Rozdział 9, trzeci z perspektywy Magdy. Tym razem Dziara miał trochę bardziej poważną prośbę, co zobaczycie w tym rozdziale. Według mnie jest to naprawdę spoko rozdział, ale ocenę pozostawiam wam. Po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym :)
---------------------------------------
Rozdział 9 (Magda): Pasożyt
Następnego
ranka wstałam wyjątkowo wcześniej. Od kiedy zdobyłam zaufanie Dziary w końcu
zapoznał mnie z dalszymi planami i pozwolił w nich jakkolwiek uczestniczyć.
Ubrałam się cieplej, bo nie wiedziałam co tym razem dla mnie przygotuje.
Przedtem umyłam się na szybko i schowałam pod bluzą mój pistolet, tak na
wszelki wypadek.
Gdy
wyszłam na zewnątrz zauważyłam to co zwykle – ludzi chodzących w tą i w tamtą i
podążających do swoich prac. Każdy miał jakieś zajęcie. Aż zazdrościłam tym, którzy
mogą spędzać cały dzień na czymś mało ważnym, takim jak, na przykład segregacja
odpadów, lub szycie. Ci ludzie wstawali, szli do pracy, a następnie spędzali
wolne chwilę w barze lub z bliskimi. Ich życie za murami nie było ciężkie. Nie
to co moje. Wiatr miał dzisiaj dosyć mocno. Minęły trzy dni od odjazdu
Czerwonych Flar i Zbłąkanego Ocalałego i póki co sytuacja była dosyć ogarnięta.
Miałam nadzieję, że do powrotu Bobra nie zmieni się za dużo.
Po
drodze na północną część obozu minęłam spory oddział Toruńskiej Straży. Na jego
czele szedł Ryszard, bardzo przyjemny i pogodny człowiek. W oddziale
składającym się z dwunastu osób szedł również nie kto inny, jak Karzeł. Przez
chwilę wystraszyłam się, że mogli dowiedzieć się o planach Dziary i teraz
łapali każdego, kto był w to zamieszany, ale całe szczęście minęli mnie.
Jedynie Karzeł skinął głową na przywitanie. Odetchnęłam z ulgą i poszłam dalej
. Na jednym ze straganów po drodze byłam świadkiem cudownego pokazu. Sprawił
on, że aż zatrzymała się żeby obserwować mężczyznę, który ogromnym tasakiem
kroił mięso. Zawsze interesowała mnie praca rzeźnika. Sama nie dałabym rady jej
wykonywać, ale ta cała sztuka polegająca na wycinaniu jadalnych części i
odcinaniu niejadalnych była ciekawa. Szczególnie, kiedy ktoś robił to w tak
spektakularny sposób jak rzeźnik pracując przede mną na ulicy.
Grubszy
mężczyzna, ubrany w zakrwawiony fartuch ciął mięso szybkimi i pewnymi
uderzeniami oddzielając niejadalne części i spychając je równie szybko do
dużego kubła, który stał obok niego. Paru innych przechodniów biło mu od czasu
do czasu brawo. Sama gospodarka Toruńskiej Ostoi była ciekawie zbudowana.
Pieniądz oczywiście nie miał wartości, ale za to wszystko opierało się na
wymianach. Jeżeli ktoś był utalentowanym elektrykiem, to dostawał jedzenie,
ubrania i różne inne rzeczy za pracę. Jeżeli ktoś z kolei nie był specjalnie
uzdolniony to zajmował się mniej ciekawymi rzeczami, takimi jak sprzątanie czy
prace ciężkie. Wkładając pracę w różne miejsca Toruń utrzymywał pewien standard
życia, a przy okazji zapewniał sobie duże ilości zapasów wszelkiego rodzaju.
Medykamentów było sporo, a w szpitalu pracowało sporo wykwalifikowanych ludzi,
a amunicji było pod dostatkiem. Dodatkowa amunicja została ostatnio
przywieziona przez Kamila i grupę Natalii.
Pokaz
trwał dalej, ale ja musiałam iść w stronę Kwatery Głównej. Dziara na pewno już
na mnie czekał, bo kazał mi zjawić się z samego rana, a dochodziło już powoli
południe. Gdy weszła do środka zdziwiłam się, bo za stołem nie było mojego
pracodawcy. Po chwili usłyszałam kroki na schodach i zobaczyłam Mateusza.
Wynosił swoje rzeczy z Kwatery Głównej. A
więc jednak nie zachował posady, pomyślałam.
- O… hej – powiedział
wyjątkowo smutno. Przez chwilę wydawało mi się, że płaczę, ale to gra cieni sprawiła
takie wrażenie – Jednak straciłem robotę.
- Przykro mi… - zdołałam
z siebie wydobyć tylko tyle – Naprawdę mi
przykro.
Mogło to się wydawać śmieszne, ale jednak stracenie takiej
pozycji to była kiepska sprawa. Status Czerwonej Flary zapewniał swego rodzaju
bezprawie – można było chodzić gdzie się chce, kiedy się chce, jeść lepsze
jedzenie, posiadać lepszy pokój z wieloma udogodnieniami i wiele innych.
Stracenie tego, po pewnym czasie posiadania takich luksusów musiało być
ciężkie.
- To przecież nie twoja
wina. To przez tego faceta i jego syna, oni mnie załatwili, ale już nie żyją, a
ja wciąż żyje. To się trochę wyrównało… - powiedział Mpd.
- Co teraz będziesz
robił? – zapytałam siadając na krześle, na którym zwykle przyjmował mnie
Dziara.
- Poszukam jakiejś
innej fuchy. W końcu jest tyle do zrobienia w Ostoi – zaczął – Mógłbym zostać
na przykład kartografem. Znam się na mapach i nawigowaniu. Zawsze mogę też
pomyśleć o byciu kucharzem, albo lekarzem… cokolwiek co nie wymaga dwóch rąk.
Będę już szedł, Dziara kazał przekazać, że czeka na ciebie w gabinecie w
piwnicy – wskazał schody po przeciwległej stronie pokoju – Tamtędy i na lewo.
- Dzięki i powodzenia
– powiedziałam, ruszając niemrawo.
Mpd minął mnie w milczeniu i gdy tylko usłyszałam trzask
drzwi poszłam dalej. Czemu Dziara chciał się ze mną spotkać w podziemiach?
Pierwsza moja myśl była taka, że chciał mnie zabić, ale po chwili doszłam do
wniosku, że popadam ze skrajności w skrajność.
Zeszłam
po skrzypiących schodach trafiając do nieco ciemnego korytarza. Jedynym źródłem
światła były nikłe promienie słoneczne wpadające przez brudną szybę. Mimo tego
zauważyłam od razu uchylone drzwi, jedyne na tym korytarzu. Nie pewnie
podeszłam do nich, gdy one otworzyły się gwałtownie. Wystraszyłam się dosyć
poważnie i mało co nie straciłam równowagi. Pomógł mi jednak Dziara, który
złapał mnie za rękę i wciągnął do środka zamykając drzwi.
- Hej, wybacz ale to
podziemie jest ściśle tajne, a po kwaterze pałęta się Mpd. Nie chciałbym, żeby
to zobaczył – wytłumaczył pospiesznie dowódca. Był ubrany nieco inaczej niż
zazwyczaj. Miał na sobie zwykłe dżinsy i bluzę z kapturem. Jedyna oznaka tego,
że był z Torunia to opaska na ręce, na której były litery „T.O.O”. Widać było,
że jest niesamowicie czymś poruszony i czekał na mnie już od jakiegoś czasu.
- Czego chciałeś? – zapytałam.
- Zdałaś mój test.
Zasługujesz na to, żebym ci zaufał. A pamiętaj, że cała gra jest o życie
twojego brata – powiedział uśmiechając się lekko. Milczałam. Jedyne słowa,
które przychodziły mi na myśl mogły tylko mnie pogrążyć.
- Dzisiaj zaczniemy
działania, gdy miasto będzie się przygotowywało do święta ocalałego – zapowiedział
Dziara.
- Dzisiaj? Wczoraj
Wojciech mówił, że święto zacznie się za parę dni – spytałam zdziwiona.
- Widziałaś patrol,
który krąży po mieście? – zapytał Dziara – Karzeł już się przygotowuje. Dzisiaj wygłosi przemówienie, a wtedy ty
wejdziesz do akcji – powiedział idąc w głąb pomieszczenia. To pomieszczenie
okazało się dosyć sporą i długą piwniczką, która ciągnęła się daleko w
ciemność. Słychać było tutaj różne dziwne odgłosy, ale nie dało się nic
zobaczyć bez światła, które trzymał Dziara – chodź pokaże ci coś.
Poszłam za nim w głąb
piwnicy. Światło lampy trzymanej przez dowódcę rzucało ponure cienie na
znajdujące się tu kraty. Już po chwili wpadłam na to, że tutaj Dziara trzyma
swoich więźniów. Osobistych więźniów. Szybko zdałam sobie sprawę, że dwa boksy
są zajęte. W pierwszym zobaczyłam swojego brata, a w drugim dziewczynę. Mój
brat, Marek, był związany i wyglądał upiornie w tej scenerii. Prawie równie
marnie jak wtedy, kiedy go zobaczyłam ostatnio. Jednak na chwilę obecną
zaciekawiła mnie osoba skulona w celi obok. Była ładna, chociaż widać, że
wyczerpana. Miała długie, ciemne włosy i musiała być parę lat młodsza ode mnie.
Przypominała mi kogoś, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Wtedy rozjaśnił
mi to Dziara.
- Pewnie przypomina ci
kogoś co? Ta mała to siostra jednej z twojej grupy, Łapy – stwierdził
tonem, jakby rozmawiał ze mną o pogodzie. Otworzyłam szeroko usta słysząc tą
wiadomość. Pieprzony kłamca, pomyślałam
sobie. Organizował wyprawy w okolicę Torunia w poszukiwaniach Moniki, siostry
Łapy, a sam więził ją w tym bunkrze. To było chore. Co prawda nagle wpadło mi
do głowy, że jakby Łapa dowiedziała się o tym, miałybyśmy wspólny cel. Odbicie
naszego rodzeństwa. Gdybyśmy wszystko dobrze rozplanowały to mogłybyśmy stąd
uciec. Tylko czy Łapa nie wpadnie w szał jak się dowie? Każdy wiedział, że jest
niesamowicie porywcza i agresywna, wręcz dzika. Mogła zepsuć wszystko i skazać
nas na porażkę. Musiałam to przemyśleć.
- Trzymam ją tutaj,
ale zaczynam się powoli obawiać, że jej siostra w końcu wpadnie na to, żeby
mnie sprawdzić, a z tego co widzę to nie skończy się zbyt dobrze. Dlatego
jednym z twoich zadań ogólnych jest odwrócenie uwagi Łapy od mojej osoby.
Musisz do niej dotrzeć i jakoś się z nią
porozumieć. Rozumiesz nie chcę problemów – powiedział przywódca siadając na
jednym z krzeseł ustawionych pod ścianą. Wskazał te obok mi, klepiąc
zachęcająco w drewniane siedzisko.
- Mamy sporo do
obgadania, a tutaj nikt nam nie przeszkodzi, siadaj – powiedział.
- Muszę wiedzieć co mam
robić – wypaliłam nagle, siadając.
- Już tłumaczę, a jest
tego sporo więc słuchaj. Jak dobrze wiesz, na terenie Ostoi są ludzie z Gangu.
Jest ich tu aktualnie dziesięciu dodać Jana, który chowa się w jednym z
opuszczonych pokoi w kwaterze – zaczął - Dzisiaj podczas przemówienia
Karła wyślizgniesz się i pójdziesz do więzienia, siedziby Straży Toruńskiej,
nadążasz? – zapytał nagle widząc, że mam problemy z zapamiętaniem tego.
- Chyba tak – powiedziałam.
- To dobrze, gdy już
tam będziesz prawdopodobnie będziesz miała do przejścia jednego, jedynego
strażnika. Postaram się, żeby to był ktoś stary, lub mało ogarnięty, ale nie
mogę ci tego zapewnić, bo ja rządzę Flarami, a Karzeł rządzi Strażą. Dlatego
ktokolwiek to będzie uważaj. Będziesz musiała się wkraść tak, żeby ten ktoś cię
nie zauważył, bo gdy zbierzesz na siebie podejrzenia to jesteśmy zgubieni – kontynuował
– Gdy jednak uda ci się wejść do środka,
użyjesz tego – powiedział wkładając mi sporych rozmiarów, metalowy klucz do
ręki – żeby uwolnić mojego pasożyta.
Zdziwiło mnie to. O kim on mówił?
- Pasożyta? – zapytałam
niepewnie.
- Tak pasożyta – odpowiedział
– chodzi mi o kanibala, tego, który z
tobą podróżował – stwierdził.
Na myśl o mordercy Natalii przeszły mnie ciarki. Nie dość,
że był stary, niezwykle niebezpieczny i żywił się ludzkim mięsem to do tego
zabijał tak ważne osoby.
- Po co? – zapytałam.
Dziara westchnął.
- Koleżanko, to ja tu
jestem od gadania, ty słuchasz i cieszysz się, że twój brat żyje – powiedział
groźnie – Wracając, gdy go wypuścisz każ
mu zostać w środku i przynieś mu jakąś broń. Każ mu zabić strażnika podającego
mu jedzenie i żeby następnie uciekł i schował się w kościele, koniecznie w
kościele.
Jego
plan brzmiał coraz dziwniej. Nie widziałam żadnego powiązania pomiędzy czynnościami
o jakie mnie prosił Dziara.
- Widzę niezrozumienie
na twojej pięknej twarzy, więc tłumaczę – jak wiesz Jan musi się teraz ukrywać.
On jest jednak głównym narzędziem do pokonania Karła, więc muszę mu zapewnić
swobodę ruchów po całym kompleksie Toruńskiej Ostoi Ocalałych. Nie widział go nikt stąd poza
grupką osób, które dotarły tu z Królowego Mostu i drogi do Torunia. Muszę ich
odpowiednio zająć, żeby zapewnić mu dobre pole do popisu przy zabiciu Karła.
Dlatego poproszę cię o różne rzeczy, które po kolei sprawią, że osoby, które
spotkały Jana na moście opuszczą Ostoję lub zostaną uwięzione na czas całego
działania – opowiadał dalej.
- O kogo chodzi? – zapytałam.
- Natalia nie żyje,
więc z nią nie będzie problemu – na to imię dziewczyna z celi zareagowała
głośnym uderzeniem w kraty, które odbiło się echem od ścian – spokojnie dziewczyno, bo znowu przesadzisz i
w końcu będę musiał cię zabić, a nie chcę tracić przewagi – pogroził – Gigant oraz jeden z żołnierzy, ten ze
schizowym spojrzeniem są na jednej z barykad, ale na to mam już pomysł, który
przedstawię ci jak uwolnisz Jakuba. Co do księdza, na niego znajdzie się hak,
to również mam zaplanowane. Wciąż nie wiem co zrobić z medykiem z lecznicy oraz
z dziewczyną z szklarni. No i jeszcze jest szansa, że jednooki, który pojechał
Ocalałym widział twarz Jana, ale on jest teraz daleko, więc to nie jest problem
– mówił dalej patrząc na mnie.
Nie wytrzymałam i musiałam zapytać.
- I to wszystko tylko
po to, żeby Jan mógł swobodnie poruszać się po terenie obozu? – zapytałam.
- Tak – odpowiedział
krótko, śmiejąc się gdy zobaczył moją reakcję.
- Nie chcę, żebyś ich
zabijał… - zaczęłam.
- Spokojnie, jeżeli
wszystko pójdzie zgodnie z planem to nikomu nic się nie stanie – zapewnił.
- A co z tą dwójką? – zapytałam.
- Twój brat zostanie
uwolniony od razu jak plan dojdzie do skutku i Karzeł zginie. Siostrę Łapy
uratuje ja, ale to za jakiś czas. Teraz jest mi potrzebna jako zakładnik w
razie gdyby coś poszło nie tak.
Z każdą
kolejną rozmową z Dziarą czułam, że jestem w coraz gorszej sytuacji. Jego plan
był genialny, to musiałam przyznać, ale to nie zmieniało faktu, że nie podobało
mi się, że byłam w niego zamieszana.
- Ehh rozumiem.
Uwolnię dzisiaj Jakuba i wcześniej porozmawiam z Łapą – stwierdziłam.
- Zuch dziewczyna! A
teraz idź, mam sporo roboty do zrobienia.
Opuściłam piwnicę z mieszanymi uczuciami. Żałowałam, że nie
mogłam po prostu zabić Dziary i uwolnić mojego brata i siostry Łapy, ale w
życiu byśmy nie uciekli. Ta dwójka z pewnością jest wyczerpana i o ile dałabym
radę zaskoczyć Dziarę i może nawet go zabić, to wyprowadzenie dwóch ludzi w tak
kiepskim stanie graniczyło z cudem. Musiałam czekać na odpowiedni moment, albo
zrobić wszystko o co prosi mnie Dziara i liczyć, że dotrzyma obietnicy i uwolni
zakładników.
Opuściłam
Kwaterę Główną i ruszyłam w stronę budynku rady miasta. Znajdował się on ulicę
dalej i urzędowali w nim wszyscy radni. Budynek był całkiem spory i zbudowany
jak reszta starego miasta z cegieł i
podobnych materiałów. Weszłam przez drewniane drzwi do holu i wspięłam się na
drugie piętro, gdzie znajdowała się sala obrad. Było to całkiem spore
pomieszczenie, w którym radni przesiadywali sporą część dnia załatwiając sprawy
formalne, obgadując różne pomysły i przeprowadzając debaty. Gdy weszłam do środka,
trafiłam akurat na przerwę. Zlokalizowałam Łapę oraz Sołtysa, którzy siedzieli
pod ścianą i o czymś rozmawiali. Gdy mnie zauważyli przerwali i wstali, żeby
się przywitać. Usiedliśmy i poczekaliśmy, aż jeden z radnych wygłaszających
próbkę przemówienia na dzisiejszy wieczór, skończy je wygłaszać.
- Co cię tu sprowadza?
– zapytał Sołtys.
- Właściwie wpadłam
żeby zabić trochę czasu przed dzisiejszym
wieczorem – skłamałam – Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Akurat mamy przerwę,
nie uczestniczmy w przygotowaniach do tego całego święta ocalałego, więc w
sumie przychodzimy tu tylko po to, żeby patrzeć jak reszta załogi pracuje – wytłumaczył
Sołtys. Staruszek zapuścił teraz dosyć długą brodę, przez co wyglądał dosyć
groźnie, ale zarazem przypominał wychudzonego Świętego Mikołaja.
- Myślałam, że
dostałaś pracę u Dziary – odezwała się Łapa.
- W sumie pracuje u
niego, ale to luźne zadania, typu zanieś coś tam czy tu – odpowiedziałam
wymijająco.
- Rozumiem – odpowiedziała
krótko. Mogłam w każdej chwili powiedzieć jej o siostrze i wywołać w Toruniu
piekło. Mimo to milczałam.
- Jak idą poszukiwania
siostry? – zapytałam.
Łapa
momentalnie posmutniała. Chytry uśmiech zniknął z jej twarzy, a ogień widoczny
w jej oczach praktycznie cały czas, przygasł.
- Od momentu porwania
minęły pieprzone dwa tygodnie – wyrzuciła z siebie z gniewem – dwa tygodnie i wciąż nie mam żadnej
informacji, żadnego śladu. Podobno Gang atakował ostatnio jeden z oddziałów
poszukiwaczy, ale obyło się bez ofiar z obu stron i wciąż nie znaleźli kryjówki
tych skurwieli – mówiła.
- Rozumiem twój ból – powiedziałam.
- Rozumiesz? Też
straciłaś kogoś, kto był dla ciebie niezwykle ważny, a wiesz, że może być
gdzieś tam i umierać ze strachu lub wycieńczenia – spytała z wyrzutem.
- Każdy z nas stracił
kogoś ważnego – wtrącił się Sołtys próbując załagodzić nieco temperament
Łapy.
- Nie chodzi mi o taką
stratę. Zombie zdziesiątkowały ludzkość. Każdy stracił praktycznie całą rodzinę
i był świadkiem śmierci ważnych osób. Ale ja wiem, że ona może dalej żyć, bo
nie zginęła tylko została porwana. Ona tam przeżywa koszmar – odpowiedziała
Łapa.
- Ja też straciłam
brata. Miałam się z nim spotkać w Toruniu, ale go tu nie było. Prawdopodobnie
też jest gdzieś i jeszcze żyje, ale nie mógł tutaj dotrzeć – wyznałam,
przypominając sobie związanego członka rodziny w podziemiach Kwatery Głównej.
Łapa
podeszła do mnie i mnie przytuliła. Kompletnie bez słowa, bez żadnego
ostrzeżenia. Widocznie poczuła, że mamy
ten sam problem. Mogłam teraz wykorzystać sytuacje i przy pomocy jej oraz
reszty odbić brata. Ale bez Bobra nie zrobimy nic. Pomoc Ernesta również by się
przydała. Dalej milczałam.
- Przepraszam – wyszeptała
Łapa odsuwając się ode mnie.
- Nie ma problemu – powiedziałam,
a głos załamał mi się nagle – Jak
myślicie Bobru wróci cały i zdrowy? Nie ma go już trzeci dzień, a droga, którą
miał pokonać to zaledwie sto kilometrów.
- Na pewno jest cały –
zapewnił Sołtys – podróżowaliśmy z
nim i wiemy, że nie jest pierwszym lepszym ocalałym. Da sobie rade. Zresztą my
też podróżowaliśmy z Białegostoku do Torunia długi czas. Po prostu czekajmy
cierpliwie – dodał po czym uśmiechnął się. Był to szczery uśmiech.
Rozmawialiśmy jeszcze sporo o różnych rzeczach. Nasze
rozmowy były przerywane przez kolejne próby przemówienia. W końcu jednak opuściłam
budynek i ruszyłam coś przekąsić. W domu ugotowałam sobie prosty obiad złożony
z ryby i ryżu, a następnie poszłam potrenować naprzeciwko miejsca, z którego
niedługo miałam wypuścić Jakuba.
Na
samej strzelnicy spotkałam Miczi. Od kiedy trafiła do Torunia wpadła w ryk
codziennej monotonii. Chodziła do pracy, przesiadywała w barze, spacerowała po
mieście, ale nie angażowała się w nic poważniej.
- Hej trzymasz się
jakoś? – zapytałam.
- O hej, Magda prawda?
– zapytała. Nie zdążyłyśmy się jeszcze poznać, więc nie dziwiłam się, że
mogła nie pamiętać mojego imienia.
- Tak – odpowiedziałam
– podróżowałam z Bobrem i to dzięki niemu
tu jestem.
- Miałaś szczęście – powiedziała
uśmiechając się słabo – u mnie jakoś
leci. Obowiązki i relaks zajmują cały dzień i w sumie nie mieszam się w nic.
Powiem ci, że jestem tym wszystkim trochę zmęczona. Całe szczęście otaczają nas
mury i silni ludzie, więc nie muszę się już martwić o nic – odpowiedziała.
- Nie chciałabyś
opuścić kiedyś tego miejsca i mieszkać tak jak kiedyś w mniejszym obozie? – zapytałam.
Miczi zastanawiała się chwilę.
- W sumie kiedyś
czułam, że żyje, teraz wydaje mi się, że wszystko jest takie… banalne. Ostatnie
zombie jakie zabiłam spotkałam dwa tygodnie temu. W Toruniu czuje jakby to
wszystko zniknęło, ale najgorsze jest to, że to ciągle tam jest przez co nie
mogę wrócić do normalnego życia.
- Rozumiem – odpowiedziałam
wypuszczając strzałę.
Dzwony
zabiły. Ktoś miał coś do ogłoszenia, co oznaczało, że przemówienie Karła
odbędzie się za chwilę. To była moja chwila prawdy. Miczi słysząc wezwanie
westchnęła i schowała broń.
- Idziesz? – zapytała.
- Tak tylko pozbieram
strzały – odpowiedziałam – zaraz cię
dogonię.
Miczi ruszyła wolnym krokiem w stronę Placu Głównego, a ja w
tym czasie obserwowałam jak z więzienia wychodzi grupka strażników. Ciekawe
kogo zostawią na straży. Poczekałam, aż znikną mi z oczu i ruszyłam po cichu w
stronę jednego z okien, uprzednio rozglądając się po ulicy i patrząc czy nikogo
tam nie ma. Wyjrzałam ostrożnie starając się dostrzec kogoś w głębi budynku.
Nie zauważyłam jednak nikogo. Czyżby Dziara załatwił, że nikt nie pilnuje
więźniów.
Poprawiłam
pistolet przy pasie i ostrożnie otworzyłam drzwi. W razie gdyby ktoś tu był
byłam gotowa skłamać, że się zgubiłam, albo, że potrzebuje pomocy. Nikogo
jednak tu nie było. To było nieco podejrzane, ale weszłam w głąb idąc jak
najszybciej w stronę podziemia, gdzie były cele. Nie słyszałam kompletnie nic.
Gdy otworzyłam drzwi coś uderzyło głucho na dole. Zadrżałam. Zapaliłam światło
i zeszłam powoli mają dłoń na pistolecie. Zeszłam i szybko podeszłam do celi, w
której był Jakub. Zauważyłam go od razu skulonego w kącie celi.
- Przyszłam cię
uwolnić na… - wtedy przerwałam, bo nie chciałam, żeby pozostali więźniowie
usłyszeli , że to sprawka Dziary. Światło średnio oświetlało cały korytarz cel
i dodatkowo jeszcze migało, ale byłam pewna, że zauważyłam jak kanibal się
poruszył. Po chwili podszedł do mnie. Zobaczyłam jego obitą twarz i brak paru
zębów.
- Jeżeli chcesz
przeżyć lepiej otwórz szybko te drzwi i podaj mi nóż – zaseplenił.
- Co? – zapytałam,
chociaż doskonale usłyszałam co powiedział.
- Rób co mówię! – powiedział
nieco wyraźniej.
- Nie rozumiem… - zaczęłam
i spojrzałam w lewo, gdzie usłyszałam jakiś zgrzyt.
- Spójrz na prawo – powiedział.
Obejrzałam
się w prawo i zamarłam. W kałuży krwi leżał trup strażnika z podciętym gardłem.
Wyciągnęłam pistolet drżącą ręką i przejechałam nim po całym pomieszczeniu
szukając zagrożenia. Gdy nagle jedne z drzwi się otworzyły, nie czekałam.
Strzeliłam w zamek drzwi celi Jakuba i podałam mu nóż. Atak zjawił się znikąd.
To była dziwna kobieta, u której było widać obłęd w oczach. Powaliła mnie i
wbiła kawałek szkła głęboko w udo. Krzyknęłam. Szalona kobieta chciała ciąć
ponownie, ale do akcji wszedł Jakub, który kopnął ją w twarz po czym poprawił
kopiąc w klatkę piersiową. Ból mnie oślepiał, ale starałam się wycelować, kiedy
usłyszałam coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego do mnie
mężczyznę. Strzeliłam. Kula przeszyła mu jądra co spowodowało śmierć. Zabiłam
kogoś.
- Pomóż mi! –wrzasnął
Jakub machając nożem, starając się odgrodzić od kobiety, która cała zakrwawiona
starła się dorwać Jakuba. Wtedy
poczułam mocne uderzenie w twarz z boku. Czułam jakby ktoś mi złamał wszystkie
kości. Strzeliłam gdzieś na oślep, ale chyba nikogo nie trafiłam. Po chwili
odzyskałam pełną świadomość i zobaczyłam jak Jakub wbija kobiecie nóż głęboko w
gardło. Zwymiotowałam. Był tu jednak jeszcze jeden przeciwnik. Zaszarżował na
kanibala i powalił go. Strzeliłam. Trafiłam w klatkę piersiową i dałam chwilę
Jakubowi, żeby zaatakował ponownie. Dobił ostatniego więźnia i wstał ciężko. Z
jego ramienia ciekła strużka krwi.
- Brawo dziewczyno, w
końcu kogoś zabiłaś – powiedział.
- Musimy stąd iść… - powiedziałam
cicho.
Opuściliśmy
budynek. Kulałam mocno i czułam, że zaraz mogę zemdleć. Nie miałam pojęcia jak
więźniowie się wydostali, ale nie miałam siły, żeby zapytać o to Jakuba.
Musieliśmy się schować.
Nie wiem na ile jesteś do przodu z fabułą poza kulisami, ale udzielę Ci jednej porady :) Może słyszałeś trochę o Grze o tron? Tam każdy może zginąć i śmierci są tam niespodziewane i że tak powiem bezlitosne. Chodzi mi o to, że w wielu filmach umierają osoby zbędne i tak dalej, a jak umiera ważna osoba, która była na przykład przewodniczącą, to fabuła jest jeszcze ciekawsza i wtedy sam autor się zastanawia co by zrobił na miejscu głównego bohatera. Pozdrawiam! =)
OdpowiedzUsuńJestem dużo do przodu i uwierz, że główne postaci nie są nieśmiertelne :) Po prostu wszystko w swoim czasie :>
UsuńCóż, muszę pochwalić za zachowanie klimatu i ciągu akcji. Sam wiem że prowadzenie naraz paru wątków nie jest łatwe, więc gratulacje.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw jak to wszystko się potoczy. Mam nadzieję że odbiją siostrę Łapy.
Rozdział jak zwykle długi i ciekawy, brak nudy podczas czytania, nie musiałem też przewijać. Orto bez zarzutu, podobnie interpunkcja.
Ciekawi mnie kogo w końcu zabijesz. Karła czy Dziarę?
Ale cóż, na to trzeba jeszcze trochę poczekać.
Słabo że Dziara to ten zły ;(
OdpowiedzUsuńI że zamknęli Jakuba. Za prawie całkowitą niewinność.
W końcu mogę wrócić do czytania bloga :) W Toruniu zaczyna szerzyć się korupcja i coraz więcej ludzi o tym wie, ciekawe jak rozwiąże się ta sprawa. Fajnym wątkiem byłaby "gra na dwa fronty" w wykonaniu Magdy ( Współpraca z Bobrem i Łapą i robienie pozorów Dziarze).
OdpowiedzUsuńNo no, końcówka rozdziału bardzo fajna :D Jestem przekonana, że to jakieś niezaplanowane pokrzyżowanie planów :D Moje ulubione zbiegi przypadków ^^ Zastanawia mnie ta kobieta. Bo to chyba od niej się zaczęło. Czy ona miała jakąś większą rolę? Spotkaliśmy ją już kiedyś? Po jej zachowaniu sądzę, że nie była jakimś zwykłym więźniem, tylko była zdrowo kopnięta w głowę.
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziala Łapie co jest grane. Zrobiłaby jatkę, a Monika mogłaby w tym czasie odbić brata. Albo przynajmniej by jakoś walczyła. W gruncie rzeczy nie ma żadnej gwarancji, że Dziara wywiąże się ze swojej obietnicy. Może tak przetrzymywać brata w nieskończoność, a Monika będzie na każde jego zawołanie. lepiej zaatakować dziarę.
Jeśli facet zaprasza dziewczynę do piwnicy, to raczej moją pierwszą myślą byłoby co innego niż "zabicie jej" xD
Idę dalej czytać :D
Mocno rozważałem te "inne myśli" co do tego co może się stać w piwnicy, ale to chyba by zrobiło już z tej postaci maksymalnego skurczybyka i "złodupca", a jednak nie chcę, żeby Dziara był kompletnie zły. Chcę żeby ludzie odbierali go jako "chaotycznego" :P
OdpowiedzUsuńKońcówka w sumie wyszła spontanicznie i od razu tłumaczę - kobieta z więzienia nie była wcześniej spotkana. Po prostu nie wytrzymała psychicznie apokalipsy, trafiła do Torunia gdzie spokój ją psychicznie "dobił" i przez to trafiła do ciupy, a tam chciała tylko uciec, byle poczuć znowu wolność :D
Łapa jakby się dowiedziała byłoby piekło. Ona nie lubi jak ktoś nią rządzi, ale Karła i Dziarę jeszcze "akceptuje". Gdyby się dowiedziała, że jej siostra jest traktowana jak zwierzę w podziemiach Kwatery Głównej to by wpadła w szał jakiego jeszcze nigdy nikt nie widział. Kto wie, może kiedyś :D