wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 4: Zmiana planów

Hej :)
Nadszedł czas na ostatni rozdział, który pisałem jakiś czas temu. Już pod koniec w ostatnich zdaniach, możecie raczyć się słowami, które pisałem całkiem niedawno, co za tym idzie, zaczynam powoli wrzucanie moich świeżych pomysłów. Ten rozdział ostatecznie wprowadza do fabuły i wyborów, przed którymi stanie główny bohater w najbliższych dniach :) Od słów "Park stał się teraz bezpiecznym miejscem" zaczyna się to, co dopisywałem niedawno. Życzę miłego czytania i oczywiście proszę o komentarze z opinią oraz podrzucanie bloga znajomym :)

Korekta: Pablord
-----------------------------------------------------------

Rozdział 4: Zmiana planów


                Minęło kolejne czterdzieści pięć minut i po chwilowym odpoczynku opuściliśmy kryjówkę. Idąc szykiem, jeden za drugim, przekroczyliśmy ulicę, zabijając jednego zombiaka. Zatrzymaliśmy się niedaleko opery, obserwując plac, na który mieli przyjść nasi przyjaciele. W samym parku szwendały się pojedyncze martwiaki, ale mieliśmy czekać i zamierzaliśmy je zlikwidować dopiero wtedy, gdy będziemy mieli wszystkich członków grupy razem.
Po zaledwie dziesięciu minutach, usłyszeliśmy odgłosy walki. Zobaczyliśmy zamieszanie pośród drzew i parę osób biegnących ścieżką. Goniło ich naprawdę sporo zombie. Co gorsza, parę pobliskich zaczęło iść w stronę naszych przyjaciół z drugiej strony, odcinając im drogę ucieczki. Poderwaliśmy się, wyciągając bronie i przyspieszając w ich kierunku. Dzieliło nas jeszcze pięćset metrów, kiedy zobaczyliśmy coś, czego nie chcieliśmy zobaczyć.
Znikąd w parku pojawiło się około dziesięciu innych ocalałych. Ruszyli żwawo na szwendaczy otaczających brata Kiciusia, Natalię oraz ich znajomych. Zabijali jednego zombie po drugim. Dałem znak do zatrzymania się. Przykucnęliśmy przy murku obserwując sytuację z bezpiecznej odległości.  Grupa, która wyczyściła sporą ilość zainfekowanych w zaledwie kilka sekund, składała się z samych chłopaków. Co gorsza, poznałem paru z nich. Był tam nasz znajomy Marcin, którego z Ernestem nie widzieliśmy już od dłuższego czasu. Rozpoznaliśmy także dwie osoby, które mieliśmy od dawna ochotę zabić. Osoby, które zniszczyły mi koniec wakacji i początek roku szkolnego. Osoby, które były dla nas wrogami, chociaż zawsze udawały przyjaciół. Goliat i Alex.
Moja ręka zacisnęła się na nożu. Wymieniliśmy z Kiciusiem spojrzenia. Reszta była prawdopodobnie ich znajomymi. Pokolenie, które przed apokalipsą było tak zwanymi „chuliganami” i zwykłymi prostaczkami. Tutaj nasz plan się sypał. Nie chcieliśmy ich w grupie. Musieliśmy jednak się ujawnić, bo wciąż były tu dwie osoby, na których nam zależy. Sytuacji wcale nie poprawiał fakt, iż wszyscy posiadali kije bejsbolowe i pręty. Było ich czternastu, co nie dawało nam szans na udany atak.
Wtedy przypomniałem sobie jedną rzecz i mój wzrok powędrował na odcinek, który przeszedłem idąc po Kiciusia. Tak! Dalej stał tam radiowóz, przy którym rankiem bronili się policjanci. Przekazałem grupie mój plan zdobycia broni palnej i tak wysłaliśmy najmniejszego i najsprytniejszego z nas, Bochena, po pistolety. Całe szczęście grupa, wraz z naszymi przyjaciółmi, była zajęta wymienianiem uprzejmości i witaniem się z ludźmi Marcina. Bochen szybko dotarł do radiowozu, wyciągnął z ciał przemieniających się gliniarzy dwa pistolety, po czym zaczął wracać. I tutaj wszystko zaczęło się komplikować.
Nagle, niedaleko niego, pojawiły się kolejne zombie, które dosyć mocno hałasowały. Czarnowłosy nie wahał się, kiedy zauważył, że grupa bejsbolowców zaczyna patrzeć w jego stronę zaczął biec sprintem do nas. Niestety zostaliśmy zauważeni. Wzięliśmy z Ernim po jednym egzemplarzu i sprawdziliśmy stan magazynków. W moim były dwa naboje. U mojego kompana były cztery. Przeładowaliśmy i wyjrzeliśmy zza murku. Dresiki poradziły sobie z umarlakami i zaczęły iść w naszą stronę. Zobaczyłem Cinka i Alexa na czele zmierzającej do nas grupy.
Plan był prosty. Mieliśmy udawać przyjaznych i okaleczyć przy pierwszej dogodnej sytuacji. Wyszliśmy zza murku całą piątką, krzycząc, że nie mamy złych zamiarów. Marcin poznał nas i zatrzymał swoich kolegów. Wymieniliśmy uścisk dłoni i po chwili wraz z nim dobiegliśmy do Natalii i reszty. Serce zabiło mi mocniej na jej widok. Udało się. Była apokalipsa, a ja znalazłem i ją i Erniego. Przytuliliśmy się na przywitanie, przywitałem się z bratem Kiciusia i jego kolegami i patrzyłem, jak Ernest robi to samo:
Udało wam się – powiedziałem uśmiechając się.
Nam się miało nie udać? – spytała Natalia uśmiechając się serdecznie.
Do rozmowy dołączył się Cinek:
Się kurwa porobiło! – sapnął – To co, lecimy dalej? Musimy znaleźć jakiegoś kałacha albo bazookę, bo inaczej ni chuja z tymi martwiakami.
— Ale dużo nas, damy radę – powiedział ktoś z tłumu.
— Się wie –powiedział, jak zwykle przesadnie słodko, mój wróg Alex.
Mamy dla was propozycję – zaczął Erni kierując słowa głównie do Cinka – Chcemy wziąć stąd Eryczka, Natalię i ich przyjaciół.
— Pojebało was? Trzymamy się razem, inaczej wszyscy padniemy! – odpowiedział.
Nagle wpadłem na genialny w swojej prostocie plan:
Dokładnie! – poparłem przedmówcę – Zamierzamy iść z wami, przecież podążanie w takiej małej grupie to samobójstwo.
Pozostali obdarzyli mnie niedowierzającym spojrzeniem. Marcin tylko z zadowoleniem pokiwał głową :
Słuchajcie, szukacie broni, prawda? Powiem ci, gdzie jest sklep z bronią, całkiem niedaleko stąd, weźmiesz z Alexem i Goliatem paru chłopa i wyposażycie całą grupę. W tym czasie ja z moimi ludźmi i paroma twoimi popilnujemy tego placu, bo to całkiem niezłe miejsce do obrony - dodałem.
Cinek myślał chwilę, po czym się zgodził. Kochałem jego głupotę.
Kiedy jednak poszedł ogłosić kumplom plan wędrówki do nieistniejącego sklepu, do miejsca, w którym siedziałem z moją grupą i przyjaciółmi, po których przyszliśmy, podszedł Alex:
Posiedzę z wami. Dawno was nie widziałem, a tyle się porobiło – powiedział radośnie.
Rozmawialiśmy, siedząc na dwóch ławkach i patrząc jak dziesięcioosobowa grupa rusza do bloku, w którym dzielnie się broniliśmy zaledwie parę godzin temu. Mimo tego, że wszyscy siedzieliśmy obok siebie, to bez problemu zacząłem przedstawiać mój plan Erniemu i ludziom z grupy. Ernest z kolei przedstawił po chwili ten plan swojemu bratu, a on następnie swoim przyjaciołom, oprócz Natalii.
Po piętnastu minutach zaczęliśmy działać. Zostawiając wszystkich moich przyjaciół, zaproponowałem Alexowi wyruszenie na zwiad. Ruszyliśmy w stronę centrum, dalej ukryci w cieniu drzew.  Park stał się teraz bezpiecznym miejscem. Grupa, na czele której stał Marcin, w pełni oczyściła pobliskie uliczki, jednak aby mój plan wypalił, musiałem grać ostrożnego idiotę. Moje zadanie było bardzo ważne dla powodzenia naszej misji. Nie jadłem jednak nic od rana, a dodatkowo byłem wyczerpany i zszokowany tym, jak cały świat obrócił się w ruinę w zaledwie parę godzin. Wkraczając w jedną z uliczek i zostawiając resztę osób, w tym moich przyjaciół, modliłem się o szczęście. Uliczka, w której się znaleźliśmy była zasypana trupami. Większość z nich miała porozrywane czaszki, zapewne za sprawą ostrych narzędzi, używanych przez ludzi z grupy Alexa. Odetchnąłem głęboko, licząc na to, że mój „przyjaciel” nie zauważy mojego zdenerwowania i podjąłem luźny temat:
Ach przyjacielu, martwiłem się o was. O Goliata, ciebie i Cinka. Tak samo, jak o Natalie – W tym ostatnim było akurat sporo prawdy – Jak myślisz, szybko znajdą antidotum?
Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem. Mój plan całkowicie legł w gruzach, kiedy poczułem tępy ból z tyłu głowy, po tym, jak Alex ogłuszył mnie. Ostatnie, co pamiętam, to smak trawy w ustach i uśmiech czarnowłosego osobnika, którego nigdy nie uważałem za przyjaciela. Następnie zemdlałem.

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję,że nikt(ważny) z Twojej grupy nie zginie,poza tym świetny rozdział.
    Będę czytać i pozdrawiam. :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak na początek ;)
    "Mój plan całkowicie w gruzach(..)" Twój plan całkowicie w gruzach co?
    A tak to jaram się i szczerze mówiąc usłyszałam mały spoiler od Krystka i doczekać się nie mogę tego momentu jako dziewczyna xD Pomysł z opisami bohaterów to dobra sprawa, szczególnie dla osób, które dopiero niedawno odkryły Twojego bloga ;)
    Weny i jeszcze raz weny! :) I więcej spoilerów! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Poprawione, rzeczywiście zgubiłem słówko.
    Cóż to za spoiler, o którym mówisz? Nie przypominam sobie, żeby Krystek jakieś spoilery znał ;o Napisz na facebook'u lub na asku.

    OdpowiedzUsuń
  4. I o to chodzi :D Kończyć rozdział taką sceną! Porównując go z innymi rozdziałami ten jest najlepszy. Krótki bo krótki, ale nie od razu musisz pisać 30 stron.

    Ciężka sytuacja bratać się z wrogiem w czasie apokalipsy. Ufać. Nie ufać. Ja jestem naiwnym człowiekiem. Miałabym cień nadziei, że mój wróg chce połączyć siły na ten czas. Widać Ty lepiej wyszedłeś w tej sytuacji, bo mu nie ufałeś xD Ej, może Cię uderzył, bo mu się nie spodobało jak nazwałeś go "przyjacielem" xD Alexowi podoba się Natalia?
    W apokalipsie nie trzeba bać się zombie, tylko ludzi...

    Czekam, na więcej bo jestem ciekawa czy Was tylko kradną, czy będą Cię jakoś torturować. nie wiem tylko po co. Może dla zabawy, bo lubią. xD Scena niczym z Jamesa Bonda, gdy był w piwnicy związany na krześle.

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieje ze będą takie rozdziały gdzie bedzie time skip o tydzien lub więcej a nie ze codzienie bedzie się coś działo i ze z tego niezrobi się the walking dead czyli ze będą 2 grupy w miare bezpieczne kryjówki i będą napadali na siebie i się zabijać

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałeś farta że cie zombie nie zjadły ;) Czy zombie w twoim opowiadaniu są inspirowane z serialu, gry, komiksu ? Jeśli nie to powiedz co potrafią np. Jaki mają wzrok, czy reagująna ruchy, jak dobry mają słuch itp. itd.

    OdpowiedzUsuń