Nadszedł czas na ostatni rozdział, który pisałem jakiś czas temu. Już pod koniec w ostatnich zdaniach, możecie raczyć się słowami, które pisałem całkiem niedawno, co za tym idzie, zaczynam powoli wrzucanie moich świeżych pomysłów. Ten rozdział ostatecznie wprowadza do fabuły i wyborów, przed którymi stanie główny bohater w najbliższych dniach :) Od słów "Park stał się teraz bezpiecznym miejscem" zaczyna się to, co dopisywałem niedawno. Życzę miłego czytania i oczywiście proszę o komentarze z opinią oraz podrzucanie bloga znajomym :)
Korekta: Pablord
-----------------------------------------------------------
Rozdział 4: Zmiana planów
Minęło kolejne czterdzieści pięć minut i po chwilowym
odpoczynku opuściliśmy kryjówkę. Idąc szykiem, jeden za drugim,
przekroczyliśmy ulicę, zabijając jednego zombiaka. Zatrzymaliśmy się niedaleko
opery, obserwując plac, na który mieli przyjść nasi przyjaciele. W samym parku
szwendały się pojedyncze martwiaki, ale mieliśmy czekać i zamierzaliśmy je
zlikwidować dopiero wtedy, gdy będziemy mieli wszystkich członków grupy razem.
Po zaledwie dziesięciu minutach,
usłyszeliśmy odgłosy walki. Zobaczyliśmy zamieszanie pośród drzew i parę osób
biegnących ścieżką. Goniło ich naprawdę sporo zombie. Co gorsza, parę
pobliskich zaczęło iść w stronę naszych przyjaciół z drugiej strony, odcinając
im drogę ucieczki. Poderwaliśmy się, wyciągając bronie i przyspieszając w ich
kierunku. Dzieliło nas jeszcze pięćset metrów, kiedy zobaczyliśmy coś, czego
nie chcieliśmy zobaczyć.
Znikąd w parku pojawiło się około
dziesięciu innych ocalałych. Ruszyli żwawo na szwendaczy otaczających brata
Kiciusia, Natalię oraz ich znajomych. Zabijali jednego zombie po drugim. Dałem
znak do zatrzymania się. Przykucnęliśmy przy murku obserwując sytuację z
bezpiecznej odległości. Grupa, która
wyczyściła sporą ilość zainfekowanych w zaledwie kilka sekund, składała się z
samych chłopaków. Co gorsza, poznałem paru z nich. Był tam nasz znajomy Marcin,
którego z Ernestem nie widzieliśmy już od dłuższego czasu. Rozpoznaliśmy także
dwie osoby, które mieliśmy od dawna ochotę zabić. Osoby, które zniszczyły mi
koniec wakacji i początek roku szkolnego. Osoby, które były dla nas wrogami,
chociaż zawsze udawały przyjaciół. Goliat i Alex.
Moja ręka zacisnęła się na nożu.
Wymieniliśmy z Kiciusiem spojrzenia. Reszta była prawdopodobnie ich znajomymi.
Pokolenie, które przed apokalipsą było tak zwanymi „chuliganami” i zwykłymi
prostaczkami. Tutaj nasz plan się sypał. Nie chcieliśmy ich w grupie.
Musieliśmy jednak się ujawnić, bo wciąż były tu dwie osoby, na których nam
zależy. Sytuacji wcale nie poprawiał fakt, iż wszyscy posiadali kije bejsbolowe
i pręty. Było ich czternastu, co nie dawało nam szans na udany atak.
Wtedy przypomniałem sobie jedną
rzecz i mój wzrok powędrował na odcinek,
który przeszedłem idąc po Kiciusia. Tak! Dalej stał tam radiowóz, przy którym
rankiem bronili się policjanci. Przekazałem grupie mój plan zdobycia
broni palnej i tak wysłaliśmy najmniejszego i najsprytniejszego z nas, Bochena,
po pistolety. Całe szczęście grupa, wraz z naszymi przyjaciółmi, była zajęta
wymienianiem uprzejmości i witaniem się z ludźmi Marcina. Bochen szybko dotarł
do radiowozu, wyciągnął z ciał przemieniających się gliniarzy dwa pistolety, po
czym zaczął wracać. I tutaj wszystko zaczęło się komplikować.
Nagle, niedaleko niego, pojawiły
się kolejne zombie, które dosyć mocno hałasowały. Czarnowłosy nie wahał się,
kiedy zauważył, że grupa bejsbolowców zaczyna patrzeć w jego stronę zaczął biec
sprintem do nas. Niestety zostaliśmy zauważeni. Wzięliśmy z Ernim po jednym
egzemplarzu i sprawdziliśmy stan magazynków. W moim były dwa naboje. U mojego
kompana były cztery. Przeładowaliśmy i wyjrzeliśmy zza murku. Dresiki poradziły
sobie z umarlakami i zaczęły iść w naszą stronę. Zobaczyłem Cinka i Alexa na
czele zmierzającej do nas grupy.
Plan był prosty. Mieliśmy udawać
przyjaznych i okaleczyć przy pierwszej dogodnej sytuacji. Wyszliśmy zza murku całą piątką, krzycząc, że nie mamy złych zamiarów. Marcin poznał nas i
zatrzymał swoich kolegów. Wymieniliśmy uścisk dłoni i po chwili wraz z nim
dobiegliśmy do Natalii i reszty. Serce zabiło mi mocniej na jej widok. Udało
się. Była apokalipsa, a ja znalazłem i ją i Erniego. Przytuliliśmy się na
przywitanie, przywitałem się z bratem Kiciusia i jego kolegami i patrzyłem, jak
Ernest robi to samo:
— Udało wam się – powiedziałem
uśmiechając się.
— Nam się miało nie
udać? – spytała Natalia uśmiechając się serdecznie.
Do rozmowy dołączył się Cinek:
— Się kurwa porobiło!
– sapnął – To co, lecimy dalej? Musimy
znaleźć jakiegoś kałacha albo bazookę, bo inaczej ni chuja z tymi martwiakami.
— Ale dużo nas, damy
radę – powiedział ktoś z tłumu.
— Się wie –powiedział,
jak zwykle przesadnie słodko, mój wróg Alex.
— Mamy dla was
propozycję – zaczął Erni kierując słowa głównie do Cinka – Chcemy wziąć stąd Eryczka, Natalię i ich
przyjaciół.
— Pojebało was?
Trzymamy się razem, inaczej wszyscy padniemy! – odpowiedział.
Nagle wpadłem na genialny w swojej prostocie plan:
— Dokładnie! – poparłem
przedmówcę – Zamierzamy iść z wami,
przecież podążanie w takiej małej grupie to samobójstwo.
Pozostali obdarzyli mnie niedowierzającym spojrzeniem.
Marcin tylko z zadowoleniem pokiwał głową :
— Słuchajcie, szukacie
broni, prawda? Powiem ci, gdzie jest sklep z bronią, całkiem niedaleko stąd,
weźmiesz z Alexem i Goliatem paru chłopa i wyposażycie całą grupę. W tym czasie
ja z moimi ludźmi i paroma twoimi popilnujemy tego placu, bo to całkiem niezłe miejsce
do obrony - dodałem.
Cinek myślał chwilę, po czym się zgodził. Kochałem jego
głupotę.
Kiedy jednak poszedł ogłosić
kumplom plan wędrówki do nieistniejącego sklepu, do miejsca, w którym siedziałem
z moją grupą i przyjaciółmi, po których przyszliśmy, podszedł Alex:
— Posiedzę z wami.
Dawno was nie widziałem, a tyle się porobiło – powiedział radośnie.
Rozmawialiśmy, siedząc na dwóch ławkach i patrząc jak dziesięcioosobowa
grupa rusza do bloku, w którym dzielnie się broniliśmy zaledwie parę godzin
temu. Mimo tego, że wszyscy siedzieliśmy obok siebie, to bez problemu zacząłem
przedstawiać mój plan Erniemu i ludziom z grupy. Ernest z kolei przedstawił po
chwili ten plan swojemu bratu, a on następnie swoim przyjaciołom, oprócz Natalii.
Po piętnastu minutach zaczęliśmy
działać. Zostawiając wszystkich moich przyjaciół, zaproponowałem Alexowi
wyruszenie na zwiad. Ruszyliśmy w stronę centrum, dalej ukryci w cieniu
drzew. Park stał się teraz bezpiecznym
miejscem. Grupa, na czele której stał Marcin, w pełni oczyściła pobliskie uliczki,
jednak aby mój plan wypalił, musiałem grać ostrożnego idiotę. Moje zadanie było
bardzo ważne dla powodzenia naszej misji. Nie jadłem jednak nic od rana, a
dodatkowo byłem wyczerpany i zszokowany tym, jak cały świat obrócił się w ruinę
w zaledwie parę godzin. Wkraczając w jedną z uliczek i zostawiając resztę osób,
w tym moich przyjaciół, modliłem się o szczęście. Uliczka, w której się
znaleźliśmy była zasypana trupami. Większość z nich miała porozrywane czaszki,
zapewne za sprawą ostrych narzędzi, używanych przez ludzi z grupy Alexa. Odetchnąłem głęboko, licząc
na to, że mój „przyjaciel” nie zauważy mojego zdenerwowania i podjąłem luźny
temat:
— Ach przyjacielu,
martwiłem się o was. O Goliata, ciebie i Cinka. Tak samo, jak o Natalie – W
tym ostatnim było akurat sporo prawdy – Jak
myślisz, szybko znajdą antidotum?
Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem. Mój plan całkowicie legł w gruzach, kiedy poczułem
tępy ból z tyłu głowy, po tym, jak Alex ogłuszył mnie. Ostatnie, co pamiętam, to
smak trawy w ustach i uśmiech czarnowłosego osobnika, którego nigdy nie
uważałem za przyjaciela. Następnie zemdlałem.
Mam nadzieję,że nikt(ważny) z Twojej grupy nie zginie,poza tym świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńBędę czytać i pozdrawiam. :]
Tak na początek ;)
OdpowiedzUsuń"Mój plan całkowicie w gruzach(..)" Twój plan całkowicie w gruzach co?
A tak to jaram się i szczerze mówiąc usłyszałam mały spoiler od Krystka i doczekać się nie mogę tego momentu jako dziewczyna xD Pomysł z opisami bohaterów to dobra sprawa, szczególnie dla osób, które dopiero niedawno odkryły Twojego bloga ;)
Weny i jeszcze raz weny! :) I więcej spoilerów! xD
Poprawione, rzeczywiście zgubiłem słówko.
OdpowiedzUsuńCóż to za spoiler, o którym mówisz? Nie przypominam sobie, żeby Krystek jakieś spoilery znał ;o Napisz na facebook'u lub na asku.
I o to chodzi :D Kończyć rozdział taką sceną! Porównując go z innymi rozdziałami ten jest najlepszy. Krótki bo krótki, ale nie od razu musisz pisać 30 stron.
OdpowiedzUsuńCiężka sytuacja bratać się z wrogiem w czasie apokalipsy. Ufać. Nie ufać. Ja jestem naiwnym człowiekiem. Miałabym cień nadziei, że mój wróg chce połączyć siły na ten czas. Widać Ty lepiej wyszedłeś w tej sytuacji, bo mu nie ufałeś xD Ej, może Cię uderzył, bo mu się nie spodobało jak nazwałeś go "przyjacielem" xD Alexowi podoba się Natalia?
W apokalipsie nie trzeba bać się zombie, tylko ludzi...
Czekam, na więcej bo jestem ciekawa czy Was tylko kradną, czy będą Cię jakoś torturować. nie wiem tylko po co. Może dla zabawy, bo lubią. xD Scena niczym z Jamesa Bonda, gdy był w piwnicy związany na krześle.
mam nadzieje ze będą takie rozdziały gdzie bedzie time skip o tydzien lub więcej a nie ze codzienie bedzie się coś działo i ze z tego niezrobi się the walking dead czyli ze będą 2 grupy w miare bezpieczne kryjówki i będą napadali na siebie i się zabijać
OdpowiedzUsuńMiałeś farta że cie zombie nie zjadły ;) Czy zombie w twoim opowiadaniu są inspirowane z serialu, gry, komiksu ? Jeśli nie to powiedz co potrafią np. Jaki mają wzrok, czy reagująna ruchy, jak dobry mają słuch itp. itd.
OdpowiedzUsuń