Rozdział 4, drugi z perspektywy Bobra. Zaczyna się w końcu rozjeżdżanie perspektyw, bo Bobru wraz z ekipą zbiera się do wyjazdu na Trzeci Posterunek, a Erni z ekipą do wyjazdu na wschód. W tym rozdziale kończę parę ważnych wątków przedstawiających Ostoję i zaczynam pracę nad głównymi motywami. Po przeczytaniu proszę was o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym :)
--------------------------------------------------
Rozdział 4 (Bobru): Zaufaj mi!
Dzisiaj
był dzień wyjazdu. Spędziłem całą noc z Łapą. Wiedziałem, że teraz będę
wysyłany na takie parodniowe podróże co i rusz, więc musiałem się powoli
przyzwyczaić. Ciężko jednak było w ogóle o tym myśleć, szczególnie, że ostatnie
dni spędziłem za bezpiecznymi murami Ostoi. Nie widziałem, żadnego zombie od
paru dni, co było dosyć niesamowite. Co prawda borykałem się wciąż z problemami
wewnętrznymi. Jakub wczoraj zdenerwował mnie na tyle mocno, że ciągle wracałem
do niego myślami. Dodatkowo sytuacja, gdy wczoraj zobaczyłem Magdę u Dziary nie
podobała mi się ani trochę. Nikogo nie brał na tyle prywatnie aby po prostu dać
mu pracę. Coś musiało być na rzeczy. Miałem nadzieję, że gdy wrócę, o ile to mi
się uda, to wszystko będzie w porządku. Wyjazd miał być za parę godzin, a ja
siedziałem na łóżku w samych bokserkach i spoglądałem na Łapę, która w samym
podkoszulku chodziła po mieszkaniu i szykowała dla mnie śniadanie.
Chciałem
się jakoś ubezpieczyć na wypadek gdyby coś się stało pod moją nieobecność, więc
gdy tylko jajecznica wylądowała na talerzu i Łapa usiadła przede mną to
przeszedłem do sedna.
- Za parę godzin już
mnie tu nie będzie. Boję się, że coś się wam stanie… - zacząłem.
- O mnie się nie
martw. Jak ktoś chociaż nie tak na mnie spojrzy to pożałuje, że dzisiaj wstawał
z łóżka – powiedziała uśmiechając się dziko.
Odwzajemniłem uśmiech. Za to ją kochałem.
- Jednak chciałbym,
żebyś zrobiła coś dla mnie, gdyby działy się złe rzeczy – kontynuowałem – Zbierz wszystkich, którzy podróżowali z nami
tutaj, a także tych co przyjechali tu z Natalią oraz Miczi i Dymitra i
uciekajcie. Albo przynajmniej schowajcie się gdzieś. Proszę…
- Zaufaj mi. Wszystko
będzie dobrze Bobru – powiedziała łapiąc mnie za rękę.
Uśmiechnąłem się i jadłem dalej. Prawdopodobnie nie zjem nic
na ciepło przez kilka najbliższych dni. Trasa, która nas czekała nie była
długa, ale prawdopodobnie zajmie nam trzy lub cztery dni, jeżeli oczywiście nie
natrafimy na jakieś przeszkody. Dziara planował coś i rozsyłał nas po różnych
posterunkach. Byłem ciekaw co ostatecznie ma zamiar zrobić.
Przyjemny
poranek przerwało pukanie do drzwi. Łapa nałożyła na siebie spodenki, a ja
szybko nałożyłem spodnie i koszulę podchodząc do drzwi. Stał za nimi Jonasz.
Grubszy mężczyzna jak zwykle promieniował dobrą, przyjemną aurą i gdy mnie
zobaczył uśmiechnął się szeroko, poprawiając zaczesane w kucyk włosy.
- Mam nadzieję, że nie
przeszkadzam stary – stwierdził zerkając za moje plecy.
- Powiedzmy… Co
chciałeś? – zapytałem, dopinając ostatnie guziki koszuli.
- Dziara cię wzywa.
Podobno coś pilnego przed naszym wyjazdem – stwierdził Jonasz drapiąc się
po podbródku – Pamiętaj, że za dwie
godziny spotykamy się przy północnej barykadzie. Czeka nas podróż – to
mówiąc odwrócił się i ruszył w kierunku schodów.
- A gdzie Dziara
będzie na mnie czekał? – zapytałem.
- Tam gdzie zawsze! – krzyknął
mężczyzna znikając mi z oczu.
Nie
wiedziałem czego chciał Dziara, ale mimo to odwróciłem się i skończyłem jeść.
Następnie ogoliłem się, ubrałem do końca i przejrzałem w lustrze, żeby zobaczyć
efekt końcowy pracy. Mój styl zmienił się odrobinę od początku. Bluza ustąpiła
miejsca koszuli, która była równie wygodna, a przy okazji pasowała stylowo do
kamizelki Czerwonych Flar oraz ciepłych spodni, które pomagały mi nie tracić
temperatury, w te jeszcze chłodne dni.
Gdy
byłem gotowy, z pistoletem u pasa odwróciłem się w stronę Łapy, która bacznie
mnie obserwowała od jakiegoś czasu.
- I jak? – zapytałem
jej.
- Wyglądasz jak dupek
– powiedziała uśmiechając się.
- Mi też się nie za
bardzo podoba – powiedziałem – Ale
przynajmniej może te ciuchy będą dla mnie bardziej szczęśliwe, niż te, które
miałem w drodze do Torunia.
Łapa wstała i podeszła bardzo blisko mnie.
- Nawet nie próbuj
myśleć o tym, że do mnie nie wrócisz. Jesteś mój – to mówiąc pocałowała
mnie namiętnie i odepchnęła dłońmi po chwili.
- Idź już, bo jeszcze
zobaczysz coś czego nie chciałbyś zobaczyć u mnie – powiedziała pociągając
nosem.
- Do zobaczenia – powiedziałem
wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
Odetchnąłem
głęboko. Zaczęło się. Zszedłem szybko schodami na dół i nie myśląc o niczym
szczególnym ruszyłem w stronę Kwatery Głównej, żeby zobaczyć co ode mnie chciał
Dziara. Poranek był jak zwykle spokojny ,a zarazem pełen życia. Ludzie, których
w większości nie miałem jeszcze przyjemności poznać, chodzili i zajmowali się
codziennymi zadaniami. Ja jednak byłem ponad to i ich problemy. Ja byłem po
uszy w gorszym bagnie, ale miałem nadzieję, że jakoś to będzie.
Szybko
dotarłem do Kwatery Głównej i swoim kluczem otworzyłem drzwi. W środku jak
zwykle pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duży, drewniany stół. Stali przy
nim Dziara, Pablord oraz Kiciuś. Przywitałem się z wszystkimi i usiadłem na
jednym z krzeseł. Dziara wstał i spojrzał na nas poważnie.
- Chciałbym was
dzisiaj odrobinę wtajemniczyć w mój plan – zaczął patrząc gdzieś odległym
wzrokiem.
Czyżby w końcu coś miało się ruszyć? Od kiedy usłyszałem o
planie zabójstwa Karła to myślałem, że wszystko przyspieszy, a tak naprawdę
wszystko zaczęło się dziać wolno. Teraz w końcu mieliśmy dostać jakieś
informacje. Wciąż się zastanawiałem czy po prostu nie odmówić Dziarze, ale
teraz ta myśl wyleciała mi z głowy.
- Dzisiaj wyjeżdżacie
i to nie bez powodów. Dostałem informacje, że Gang planuje jakieś działania. To
będzie świetny moment, żeby Karzeł był zagrożony i podczas ataku dostał
zbłąkaną kulą i zginął – mówił.
- Chcesz pozwolić im
wejść na teren Ostoi? – zapytał Kiciuś.
- Tak – powiedział
Dziara – Ale nie martwcie się, wszystko
będzie pod kontrolą. Proszę was jednak, żebyście się nie martwili, a dodatkowo
zrobili coś dla mnie.
Odwrócił się do nas plecami i podszedł do szafki, otwierając
jedną z szuflad. Nie wiedziałem co myśleć o tym, że Gang zostanie tu wpuszczony
pod naszą obecność. Brzmiało to jak szaleństwo. Przysięgałem sobie chronić
moich ludzi, reszta nie interesowała mnie aż tak bardzo, ale wciąż nie mogłem
pozwolić ginąć zwykłym ludziom.
- To zbyt
niebezpieczne – powiedziałem, sam nie wiem jak, po prostu automatycznie
wyleciało to z moich ust.
- Mi też się wydaję,
że to jest trochę ryzykowne. Wiesz ile cywili może zginąć? – zapytał
Pablord.
Dziara
wyjął dwie koperty z szuflady po czym podszedł ponownie do stołu.
- Rozumiem wasze
obawy, ale nie macie czego się bać. Po prostu muszę wiedzieć, czy Gang również
poluje na Karła czy na mnie. Dam im pięć minut. Potem przegonię lub zabiję
każdego, kto wejdzie mi pod celownik. Musicie mi zaufać! – powiedział
podnosząc nieco ton.
Nie wiedziałem co o tym myśleć. To był bardzo ryzykowany
plan. Jeżeli ktoś z moich ludzi ucierpi to zemszczę się. Zawsze była jeszcze
Łapa, którą poprosiłem o zebranie wszystkich w jedno miejsce. W Łapę wierzyłem
najbardziej. W Łapę oraz Giganta. Musiałem z nim zamówić parę słów przed
wyjazdem. Dziara jednak nie skończył jeszcze. Wyciągnął jedną z koper w stronę
Kiciusia, a drugą w moją stronę.
- Ty Ernest
dostarczysz tą kopertę do Płońska. Wiem, że to trochę nie po drodze, ale jest
tam taki budynek, w którym jest czwórka ludzi. Muszą dostać tą wiadomość.
Pomogą mi w moim planie – powiedział po czym odwrócił się do mnie – A ty Bobru to wręczysz dowódcy Trzeciego
Posterunku. Ma tam instrukcję dotyczące mojego planu. Chyba nie muszę was
prosić o to, żebyście nie otwierali kopert bez mojej zgody, prawda?
Wziąłem
kopertę i poczułem się naprawdę dziwnie. Zapewne w środku są bardzo ważne
informacje, które zmienią wiele. Co jakbym otworzył kopertę i przeczytał jej
zawartość? Na razie jednak nie zastanawiałem się nad tym głębiej.
- Wszystko zrozumiałe?
Naprawdę nie obawiajcie się, wszystko jest pod moją kontrolą – skończył
uśmiechając się szeroko – Ruszajcie już.
Macie jeszcze pewnie sporo do przygotowania, a czasu niedużo.
Zgodnie z tym co powiedział Dziara, czasu rzeczywiście było
niedużo, a musiałem jeszcze przygotować parę rzeczy. Pożegnaliśmy się z Dziarą
i stanęliśmy we trójkę przed budynkiem Kwatery Głównej. Spojrzeliśmy na
Kiciusia.
- Stary na wypadek,
gdybyśmy się już nie zobaczyli przed odjazdem, powodzenia – powiedziałem.
- Wam również. Widzimy
się za parę dni! Nawet nie próbujcie mówić inaczej – odpowiedział Kiciuś
najpierw podając dłoń mi, a potem Pablordowi. Następnie ruszyliśmy w dwie inne
strony. Ja z Pablordem na południe, a Erni na wschód.
Szliśmy
raczej w milczeniu, oboje rozmyślając nad tym co działo się wszędzie dookoła. Musiałem
przed wyjazdem porozmawiać jeszcze z Gigantem, ale najpierw skierowałem swoje
kroki w stronę zbrojowni. Musieliśmy nałożyć pełny ekwipunek na wyprawę.
Dotarliśmy tam w piętnaście minut i spotkaliśmy się tam z Jonaszem i Wiktorią.
O ile Jonasza zdążyłem poznać całkiem dobrze, to nie mogłem tego samego
powiedzieć o Wiktorii. Przypominała mi Łapę. Twarda i dzika, chociaż nie miała
tego, co sprawiało, że Łapa była taka widowiskowa – długich, czarnych włosów.
Wiktoria miała zamiast tego blond włosy, zawsze spięte w kok. To była taka jej
zasada. Poza tym, sprawiała wrażenie całkiem miłej osoby. Może nie była
towarzyska, ale zupełnie do zniesienia.
Ekwipunek
członka Czerwonych Flar składał się z paru elementów. Każdy z nas dostał
specjalny kompas, który miał pomóc znaleźć się w terenie. Był złoty, z długą, czerwoną igłą wskazującą
północ. Schowałem go do kieszeni i wziąłem kolejną rzecz – zestaw trzech
czerwonych flar. Z tego co słyszałem to flary zostały znalezione w ogromnych
ilościach w jednej z fabryk i dzięki temu Dziara wpadł na pomysł nazwania na
ich cześć całej grupy. Były to zarówno świetne rzeczy do oświetlania jak i
znajdowania się w terenie. Gdy zostaniemy rozdzieleni, albo potrzebujemy pomocy
to odpalamy flarę i reszta natychmiast biegnie w tą stronę. Mechanizm był
prosty, a powinien być pomocny. Dodatkowo każdy z nas wziął po jednym karabinie
automatycznym, oraz po dwa zapasowe magazynki. Od początku apokalipsy nie byłem
tak uzbrojony. Oprócz tego każdy dostał po pistolecie oraz broni białej do
wyboru. Ja zgodnie ze starą radą Łowcy wybrałem łom, ale widziałem, że reszta
preferowała młotki oraz maczety.
Tak
uzbrojeni i przygotowani do drogi ruszyliśmy zrelaksować się przez ostatnią
godzinę przed wyjazdem i umówiliśmy się na spotkanie przy wschodnim wyjeździe.
Ja jednak nie miałem za dużo czasu na relaks. Musiałem spotkać się z Gigantem i
go ostrzec, chociaż trochę przed tym co się będzie działo pod moją nieobecność.
Ruszyłem żwawym krokiem w stronę jedynej, północnej barykady. Gdy dotarłem na miejsce
zobaczyłem, że cała trójka, całkiem dobrze mi znanych osób, siedziała i jadła
kanapki. Gdy Gigant zobaczył mnie pomachał w moją stronę. Wspiąłem się po
drabince i przywitałem się z wszystkimi.
- Mogę cię na chwilę
poprosić? – spytałem Giganta.
- Jasne – odpowiedział
i zaczął schodzić ze mną na dół. Gdy oddaliliśmy się o kawałek od barykady
zacząłem.
- Słuchaj jest bardzo
ważna sprawa. Pod moją nieobecność, gdy jeszcze dodatkowo odjedzie Kiciuś tutaj
nie zostanie prawie nikt, kto jest w stanie ogarnąć ten syf. Tylko ty i Łapa.
Dowiedziałem się, że Gang może zaatakować na dniach – mówiłem patrząc na
zmiany na twarzy Karola.
- Nie powinniśmy
ostrzec wszystkich? – zapytał.
- Zaufaj mi. Dziara
powinien wejść do akcji jak najszybciej – skłamałem.
- Mam nadzieję. Czego
właściwie ode mnie oczekujesz? – zapytał Karol.
- Nie wtrącaj się w
to. Po prostu daj wkroczyć do akcji Flarom i Szeryfowi. Nie ryzykuj – powiedziałem
szczerze.
- Niech będzie. Mam
nadzieję, że to ma jakiś głębszy sens. Swoją drogą powodzenia w drodze – stwierdził
uśmiechając się.
- Dzięki. Przyda się,
nie przeszkadzam już i pamiętaj – uważaj na siebie.
Tymi
słowami zakończyłem rozmowę i ruszyłem powoli w stronę wschodnich wjazdów.
Zobaczyłem tam grupkę ludzi i Zbłąkanego Ocalałego. Autobus był jak zawsze w
opłakanym stanie, ale dzięki temu pasował idealnie do klimatu. Przed autobusem stał Karzeł oraz parę
strażników. Do środka w tym czasie wchodził Erni, a tuż za nim wchodzili Cinek
z Łowcą. Czyli jednak Łowca będzie tym, który pomoże Kiciusiowi w
niebezpiecznej drodze. Poczułem się dzięki temu trochę lepiej, bo Łowca radził
sobie na trasie co pokazał podróżując ze mną Potworem. Teraz jego pojazd stał
zaparkowany w jednym z garaży.
Przepchnąłem
się przez tłum i przywitałem z Karłem. Następnie pożegnałem się z Ernim i
Cinkiem po czym na chwilę zatrzymałem przy sobie Łowcę.
- Mam do ciebie prośbę
stary – zacząłem rozmowę patrząc na jednookiego.
- Jaką? – zapytał.
- Wiem, że uratowałeś
mi życie niezliczoną ilość razy, ale muszę cię prosić o to, żebyś pilnował tej
dwójki. Są piekielnie twardymi skurczybykami, ale mimo tego uważajcie. Droga
nie jest łatwa. Cholera wie, co możecie tam spotkać – wyrzuciłem z siebie.
Łowca położył mi masywną dłoń na ramieniu po czym
powiedział.
- Zaufaj mi.
Ufałem
mu. Wierzyłem, że uda im spokojnie zrobić całą trasę i sprowadzić kolejnych
ludzi do Ostoi. Popatrzyłem jak autobus wyjeżdża za bezpieczne ogrodzenie i z
grozą uświadomiłem sobie, że ja również tam za chwilę pojadę.
- Po takim czasie,
jakbyś ocenił to co tu się dzieje? – zapytał Karzeł.
Spojrzałem na, starszego ode mnie, mężczyznę i zastanowiłem
się nad odpowiedzią.
- Wszystko wydaję się
być w porządku, ale jest tu pewna nutka chaosu, która sprawia, że nic nie jest
do końca stabilne – odpowiedziałem tajemniczo.
- Coś w tym jest.
Dowodzenie tym miejscem nie jest łatwe, ale ty jako doświadczony przywódca na
pewno wiesz co nie co o tym, prawda?
- Dowodzenie obozem, w
którym jest dwadzieścia osób, a miasteczkiem, w którym jest ich dużo ponad
dwieście to różnica – powiedziałem.
- O tak. Ale jednak
czasami ciężej utrzymać taką małą społeczność. W razie konfliktu mniej osób
jest w stanie pomóc. A tutaj nawet jak pojedyncze osoby się buntują to nic same
nie zrobią, bo cała reszta staje murem – pochwalił się Karzeł.
Przez drobną chwilę chciałem go ostrzec przed całym planem
Dziary, a w szczególności nadchodzącym atakiem, ale ostatecznie ugryzłem się w
język i przeczekałem. Milczałem.
- Gonią mnie
obowiązki, trzymaj się Bobru, powodzenia w wyprawie – powiedział Karzeł
odchodząc.
Miałem ochotę się upić i zapomnieć o tej całej sytuacji, ale
nie było to możliwe. Wyjazd miał być dosłownie za chwilę. Ruszyłem w stronę
garaży i już z daleka przy barykadzie zauważyłem strażników oraz moją ekipę na
czas wyjazdu. Pablord i Jonasz krzątali się przy samochodzie, a Wiktoria
ostrzyła bagnet, który doczepiała do swojego karabinu.
Podszedłem
i zapakowałem swoje rzeczy. Mieliśmy jechać samochodem terenowym koloru
czarnego. Miał to być prawdopodobnie element kamuflażu. Samochód jednak był
dużym problemem, bo z pewnością stwarzał duży hałas i był sporym kąskiem dla
bandytów. Z drugiej strony bez samochodu podróż zajęłaby nam dwa tygodnie lub
więcej. Zobaczyłem w bagażniku nieduże, ale wystarczające zapasy amunicji,
medykamentów oraz jedzenia. Chyba byliśmy gotowi.
Jonasz
zasiadł na miejscu kierowcy, a Wiktoria na prawo na miejscu pasażera obok. Ja i
Pablord usiedliśmy z tyłu. Spojrzałem ostatni raz za siebie na centrum Ostoi,
gdzie ludzie chodzili normalnie po ulicach. Dzieci beztrosko bawiły się na
Placu Głównym, bo dzisiejsza pogoda była fenomenalna. Czy warto zaryzykować według
planu Dziary i sprawić, że życia tych osób będą zagrożone? Miałem nadzieję, że
tak.
Wsiadłem
i wygodnie rozsiadłem się z tyłu. Zestaw Flar przyjemnie ciążył mi w kieszeni.
Jonasz odpalił silnik, czemu towarzyszył przyjemny hałas. Brama przed nami
otworzyła się i wyjechaliśmy. Dosłownie w momencie, kiedy minęliśmy barykadę,
poczułem niepewność. Jakby instynkt mi mówił, że to nie będzie łatwa wyprawa.
Mijaliśmy uliczki Torunia i przyszło mi do głowy pytanie.
- Właściwie to co
robicie, że nawet w mieście nie ma za dużo zombie? – zapytałem.
- My z tym nie robimy
właściwie nic. To Gang i jacyś przypadkowi ludzie sprawiają, że zombie idą za
nimi, albo giną – wytłumaczył Pablord.
Gang dalej pozostawał dla mnie zagadką. Wiedziałem tylko
tyle, że zabrali Młodą i chociażby ze względu na Łapę, musiałem ich dorwać.
Najgorsze było jednak to, że nie wiadomo było gdzie oni dokładnie się ukrywają.
- Kto dowodzi tym
Gangiem? Naprawdę nie macie najmniejszego pomysłu gdzie oni mogą być? – zapytałem
ponownie.
- Nie wiemy. Nie są
dużo grupą, mają może z trzydziestu członków, a dowodzi nimi niejaki Jan.
Przynajmniej tak mówią pogłoski, nikt z naszych nigdy go nie widział – zapewnił
Pablord.
- Nikt? On w ogóle
istnieje?
- Tak mi się wydaję. W
końcu ataki i ciągłe groźby, coś w tym musi być – odpowiedział chłopak.
Wyjechaliśmy
z miasta tą samą drogą, którą przyjechałem tu Potworem. Tym razem jednak
skręciliśmy na północ i szybko skierowaliśmy się na główną trasę. Przez
pierwsze godziny droga mijała beztrosko. Jechaliśmy dosyć wolno, ale byliśmy
już co najmniej w połowie. Parę razy widzieliśmy z oddali pojedyncze trupy
chodzące po polach, ale nic poza tym nie wskazywało na to, że podróż będzie
niebezpieczna.
To
zmieniło się jednak szybko. Gdy wjechaliśmy na leśną ścieżkę, to zauważyliśmy
trzy leżące ciała. Zatrzymaliśmy się, bo były dosyć specyficzne. Wszystkie trzy
były poćwiartowane i świeże. Jonasz stwierdził, że ta grupka musiała zginąć
maksymalnie godzinę temu. Wyciągnęliśmy bronie i rozejrzeliśmy się uważnie.
Nagle Wiktoria krzyknęła.
- Szwendacze!
Spojrzeliśmy
w jej kierunku i rzeczywiście zobaczyliśmy wychodzące z krzaków trupy. Czas
było zobaczyć jak pozostała trójka radzi sobie w walce z zombie. Sam również
chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Wyciągnąłem łom i zamachując się
na pierwszego wbiłem mu z impetem łom w przegniłą czaszkę. Ten trup musiał
spędzić sporo czasu w wodzie, bo czułem jakbym uderzał kupę błota, a nie ciało
stałe. Drugi jednak był nieco szybszy i zaszarżował na mnie od boku. Poczułem
okropny zapach, blisko mojej twarzy i starałem się go odepchnąć.
Cios
przeszył go bez problemu. Wiktoria uderzyła z dużą siłą z bagnetu, rozcinając
czaszkę i uwalniając przegniły mózg z kawałkami czaszki na ziemię. W tym czasie
Jonasz ciął z niesamowitą siłą z maczety, wbijając kolejnym trupom ostrze w
środek czaszki i docierając do mózgu. Pablord w tym czasie atakował z młotka,
równie skutecznie jak Jonasz. Wydawało mi się, że byłem dużo wolniejszy od
moich towarzyszy, ale to może była tylko kwestia przyzwyczajenia do ich stylu
działania.
Po
oczyszczeniu okolic dróżki z trupów Jonasz raz jeszcze ukucnął przy zwłokach i
spojrzał na nas. W przeciwieństwie do tego jak zachowywał się w Ostoi, tutaj
był spokojniejszy i o wiele bardziej poważny.
- Ktoś jest w okolicy.
Możliwe, że to Gang, ale równie dobrze mogą to być losowi ocalali. Miejcie się
na baczności, póki ich nie wyk… - w tym momencie przerwała mu Wiktoria.
- Cisza! – szepnęła
z sykiem.
Rzeczywiście było coś słychać w oddali. To były strzały. Po
chwili dołączył do tego dźwięk silnika. Ktoś jechał w naszą stronę.
-
Przygotujcie się! – krzyknęła
Wiktoria i skoczyła w bok do drzewa. Poszliśmy w jej ślady. Po chwili już wszyscy
byliśmy wycelowani w drogę przed nami, skąd coś się zbliżało. Przeładowaliśmy,
wymierzyliśmy i czekaliśmy.
"Wiedziałem, że teraz !będę wysyłane! na takie parodniowe podróże"
OdpowiedzUsuń"że dzisiaj wstawał z łóżka – !powiedział! uśmiechając się dziko." Łapa
"ruszyłem powoli w stronę wschodni wjazdów."
Jeśli możesz pisz trochę wolniej :D
Bardzo dziękuje za błędy, za chwilę poprawiam :P Po prostu ostatnio nie mogłem się zebrać do korekty, bo byłem zajęty pisaniem nowych rozdziałów.
UsuńNie otwierać? Bo co? Albo jesteśmy w tym planie razem, albo cwaniakujemy za plecami innych. Ja bym otworzyła, bo cała sytuacja jest ekstremalnie trudna, a Dziara jeszcze dokłada tajemnic. Kto wie czy przypadkiem w liście nie jest napisane aby zabić posłańców?
OdpowiedzUsuńMam jakieś dziwne wrażenie, że to Karol dostanie pierwszą kulkę.
Nigdy nie widzieli Jana? Jakoś teraz mi przyszło do głowy, że Dziara jest prawdziwym przywódcą gangu i chce odbić obóz dla nich. Może osoba która teraz do nich jedzie, będzie próbowała ich przed tym ostrzec? Sama nie wiem, ale moment zakończenia bombowy. Już nie ma takiej urywanej akcji jak było na samym początku, a ciągła historia z zakrętami i intrygami. To mi się podoba. Tak trzymać :)
Mi pozostaje czekać na kolejne rozdziały. Komentuję z opóźnieniem, bo mam wiele spraw na głowie, ale nigdy o blogu nie zapominam ;)
Życzę czasu i weny :)
C.
Właściwie Jana widzieli: Natalia (nie żyje), Łysy (tylko plecy,żyje), Medyk (żyje), Młoda (zaginiona), Łowca (tylko plecy, żyje), Najstarszy (nie żyje), Ika (ta co dostała pracę w szklarni, żyje) oraz Józef (też żyje). Widzieli tylko jego oczy, bo nosił bandane na moście w rozdziale 2.23 bodajże i on jest prawdopodobnie ich dowódcą, ale kto wie ;D
OdpowiedzUsuńJa na komentarze czekam z niecierpliwością, bo zawsze są wyczerpujące, więc nie ma sprawy :P
Bombu zjebałeś mówiąc że był w bandanie ponieważ Natalia go rozpoznała nie pisz tłumaczeń bo się to zaczyna kupy nie trzymać
UsuńZastanawia mnie, dlaczego Łapa zabiła Natalię. Z zazdrości, czy może ma jakąś manię posiadania, czy coś. Trochę głupie jest to, że Bobru, aż tak mocno zaufał Łapie. W końcu prawie nic o niej nie wie. No kurde, nie zna nawet jej imienia. Już jakiś czas temu miała wyjaśnić sprawę z jej ojcem, a nadal tego nie zrobiła.
OdpowiedzUsuńA co do Bobra, myślę, że trochę się pogubił w tym wszystkim. To tylko nastolatek, który miał normalne życie, a nagle spadła na niego odpowiedzialność za życie wielu ludzi. I jeszcze ta sprawa z Dziarą, któremu nie wiadomo czy ufać, czy nie.
Mam nadzieję, że wyjdą cało z tej akcji.
Chciałabym, żeby Dziara zginął, może chce dobrze, a może i nie, ale tak jak napisała Carmen, albo jesteśmy razem, albo działamy za plecami innych.
Biedna Magda. Taka nie winna, a ten czubek daje jej takie zadanie. Oby nie musiała nikogo zabijać.
Tak w ogóle, to dużo osób traci kończyny :D.
Liczę, że rozwiniesz wątek Kiciusia i tamtej dziewczyny, której imienia nie pamiętam c:.
Dalej czekam, aż pojawi się moja imienniczka, która będzie twardą babką i nie da sobie w kaszę dmuchać.
Oh i przez dwie poprzednie części zastanawiałam się, czy Bobru, bądź ktoś inny spotkają Esa. Mam nadzieję, że Konrad pojawi się w twoim opowiadaniu. Może będziesz chciał ukrócić moje zastanawianie się nad tym i mi napiszesz ^^
Życzę Ci weny i serdecznie Cię pozdrawiam
Weronika aka RubyOve =^.^=
Hej :) Nowa twarz w komentarzach zawsze mile widziana.
UsuńNad motywem zabójstwa Natalii można by gadać i gadać. Może to była zwykła zazdrość? Może złość za to, że siostra Łapy, która była w grupie Natalii nie dotarła do celu? Może tylko i wyłącznie chęć wyeliminowania Jakuba z normalnego życia i "udupienie go"? A może stoi za tym coś jeszcze większego?
Bobru po prostu wpadł w sidła pięknej i niebezpiecznej Łapy. Pokazała mu się z bardzo pociągającej, pewnej siebie strony i tak ją teraz postrzega. Lubi ten "pazur", którym go ciągle Łapa drapie. Nie traktuje może tego tak poważnie jak związku z Natalią, raczej jest w programie, gdzie "korzystają obie strony". Spędzają z sobą czas, zadawalają się, ale gdy przychodzi co do czego to dają sobie radę sami.
Czasami muszę zdecydować się na ucięcie kończyny, bo głupio tak zabijać postać, która jeszcze ma taki potencjał w przyszłych akcjach :P
Co do Esa to ten motyw jeszcze rozpatruje. Tak czy siak nie spodziewałbym się go w tym tomie, a raczej (o ile powstanie) w kolejnym :)
Pozdrawiam i dzięki za komentarz ^^
Przeczytałam całe opowiadanie i jest świetne! Strasznie wciąga, dobrze się czyta, fantastyczne! Pisz dalej, ja z niecierpliwością czekam na rozdziały!
OdpowiedzUsuńW sumie nie lubiłam Natalii, irytująca była :) A Bobru to jakiś alfons, jedna nie żyje, co z tego! Ma przecież drugą. Tylko nie zabijaj Łapy, ona jest zbyt dobrze wykreowaną postacią, żeby ją zabijać <3
Bardzo dziękuje za opinię :D W sumie Natalia może i była irytująca, ale każdy musi mieć jakieś plusy i minusy :P Jest tak czy siak postacią, która już nie żyje, więc teraz tylko czekać czy będzie się tęskniło za jej niezdarnością i irytującym zachowaniem, które w sumie nie prowadziło do niczego złego, czy będzie się cieszyło, że już nie żyje ^^
UsuńSzczególnie cieszę się z słów, że kreacja Łapy mi wyszła, bo to jednak mega pochwała, przynajmniej dla mnie, docenienie tego jak ktoś kogoś opisał i stworzył od zera :)
Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały :D