnym krokiem w stronę Potwora.
- Co o niej myślisz? –
zapytałem Sołtysa wstając.
- Ciężko powiedzieć,
wydaję się być w porządku, ale nie można ufać nikomu. Obserwujmy ją, tak samo
jak Jakuba. Nie zabiła nas w nocy, więc może nie jest tak źle – odpowiedział
również wstając i kierując się w stronę Potwora.
Niecałe dziesięć minut
później ruszyliśmy. Do południa trzymaliśmy się poboczy i polnych dróżek, które
w końcu stały się przejezdne. Cały świat zdawał się rozpływać. Pozostały śnieg
znikał bardzo szybko sprawiając, że w końcu zaczynało się robić normalnie.
Przypominały mi się czasy, kiedy to wszystko się zaczęło. Gdy biegłem
przerażony wzdłuż swojego bloku i trafiłem na pierwszego trupa. Później te
wszystkie próby dotarcia do Królowego Mostu. Wydawało się to być odległe jakby
miało miejsce parę lat temu, a nie niecałe cztery miesiące.
Popołudniu
zrobiliśmy kolejny postój niedaleko miasteczka Raciąż. Każdy chciał pokorzystać
z ładnej pogody i świeżego powietrza. Na polance, na której się zatrzymaliśmy
stał jeden domek. Chodziło tu parę zombie, więc musieliśmy je zabić, żeby nie
sprowadzać na siebie ryzyka zajścia od tyłu i ugryzienia. Poszedłem walczyć u
boku Cinka i Magdy. Ten pierwszy zaszarżował na zombie i dwoma pewnymi ciosami
najpierw powalił, a następnie dobił. Magda przeszyła jednego łukiem, strzelając
prosto w głowę i tym samym dobijając. Ja podszedłem do kolejnego z trupów, z
nożem, i wbiłem w gardło parokrotnie, żeby dotrzeć do mózgu.
Usłyszałem
krzyk i zobaczyłem, że jeden z zombie powala Cinka. Już chciałem do niego biec,
kiedy usłyszałem świst i strzała z łuku Magdy uratowała Cinka przed śmiercią.
Odwracając się ponownie do reszty trupów, zabiłem dwa kolejne szybkimi
pchnięciami w skroń lub gardło. Gdy polanka była stosunkowo czysta, wszyscy
usiedli i odpoczywając leżeli lub siedzieli. Ja usiadłem na uboczu, starając
się nie wracać do myśli, które mnie męczył ,kiedy pojawiła się przy mnie Łapa.
Usiadła jakby nigdy nic i pocałowała mnie w usta. Jak zwykle przeszedł mnie ten
dreszczyk podniecenia, ale starałem się nie dać po sobie tego poznać.
- Wszystko w porządku?
– zapytała, siadając ze skrzyżowanymi nogami naprzeciwko mnie.
- Bywało lepiej… a jak
z Tobą? Myślisz, że Jakub mówił o twojej siostrze? – zapytałem.
- Nie mam pojęcia… ale
jeżeli tak muszę ją odnaleźć Bobru. Od razu jak dojedziemy do Torunia i jej tam
nie będzie… będę musiała zorganizować sobie transport i zapasy i pojechać jej
szukać w okolicach tego gospodarstwa. Zbiorę może parę osób i wszystko powinno
się udać – wyrzuciła z siebie.
- Pomogę ci jeżeli
będzie trzeba – odpowiedziałem. Wiedziałem, że muszę tak powiedzieć,
chociażbym tego nie chciał.
- Nie… Bobru wiem o
czym myślisz. Prawdopodobnie od razu jak znajdę siostrę zniknę z twojego życia.
Masz swoją kobietę i dobrze wiesz, że oboje traktujemy nasz związek – tu
zrobiła gest cudzysłowu – jako niewinną
zabawę. Pamiętasz naszą umowę w młynie? – pamiętałem – Dałeś mi ochronę i dużo więcej na czas zimy. Śnieg topnieje, a ja
znikam razem z nim. Nie chcę, żebyś miał dodatkowe problemy – powiedziała
poważnie, aczkolwiek ze smutkiem w głosie.
Czy
chciałem, żeby to tak się skończyło? Czy jeżeli dojadę do Torunia to będzie to
odpowiedni moment, żeby dać Łapie odejść? Jej wyznanie sprawiło, że moją głowę
zbombardowała kolejna fala myśli.
- Przepraszam – wyszeptałem.
- To ja przepraszam.
Ale to jeszcze nie czas na pożegnanie, więc nie mówmy o tym, bo zaraz rozkleję
się jak głupia małolata. Nawet jak odejdę, będę o tobie pamiętać, kto wie, może
kiedyś się jeszcze spotkamy – powiedziała wstając i odchodząc. Czyżby
właśnie w Toruniu miało się to wszystko skończyć? Miałem nadzieję, że nie,
chociaż wiedziałem, że będę miał ciężkie życie z Natalią i Łapą mieszkającymi
na jednym obszarze, ale mimo to będzie to ciężkie rozstanie.
Posiedzieliśmy
chwile, jedząc obiad na świeżym powietrzu. O dziwo jedzenie smakowało jakby
lepiej. Po zjedzeniu wróciliśmy do Potwora i pojechaliśmy dalej. Zapasy były na
razie na zadawalającym poziomie. Jedyne czego mieliśmy dosyć mało to paliwo. Z
tym jednak wciąż było nie najgorzej, więc mieliśmy nadzieję, że uda się nam
dojechać do celu.
Kolejne
godziny minęły szybko i południe zamieniło się w wieczór, a wieczór w noc.
Przejechaliśmy Raciąż nie sprawdzając żadnego budynku i wyjechaliśmy na drogę
do Sierpca. Łowca zatrzymał auto ogłaszając, że przenocujemy tutaj. Miejsce
było całkiem dobre, osłonięte z trzech stron lasem, a z jednej otoczone polami.
Do rana powinniśmy być prawie niewidoczni. Jutro mieliśmy dojechać do Sierpca,
skąd do Torunia będzie już naprawdę szybka droga. Tak samo jak wczoraj
poczekałem, aż wszyscy zasną i wraz z Łowcą opuściłem ciężarówkę.
- Muszę przyznać, że
te spotkania pozwalają mi się trochę zrelaksować – stwierdziłem – Mam nadzieję, że masz swoją magiczną
piersiówkę? – zapytałem uśmiechając się.
- Oczywiście, nie ma
dobrej rozmowy bez odrobiny alkoholu – stwierdził śmiejąc się – Poczekasz chwilkę? Ten cholerny pęcherz nie
daje mi żyć. Potrzymaj – wręczył mi piersiówkę – tylko nie pij beze mnie! – to mówiąc oddalił się w pobliskie drzewa
i już po chwili zniknął mi z wzroku.
Polubiłem
Łowcę i chociaż zawsze wydawał się być dobrym kompanem, to teraz odczułem to
jak nigdy wcześniej. Od kiedy los zabrał mi Goku, Kiciusia oraz prawdopodobnie
Giganta, nie czułem się tak jak kiedyś. Cinek wciąż był moim serdecznym
przyjacielem, ale z nim nie umiałem rozmawiać tak luźno jak z innymi. Czekałem
przez jeszcze sporą chwilę, kiedy usłyszałem strzał. Zaskoczenie było tak
wielkie, że nawet nie położyłem się na ziemi, gdyby strzelali do mnie, po
prostu stałem jak wmurowany. Gdy usłyszałem kolejną serię upuściłem piersiówkę
i wyciągnąłem drżącymi rękoma pistolet.
Pozostali
z grupy wybiegli z Potwora i spojrzeli na mnie.
- To ty strzelałeś? – zapytał
Jakub.
- Co ty odwalasz stary?
–zapytał Cinek po czym padł kolejny strzał. Nie tłumacząc reszcie rzuciłem
się w stronę, w którą poszedł Łowca. Słyszałem jak reszta biegnie za mną, ale
nie czekałem na nich. Czy ktoś go zaatakował? Zombie czy ludzie? Nie strzelałby
chyba bez powodu. Las szybko zamienił się w polankę, na której byłem świadkiem
czegoś strasznego. Stało tu auto, do którego dwie postaci ciągnęły, trzecią
postać. To musiał być Łowca! Otworzyłem ogień starając się trafić, ale po
chwili pomyślałem, że to nie ma sensu, w tą ciemnicę mogę tylko go trafić. Moi
towarzysze dobiegli do mnie, ale po chwili ja znowu zacząłem biec w stronę
samochodu. Dwaj nieznajomi dalej ciągnęli łowcę w stronę auta, ale nagle
pojawił się trzeci, który otworzył ogień.
- Zostawcie go! – krzyknąłem,
ale spotkałem się tylko z dźwiękiem odpalanego silnika. Auto ruszyło z zawrotną
prędkością jadąc w stronę Sierpca. Stałem teraz dokładnie w miejscu, w którym
porywacze wsadzili Łowcę do auta i odjechali, kiedy pozostali dobiegli do mnie.
Zasypali
mnie gradem pytań, ale ja tego nie słyszałem. Upadłem na kolana i złapałem się
za głowę. To było za dużo jak dla mnie. Czy przez moją głupotę straciłem
właśnie kolejną osobę? Nagle poczułem coś pod nogami. Podniosłem to. Wyglądało
jak jakiś dynamit, czy coś w tym stylu i wystawał z tego sznurek. Stali przy mnie teraz Jakub, Cinek i Łapa. Gdy
zauważyli, że trzymam to w rękach odsunęli się.
- Bobru co się dzieje?
– zapytał ktoś.
- Co to jest? – zapytał
ktoś inny, wskazując obiekt w moich
rękach. Wiedziałem co to jest. Pociągnąłem sznurek i polana rozbłysła czerwonym
blaskiem. Była to czerwona flara.
Właściwe pytanie brzmi czy jeśli wrócisz do Natalii, a ta Cię od trąci to czy Łapa nadal będzie Cię chciała. Chcąc mieć dwa orzechy w końcu się okaże, że nie będziesz mieć ani jednego :P
OdpowiedzUsuńZastanowiło mnie dzisiaj, że nigdy po tych wstępnych trzech pytaniach, nigdy ten ktoś się nie zrewanżował. Dlaczego Magda nie zapytała ile Wy ludzi zabiliście? Skoro nie była zepsuta, mogła się domyślić, że Wy jednak macie coś już na sumieniu i o to zapytać ;) Zastanawiające, prawda?
Porwanie Łowcy. Nie rozumiem powodu. Co im po wielkim chłopie z jednym okiem? Będą chcieli okupu? Myślałam, że czerwone flary są dobre, a jeśli tak to gdy tylko Łowca powie im o grupie, to wrócą. Może właśnie się tak stanie. Ale w sumie po co otwierali ogień? Strzelać do sikającego człowieka? Szczyt odwagi. Czego się bali, że to kwas siarkowy? xD
Ciekawi mnie wątek Łapy i nie sądzę by w trzecim tomie tak zwyczajnie sobie znikła. Nie chcę tego :( Myślę, że zwyczajnie Natalia zostanie ugryziona i problem sam się rozwiąże :P
To chyba tyle na ten moment, czekam na kolejne odsłony
Życzę weny i czasu na pisanie. A jeśli chodzi o temat matury, wiesz już jakie chcesz przedmioty zdawać?
Pozdrawiam
C.
W sumie o kontrze pytaniowej nie pomyślałem, a wątek mógłby być ciekawy. Ale w sumie patrząc na to z drugiej strony, to zawsze było przesłuchanie jednej osoby, na przeciwko przedstawicieli paro osobowej grupy, więc jakieś tam podstawy do siedzenia cicho i modlenia się o przyjęcie były :P
UsuńZ tego co wiecie w tym momencie Czerwone Flary podlegają jednej osobie w Toruniu. Ta osoba ma pewien cel i realizuje go w każdy możliwy sposób. Zobacz, że taki Łowca to kopalnia informacji o drużynie Bobra. Jeżeli ktoś w Toruniu czeka na głównego bohatera, to z pewnością chciałby się dowiedzieć jaki on jest.
Otwierali ogień niekoniecznie do Łowcy :) Jest możliwość, że pomogli mu strzelając do zombie i chroniąc go przed nimi. Wtedy akcja zaczęła się dziać szybko i zamiast pogadać jak ludzie musieli po prostu wziąć to siłą :D
Motyw Łapy na pewno bardzo ciekawie się rozwinie. Staram się przynajmniej, żeby tak było :D
Maturka z rozszerzonych matma, geografia i angielski ^^
Jeśli strzelali do trupów to gdzie ciała? :D
UsuńChcesz powiedzieć, że ten, którego ksywki teraz nie pamiętam, boi się Ciebie w Toruniu i chciał przeprowadzić pewien wywiad?
Leżą w krzakach xDD Nie no w sumie ciężko wytłumaczyć co tam się stało :P
UsuńMoże niekoniecznie się boi, ale chcę wiedzieć na co się szykować :D Taki wschodni wiatr nadciąga, to trzeba wiedzieć na co się szykować ;D W końcu koleś słyszał różne rzeczy o Bobrze od Kiciusia ;P To wszystko bardzo rozbudowany motyw, który będzie rozwijany :P
Kurde, wychodzi na to że możesz "usunąć" z historii moje dwie ulubione postacie (nie licząc ciebie) :G
OdpowiedzUsuńAle skoro mówisz że wątek Łapy ciekawie się rozwinie, to oczekuje czegoś grubego!
Pozdrowionka, PiotrzeP