Rozdział 8, trzeci z perspektywy Erniego. W tym rozdziale dowiecie się jakie tak naprawdę obrażenia odniósł Erni, gdzie trafił i czy ludzie z Płońska rzeczywiście są po jego stronie. Dodatkowo kontynuujemy wątek z śledzącymi autobus ludźmi :) Zapraszam do czytania, a po przeczytaniu proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym.
--------------------------------------------------
Rozdział 8 (Erni): Niepotrzebne działania
Pierwsze
przebudzenie było wyjątkowo ciężkie. Miałem wrażenie, że straciłem cały
policzek, palony piekielnym bólem. Nie wiedziałem do końca gdzie jestem, czy w
rękach wrogów czy przyjaciół. Czułem tylko przeszywający ból. Widziałem jakieś
kształty, ale mocna lampa skutecznie uniemożliwiała mi bliższe zidentyfikowanie
ich. Jak ja się tu znalazłem? Pamiętam, że jechaliśmy do Płońska żeby spotkać
się z jakimiś znajomymi Dziary. Następnie zatrzymaliśmy się i spotkaliśmy tą
dziewczynę. Czy ona mnie zaatakowała? A może pojawił się ktoś inny? Nie
pamiętałem.
Podczas
apokalipsy zdążyłem już zostać postrzelony dwukrotnie, parokrotnie poobijany,
torturowany, ale ten ból był naprawdę drażniący, prawie nie do wytrzymania.
Usłyszałem jakieś nieznajome głosy dookoła mnie. Nie należały one z pewnością
ani do Cinka, ani do Łowcy. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to to, że Dziara
nas wystawił. Jego tajemniczy plan mógł obejmować zlikwidowanie naszej trójki.
W sumie może on chciał otoczyć się ludźmi, którzy są mu absolutnie posłuszni, a
my staliśmy mu na drodze. Po chwili jednak doszedłem do wniosku, że to nie ma
sensu. Może ludzie, którzy teraz przy mnie stali to jednak byli przyjaciele
Dziary i próbowali mnie uratować? Może osoba, która mnie okaleczyła była zwykłą
bandytką?
Kolejna
fala bólu przeszła przez moje ciało sprawiając, że omal nie zemdlałem. Moje ciało zaczęło drgać i nie mogłem się
opanować. Czułem silne ręce przytrzymujące mnie w paru miejscach. Chciałem coś
powiedzieć i dopiero wtedy poczułem, że moje gardło jest niesamowicie suche.
Wycharczałem coś niezrozumiałego nawet dla mnie. Może przewieźli mnie z
powrotem do Torunia i byłem w lecznicy? Byłbym w stanie w to uwierzyć gdyby nie
ból. Nie przeżyłbym takiej trasy. A może ja nie żyłem? Może tak wygląda to całe
życie po śmierci?
Pogrążony
w rozmyślaniach usłyszałem nagle głos. Wydawał się być tak bardzo odległy,
chociaż wiedziałem, że ta osoba szepce mi do ucha. Był to przyjemny głos
dorosłego człowieka, mężczyzny. Powiedział słowa tak szybko, że nie zdążyłem
ich zrozumieć na czas. Gdy do mnie dotarł ich sens poczułem oszałamiający ból .
Mężczyzna powiedział do mnie: to może
zaboleć.
Gdy
obudziłem się następnym razem nie czułem już takiego dużego bólu. Nie było też
oślepiającego światła. Otworzyłem powoli oczy i spróbowałem się poruszyć. Byłem
nieco odrętwiały, ale szybko poskładałem się do kupy. Wstałem i dotknąłem się w
miejsce gdzie zostałem cięty. Poczułem delikatny ból, ale był bez porównania z
tym co było niedawno. Ktoś mnie poskładał do kupy. Znajdowałem się w pokoju
gdzie stało sporo medycznego sprzętu oraz pojemniki z jakimiś tajemniczymi
rzeczami.
Opuściłem
pokój i znalazłem się na korytarzu.
Zauważyłem tam kogoś w fartuchu, mężczyznę w podeszłym wieku z zakolami
i okularami. Miał w ręce tablicę szpitalną, które kiedyś były przy każdym łóżku
szpitalnym. Gdy mnie zauważył szybkim krokiem podszedł do mnie i wyciągnął rękę
na przywitanie.
- Witam cię, jak się
czujesz? – zapytał. Rozpoznałem ten głos. To on ostrzegał mnie przed bólem.
- Jest lepiej…
dziękuje. Gdzie ja jestem? – zapytałem niezmiernie ciekaw odpowiedzi.
- Och nic nie wiesz
prawda? Najlepiej zaprowadzę cię do Feline – powiedział.
- Do kogo? – zapytałem.
- Dowiesz się w swoim
czasie! Chodź – powiedział po czym odwrócił się i ruszył w lewo.
Przemierzyliśmy
parę dosyć długich korytarzy i dotarliśmy w końcu do niedużego biura. Siedziała
tam za drewnianym, ładnie zrobionym biurkiem kobieta. Dosyć ładna szatynka.
Miała tak niebieskie oczy jak to było możliwe.
Uśmiechnęła się na mój widok i wskazała ręką krzesło stojące naprzeciw
niej.
- Usiądź proszę, mamy
do pogadania – mówiła nie przestając się uśmiechac.
- To ja już wrócę na
oddział proszę pani – powiedział potulnie lekarz.
- Idź – gdy
mężczyzna wychodził ta zawołała - Grzegorz! Jeszcze jedno. Przyprowadź tu
pozostałą dwójkę towarzyszy naszego gościa.
- Tak jest – odpowiedział
po czym opuścił pomieszczenie.
Zostaliśmy
we dwójkę w dosyć mrocznym pomieszczeniu. Efekt był skutkiem zasłoniętych
rolet, ale za nimi widziałem światło dnia. Musiałem przespać cały dzień, a może
nawet dłużej. Po chwili milczenia kobieta w końcu się odezwała.
- Jestem Feline,
przewodzę małą grupą ocalałych w Płońsku, z tego co zdążyłam zauważyć jesteście
z Torunia, nie mylę się? – zapytała.
- Owszem – przytaknąłem
– Jestem Ernest i dziękuje za ratunek.
- A więc Erneście – zaczęła
oficjalnie. Była niedużo starsza ode mnie, a wydawała się być dosyć poważną
osobą, która sporo już przeżyła – co cię
sprowadza w nasze skromne progi.
- Mam przesyłkę od
Dziary, mam nadzieję, że wiesz o kogo chodzi? – zapytałem.
- Oczywiście – odpowiedziała
momentalnie – czego ten dupek ode mnie
chce?
Zaskoczył mnie nieco jej ton gdy mówiła o Dziarze, ale
postanowiłem to zignorować.
- Mam dla ciebie list
– powiedziałem sięgając do wewnętrznej kieszeni w kamizelce i wyciągając
pogniecioną kopertę – od niego.
Feline sięgnęła po kopertę i otworzyła ją nożem, który nie wiadomo kiedy
pojawił się jej w ręce. Zadrżałem na widok narzędzia, które mnie oszpeciło i
nagle zdałem sobie sprawę, że nie widziałem jeszcze mojej rany. Rozejrzałem się
po pomieszczeniu, ale nie zauważyłem nigdzie lusterka. Feline nie przerywając
czytania machnęła ręką.
- Otwórz szafę – powiedziała
nagle.
Szafa
stała na lewo ode mnie. Podszedłem nieco zaskoczony i otworzyłem ją. Spojrzał
na mnie zarośnięty mężczyzna w obdartych ciuchach z Toruńskiej Ostoi Ocalałych.
Od ostatniej wizyty przed lustrem nie zmienił się, aż tak bardzo poza jednym
szczegółem. Od prawego kącika oka do okolic prawego kącika ust przebiegała
głęboka, paskudnie wyglądająca szrama. Co prawda była ona teraz zszyta i
wymyta, ale wyglądała tak przerażająco, że przez chwilę serce mi dosłownie
stanęło.
- Nie martw się, ciesz
się, że żyjesz – skomentowała krótko Feline widząc moją reakcję.
- Kto mnie zaatakował?
– zapytałem nie odwracając się od lustra i patrząc na ranę jakby z
nadzieję, że zniknie gdy będę odpowiednio długo na nią patrzył.
- Jak wczoraj
popołudniu podjechaliście pod nasz obóz to wkroczyliśmy do akcji w ostatniej
chwili – zaczęła odkładając list i patrząc na mnie – Jakaś grupa bandytów widocznie chciała dostać się tutaj w nadziei
znalezienia broni lub pojazdu, a wtedy pojazd sam podjechał im pod nosy.
Zauważyłam ich około pięciu, dziewczyna, która cię zaatakowała uciekła, ale
zastrzeliliśmy dwójkę jej kumpli.
Westchnąłem cicho. Zamknąłem
szafę i zrezygnowany usiadłem na krześle naprzeciwko przywódczyni ludzi z
Płońska.
- Jaką odpowiedź mam
zanieść Dziarze? – zapytałem.
- Powiedz mu, żeby się
pierdolił – stwierdziła niebieskooka po chwili zastanowienia.
Zdziwiła mnie ta odpowiedź. Czyżby Dziara zdążył zrobić
sobie wroga z siedzącej przede mną kobiety? Wtedy raczej nie pomagałby nam,
chyba, że jest po prostu dobrą osobą.
- Tylko tyle? – zapytałem.
- Chcesz przeczytać
ten list? A zresztą może sama ci go streszczę, wystarczy, że ja zmarnowałam na
przeczytanie go trochę mojego cennego czasu – odchrząknęłam po czym
kontynuowała – Twój dowódca, przyjaciel, czy
kimkolwiek dla ciebie jest, chce, żebym połączyła siły z Toruniem. Zapowiada,
że niedługo wiele się tam zmieni, dlatego każdy, kto jest poza jego granicami,
a w jego zasięgu zginie. Dodał jeszcze zabawny zwrot „tak tylko ostrzegam”.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc przemilczałem.
- Wiesz skąd się z nim
znamy? – zapytałam.
- Nie – odpowiedziałem
krótko.
- To pozwól, że ci
opowiem… - zaczęła, ale opowieść przerwało pukanie do drzwi. Po chwili
zobaczyłem Łowcę i Cinka prowadzonych przez Grzegorza. Doktor skłonił się i
chwilę potem wyszedł.
Przywitałem
się z radością z moimi kompanami. Łowca tylko syknął jak zobaczył moją ranę, a
Cinek nawet nie skomentował. W jego oczach było powiedziane wystarczająco
wiele. Poprosiłem ich żeby usiedli, a sam dałem znak Feline, żeby kontynuowała.
- Jesteś pewien, że
mogę teraz mówić dalej? – zapytała patrząc podejrzliwie na Cinka i Łowcę.
- Oczywiście – potwierdziłem.
- Hmm niech będzie – powiedziała
po czym usiadła wygodniej - Historia w sumie nie jest arcyciekawa, ale
może pozwoli trochę zrozumieć, dlaczego nie pomogę waszemu ukochanemu przywódcy.
Jakieś trzy miesiące temu, może trochę mniej, Dziara był w stanie jeszcze
ruszyć swoje leniwe cztery litery poza granicę Torunia, zamiast wysługiwać się
innymi. Wtedy podczas jednej z takich wypraw trafił na mnie i moich znajomych.
Było nas czterech, ale on też był z dwoma innymi osobami. Tak czy siak to były
początki, było ciężko, a my byliśmy w tarapatach.
Zatrzymała się na chwilę jakby wracała myślami do
opowiadanych przez siebie sytuacji.
- Pojawił się i nam
pomógł. Było to w Płońsku i postanowiliśmy się tu zatrzymać. On jednak nalegał
żebyśmy dołączyli do tworzącej się społeczności w Toruniu. Wtedy dopiero
układali barykady, i nie mieli jeszcze tego co widzicie tam teraz. Z początku
odmówiliśmy, ale w końcu gdy do mojej małej grupy zaczynały dołączać kolejne
osoby to postanowiłam, że łatwiej będzie dołączyć się do jakiejś grupy. W ten
sposób dotarliśmy do Torunia i tam pożyliśmy sobie jakiś czas – ciągnęła
opowieść, a my słuchaliśmy – W końcu
jednak pojawił się Gang. Pewnie ich znacie. Ani Dziara ani Wojciech nie robili
z nimi nic, a ginęli kolejni ludzie. Dosyć ważni ludzie. Karzeł wydawał się ich
bać, ale Dziara… on po prostu ignorował wszystkie moje prośby o pomoc. Unikał
mnie totalnie. W końcu paru moich ludzi zginęło, a ja postanowiła opuścić to przeklęte
miejsce. Co prawda utrzymuje z nim kontakt, ale to tylko niezbędny kontakt. A
teraz w tym liście prosi mnie o powrót i mi grozi. To koniec naszej współpracy,
jeżeli zaatakuje moje tereny to pożałuje tego – ciągnęła Feline.
Kolejne
kiepskie opinie o Dziarze, byłem tym mocno przytłoczony.
- Widzę, że masz
kwaśną minę, ale nie martw się. Nie jest, aż tak źle, ale po prostu twój
dowódca to hipokryta i bezlitosna osoba. Poza tym jest bardzo potężnym
człowiekiem i w swój dziwny sposób chce dobrze dla ludzi z Torunia – nie do
końca pocieszyła mnie Feline.
Wciąż milczałem. Spojrzałem na Łowcę i Cinka. Oni też nie
wydawali się zadowoleni.
- Ehh widzę, że nie
powinnam jednak mówić za długo, może trochę przesadziłam. Może powiem tak,
jeżeli wam nie wyjdzie, albo będziecie chcieli opuścić Toruń to możecie przyjść
tutaj. Przyjmę każdego oprócz Dziary. W dowolnej ilości – powiedziała
uśmiechając się znowu.
- A co myślisz o Kar…
Wojciechu? – zapytał Łowca.
- Myślę, że nie nadaje
się na dowódcę. Zna się na budowaniu i na zarządzaniu, ale jest niedoświadczony
przez życie. Stracił rodzinę jak każdy, ale poza tym miał niesamowite szczęście
– odpowiedziała – Kogo wolicie
bardziej Wojciecha czy Dziarę? Ufacie któremukolwiek z nich? – zapytała.
Pytanie
było niesamowicie ciężkie. Właściwie żyłem unikając tego tematu zarówno w
myślach jak i w rozmowach. Po prostu nie chciałem zdejmować opaski z moich
oczu, za którymi kryły się wszystkie poważniejsze problemy. Chciałem żyć
nieświadomie. Unikając rozmyślania o tym czy Dziara i Karzeł postępują dobrze.
Ale jednak nie mogłem tego unikać wiecznie. Po prostu nie mogłem.
- Nie wiem czy mogę
ufać któremukolwiek z nich – odpowiedziałem.
Po chwili to samo odpowiedział Cinek i Łowca. Feline
uśmiechnęła się. Przez chwilę wydawało mi się, że widziałem tryumf na jej
twarzy. Zniknął on jednak bardzo szybko,
o ile w ogóle tam był.
- Pamiętajcie o mojej
propozycji. Zawsze będziecie tu mile widziani. A teraz was już nie zatrzymuje,
macie swoją robotę do wykonania – powiedziała Feline, po czym wstała żebym
uścisnąć nam ręce. Pożegnaliśmy się z nią i podziękowaliśmy po czym po chwili
opuściliśmy budynek. Po drodze minęliśmy parę nieznanych nam ludzi. Przy
autobusie czekał na nas Rekin. Zupełnie o nim zapomniałem i gdy go zobaczyłem
przywitałem go serdecznie. W końcu on też musiał czuć się dziwnie podróżując z
nieznanymi ludźmi i zaufać im na tyle, żeby nie uciec z autobusem. Wsiedliśmy
do środka.
Gdy
usiadłem na miejscu kierowcy Zbłąkanego Ocalałego odetchnąłem z ulgą. Miałem
wiele do przemyślenia i jeszcze więcej do przejechania. Wyruszyliśmy. Odkąd
zniknął śnieg podróż odbywała się o wiele, wiele szybciej. Nie było problemów z
zasypanymi drogami. Poruszaliśmy się sprawnie i ruszyliśmy do pierwszego przystanku
naszej wędrówki - Ciechanowa.
Dojechaliśmy tam około dwie godziny później. Było lekko popołudniu. Ulice
miasteczka były pełne zombie, a na przystanku nie zauważyliśmy nikogo, więc
ominęliśmy to miejsce jadąc dalej na wschód.
Niesamowity był fakt, że to już trzeci dzień naszej podróży licząc z
tym, kiedy wyjechaliśmy z Torunia. Byłem ciekaw co się tam teraz dzieje i czy
Czerwone Flary zakończyły z sukcesem swoje zadania. W końcu teraz w jednej z
grup był Pablord, Bobru, Jonasz oraz Wiktoria. Wyruszyli na północ do
Grudziądza w celu odwiedzenia Trzeciego Posterunku. Misja nie była bezpieczna.
Kiedyś jechałem w tą samą stronę i wpadłem w spore tarapaty. Znajdowało się tam
bowiem złomowisko, tak przynajmniej nazywali to ludzie z Torunia. Dziesiątki, a
może nawet setki wraków aut, które porozrzucane po drodze stanowiły labirynt
nie do przebycia.
Około
godziny później, gdy byliśmy niedaleko Makowa Mazowieckiego zatrzymaliśmy się,
żeby coś zjeść. Rozsiedliśmy się na
małej polanie otoczonej lasem i chcąc zapomnieć o problemach zaczęliśmy jeść.
Zrobiliśmy sobie szybką ucztę złożoną z konserw oraz kromek chleba, zapijając
to wodą. Podczas jedzenia Rekin usiadł niedaleko mnie.
- Wszystko ok? Z tą
raną? – zapytał mnie dosyć troskliwie. Widać było, że chce z nami nawiązać
więź.
- Jasne – odpowiedziałem
– Przepraszam za kłopoty. Zazwyczaj
staram się nie pakować moich pasażerów w takie tarapaty, ale tutaj musieliśmy
się zatrzymać.
- Nie ma sprawy. Gdyby
nie wy to pewnie szwendałbym się teraz jako jeden z trupów przy przystanku.
Uratowaliście mi dupsko – powiedział wesoło.
Dalej jedliśmy i odpoczywaliśmy w ciszy, gdy nagle
usłyszeliśmy trzask gałązki gdzieś za nami. Wszyscy szybko sięgnęli po
bronie, nawet Rekin, któremu zaufałem na
tyle, żeby oddać mu rewolwer i obserwowaliśmy. Nagle zobaczyliśmy pomiędzy
drzewami postać uciekającą w las. Łowca przycelował.
- Zostaw, szkoda
amunicji – powiedziałem, ale ten mnie nie posłuchał. Huk na chwilę mnie
ogłuszył, ale usłyszeliśmy też głośny krzyk bólu. Pobiegliśmy szukając
postrzelonego zwiadowcy i po chwili znaleźliśmy go. Leżał w wysokiej trawie i
wrzeszczał z bólu. Jego lewa noga wisiała ledwo co na kawałku mięsa. Widok był
paskudny i dopiero co zjedzone rzeczy cofnęły mi się niebezpiecznie do gardła.
Powstrzymałem
jednak mdłości i wyciągając pistolet klęknąłem przy szpiegu.
- Patrzcie naokoło bo
może być ich więcej, Cinek cofnij się do autobusu. Ja przesłucham tego gościa –
rozkazałem. Cinek szybko wycofał się, a Rekin i Łowca obserwowali drzewa
dookoła nas. Postrzelony delikwent powoli się uspokajał, a jego krzyk
przerodził się w jęk.
- Kto ci kazał nas
obserwować? – zapytałem.
Odpowiedział mi głośne jęknięcie.
- Dlaczego
zaatakowaliście nas w Płońsku, a wcześniej obserwowaliście w chatce niedaleko
Sierpca? – zadawałem kolejne pytania nie otrzymując odpowiedzi. Przyłożyłem
mu pistolet do skroni i nachyliłem się.
- Jeżeli chcesz żebym
ukrócił twoje cierpienia lepiej gadaj – wyszeptałem złowieszczo.
- Jeeeb się – wycharczał
bandyta.
Pociągnąłem
jego lewą nogę sprawiając, że kawałek mięsa się rozerwał i zostawił kończynę na
jeszcze mniejszym fragmencie. Mężczyzna wrzasnął z bólu i zaczął się rzucać.
Miałem nadzieję, że nie przesadziłem. Musiał zostać przy życiu, aż się dowiem,
kto za tym wszystkim stoi. Wszystko zaczynało się robić coraz straszniejsze i
tajemnicze. Ktoś nas śledził już od jakiegoś czasu. Nagle usłyszałem strzały.
To był Rekin. Z jednej strony lasu wypełzły cztery trupy. Łowca wyciągając
pistolet i zawieszając snajperkę na plecach zaczął mu pomagać.
- Powiedz, a ukrócę
twoje cierpienie – powiedziałem.
- Wszyscy zgniecie – wycharczał
bandyta rechocząc. Przy każdym kolejnym wydechu z jego ust wylatywały kropelki
krwi.
- KTO ZA TYM STOI?! – wrzasnąłem
potrząsając nim. Bałem się, że odpowie „Dziara”.
- Dowiecie się już
niedługo. Jesteście za słabi, słabsi niż myśleliśmy – powiedział.
- Pierdol się – wyszeptałem
i strzeliłem mu w głowę – Wycofujemy się
panowie, chodźcie! – powiedziałem do Łowcy i Rekina. Po chwili zaczęliśmy
biec w stronę Zbłakanego i szybko weszliśmy na pokład i odjechaliśmy. Gdy tylko
ruszyliśmy odezwał się Cinek.
- To wszystko jest
jakieś pojebane – zaczął – O co
chodzi z tymi pojebami? Śledzą nas od Torunia?
- Musimy teraz uważać.
Myślę, że czas olać postoje w jakichś dziwnych miejscach i bardzo uważać. Jak
coś dziwnego zauważycie to od razu mówcie – poprosiłem.
Dojechaliśmy
do Makowa Mazowieckiego. Jeszcze niedawno jechałem w drugą stronę z Miczi,
Pablordem oraz Mpd, a teraz jechałem znowu w stronę Białegostoku z Cinkiem i
Łowcą. Miasto było znacznie spokojniejsze od Ciechanowa i o dziwo na przystanku
zauważyliśmy trzy osoby. Dwie młode kobiety i małego chłopca. Zatrzymaliśmy się
przed przystankiem i otworzyliśmy drzwi pozwalając im wejść.
- Witajcie na
pokładzie Zbłąkanego Ocalałego. Jak rozumiem chcecie dostać się do Torunia? – zapytałem.
Widziałem, że chłopiec patrzył z otwartymi ustami na moją ranę, ale nie robiłem
sobie z tego nic. Musiałem się do tego przyzwyczajać. Obie kobiety były dosyć
podobne do siebie. Jedna blondynka z długimi włosami nie wyglądała jakoś
nadzwyczajnie. Była ubrana normalnie i wydawała się być bardzo nieśmiała, bo
obserwowała swoje stopy i nic nie mówiła. Druga z kolei była bardziej pewna
siebie, również była blondynką i nosiła na plecach duży, górski plecak. Chłopiec był mały, miał góra dziesięć lat i z
nosa zwisały mu smarki. Wciągał je co chwilę, ale te jak na złość wracały na
swoje miejsce przez co chłopak co chwilę wydawał z siebie dziwne dźwięki.
- Tak. Dziękujemy za
pomoc. Czekałyśmy tutaj długo, ulotki mówiły, że jeździsz tędy co dwa, trzy
dni, a jesteśmy tu już prawie tydzień – powiedziała ta odważniejsza, nieco
z wyrzutem.
- Niestety mieliśmy
spore problemy – powiedziałem pokazując dokładniej szwy na policzku – Zanim was wpuścimy musimy was zapytać o parę
rzeczy- kontynuowałem procedurę tak
jak zawsze.
- Jasne – odpowiedział
dziewczyna.
- Czy macie ze sobą
jakąś broń? – zapytałem.
Po
chwili w schowku wylądował obrzyn, dwa pistolety oraz trzy noże. Łowca gwizdnął
z zachwytem jak zobaczył małą, zabójczą strzelbę. Chciał skomentować, ale
ostatecznie się powstrzymał.
- Jeszcze jedno, czy
wszyscy jesteście zdrowi? Mam oczywiście na myśli, czy nie zostaliście
ugryzieni? – zapytałem.
- Całe szczęście nie –
odpowiedziała ta sama kobieta.
- Tak więc witam was
na pokładzie! – krzyknąłem radośnie - Ja jestem Ernest i kieruje tym autobusem, a
moi kompani to Łowca, ten bez oka, Marcin, ten bez ręki oraz Rekin – przedstawiłem
po kolei.
- Ja jestem Ola, moja
przyjaciółka to Karolina, a ten malec to Patryk. Dziękujemy raz jeszcze – powiedziała
po czym zajęły miejsca z tyłu razem z chłopcem.
Zadowolony
z ilości osób już chciałem ruszać, gdy nagle usłyszałem trzask. Przez chwilę
obawiałem się, że to któryś z nowych gości okazał się być wrogo nastawiony, ale
po chwili zobaczyłem wybitą szybę z tyłu autobusu. Jedną z mniejszych szyb. W
odłamkach szkła leżała cegła z przywiązaną kartką. Ola i Karolina patrzyły na
sytuacje nieco przerażone, Łowca wskazał kogoś za oknem, a Cinek przeklął tak,
że malec otworzył usta jeszcze szerzej. Zobaczyłem oddalającą się w boczną
uliczkę postać. Zamknąłem drzwi po czym podszedłem wystraszony do cegły i
podniosłem ją. Kamień wyrzuciłem przez okno, a kartkę odczepiłem i rozwinąłem
drżącymi rękoma.
Na
kartce było napisane: Przeszłość zabija.
Akcja ciągle szybko się toczy.
OdpowiedzUsuńA tak, nie przedstawiłem się. Na koncie wpisane Wilk choć znajomi wołają na mnie Tenshi.
Akcja zagmatwana ale dzięki temu ciekawa.
Czy Karzeł zginie? Czy Gang zajmie Toruń? Tyle niewiadomych.
No i co z związkiem Bobru i Łapy (Trochę jej za mało :D)
Ogólnie to pogratulować stworzenia takiego klimatu, całość czyta się z narastającą ciekawością. Sam czytam tego bloga od 2 dni i już przeczytałem całego. Ahhh ta ciekawość.
Mam parę zastrzeżeń ale główne jest takie
Piszę się "Zabraliśmy broń" a nie "bronie". Cały czas gdy to widzę to dostaję kurwicy!
Dobra, pisząc za dużo wiele nie osiągnę co nie?
Zanim odejdę to wklepuję link do pięknego utworu https://www.youtube.com/watch?v=QwyxdzqNO8k
I życzę masy motywacji ponieważ chcę wiedzieć więcej! Ale tylko mi się odważ zabić Łapę to zatłukę, ok? ^^
Nowa osoba komentująca i doceniająca zawsze mile widziana :D Lubię prowadzić akcję szybko, chociaż niektóre wątki muszę rozwijać na przestrzeni czasu (np. Plan Dziary), ale cieszę się, że rozwiązanie Ci się podoba :)
UsuńCo do Łapy to obiecuje, że to jest po prostu taki okres gdzie muszę popchnąć inne wątki, a Łapa z pewnością się jeszcze pojawi :P Fakt, że udało mi się stworzyć taki klimat niesamowicie mnie jara, sam lubię czytać coś tak, że pochłaniam całość w parę dni, a że ktoś mi piszę, że stworzyłem coś podobnego to aż ciepło na sercu :)
Komentarze mogą być długie, lubię czytać wasze opinie, poprawiać co się da i wiedzieć co wam się podoba, a co nie ^^ Na to stwierdzenie "zabraliśmy bronie" będę uważał i starał się stosować odpowiednią formę.
Dzięki za komentarz :)
A tu wiele pisać. Jako osoba która interesuję się apokalipsą, na porządku dziennym jest u mnie opracowywanie planów w razie takiej sytuacji. Jako Airsofter i pasjonat militariów rażą mnie jedynie błędy taktyczne ale to szczegół, wiadomo Bobru i jego znajomi to nie wojskowi.
UsuńJak wspominałem wcześniej to czekam na rozwinięcie związku z Łapą bo to chyba ciekawi mnie najbardziej.
Mam nadzieję że odbiją też jej siostrę z rąk Gangu o ile ta jeszcze żyje, i czy Gang zajmie Toruń.
Do tego odwały Dziary. Na początku nie spodziewałem się że to on może zdradzić (a może wcale nie zdradził) ale jak to mówił Bobru "Nikomu nie ufać"
Ehhh... nie idzie mi pisanie długich komentarzy :D
Mogę tylko czekać aż napiszesz więcej, przy okazji zapraszam na mojego bloga, może znajdziesz tu coś ciekawego.
http://prawda-zrodzona-z-mroku.blogspot.com/…/…/misja-2.html
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo jest TEN dzień :D Dziś nadrabiam czytelnicze zaległości. A więc do dzieła :D
OdpowiedzUsuńZacznę od dobrego pytania babki ze szpitala: Dziara czy Karzeł? Dochodzę do wniosku, że podczas apokalipsy, trzeba uciekać od takich skupisk ludzi. Tam zawsze pojawiają się problemy. Głównie dotyczą walki o władzę. Niby zawsze myślałam, że będzie tam bezpiecznie, ale wychodzi na to, że w sytuacjach kryzysowych ludzie nie potrafią się jednoczyć. Zadziała to na chwilę, natomiast jeśli mają żyć spokojnie przez dłuższy czas to im wiecej ludzi tym gorzej. Oczywiście wszystkie te zachowania wynikają ze strachu o przyszłość, ale to nic nie usprawiedliwia. Najlepiej dobierać się w takie grupy 2-5 osobowe i się gdzieś ukryć. No niby siedzenie w miejscu nic nie daje, ale wolę zło znane niż nieznane. Wystarczyłoby tylko jakoś zadbać o jedzenie i wodę. Gdybym miała wybrać miejsce do pobytu w czasie apokalipsy byłoby to centrum handlowe. Tak naprawdę człowiek znajdzie tam wszystko co potrzeba, a jak jest dział ogrodniczy to może zbudować jakiś swój ogródek. Są zapasy jedzenia i zanim się skończą człowiek ogarnie jak tu wytwarzać jedzenie. Oczyszczenie i zabezpieczenie takiego obiektu mogłoby być problematyczne. Najlepiej zacząć od góry. Jeśli najwyższe piętro byłoby oczyszczone, ciekawe jak zombie zareagowałoby na laser. Może są naiwne jak koty i podążałyby za kropeczką? A inne trupy za innymi trupami? Tak można było by ich wyprowadzić z centrum, a później oczyścić środek z niedobitków. Po zabezpieczeniu środka. zabić tych na zewnątrz. W ogóle uważam, że ludzie powinni poruszać się górą. Akurat u nas w Polsce jest inny styl budowania, ale w Ameryce domy są blisko siebie. wystarczyłoby wykonać mosty między nimi, aby obserwować z bezpiecznej odległości jak przemieszczają się zombie po mieście. Można zamurować kompletnie wejście do bloku. W ten sposób uzyskałoby się coś na kształt mieszkania dla ocalałego. No ale tu się wraca do punktu wyjścia - dużo ludzi = duża walka o władzę. Albo można to rozwiązać? Jeśli w odpowiednim momencie wyczujemy, że dana osoba, nie lubi być posłuszna można ją oddelegować do innego skrzydła, która miałaby swoich ludzi, swój rewir za który była by odpowiedzialna. Nadal jednak musiałaby składać raporty. Jak tu - posterunki. Żaden posterunek się nie buntuje przecież. Buntuje się osoba w środku, która uważa, że nie ma nic do powiedzenia. To pewnego rodzaju kompleks myślę. Choć i tak mój pomysł nie byłby idealny bo dużo ludzi = duże walki o władzę. Wszystko wokoło tego się kręci. Ludzie szukają uznania, chwały, siły... taka natura.
Co do rozdziału. Przynajmniej wiemy, że w liście nie było wzmianki o tym, aby ich zabić :D Dziara szykuje atakt, ale to coraz bardziej przypomina atak szaleńca. Żyje w jakimś swoim świecie, niekoniecznie który pokrywa się z rzeczywistym i chce wywołać wielką wojnę z ludźmi. Zamiast skupić się na zombie.
I oo... Karolina :D Moja imienniczka, choć chyba tak bardzo przyzwyczaiłam się do Carmen, że przestaje powoli reagować na inne :P
No to idę dalej czytać :D
Dziara nie musi być taki zły, ale widzę, że wszyscy mają już wyrobioną o nim opinię ^^ W sumie dobrze, właśnie takiego czegoś się spodziewałem i takiego efektu oczekiwałem!
UsuńA władza rzeczywiście jest dużym problemem, bo gdyby nie ta walka Dziary i Karła to mogłoby być najbezpieczniejsze i najbardziej stabilne miejsce w kraju, a tak nie jest ;/