poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 8: Niepotrzebne działania

Rozdział 8, trzeci z perspektywy Erniego. W tym rozdziale dowiecie się jakie tak naprawdę obrażenia odniósł Erni, gdzie trafił i czy ludzie z Płońska rzeczywiście są po jego stronie. Dodatkowo kontynuujemy wątek z śledzącymi autobus ludźmi :) Zapraszam do czytania, a po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym.

--------------------------------------------------

Rozdział 8 (Erni): Niepotrzebne działania


                Pierwsze przebudzenie było wyjątkowo ciężkie. Miałem wrażenie, że straciłem cały policzek, palony piekielnym bólem. Nie wiedziałem do końca gdzie jestem, czy w rękach wrogów czy przyjaciół. Czułem tylko przeszywający ból. Widziałem jakieś kształty, ale mocna lampa skutecznie uniemożliwiała mi bliższe zidentyfikowanie ich. Jak ja się tu znalazłem? Pamiętam, że jechaliśmy do Płońska żeby spotkać się z jakimiś znajomymi Dziary. Następnie zatrzymaliśmy się i spotkaliśmy tą dziewczynę. Czy ona mnie zaatakowała? A może pojawił się ktoś inny? Nie pamiętałem.
                Podczas apokalipsy zdążyłem już zostać postrzelony dwukrotnie, parokrotnie poobijany, torturowany, ale ten ból był naprawdę drażniący, prawie nie do wytrzymania. Usłyszałem jakieś nieznajome głosy dookoła mnie. Nie należały one z pewnością ani do Cinka, ani do Łowcy. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to to, że Dziara nas wystawił. Jego tajemniczy plan mógł obejmować zlikwidowanie naszej trójki. W sumie może on chciał otoczyć się ludźmi, którzy są mu absolutnie posłuszni, a my staliśmy mu na drodze. Po chwili jednak doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Może ludzie, którzy teraz przy mnie stali to jednak byli przyjaciele Dziary i próbowali mnie uratować? Może osoba, która mnie okaleczyła była zwykłą bandytką?
                Kolejna fala bólu przeszła przez moje ciało sprawiając, że omal nie zemdlałem.  Moje ciało zaczęło drgać i nie mogłem się opanować. Czułem silne ręce przytrzymujące mnie w paru miejscach. Chciałem coś powiedzieć i dopiero wtedy poczułem, że moje gardło jest niesamowicie suche. Wycharczałem coś niezrozumiałego nawet dla mnie. Może przewieźli mnie z powrotem do Torunia i byłem w lecznicy? Byłbym w stanie w to uwierzyć gdyby nie ból. Nie przeżyłbym takiej trasy. A może ja nie żyłem? Może tak wygląda to całe życie po śmierci?
                Pogrążony w rozmyślaniach usłyszałem nagle głos. Wydawał się być tak bardzo odległy, chociaż wiedziałem, że ta osoba szepce mi do ucha. Był to przyjemny głos dorosłego człowieka, mężczyzny. Powiedział słowa tak szybko, że nie zdążyłem ich zrozumieć na czas. Gdy do mnie dotarł ich sens poczułem oszałamiający ból . Mężczyzna powiedział do mnie: to może zaboleć.
                Gdy obudziłem się następnym razem nie czułem już takiego dużego bólu. Nie było też oślepiającego światła. Otworzyłem powoli oczy i spróbowałem się poruszyć. Byłem nieco odrętwiały, ale szybko poskładałem się do kupy. Wstałem i dotknąłem się w miejsce gdzie zostałem cięty. Poczułem delikatny ból, ale był bez porównania z tym co było niedawno. Ktoś mnie poskładał do kupy. Znajdowałem się w pokoju gdzie stało sporo medycznego sprzętu oraz pojemniki z jakimiś tajemniczymi rzeczami.
                Opuściłem pokój i znalazłem się na korytarzu.  Zauważyłem tam kogoś w fartuchu, mężczyznę w podeszłym wieku z zakolami i okularami. Miał w ręce tablicę szpitalną, które kiedyś były przy każdym łóżku szpitalnym. Gdy mnie zauważył szybkim krokiem podszedł do mnie i wyciągnął rękę na przywitanie.
- Witam cię, jak się czujesz? – zapytał. Rozpoznałem ten głos. To on ostrzegał mnie przed bólem.
- Jest lepiej… dziękuje. Gdzie ja jestem? – zapytałem niezmiernie ciekaw odpowiedzi.
- Och nic nie wiesz prawda? Najlepiej zaprowadzę cię do Feline – powiedział.
- Do kogo? – zapytałem.
- Dowiesz się w swoim czasie! Chodź – powiedział po czym odwrócił się i ruszył w lewo.
                Przemierzyliśmy parę dosyć długich korytarzy i dotarliśmy w końcu do niedużego biura. Siedziała tam za drewnianym, ładnie zrobionym biurkiem kobieta. Dosyć ładna szatynka. Miała tak niebieskie oczy jak to było możliwe.  Uśmiechnęła się na mój widok i wskazała ręką krzesło stojące naprzeciw niej.
- Usiądź proszę, mamy do pogadania – mówiła nie przestając się uśmiechac.
- To ja już wrócę na oddział proszę pani – powiedział potulnie lekarz.
- Idź – gdy mężczyzna wychodził ta zawołała -  Grzegorz! Jeszcze jedno. Przyprowadź tu pozostałą dwójkę towarzyszy naszego gościa.
- Tak jest – odpowiedział po czym opuścił pomieszczenie.
                Zostaliśmy we dwójkę w dosyć mrocznym pomieszczeniu. Efekt był skutkiem zasłoniętych rolet, ale za nimi widziałem światło dnia. Musiałem przespać cały dzień, a może nawet dłużej. Po chwili milczenia kobieta w końcu się odezwała.
- Jestem Feline, przewodzę małą grupą ocalałych w Płońsku, z tego co zdążyłam zauważyć jesteście z Torunia, nie mylę się? – zapytała.
- Owszem – przytaknąłem – Jestem Ernest i dziękuje za ratunek.
- A więc Erneście – zaczęła oficjalnie. Była niedużo starsza ode mnie, a wydawała się być dosyć poważną osobą, która sporo już przeżyła – co cię sprowadza w nasze skromne progi.
- Mam przesyłkę od Dziary, mam nadzieję, że wiesz o kogo chodzi? – zapytałem.
- Oczywiście – odpowiedziała momentalnie – czego ten dupek ode mnie chce?
Zaskoczył mnie nieco jej ton gdy mówiła o Dziarze, ale postanowiłem to zignorować.
- Mam dla ciebie list – powiedziałem sięgając do wewnętrznej kieszeni w kamizelce i wyciągając pogniecioną kopertę – od niego.
Feline sięgnęła po kopertę i  otworzyła ją nożem, który nie wiadomo kiedy pojawił się jej w ręce. Zadrżałem na widok narzędzia, które mnie oszpeciło i nagle zdałem sobie sprawę, że nie widziałem jeszcze mojej rany. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nie zauważyłem nigdzie lusterka. Feline nie przerywając czytania machnęła ręką.
- Otwórz szafę – powiedziała nagle.
                Szafa stała na lewo ode mnie. Podszedłem nieco zaskoczony i otworzyłem ją. Spojrzał na mnie zarośnięty mężczyzna w obdartych ciuchach z Toruńskiej Ostoi Ocalałych. Od ostatniej wizyty przed lustrem nie zmienił się, aż tak bardzo poza jednym szczegółem. Od prawego kącika oka do okolic prawego kącika ust przebiegała głęboka, paskudnie wyglądająca szrama. Co prawda była ona teraz zszyta i wymyta, ale wyglądała tak przerażająco, że przez chwilę serce mi dosłownie stanęło.
- Nie martw się, ciesz się, że żyjesz – skomentowała krótko Feline widząc moją reakcję.
- Kto mnie zaatakował? – zapytałem nie odwracając się od lustra i patrząc na ranę jakby z nadzieję, że zniknie gdy będę odpowiednio długo na nią patrzył.
- Jak wczoraj popołudniu podjechaliście pod nasz obóz to wkroczyliśmy do akcji w ostatniej chwili – zaczęła odkładając list i patrząc na mnie – Jakaś grupa bandytów widocznie chciała dostać się tutaj w nadziei znalezienia broni lub pojazdu, a wtedy pojazd sam podjechał im pod nosy. Zauważyłam ich około pięciu, dziewczyna, która cię zaatakowała uciekła, ale zastrzeliliśmy dwójkę jej kumpli.
                Westchnąłem cicho. Zamknąłem szafę i zrezygnowany usiadłem na krześle naprzeciwko przywódczyni ludzi z Płońska.
- Jaką odpowiedź mam zanieść Dziarze? – zapytałem.
- Powiedz mu, żeby się pierdolił – stwierdziła niebieskooka po chwili zastanowienia.
Zdziwiła mnie ta odpowiedź. Czyżby Dziara zdążył zrobić sobie wroga z siedzącej przede mną kobiety? Wtedy raczej nie pomagałby nam, chyba, że jest po prostu dobrą osobą.
- Tylko tyle? – zapytałem.
- Chcesz przeczytać ten list? A zresztą może sama ci go streszczę, wystarczy, że ja zmarnowałam na przeczytanie go trochę mojego cennego czasu – odchrząknęłam po czym kontynuowała – Twój dowódca, przyjaciel, czy kimkolwiek dla ciebie jest, chce, żebym połączyła siły z Toruniem. Zapowiada, że niedługo wiele się tam zmieni, dlatego każdy, kto jest poza jego granicami, a w jego zasięgu zginie. Dodał jeszcze zabawny zwrot „tak tylko ostrzegam”.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc przemilczałem.
- Wiesz skąd się z nim znamy? – zapytałam.
- Nie – odpowiedziałem krótko.
- To pozwól, że ci opowiem… - zaczęła, ale opowieść przerwało pukanie do drzwi. Po chwili zobaczyłem Łowcę i Cinka prowadzonych przez Grzegorza. Doktor skłonił się i chwilę potem wyszedł.
                Przywitałem się z radością z moimi kompanami. Łowca tylko syknął jak zobaczył moją ranę, a Cinek nawet nie skomentował. W jego oczach było powiedziane wystarczająco wiele. Poprosiłem ich żeby usiedli, a sam dałem znak Feline, żeby kontynuowała.
- Jesteś pewien, że mogę teraz mówić dalej? – zapytała patrząc podejrzliwie na Cinka i Łowcę.
- Oczywiście – potwierdziłem.
- Hmm niech będzie – powiedziała po czym usiadła wygodniej -  Historia w sumie nie jest arcyciekawa, ale może pozwoli trochę zrozumieć, dlaczego nie pomogę waszemu ukochanemu przywódcy. Jakieś trzy miesiące temu, może trochę mniej, Dziara był w stanie jeszcze ruszyć swoje leniwe cztery litery poza granicę Torunia, zamiast wysługiwać się innymi. Wtedy podczas jednej z takich wypraw trafił na mnie i moich znajomych. Było nas czterech, ale on też był z dwoma innymi osobami. Tak czy siak to były początki, było ciężko, a my byliśmy w tarapatach.
Zatrzymała się na chwilę jakby wracała myślami do opowiadanych przez siebie sytuacji.
- Pojawił się i nam pomógł. Było to w Płońsku i postanowiliśmy się tu zatrzymać. On jednak nalegał żebyśmy dołączyli do tworzącej się społeczności w Toruniu. Wtedy dopiero układali barykady, i nie mieli jeszcze tego co widzicie tam teraz. Z początku odmówiliśmy, ale w końcu gdy do mojej małej grupy zaczynały dołączać kolejne osoby to postanowiłam, że łatwiej będzie dołączyć się do jakiejś grupy. W ten sposób dotarliśmy do Torunia i tam pożyliśmy sobie jakiś czas – ciągnęła opowieść, a my słuchaliśmy – W końcu jednak pojawił się Gang. Pewnie ich znacie. Ani Dziara ani Wojciech nie robili z nimi nic, a ginęli kolejni ludzie. Dosyć ważni ludzie. Karzeł wydawał się ich bać, ale Dziara… on po prostu ignorował wszystkie moje prośby o pomoc. Unikał mnie totalnie. W końcu paru moich ludzi zginęło, a ja postanowiła opuścić to przeklęte miejsce. Co prawda utrzymuje z nim kontakt, ale to tylko niezbędny kontakt. A teraz w tym liście prosi mnie o powrót i mi grozi. To koniec naszej współpracy, jeżeli zaatakuje moje tereny to pożałuje tego – ciągnęła Feline.
                Kolejne kiepskie opinie o Dziarze, byłem tym mocno przytłoczony.
- Widzę, że masz kwaśną minę, ale nie martw się. Nie jest, aż tak źle, ale po prostu twój dowódca to hipokryta i bezlitosna osoba. Poza tym jest bardzo potężnym człowiekiem i w swój dziwny sposób chce dobrze dla ludzi z Torunia – nie do końca pocieszyła mnie Feline.
Wciąż milczałem. Spojrzałem na Łowcę i Cinka. Oni też nie wydawali się zadowoleni.
- Ehh widzę, że nie powinnam jednak mówić za długo, może trochę przesadziłam. Może powiem tak, jeżeli wam nie wyjdzie, albo będziecie chcieli opuścić Toruń to możecie przyjść tutaj. Przyjmę każdego oprócz Dziary. W dowolnej ilości – powiedziała uśmiechając się znowu.
- A co myślisz o Kar… Wojciechu? – zapytał Łowca.
- Myślę, że nie nadaje się na dowódcę. Zna się na budowaniu i na zarządzaniu, ale jest niedoświadczony przez życie. Stracił rodzinę jak każdy, ale poza tym miał niesamowite szczęście – odpowiedziała – Kogo wolicie bardziej Wojciecha czy Dziarę? Ufacie któremukolwiek z nich? – zapytała.
                Pytanie było niesamowicie ciężkie. Właściwie żyłem unikając tego tematu zarówno w myślach jak i w rozmowach. Po prostu nie chciałem zdejmować opaski z moich oczu, za którymi kryły się wszystkie poważniejsze problemy. Chciałem żyć nieświadomie. Unikając rozmyślania o tym czy Dziara i Karzeł postępują dobrze. Ale jednak nie mogłem tego unikać wiecznie. Po prostu nie mogłem.
- Nie wiem czy mogę ufać któremukolwiek z nich – odpowiedziałem.
Po chwili to samo odpowiedział Cinek i Łowca. Feline uśmiechnęła się. Przez chwilę wydawało mi się, że widziałem tryumf na jej twarzy.  Zniknął on jednak bardzo szybko, o ile w ogóle tam był.
- Pamiętajcie o mojej propozycji. Zawsze będziecie tu mile widziani. A teraz was już nie zatrzymuje, macie swoją robotę do wykonania – powiedziała Feline, po czym wstała żebym uścisnąć nam ręce. Pożegnaliśmy się z nią i podziękowaliśmy po czym po chwili opuściliśmy budynek. Po drodze minęliśmy parę nieznanych nam ludzi. Przy autobusie czekał na nas Rekin. Zupełnie o nim zapomniałem i gdy go zobaczyłem przywitałem go serdecznie. W końcu on też musiał czuć się dziwnie podróżując z nieznanymi ludźmi i zaufać im na tyle, żeby nie uciec z autobusem. Wsiedliśmy do środka.
                Gdy usiadłem na miejscu kierowcy Zbłąkanego Ocalałego odetchnąłem z ulgą. Miałem wiele do przemyślenia i jeszcze więcej do przejechania. Wyruszyliśmy. Odkąd zniknął śnieg podróż odbywała się o wiele, wiele szybciej. Nie było problemów z zasypanymi drogami. Poruszaliśmy się sprawnie i ruszyliśmy do pierwszego przystanku naszej wędrówki  - Ciechanowa. Dojechaliśmy tam około dwie godziny później. Było lekko popołudniu. Ulice miasteczka były pełne zombie, a na przystanku nie zauważyliśmy nikogo, więc ominęliśmy to miejsce jadąc dalej na wschód.  Niesamowity był fakt, że to już trzeci dzień naszej podróży licząc z tym, kiedy wyjechaliśmy z Torunia. Byłem ciekaw co się tam teraz dzieje i czy Czerwone Flary zakończyły z sukcesem swoje zadania. W końcu teraz w jednej z grup był Pablord, Bobru, Jonasz oraz Wiktoria. Wyruszyli na północ do Grudziądza w celu odwiedzenia Trzeciego Posterunku. Misja nie była bezpieczna. Kiedyś jechałem w tą samą stronę i wpadłem w spore tarapaty. Znajdowało się tam bowiem złomowisko, tak przynajmniej nazywali to ludzie z Torunia. Dziesiątki, a może nawet setki wraków aut, które porozrzucane po drodze stanowiły labirynt nie do przebycia.
                Około godziny później, gdy byliśmy niedaleko Makowa Mazowieckiego zatrzymaliśmy się, żeby coś zjeść.  Rozsiedliśmy się na małej polanie otoczonej lasem i chcąc zapomnieć o problemach zaczęliśmy jeść. Zrobiliśmy sobie szybką ucztę złożoną z konserw oraz kromek chleba, zapijając to wodą. Podczas jedzenia Rekin usiadł niedaleko mnie.
- Wszystko ok? Z tą raną? – zapytał mnie dosyć troskliwie. Widać było, że chce z nami nawiązać więź.
- Jasne – odpowiedziałem – Przepraszam za kłopoty. Zazwyczaj staram się nie pakować moich pasażerów w takie tarapaty, ale tutaj musieliśmy się zatrzymać.
- Nie ma sprawy. Gdyby nie wy to pewnie szwendałbym się teraz jako jeden z trupów przy przystanku. Uratowaliście mi dupsko – powiedział wesoło.
Dalej jedliśmy i odpoczywaliśmy w ciszy, gdy nagle usłyszeliśmy trzask gałązki gdzieś za nami. Wszyscy szybko sięgnęli po bronie,  nawet Rekin, któremu zaufałem na tyle, żeby oddać mu rewolwer i obserwowaliśmy. Nagle zobaczyliśmy pomiędzy drzewami postać uciekającą w las. Łowca przycelował.
- Zostaw, szkoda amunicji – powiedziałem, ale ten mnie nie posłuchał. Huk na chwilę mnie ogłuszył, ale usłyszeliśmy też głośny krzyk bólu. Pobiegliśmy szukając postrzelonego zwiadowcy i po chwili znaleźliśmy go. Leżał w wysokiej trawie i wrzeszczał z bólu. Jego lewa noga wisiała ledwo co na kawałku mięsa. Widok był paskudny i dopiero co zjedzone rzeczy cofnęły mi się niebezpiecznie do gardła.
                Powstrzymałem jednak mdłości i wyciągając pistolet klęknąłem przy szpiegu.
- Patrzcie naokoło bo może być ich więcej, Cinek cofnij się do autobusu. Ja przesłucham tego gościa – rozkazałem. Cinek szybko wycofał się, a Rekin i Łowca obserwowali drzewa dookoła nas. Postrzelony delikwent powoli się uspokajał, a jego krzyk przerodził się w jęk.
- Kto ci kazał nas obserwować? – zapytałem.
Odpowiedział mi głośne jęknięcie.
- Dlaczego zaatakowaliście nas w Płońsku, a wcześniej obserwowaliście w chatce niedaleko Sierpca? – zadawałem kolejne pytania nie otrzymując odpowiedzi. Przyłożyłem mu pistolet do skroni i nachyliłem się.
- Jeżeli chcesz żebym ukrócił twoje cierpienia lepiej gadaj – wyszeptałem złowieszczo.
- Jeeeb się – wycharczał bandyta.
                Pociągnąłem jego lewą nogę sprawiając, że kawałek mięsa się rozerwał i zostawił kończynę na jeszcze mniejszym fragmencie. Mężczyzna wrzasnął z bólu i zaczął się rzucać. Miałem nadzieję, że nie przesadziłem. Musiał zostać przy życiu, aż się dowiem, kto za tym wszystkim stoi. Wszystko zaczynało się robić coraz straszniejsze i tajemnicze. Ktoś nas śledził już od jakiegoś czasu. Nagle usłyszałem strzały. To był Rekin. Z jednej strony lasu wypełzły cztery trupy. Łowca wyciągając pistolet i zawieszając snajperkę na plecach zaczął mu pomagać.
- Powiedz, a ukrócę twoje cierpienie – powiedziałem.
- Wszyscy zgniecie – wycharczał bandyta rechocząc. Przy każdym kolejnym wydechu z jego ust wylatywały kropelki krwi.
- KTO ZA TYM STOI?! – wrzasnąłem potrząsając nim. Bałem się, że odpowie „Dziara”.
- Dowiecie się już niedługo. Jesteście za słabi, słabsi niż myśleliśmy – powiedział.
- Pierdol się – wyszeptałem i strzeliłem mu w głowę – Wycofujemy się panowie, chodźcie! – powiedziałem do Łowcy i Rekina. Po chwili zaczęliśmy biec w stronę Zbłakanego i szybko weszliśmy na pokład i odjechaliśmy. Gdy tylko ruszyliśmy odezwał się Cinek.
- To wszystko jest jakieś pojebane – zaczął – O co chodzi z tymi pojebami? Śledzą nas od Torunia?
- Musimy teraz uważać. Myślę, że czas olać postoje w jakichś dziwnych miejscach i bardzo uważać. Jak coś dziwnego zauważycie to od razu mówcie – poprosiłem.
                Dojechaliśmy do Makowa Mazowieckiego. Jeszcze niedawno jechałem w drugą stronę z Miczi, Pablordem oraz Mpd, a teraz jechałem znowu w stronę Białegostoku z Cinkiem i Łowcą. Miasto było znacznie spokojniejsze od Ciechanowa i o dziwo na przystanku zauważyliśmy trzy osoby. Dwie młode kobiety i małego chłopca. Zatrzymaliśmy się przed przystankiem i otworzyliśmy drzwi pozwalając im wejść.
- Witajcie na pokładzie Zbłąkanego Ocalałego. Jak rozumiem chcecie dostać się do Torunia? – zapytałem. Widziałem, że chłopiec patrzył z otwartymi ustami na moją ranę, ale nie robiłem sobie z tego nic. Musiałem się do tego przyzwyczajać. Obie kobiety były dosyć podobne do siebie. Jedna blondynka z długimi włosami nie wyglądała jakoś nadzwyczajnie. Była ubrana normalnie i wydawała się być bardzo nieśmiała, bo obserwowała swoje stopy i nic nie mówiła. Druga z kolei była bardziej pewna siebie, również była blondynką i nosiła na plecach duży, górski plecak.  Chłopiec był mały, miał góra dziesięć lat i z nosa zwisały mu smarki. Wciągał je co chwilę, ale te jak na złość wracały na swoje miejsce przez co chłopak co chwilę wydawał z siebie dziwne dźwięki.
- Tak. Dziękujemy za pomoc. Czekałyśmy tutaj długo, ulotki mówiły, że jeździsz tędy co dwa, trzy dni, a jesteśmy tu już prawie tydzień – powiedziała ta odważniejsza, nieco z wyrzutem.
- Niestety mieliśmy spore problemy – powiedziałem pokazując dokładniej szwy na policzku – Zanim was wpuścimy musimy was zapytać o parę rzeczy-  kontynuowałem procedurę tak jak zawsze.
- Jasne – odpowiedział dziewczyna.
- Czy macie ze sobą jakąś broń? – zapytałem.
                Po chwili w schowku wylądował obrzyn, dwa pistolety oraz trzy noże. Łowca gwizdnął z zachwytem jak zobaczył małą, zabójczą strzelbę. Chciał skomentować, ale ostatecznie się powstrzymał.
- Jeszcze jedno, czy wszyscy jesteście zdrowi? Mam oczywiście na myśli, czy nie zostaliście ugryzieni? – zapytałem.
- Całe szczęście nie – odpowiedziała ta sama kobieta.
- Tak więc witam was na pokładzie! – krzyknąłem radośnie -  Ja jestem Ernest i kieruje tym autobusem, a moi kompani to Łowca, ten bez oka, Marcin, ten bez ręki oraz Rekin – przedstawiłem po kolei.
- Ja jestem Ola, moja przyjaciółka to Karolina, a ten malec to Patryk. Dziękujemy raz jeszcze – powiedziała po czym zajęły miejsca z tyłu razem z chłopcem.
                Zadowolony z ilości osób już chciałem ruszać, gdy nagle usłyszałem trzask. Przez chwilę obawiałem się, że to któryś z nowych gości okazał się być wrogo nastawiony, ale po chwili zobaczyłem wybitą szybę z tyłu autobusu. Jedną z mniejszych szyb. W odłamkach szkła leżała cegła z przywiązaną kartką. Ola i Karolina patrzyły na sytuacje nieco przerażone, Łowca wskazał kogoś za oknem, a Cinek przeklął tak, że malec otworzył usta jeszcze szerzej. Zobaczyłem oddalającą się w boczną uliczkę postać. Zamknąłem drzwi po czym podszedłem wystraszony do cegły i podniosłem ją. Kamień wyrzuciłem przez okno, a kartkę odczepiłem i rozwinąłem drżącymi rękoma.

                Na kartce było napisane: Przeszłość zabija.

6 komentarzy:

  1. Akcja ciągle szybko się toczy.
    A tak, nie przedstawiłem się. Na koncie wpisane Wilk choć znajomi wołają na mnie Tenshi.
    Akcja zagmatwana ale dzięki temu ciekawa.
    Czy Karzeł zginie? Czy Gang zajmie Toruń? Tyle niewiadomych.
    No i co z związkiem Bobru i Łapy (Trochę jej za mało :D)
    Ogólnie to pogratulować stworzenia takiego klimatu, całość czyta się z narastającą ciekawością. Sam czytam tego bloga od 2 dni i już przeczytałem całego. Ahhh ta ciekawość.
    Mam parę zastrzeżeń ale główne jest takie
    Piszę się "Zabraliśmy broń" a nie "bronie". Cały czas gdy to widzę to dostaję kurwicy!
    Dobra, pisząc za dużo wiele nie osiągnę co nie?
    Zanim odejdę to wklepuję link do pięknego utworu https://www.youtube.com/watch?v=QwyxdzqNO8k
    I życzę masy motywacji ponieważ chcę wiedzieć więcej! Ale tylko mi się odważ zabić Łapę to zatłukę, ok? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa osoba komentująca i doceniająca zawsze mile widziana :D Lubię prowadzić akcję szybko, chociaż niektóre wątki muszę rozwijać na przestrzeni czasu (np. Plan Dziary), ale cieszę się, że rozwiązanie Ci się podoba :)
      Co do Łapy to obiecuje, że to jest po prostu taki okres gdzie muszę popchnąć inne wątki, a Łapa z pewnością się jeszcze pojawi :P Fakt, że udało mi się stworzyć taki klimat niesamowicie mnie jara, sam lubię czytać coś tak, że pochłaniam całość w parę dni, a że ktoś mi piszę, że stworzyłem coś podobnego to aż ciepło na sercu :)
      Komentarze mogą być długie, lubię czytać wasze opinie, poprawiać co się da i wiedzieć co wam się podoba, a co nie ^^ Na to stwierdzenie "zabraliśmy bronie" będę uważał i starał się stosować odpowiednią formę.
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
    2. A tu wiele pisać. Jako osoba która interesuję się apokalipsą, na porządku dziennym jest u mnie opracowywanie planów w razie takiej sytuacji. Jako Airsofter i pasjonat militariów rażą mnie jedynie błędy taktyczne ale to szczegół, wiadomo Bobru i jego znajomi to nie wojskowi.
      Jak wspominałem wcześniej to czekam na rozwinięcie związku z Łapą bo to chyba ciekawi mnie najbardziej.
      Mam nadzieję że odbiją też jej siostrę z rąk Gangu o ile ta jeszcze żyje, i czy Gang zajmie Toruń.
      Do tego odwały Dziary. Na początku nie spodziewałem się że to on może zdradzić (a może wcale nie zdradził) ale jak to mówił Bobru "Nikomu nie ufać"

      Ehhh... nie idzie mi pisanie długich komentarzy :D
      Mogę tylko czekać aż napiszesz więcej, przy okazji zapraszam na mojego bloga, może znajdziesz tu coś ciekawego.
      http://prawda-zrodzona-z-mroku.blogspot.com/…/…/misja-2.html

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest TEN dzień :D Dziś nadrabiam czytelnicze zaległości. A więc do dzieła :D

    Zacznę od dobrego pytania babki ze szpitala: Dziara czy Karzeł? Dochodzę do wniosku, że podczas apokalipsy, trzeba uciekać od takich skupisk ludzi. Tam zawsze pojawiają się problemy. Głównie dotyczą walki o władzę. Niby zawsze myślałam, że będzie tam bezpiecznie, ale wychodzi na to, że w sytuacjach kryzysowych ludzie nie potrafią się jednoczyć. Zadziała to na chwilę, natomiast jeśli mają żyć spokojnie przez dłuższy czas to im wiecej ludzi tym gorzej. Oczywiście wszystkie te zachowania wynikają ze strachu o przyszłość, ale to nic nie usprawiedliwia. Najlepiej dobierać się w takie grupy 2-5 osobowe i się gdzieś ukryć. No niby siedzenie w miejscu nic nie daje, ale wolę zło znane niż nieznane. Wystarczyłoby tylko jakoś zadbać o jedzenie i wodę. Gdybym miała wybrać miejsce do pobytu w czasie apokalipsy byłoby to centrum handlowe. Tak naprawdę człowiek znajdzie tam wszystko co potrzeba, a jak jest dział ogrodniczy to może zbudować jakiś swój ogródek. Są zapasy jedzenia i zanim się skończą człowiek ogarnie jak tu wytwarzać jedzenie. Oczyszczenie i zabezpieczenie takiego obiektu mogłoby być problematyczne. Najlepiej zacząć od góry. Jeśli najwyższe piętro byłoby oczyszczone, ciekawe jak zombie zareagowałoby na laser. Może są naiwne jak koty i podążałyby za kropeczką? A inne trupy za innymi trupami? Tak można było by ich wyprowadzić z centrum, a później oczyścić środek z niedobitków. Po zabezpieczeniu środka. zabić tych na zewnątrz. W ogóle uważam, że ludzie powinni poruszać się górą. Akurat u nas w Polsce jest inny styl budowania, ale w Ameryce domy są blisko siebie. wystarczyłoby wykonać mosty między nimi, aby obserwować z bezpiecznej odległości jak przemieszczają się zombie po mieście. Można zamurować kompletnie wejście do bloku. W ten sposób uzyskałoby się coś na kształt mieszkania dla ocalałego. No ale tu się wraca do punktu wyjścia - dużo ludzi = duża walka o władzę. Albo można to rozwiązać? Jeśli w odpowiednim momencie wyczujemy, że dana osoba, nie lubi być posłuszna można ją oddelegować do innego skrzydła, która miałaby swoich ludzi, swój rewir za który była by odpowiedzialna. Nadal jednak musiałaby składać raporty. Jak tu - posterunki. Żaden posterunek się nie buntuje przecież. Buntuje się osoba w środku, która uważa, że nie ma nic do powiedzenia. To pewnego rodzaju kompleks myślę. Choć i tak mój pomysł nie byłby idealny bo dużo ludzi = duże walki o władzę. Wszystko wokoło tego się kręci. Ludzie szukają uznania, chwały, siły... taka natura.

    Co do rozdziału. Przynajmniej wiemy, że w liście nie było wzmianki o tym, aby ich zabić :D Dziara szykuje atakt, ale to coraz bardziej przypomina atak szaleńca. Żyje w jakimś swoim świecie, niekoniecznie który pokrywa się z rzeczywistym i chce wywołać wielką wojnę z ludźmi. Zamiast skupić się na zombie.

    I oo... Karolina :D Moja imienniczka, choć chyba tak bardzo przyzwyczaiłam się do Carmen, że przestaje powoli reagować na inne :P

    No to idę dalej czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziara nie musi być taki zły, ale widzę, że wszyscy mają już wyrobioną o nim opinię ^^ W sumie dobrze, właśnie takiego czegoś się spodziewałem i takiego efektu oczekiwałem!
      A władza rzeczywiście jest dużym problemem, bo gdyby nie ta walka Dziary i Karła to mogłoby być najbezpieczniejsze i najbardziej stabilne miejsce w kraju, a tak nie jest ;/

      Usuń