sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 6: Granica

Rozdział 6, drugi z perspektywy Magdy. Zagłębimy się nieco w intrygę rozsiewaną przez Dziarę i zobaczymy jak to się rozwinie, gdy Magda dostanie pierwsze zadanie do wykonania. Czy złamie się i ucieknie? A może spodoba jej się rola, którą odegra w planach Dziary? Zapraszam do czytania i proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym :)

Rozdział 6 (Magda): Granica


                Moja sytuacja była kompletnie beznadziejna. Moje samopoczucie przed i po wyjściu z Kwatery Głównej, tego feralnego wieczora, było kompletnie inne. Przed wejściem byłam podekscytowana tym, co może na mnie czekać w środku. Miałam w końcu dostać pracę i to po rozmowie z samym szefem Czerwonych Flar – Dziarą. Po wyjściu byłam pewna tylko jednego – tego, że jestem w bardzo nieciekawej sytuacji. Powiedziałabym wręcz, że w beznadziejnej.
                Tego wieczora zostałam wtajemniczona w coś, czego nie wiedział, póki co, nikt inny. Dowiedziałam się, że cała Ostoja chyli się ku upadkowi. W końcu grupa, uważana za największych wrogów Torunia, okazała się być pod kontrolą jednego z rządzących. Po co były te zagrywki? Czemu Dziara chciał się pozbyć Karła? Chciałam, naprawdę chciałam o tym z kimś pogadać. Ale nie miałam z kim. Nawet następnego dnia od razu po wstaniu miałam przed oczyma obraz Jana, trzymającego nóż przy gardle mojego brata. Nie mogłam ryzykować życiem ostatniej osoby, która znaczyła dla mnie naprawdę wiele.
                Musiałam robić wszystko, co mi rozkaże Dziara. Byłam jego człowiekiem do brudnej roboty. Ale czemu wybrał akurat mnie? Nie zabiłam jeszcze żadnego człowieka, a biorąc pod uwagę to, o co mnie poprosił, wiedziałam, że to może się w krótce zmienić. Z tego co wiedziałam, moje pierwsze zadanie było dosyć proste. Musiałam odwrócić uwagę ludzi, z którejś z barykad na tyle, żeby oddział Gangu mógł wejść na teren Torunia i doprowadzić do zamieszek. Miałam szczerą nadzieję, że ci bandyci nie zabiją nikogo z moich towarzyszy, bo wtedy nie wybaczyłabym sobie tego.
                Oczywiście mogłam zawsze zaryzykować i powiedzieć o tym wszystkim co usłyszałam komuś ważnemu, ale aktualnie nie było tu osoby, która by mnie wysłuchała i rozplanowała wszystko tak, żeby nie pozwolić Dziarze zabić zakładników. Mogłam też uciec, ale wtedy zostawiłabym mojego brata na pastwę tego potwora. Musiałam rozplanować wszystko jak najlepiej do powrotu Bobra. To musiała też być część planu. Wysłanie Bobra daleko na północ, żeby nie mógł monitorować sytuacji na miejscu. To samo zresztą z Ernim, który został wysłany na wschód. Pozostawała mi zawsze opcja rozmowy z Sołtysem, Łapą lub kimś takim, ale oni nie mogli mi pomóc. Postąpili by głupio lub impulsywnie, a ja musiałam być pewna swoich działań.
                Zastanawiałam się jeszcze nad rozmową z Karłem, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu. On był z pewnością ostatnią osobą, która uwierzyłaby w to, że jego przyjaciel, ktoś kto zbudował z nim całą tą społeczność, byłby w stanie zrobić coś takiego. Musiałam radzić sobie sama.
                Po obudzeniu się szybko ruszyłam na plac treningowy. Podczas strzelania zawsze przychodziły mi do głowy dobre pomysły, więc liczyłam, że i tym razem tak będzie. Oczywiście jedyna barykada jaką rozpatrywałam to ta, na której siedzieli Karol, Kamil oraz Dymitr. Musiałam ich oszukać w jakiś sposób, albo odwrócić ich uwagę, ale jak mogłam to zrobić bez wzbudzenia zbyt dużych podejrzeń? Dziara oczywiście nie chciał mi pomóc, powiedział, że to na tyle łatwe zadanie, że powinnam sama sobie z tym dać radę.
                Dotarłam na strzelnicę dosyć szybko. Tym razem nie byłam tam sama, wpadli tam również dwaj strażnicy, którzy strzelali z pistoletów do podziurawionych mankiet, mających na celu udawanie ludzi. Nie przeszkadzając im stanęłam obok i zaczęłam celować do tarczy. Pierwsza strzała trafiła w sam środek. Ucieszyło mnie to, oznaczało to nic innego jak powrót do formy. Powolny, ale skuteczny. Wypuszczałam kolejne strzały i rozpatrywałam kolejne opcje.
                Mogłam ich po prostu oszukać. Powiedzieć, że cała trójka jest wezwana przez kogoś do jakiegoś konkretnego miejsca i wtedy obiecać, że zaopiekuje się barykadą na czas ich nieobecności, a w ten czas wpuścić ludzi z Gangu. Mieli oni dostać się na teren dzisiaj, gdy zaczną bić kościelne dzwony, czyli o godzinie osiemnastej. Teraz nie było jeszcze dwunastej. Dzwony w Ostoi biły zawsze o tych dwóch godzinach. Wtedy organizowane były msze dla osób wierzących. Ja nie należałam do takich, szczególnie po tym co przeżyłam, więc po prostu nie odwiedzałam kościoła zbyt często.
                Drugim sposobem było wywołanie zamieszania gdzieś niedaleko barykady i tym samym sprowokowanie przybycia kogoś z okolic w określone miejsce. Ta opcja jednak również nie była zbyt dobra, bo na pewno cała trójka nie ruszy w to miejsce, tylko zostawią kogoś z tyłu na straży. Ewentualnie wyruszą we trójkę, ale gdy zobaczą, że nic poważnego się nie dzieje, to wrócą na swoje miejsca. Mi było potrzebne około pięciu minut.
                Podeszłam do tarczy, żeby wyjąć strzały i ponownie wycofałam się za linię, żeby oddać kolejne strzały. Pomimo strzelania przez najbliższą godzinę i naprawdę dobrego cela dzisiejszego dnia, to wciąż nie byłam pewna moich planów. Byłam jednak umówiona z Krystianem na spotkanie w barze i miałam nadzieję, że on będzie potrafił mi coś doradzić. Składając łuk i strzały podsłuchałam kawałek rozmowy dwóch strażników. Nie mówili cicho, ale też nie na tyle, żeby każdy mógł usłyszeć.
- To już czwarty miesiąc, a wciąż żyjemy! – powiedział jeden.
- Szef podobno szykuje coś z tej okazji. Mam nadzieję, że to nie jest ostatni miesiąc. To miejsce jest niesamowite, a Szef to równy gość – odpowiedział drugi.
- Mi tam nie podoba się to co on robi. Myślę, że gdyby nie  Dziara to ludzie z Gangu by nas dawno stąd przegonili – stwierdził pierwszy.
                Gdybym tylko mogła to krzyknęłabym, że się mylą. Dziara stał za tym wszystkim. Ale nie mogłam. Odeszłam w milczeniu w stronę domu, żeby zostawić strzały i łuk, po czym ruszyć w stronę baru. Idąc obserwowałam ulice, które były teraz wyjątkowo puste. W sumie pora wskazywała na to, że większość teraz pracuje, dlatego też na ulicy mijałam pojedynczych ludzi. Nagle jednak dojrzałam ciekawą postać, której losy mnie interesowały, a mianowicie Mpd. Z tego co słyszałam już przed stratą ręki nie mógł być pewny swojej pozycji. Teraz jednak byłam wręcz pewna, że ją straci, a jego miejsce zastąpi ktoś inny. Ktoś gotowy wyruszyć w pełni sił do ataku i do wszystkich zadań przydzielonych przez Dziarę.
                Podeszłam i zagadałam do niego.
- Hej Mateusz. Jak się trzymasz? – zapytałam patrząc na niego. Wyglądał nieco mizernie, ale gdy tylko mnie zauważył starał się rozchmurzyć nieco.
- Dobrze, bardzo dobrze, wyśmienicie – zaczął po czym spojrzał ze smutkiem na swój kikut – Właściwie to fatalnie.
- Jestem Magda, zapewne mnie nie znasz, ale dotarłam tutaj z Bobrem, a go na stówę kojarzysz – wytłumaczyłam, żeby nie wyglądać na pierwszą lepszą dziwaczkę.
- Kojarzę cię, byłaś na barykadzie dwa dni temu, jak tu wjeżdżałem. Mogę ci jakoś pomóc? – zapytał.
- Właściwie to nie – powiedziałam mając w głowie to co powiedział mi Dziara – chciałam tylko zapytać jak sobie radzisz w obecnej… sytuacji.
Mateusz zastanawiał się przez chwilę po czym odpowiedział.
- Nie jest fajnie. Życie w tym świecie jest okropne, naprawdę fatalne – słowa zdawały się wylatywać z jego ust szybciej niż to było możliwe – ale radzę sobie. Bez ręki pewnie nie zachowam statusu Czerwonej Flary na długo, ale kto wie? Mam nadzieję, że mi się uda.
- Życzę ci tego. Miłego dnia! – powiedziałam odchodząc w stronę domów.
                Wspięłam się szybko po schodach i już po chwili byłam w swoim mieszkaniu. Odłożyłam łuk i strzały na to samo miejsce co zawsze. Lubiłam porządek, ale też nie przepadałam za osobami, które robią wielką aferę o parę rzeczy walających się po podłodze. Następnie podeszłam do zlewu i przemyłam ręce oraz twarz, żeby odświeżyć się nieco przed spotkaniem z Krystkiem. W końcu lubiłam go i był całkiem atrakcyjnym mężczyzną, więc nie mogłam pójść do niego wyglądając jak upiór. Po szybkim odświeżeniu się wybiegłam w stronę baru.
                Gdy doszłam do zawsze zadymionego, przez co nieco dusznego pomieszczenia, to od razu zauważyłam ciemnego blondyna, z którym miałam się tutaj spotkać. Podeszłam jeszcze do barmana prosząc o kubek ciepłej herbaty po czym podeszłam do Krystka. Przytuliliśmy się na przywitanie po czym usiedliśmy naprzeciwko siebie.
- Hej, jak się trzymasz? – zapytał mnie.
- Bywało lepiej, ale nie jest najgorzej… - stwierdziłam.
- Udało ci się dostać jakąś robotę?
Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią. Marzyłam o tym, żeby mu powiedzieć, że potrzebuje pomocy bo wpadłam w niezłe bagno, ale nie mogłam. To były granice wyznaczone przez Dziarę. Postarałam się o jak najlepszy uśmiech po czym odpowiedziałam mu.
- Jasne. W sumie całkiem fajna posada, jestem taką dziewczyną na posyłki, roznoszę wiadomości od jednej osoby do drugiej w Toruniu i ogólnie spełniam zachcianki ważniejszych osób. Ale jest naprawdę dobrze.
                Zenek przyniósł mi herbatę. Wzięłam łyka i z lubością poczułam rozchodzące się po ciele ciepło.
- Brzmi spoko, ale wydajesz się być… no nie wiem jakaś smutna – powiedział.
Jakimś sposobem czuł to, a ja nie mogłam pozwolić na to, żeby nabrał podejrzeń. Spojrzałam mu w oczy po czym złapałam go za ręce. Już chciałam mu tłumaczyć, że wszystko ze mną było w porządku, gdy nagle wpadłam na pewien plan. Plan, który mógł mi pomóc dzisiaj, kiedy usłyszę dzwony.
- Właściwie to mam pewien problem. Gdybyś mógł mi pomóc byłabym wdzięczna.
Krystek uśmiechnął się szeroko.
- Co to za problem?
- Potrzebuję, żebyś zgłosił dzisiaj tuż przed tym jak zaczną bić wieczorne dzwony całą trójkę z północnej barykady. Chodzi mi o Giganta, Kamila oraz Dymitra. Pokłóciłam się trochę z nimi ostatnimi czasy, a z tego co mi powiedział Dziara to chce ich widzieć.  Gdybyś mógł im to przekazać wieczorem byłabym bardzo wdzięczna – skłamałam.
- Nie widzę problemu – powiedział śmiejąc się – zazdroszczę ci takich problemów.
                Z pewnością nie zazdrościłbyś mi niczego, gdybyś tylko wiedział, pomyślałam.
- Dziękuje – odpowiedziałam.
Następnie spędziliśmy sporo czasu razem. Problem był rozwiązany i miałam nadzieję, że wszystko wieczorem wypali. Rozmawialiśmy dalej o różnych rzeczach i stwierdziłam, że Krystian był idealną osobą do pomocy mi w takich sytuacjach. Nie dość, że mi się podobał to jeszcze był niesamowicie pomocny. Mógł być jednym z najpotężniejszych sojuszników jakimi teraz dysponowałam. W trakcie rozmowy wpadłam na pewien pomysł. Pytanie, którego odpowiedź mogłaby mi pomóc w późniejszym czasie.
- Krystek mam do ciebie bardzo ważne pytanie – zapowiedziałam – mogę oczekiwać szczerej odpowiedzi?
- Jasne. Tak mi się przynajmniej wydaje – odpowiedział.
- Gdybym zdecydowała się opuścić to miejsce, poszedłbyś ze mną? – zapytałam.
                Tym razem Krystek nie odpowiedział od razu, ani nie uśmiechnął się. Po prostu milczał dłuższą chwilę. W końcu odetchnął głęboko i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Z tobą? Zawsze.
Poczułam dreszcze przechodzące przez całe moje ciało. Uśmiechnęłam się ładnie i ścisnęłam go mocniej za rękę. Dzwony wybiły południe, a my opuściliśmy bar i poszliśmy na spacer. Co prawda w Toruniu nie było bardziej urokliwych miejsc, ale parę z nich nadawało się idealnie na przechadzkę. Ruszyliśmy na północ gdzie znajdowała się spora szklarnia. Była ona wielkości niedużego parku i uprawiano tam warzywa oraz owoce. Oprócz tego znajdowało się tam parę drzew, które ścinano w razie srogiej zimy i kompletnego odcięcia od innych lasów. Była to taka rezerwa. W szklarni pracowało parę osób, ale teraz były tam tylko dwie.
                Jedną z nich był starszy mężczyzna, który wyglądał jak typowy ogrodnik. Miał siwy wąs, był w podeszłym wieku, a na dużym brzuchu miał fartuch ubrudzony ziemią. Drugą osobą była Ika, która przyjechała do Torunia wraz z grupą Natalii i Giganta. Co prawda nie znaliśmy się za dobrze, ale z racji iż mieszkaliśmy na jednym piętrze to kojarzyłam ją i potrafiłam z nią zamienić parę słów. Teraz jednak skinęłam w jej stronę głową na znak przywitania po czym ruszyłam do jednej z niewielu ławeczek w szklarni i usiadłam tam z Krystianem. Było tutaj naprawdę spokojnie i myślę, że mogłabym tam spędzać godziny. Miejsce było po prostu klimatyczne.
                Chcąc, żeby Krystian uważał je za jeszcze lepsze, od razu po tym jak usiedliśmy pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek i uśmiechnął się do mnie po tym jak nasze usta się od siebie oddaliły. Następną godzinę spędziliśmy ciesząc się sobą i tym, że w końcu któreś z nas zrobiło pierwszy krok. Teraz byliśmy parą. Był kolejną osoba w moim życiu, która była dla mnie naprawdę ważna. Ale wciąż nie mogłam zostawić swojego brata. Robił się coraz ciemniej. Pogoda też nie była najlepsza, niebo zostało przysłonięte chmurami.
                Gdy opuściliśmy szklarnię poszliśmy w kierunku Placu Głównego. Po drodze spotkaliśmy Filipa, jednego z Czerwonych Flar, który spieszył się w tym samym kierunku co my. Zobaczyliśmy sporo ludzi na placu i podest, na którym stał Karzeł. Z zaciekawieniem podeszliśmy bliżej. Ludzie z wyraźną niecierpliwością, ale też zainteresowaniem obserwowali swojego dowódcę. Karzeł chociaż nie należał do wysokich, teraz znajdował się najwyżej. Filip przepchał się do niego, a my zostaliśmy na obrzeżach tłumu czekając na to co się stanie. Czy to było zwykłe ogłoszenie, czy jakiś alarm? Może Karzeł jakimś cudem dowiedział się o planach Dziary? Zaraz miałam się dowiedzieć.
                Przez tłum przepchał się na podest jeszcze Szeryf ze swoim megafonem. Podał go Karłowi po czym usłyszeliśmy głos dowódcy.
- Witam wszystkich bardzo serdecznie, w te niezbyt ładne popołudnie! – zaczął – Chcę zająć waszą uwagę tylko na chwilę, jednym, szybkim ogłoszeniem!
Wszyscy oczekiwali w napięciu na to, jakie to będzie ogłoszenie.
- Niedługo zaczyna się czwarty miesiąc tego piekła, który potocznie nazywamy apokalipsą. Czas żeby jakoś uczcić to, że wszyscy, którzy tu są przetrwali tak długo. Dlatego też organizuje święto. Święto Ocalałych. Zacznie się ono za parę dni, planujemy po prostu mile spędzić czas, bez żadnych problemów. Jak wam się podoba ten pomysł? – krzyczał przez megafon.
                Ludzie przyjęli pomysł zdecydowanym aplauzem. Widocznie się im podobał. Ja też się ucieszyłam, chociaż jeden dzień zapowiadał mi się dobrze w najbliższym czasie. Oczywiście najlepszym co mogłoby mi się przytrafić byłoby uwolnienie brata i uwolnienie się od Dziary, ale póki co nie było to możliwe. Tłum szybko się rozszedł, aby zajmować się swoimi zajęciami oraz odpoczynkiem, a my z Krystianem przygotowywaliśmy się powoli do realizacji naszego planu.
                Ja ruszyłam pierwsza w stronę północnej strony Ostoi. Z racji iż robiło się coraz ciemniej, a północna część była słabiej oświetlona, bez problemu poruszałam się zaułkami i omijałam mieszkańców oraz patrole straży. Planowałam przeczekać na poddaszu jednego ze straganów, na których oporządzano warzywa z okolicznej szklarni. Podskoczyłam lekko i przy wybiciu się z murku wsunęłam się na dach i zamarłam w bezruchu. Miałam stąd dobry punkt obserwacyjny na dwie uliczki – tą z której przyszłam, całą ciemną i prowadzącą na Plac Główny oraz do Kwatery Głównej, oraz tą, która biegła aż do barykady. Barykada znajdowała się jakieś dziesięć metrów na prawo ode mnie, widziałam stąd bez problemu całą trójkę jej broniącą.
                Teraz pozostało poczekać. Do osiemnastej zostało trochę mniej niż pół godziny. Ogólnie panowała taka cisza, że udało mi się usłyszeć niektóre słowa wypowiadane przez Kamila. Łysy widocznie był czymś zdenerwowany.
- To wszystko śmierdzi na kilometr! – krzyknął na tyle głośno, ze usłyszałam każde słowo wyraźnie.
Gigant rozejrzał się niepewnie po ulicy, ale nie zauważył mnie, po czym przyłożył palec do ust, żeby uciszyć trochę żołnierza.
- Ten Gang jest podejrzany tak samo jak Dziara. Wydaje mi się, że mogą współpracować. Widziałem ich dowódcę na terenie Ostoi. Jestem kurewsko pewien tego, że oni kręcą coś wspólnie – krzyczał dalej.
- Skąd wiesz jak wygląda dowódca Gangu? – zapytał Dymitr, nieco ciszej i nie byłam pewna czy to były dokładnie jego słowa.
- Widziałem go w drodze tutaj. Co prawda niedokładnie, bo stał do mnie plecami, a chwilę potem dostałem, ale jestem prawie pewien, że ten skurwysyn jest już na terenie Torunia – powiedział.
- Może on tu się wkradł? A nikt… - reszty nie usłyszałam, bo akurat przechodził tędy patrol straży. Ci na barykadzie widząc ich również umilkli, ale po chwili wrócili do rozmowy. Tym razem ciszej, znacznie ciszej. Zdołałam jeszcze usłyszeć  jak Gigant radzi Łysemu, żeby nie podejmował pochopnych decyzji, ale później ściszyli ton na tyle, że nie wyłapywałam nawet pojedynczych słów.
                Czas mijał, a godzina osiemnasta nadchodziła nieubłagalnie niczym jeden z trupów, wyciągając ręce w moją stronę. Gdy zaczęłam planować coś na własną rękę, myśląc, że Krystkowi albo coś się stało, albo mnie wystawił, zobaczyłam jak skręca z ciemnej uliczki i idzie w stronę barykady. Sama zmieniłam odrobinę pozycję, bo poszczególne części ciała zaczęły mi powoli drętwieć. Obserwowałam z góry jak Krystian podchodzi pod barykadę i macha ręką w stronę trójki, znajomych mi, strażników.
- Czego chcesz? – krzyknął z zapytaniem Łysy.
- Dziara was woła! Podobno sprawa jest ważna, przynajmniej tak mi powiedział Filip, ten koleś z Czerwonych Flar – odkrzyknął Krystek.
- Przyjdziemy za jakiś czas! Nie możemy zostawić teraz barykady, jakieś pół godziny temu widzieliśmy coś na ulicy. Możesz mu to przekazać? – zapytał Gigant.
Krystek widocznie się zmieszał, ale po chwili znowu podniósł głowę.
- Wiecie przekazać mogę, ale wątpię ,żeby on był z tego zadowolony. Chciał was teraz. Czeka na was w Kwaterze Głównej. Ewentualnie mogę was zastąpić na parę minut i o ile sprawa nie będzie poważna to wrócicie tu za chwilę. Co wy na to? – kontynuował Krystek.
                Cała trójka spojrzała na siebie po czym niechętnie zeszli po drabince.
- Jeżeli nas oszukujesz to będziesz odpowiadał przed Karłem. Idziesz z nami – powiedział Łysy. Następnie cała czwórka przeszła pod straganem, na którym leżałam, a chwilę po tym zniknęli w mroku uliczki prowadzącej do Kwatery Głównej. To była moja chwila. Miałam pod ręką latarkę, którą miałam dać znak. Zsunęłam się z dachu na murek, a z murka na ziemię po czym pobiegłam najszybciej jak umiałam w stronę barykady.
                Wspięłam się z niemałym trudem po drabince. Ręce mi drżały z nerwów i podniecenia. Miałam nadzieję, że jak ktoś, kiedyś się dowie o tym co robiłam, to mnie zrozumie. Wspięłam się na stanowisko obronne po czym wyciągnęłam latarkę. Puściłam specjalny szyfr, złożony z paru mignięć po czym czekałam. Przykucnęłam, żeby ewentualny patrol straży mnie nie zauważył, ale miałam szczęście bo żaden akurat tędy nie szedł.
                Nagle zobaczyłam kogoś w ciemności za barykadą. Szedł zza Ostoi, ale był sam. Myślałem, że więcej osób z Gangu będzie chciało się tutaj dostać. A może każda barykada w tym momencie była okupowana przez kogoś, kto pomagał Dziarze w tym planie? Może nie byłam sama? Gdy mężczyzna podszedł bliżej, dalej nie do końca widziałam kto to jest. Miał na twarz nasunięty kaptur.
                Zeszłam po drabinie i stanęłam na ziemi. Podbiegłam do dźwigni i pociągnęłam ją otwierając bramę. Tajemniczy wędrowiec zszedł i w świetle zobaczyłam na jego twarzy uśmiech. Znajomy uśmiech. Wędrowiec zdjął kaptur i zobaczyłam jego twarz. To był Dziara. Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. O co w tym wszystkim chodziło?
- Zdziwiona prawda? – zapytał.
- Gdzie… gdzie są ludzie z Gangu? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Dziara roześmiał się wesoło.
- Oni już są na terenie Ostoi. To miało tylko sprawdzić jak bardzo mogę ci zaufać. Zdałaś ten test. Teraz wiem, że z twoją pomocą mogę zrealizować swój plan! – wykrzyknął po czym zamknął bramę i odszedł w stronę Kwatery Głównej. Stałam tam jeszcze przez parę minut wciąż nie mogąc zrozumieć tego, co się właśnie stało.

4 komentarze:

  1. Świetny jak zwykle! Magda powinna wszystkich zaalarmować, ale tu w grę wchodzą uczucia do brata, eh.. Czuję, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. A Dziara to niezły intrygant.. Zniszczy całe przedsięwzięcie jakim jest Toruń. Odbiegając od tematu - genialna playlista <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha dziękuje :) Playlistę dzisiaj dodałem, bo pomyślałem, że wasze przeżycia związane z czytaniem będą bogatsze, jak będzie słuchać tych samych utworów, których słucham ja podczas pisania :P Oczywiście jak wszystkim pasuje słuchanie czegokolwiek podczas czytania, ale ja to bardzo lubię :)

      Usuń
  2. Tak spontanicznie, osobą z którą mogłaby pogadać była Łapa. Ta dziewczyna umiała by zrobić piekło Dziarze tylko dla rozrywki :P I nie sądzę by mogła działać impulsywnie. Jest typem człowieka, który nie lubi przegrywać, a spontaniczny atak = przegrana.

    Co do barykady. Zawsze może krzyknąć taka przerażona i zziajana, że ktoś tam dalej potrzebuje pomocy bla bla... istnieje szansa, ze mogli by się nabrać :D

    Dialog z mpd wypadł niestety trochę sztucznie, zwłaszcza, że Magda zachowała się dość zaczepialsko (trudne słowo) mówiąc "jak się trzymasz". Od razu to sugeruje współczucie, a ludzie po takich przejściach nie znoszą tego. Kaleka nie lubi jak się go traktuje jak kalekę. Więc zamiast tego mogła się zapytać o coś innego, bo to jak się czuje jest chyba oczywiste? Moim zdaniem takiej osobie jest własnie potrzebna taka odskocznia od sytuacji, a nie uzalanie sie nad sobą.

    "i ogólnie spełniam zachcianki ważniejszych osób
    - brzmi spoko" Nie no, ludzie co z Wami? :D Dostała pracę popychadła a ten jej gratuluje xD

    "Z tobą? Zawsze." To prawie jak oświadczyny ;) Zrobiło się poważnie

    Jakoś to ogłoszenie przez megafon, takie szybki i hmm.. w takiej sytuacji bardziej bym sobie wyobraziła jakieś kartki porozwieszane na ścianach. Mogły być pisane odręcznie.

    Łooo, no to dziara zaskoczył. W sumie pomysł nie głupi, aby sprawdzić lojalność Magdy. Taka anegdota, książę William mówił nowopoznanej osobie jakąś historię wyssaną z palca. jeśli ona trafiała do gazet, wiedział komu nie może ufać.
    Dziara jest psychiczny. Zafiksowal się na punkcie planu zabicia Karła i teraz ma jakieś klapki na oczach. On nie ma żadnej skruchy, jego to nawet kręci i podnieca. Oo Nie wiem o co temu człowiekowi tak naprawdę chodzi.

    Idę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie Mpd jest ciekawą postacią, która na pewno jeszcze jakąś rolę odegra. Wszyscy go biorą za ofiarę losu, przygłupa i niezdarę, ale zdecydowanie pozytywnego. Co jeśli on tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego jak go traktują i mu się to podoba, bo może działać pod przykrywką? To jest ciekawy motyw i obiecuje, że do niego wrócę :D
    Poprzez sytuację z megafonem chciałem pokazać, że wszystko w Ostoi ostatnimi czasy dzieje się szybko. Ludzie nie wiadomo dlaczego robią wszystko tak po prostu inaczej, bo wszyscy czują nadchodzącą burzę. Może brakuje tu perspektywy kogoś jeszcze niżej postawionego niż Magda, czyli perspektywowe popychadło, kogoś kto jest zwykłym szarym człowiekiem, pracuje w Ostoi i na przerwach rozmawia z innymi. Rozmawiają właściwie na wiele tematów, ale skupiają się na jednym - "Coś się dzieje. Nowi ludzie, dziwne sytuacje, kogo poprzeć - Karła czy Dziarę?" To był duży problem z przedstawieniem jak to wygląda w ludziach, ale teraz jak tak patrzę to mogłem się zdecydować na prosty zabieg dodania co jakiś czas zdania "Ludzie wyglądali na przygnębionych i zmartwionych. Coś działo się nie tak".
    Dziara to postać, której poświęcam w tym rozdziale zdecydowanie najwięcej czasu. W każdej wolnej chwili jak rozmyślam o następnych rozdziałach to przy okazji doszlifowuje szczegóły jego planu i myślę jak to mogłoby się zakończyć. Tak tylko zdradzę, że zakończenie tego motywu już mam :)

    Ja też przechodzę do kolejnego rozdziału, bo tam też widzę komentarz ^^

    OdpowiedzUsuń