piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 3: Pełna sekretów

Rozdział 3, pierwszy z perspektywy... Magdy! Postać dołączyła do Apokalipsy niedawno, ale w tym tomie odegra pewną rolę i będzie świadkiem zdarzeń z Torunia (gdy Zbłąkany Ocalały i Czerwone Flary wyruszą w podróż). Mam nadzieję, że rozdział jak i perspektywa wam się spodobają. Po przeczytaniu proszę o komentarz, oraz rozesłanie bloga znajomym.

---------------------------------------------------

Rozdział 3 (Magda): Pełna sekretów


                Dzisiejszy dzień zaczął się tak samo jak pozostałe, ale był odrobinę inny. Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że dziewczyna, którą widziałam jakiś tydzień temu nocą, to ta sama, o której mówił tyle Bobru to pogrążyłam się w myślach. Widziałam ją tamtego wieczora, gdy obserwowałam posiadłość osób rządzących tym miejscem. Była zdziwiona gdy zobaczyła tą osobę wysiadającą z ciężarówki. A parę minut później zginęła. Próbowała mnie wtedy dogonić, ale uciekłam, bo myślałam, że jest jedną stąd i że będę miała przez to problemy. Gdybym tylko wiedziała, że to osoba tak ważna dla Bobra, to na pewno bym została i pomogła. Czy to była moja wina? Nie sądzę, ale bolało mnie to, że mogłam coś z tym zrobić, a nie zrobiłam.
                Dzisiaj dużo miało się zmienić. Zbłąkany Ocalały przeprowadzał ostatnie przygotowania do wyjazdu na wschód, a Czerwone Flary dostawały rozkazy i były przygotowywane do swoich zadań.  Starałam się być na bieżąco z informacjami, bo nigdy nie wiadomo, kiedy to się przyda. Zdążyłam się przyzwyczaić do tego życia i miałam nadzieję, że wiedza, którą zbierałam nigdy mi się na nic nie przyda. Nie dostałam jeszcze tutaj żadnej pracy i właściwie całymi dniami poświęcałam się chodzeniu po uliczkach miasta i rozmawianiu z ludźmi.
                Z danych, które udało mi się póki co zebrać, podczas moich wędrówek, ustaliłam, że w Ostoi jest około trzystu ludzi. Około pięćdziesięciu z nich należało do Toruńskiej Straży, czyli byli to ludzie z Barykad, oraz patrole, które poruszały się ulicami miasta. Drugą grupę stanowiły osoby dowodzące oraz Czerwone Flary. Samych Flar, wraz z nowym członkiem, Bobrem, było dziewięć. Oprócz tego doliczyłam Szeryfa oraz Karła, ale na upartego dało się dodać do tej listy jeszcze parę osób, między innymi osoby zasiadające w Radzie. Resztę stanowili cywile. W sumie wychodziło na to, że ponad dwieście osób to byli zwykli pracownicy, dzieci oraz osoby przebywające na terenie tego miejsca.
                Ciężko mi było wytrzymać w tym miejscu, gdyż wszyscy wydawali się być już częścią mechanizmu, a ja wciąż nigdzie nie pasowałam. Dołączyłam do grupy Bobra dosyć późno, ale jeszcze z ludźmi z jego grupy udawało mi się dogadywać. Niestety byli oni ciągle zajęci. Bobru całymi dniami przesiadywał w Kwaterze Głównej lub w mieszkaniu Łapy, Sołtys i Łapa przesiadywali w budynku rady, Cinek przygotowywał z Ernestem autobus do wyjazdu, a Jakub został uwięziony. Był jeszcze Łowca, który całe dni spędzał ciężko pracując przy wzmacnianiu barykad.
                Całe szczęście była jedna osoba, z którą się dogadywałam – Krystian. Znał się on z Bobrem i pewnego wieczora spędziliśmy sporo czasu razem. Był przemiłym człowiekiem, który potrafił rozweselić i sprawić, że czas leciał o wiele szybciej. Dzisiaj też miałam się z nim spotkać, ale teraz miałam inne sprawy na głowie.
                Wyszłam na zewnątrz, żeby pooddychać świeżym powietrzem. Pomimo wczesnej pory na ulicach Ostoi było już tłoczno. Ludzie szli bez zawahania w pożądanych kierunkach, a ja stałam i obserwowałam to zastanawiając się czy, kiedyś w pełni dołączę do tej społeczności.  Kiedyś, kiedy jeszcze nie było zombie, a ja studiowałam, nie było takich problemów. Umiałam się znaleźć w towarzystwie. Tęskniłam za tymi czasami. Tęskniłam za moimi rodzicami i kimś, dzięki komu przetrwałam. Mój brat Marek. Rozdzieliliśmy się około tydzień przed spotkaniem Bobra, kiedy szwendacze odcięły nas od siebie w jednym z budynków w niedużym miasteczku na północny wschód stąd. Mieliśmy się spotkać właśnie w Ostoi, ale nikt tutaj o nim nie słyszał, chociaż pytałam. Nikomu z grupy Bobra nie mówiłam o tym, że podążam do Ostoi w tym celu, bo w czym by to pomogło? Obserwowaliby by tylko moje rozczarowanie i próbowali mnie pocieszyć.
                Postanowiłam wrócić się do mieszkania i wziąć ze sobą łuk, a następnie potrenować gdzieś strzelanie. Nie mogłam sobie pozwolić na przerwę w treningach. Gdy tylko wzięłam co trzeba ruszyłam na południe. W tamtej części Ostoi znajdowała się strzelnica, więc było to idealne miejsce do potrenowania. Gdy dotarłam na miejsce poprosiłam o wpuszczenie przez jednego ze strażników. Strzelnica znajdowała się naprzeciw ich budynku i była właściwie na otwartym powietrzu. Osłonięta jedynie dachem i jakimiś blachami, żeby choć trochę wytłumić dźwięk. Akurat mi się poszczęściło bo byłam tutaj sama.
                Naprężyłam cięciwę i wypuściłam pierwszą strzałę, które niestety nie trafiła w środek. Zaklęłam cicho i szybko wypuściłam drugą, która również ominęła środek tarczy o milimetry. Wypuściłam cicho powietrze z płuc i wypuściłam trzecią strzałę. Ta tym razem trafiła prosto w środek.  Mój trening trwał jeszcze około trzydziestu minut. Zobaczyłam kątem oka, że z budynku więzienia wychodzi Bobru, a po chwili zauważyłam tam również Szeryfa i Erniego. Widziałam, że cała trójka była w kiepskim nastroju, więc nawet nie wychyliłam się, żeby się z nimi przywitać. Nagle za moimi plecami usłyszałam głos.
- Nieźle ci idzie – powiedziała Łapa.
- Och nie zauważyłam cię. Długo tu jesteś? – zapytałam.
- Dopiero co przyszłam. Pomyślałam, że się wtrącę odkąd patrzyłaś na mojego faceta z takim pożądaniem – powiedziała nieco gniewnie.
- To nie tak jak… - zaczęłam nieco wybita.
- Spokojnie – powiedziała uśmiechając się i podchodząc bliżej – tylko żartowałam. Nie przeszkodzę ci specjalnie jeżeli dołączę i postrzelam w tarczę obok? – zapytała.
- Jasne – odpowiedziałam.
                Łapa stanęła obok mnie i wyciągnęła pistolet. Włożyła do niego magazynek i przeładowała. Trzy pociski zostały wystrzelone w sekundowych odstępach od siebie. Wszystkie trzy trafiły w tarczę, ale tylko dwa uderzyły w sam środek.
- Byłaś na pogrzebie? – zapytała Łapa.
- Tak… Myślisz, że to naprawdę Jakub za tym stoi? – spytałam.
- Został znaleziony przy ciele, zresztą to kanibal. Wszystko na to wskazuje – powiedział z pewnością w głosie.
- Ale to wszystko jest jakieś dziwne. Przecież ten staruszek dołączył do nas, ale nie miał kompletnie żadnego motywu… - stwierdziłam.
- Morderców nie da się oduczyć mordowania. Póki mógł to robić pomagając nam było dobrze, ale teraz gdy dotarliśmy na miejsce musiał kontynuować swoje żniwo. To chory człowiek – mówiła oddając kolejne, celne strzały.
- Wszyscy jesteśmy mordercami – powiedziałam – A przynajmniej duża część z nas.
                Łapa uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że ja nie zabiłam jeszcze nikogo, nigdy. W sumie nie chciałam tego zmieniać, nie wiem czy dałabym radę. Ludzie jednak różnili się od zombie. Przynajmniej dla mnie. Łapa dalej trenowała, a ja zrobiłam sobie małą przerwę i na przemian obserwowałam ją i ulicę. Nagle zauważyłam wychodzącego z więzienia Dziarę. W przeciwieństwie do wcześniej wychodzących mężczyzn, ten spojrzał w naszą stronę. Nasze oczy spotkały się na chwilę. Przeszedł mnie dreszcz przerażenia. Te oczy miały w sobie coś strasznego.
- Dostałaś już jakąś pracę? – zapytała Łapa.
- Jeszcze nie. Nie wiem dlaczego – powiedziałam lekko zamyślona.
- Z chęcią bym się z tobą zamieniła. Masz wolną rękę, możesz robić całymi dniami co chcesz w obrębie Ostoi, a ja praktycznie całe dni spędzam w budynku Rady – powiedziała po czym odetchnęła głęboko i odwróciła się w moją stronę – A wiesz co jest najgorsze z tego wszystkiego? Tam gdzieś – zrobiła gest ręką – jest moja siostra. Ja wiem, że ona jeszcze żyje, po prostu to czuje. A te patałachy nie potrafią jej znaleźć. Walczą z Gangiem, a wciąż nie umieją go pokonać chociaż jest dużo mniejszy. To jest dziwnie, nie uważasz?
- Tak… wybacz muszę iść. Do później – powiedziałem i zebrałem swoje strzały po czym wyszłam.  Dziara ukrywał coś i zdecydowanie wiedział coś o mnie. To spojrzenie, oraz ciągłe trzymanie mnie z dala od pracy były bardzo dziwne. Wybiegłam ze strzelnicy odprowadzona przez zdziwione spojrzenie Łapy. Nie miałem jednak czasu. Musiałam stawić temu czoła. Rozejrzałam się szybko i wypatrzyłem oddalającą się sylwetkę Dziary, który skręcał w stronę Placu Głównego. Pobiegłam szybko za nim. Łuk podskakiwał ciężko na moich plecach, gdy rozpędzałam się coraz szybciej, tylko aby dogonić przywódcę Czerwonych Flar.
                Gdy byłam parę kroków za nim on nawet się nie odwrócił. Dalej szedł przed siebie. Wtedy wyprzedziłam go i zatrzymałam.
- Przepraszam, czy możemy porozmawiać? – zapytałam.
- Jestem odrobinę zajęty… Jesteś Magda prawda? – zapytał zatrzymując się.
- Tak. Chciałam spytać dlaczego wciąż nie została mi przydzielona żadna praca, czuję się z tym trochę dziwnie – wyrzuciłam z siebie.
- Tak się składa, że mam dla ciebie zadanie. Bardzo ważne zadanie. Przyjdź do mnie dzisiaj wieczorem, do Kwatery Głównej, a zapewniam, że wszystko się zmieni – powiedział uśmiechając się tajemniczo.
Zmieszało mnie to trochę, ale mimo to odwzajemniłam uśmiech i pożegnałam go. Co takiego dla mnie szykował? Może chcę mnie też włączyć do Rady? Byłoby ciekawie, lubiłam decydować i pomagać podejmować decyzje.
                Po rozmowie z Dziarą wróciłam do domu wziąć prysznic i zostawić łuk oraz strzały. Dostęp do ciepłej wody był po prostu cudem. Cieszyłam się z tego jak dziecko. Możliwość zmycia całego tego brudu z siebie była czymś wyjątkowym.  Po przebraniu się wyruszyłam na barykadę, na której był żołnierz, Gigant oraz Dymitr. Lubiłam tam czasami przychodzić, szczególnie jak kolejne zombie podchodziły pod worki z piaskiem i siatki, żeby spróbować się tu dostać.  Wtedy łysy żołnierz, który z tego co wiem nazywał się Kamil, wraz z Dymitrem zaczęli strzelać, a Gigant zeskakiwał do bramy, otwierał ją i rozpoczynał taniec ze swoim mieczem. Dalej zaskakiwała mnie ta osoba. Chociaż sama wolałam łuki od broni palnej to zobaczenie kogoś z mieczem i to takich kalibrów, było dosyć niecodzienne.
                Gdy dotarłam na miejsce udało mi się trafić idealnie na atak zombie. Wspięłam się drabinką na deski, gdzie było stanowisko obronne. Przywitałam się z chłopakami i zobaczyłam jak działają. Kamil radził sobie zdecydowanie najlepiej z bronią palną. Doświadczenie robiło swoje. Po ostatniej ranie postrzałowej miał jednak kłopoty z używaniem ręki, więc zamiast trzymać karabin oburącz, opierał lufę o kawałek barykady i w ten sposób strzelał. Nie osłabiło to jego skuteczności. Był ogólnie ciekawą osobą, zarówno z wyglądu jak i z charakteru. Te jego różnokolorowe oczy.
                Dymitr radził sobie trochę słabiej. Widać, że na co dzień wolał szwendać się z kumplami niż uprawiać sport, czy cokolwiek w tym stylu. Mimo tego był sympatyczny.  Gigant z kolei nawet nie czekał na specjalne pozwolenie czy znak. Zeskoczył z drabinki na ziemię ciężko, a następnie otworzył bramę i uwalniając ostrze zaszarżował. Patrzyłam na to z podziwem. Był takim rycerzem naszych czasów. Miał nawet zbroję, która była pancerzem policyjnym.
                Gigant ciął pewnie i wydawało się, że każde kolejne uderzenie jest jeszcze bardziej precyzyjne i zabójcze o ile to w ogóle było możliwe.  Gdy rozprawili się z zombie posiedziałam tam chwilę rozmawiając z Dymitrem i Gigantem. Ta dwójka była całkiem przyjaźnie nastawiona i mogłam ich zaliczyć do osób, które lubiłam. Pomimo przeróżnych tematów, ciągle myślałam tylko o tym, że wieczorem mam się stawić w Kwaterze Głównej na rozmowę z Dziarą. Nie mówiłam o tym nikomu, przynajmniej na razie.
                Niecałą godzinę później ,gdy zaczęło się powoli ściemniać zauważyłam ruch na drodze za barykadą. Gigant, Łysy oraz Dymitr naciągnęli na głowy bandany i wymierzyli broniami. Szybko jednak opuścili je, gdy zobaczyli, że nadjeżdża furgon z Czwartego Posterunku. Brama została otwarta, a Kamil z Karolem zeskoczyli na dół, żeby przywitać gości. Okazało się, że w furgonie były cztery osoby. Dwie z nich to byli cywile, którzy podobno jechali tutaj Zbłąkanym Ocalałym ,ale zdecydowali się wysiąść na Czwartym Posterunku, w obawie przed ostatnim odcinkiem drogi. Stary mężczyzna oraz młoda kobieta. Rozglądali się zdecydowanie podekscytowani tym co widzą.
                Kolejna dwójka to dwie osoby z Czerwonych Flar – Filip oraz Mateusz. O tym drugim słyszałam już trochę. Podobno w drodze tutaj został ugryziony i miał amputację ręki. Rzeczywiście zamiast jednej ręki miał kikut. Zrobiło mi się go szkoda, bo prawdopodobnie szybko wyleci z Czerwonych Flar przez to, że jest nie do końca sprawny. Filip przywitał się z Gigantem i Łysym po czym zapytał.
- Dostaliście pracę na barykadzie?
- Owszem – odpowiedział Łysy.
- Niesamowite – powiedział z przekąsem Filip – No ale nic. Wiecie gdzie aktualnie znajduje się Dziara lub Karzeł?
-Jestem tutaj –usłyszałam głos Dziary. Pojawił się na ulicy tak nagle, że dopiero teraz go zauważyłam. Towarzyszył mu Pablord oraz Bobru.  Obaj od razu podeszli do Mateusza aby się z nim przywitać. Pablord po prostu go przytulił i poklepał po plecach. Bobru podał mu dłoń po czym zaczął krótki dialog. Nie wsłuchiwałam się w niego, bo obserwowałam Dziarę i Filipa.
                Po chwili rozmów Bobru, Pablord oraz Mpd ruszyli wraz z dwoma cywilami w głąb Ostoi, a Dziara i Filip wciąż rozmawiali i po chwili też odeszli. Gigant i Łysy wrócili na swoje stanowisko, a ja z nimi się pożegnałam i zeskoczyłam. Do wieczora nie zostało dużo czasu, ale jednak musiałam jeszcze czymś się zająć póki ciemność nadejdzie. Zajęcie znalazło się samo. Gdy podchodziłam na Plac Główny usłyszałam podniesione głosy i krzyki. Przez chwilę myślałam, że ktoś nas atakuje, ale po chwili zauważyłam krąg ludzi. Podbiegłam tam, żeby zobaczyć co się dzieje.
                Ludzie ustawili się w kręgu i obserwowali dwóch młodych bijących się mężczyzn. Jeden z nich, wyższy i masywniejszy zaszarżował na drugiego, o wiele mniejszego, ale nie trafił i stracił równowagę. Mały wykorzystał to i wskoczył mu na plecy uderzając wściekle po tyle głowy. Duży wyciągnął rękę i złapał oprawcę za szyję po czym przerzucił go i zamachnął się, żeby uderzyć w twarz. Mały zasłonił się przed trzema silnymi ciosami, po czym wyprowadził kontrę, trafiając prosto w zęby przeciwnika. Sytuacja prawdopodobnie by trwała dłużej gdyby nie strzał, który sprawił, że wszyscy podskoczyli.
                Nagle usłyszałam głos z megafonu.
- Proszę się rozejść! Obaj sprawcy zostaną za chwilę pojmani! – krzyknął Szeryf, a jego głos odbił się echem z paru głośników naraz.
Odsunęłam się obserwując jak dwójka mężczyzn nie przerywa walki. Nagle z uliczki wybiegło czterech strażników. Natychmiastowo rozdzielili walczących i obezwładnili ich. Szeryf z megafonem wszedł pomiędzy jeszcze niedawno walczących i spojrzał na obu.
- Zostajecie aresztowani. Przetransportować ich do więzienia, tam sobie porozmawiamy.
Zastanawiające było to jak Szeryf starał się trzymać starych przepisów. Zawsze mnie to zadziwiało.
                Na Placu wszystko szybko wróciło do normy. Ludzie rozeszli się po domach dosyć szybko, a ja sama podążyłam do swojego mieszkanka, żeby przeczekać jeszcze trochę czasu przed spotkaniem z Dziarą. Byłam naprawdę ciekawa o co może chodzić. W domu zrobiłam sobie herbatę i obserwowałam przez okno Główny Plac. Przez chwilę widziałam tam Sołtysa i Łapę, którzy szli gdzieś powoli. Jakiś czas później widziałam też Krystiana. Z chęcią spędziłabym z nim trochę czasu, ale nie było teraz na to czasu. Przeczesałam włosy, które zaczęły mi powoli rosnąć i dosięgały już barków po czym wyszłam.
                Szłam powoli, bo słońce chowało się jeszcze na horyzoncie, a nie chciałam dotrzeć tam zbyt szybko. Niestety czas jak zwykle nie grał na moją korzyść, bo wyjątkowo szybko dotarłam do budynku. Kwatera Główna górowała nade mną. Lekko zdenerwowana zapukałam. Usłyszałam tylko stłumione „wejść” i weszłam. Dom był oświetlony jedynie lampką stojącą na dużym, drewnianym stole. Siedział za nim Dziara. Wskazał mi ręką krzesło po czym poczekał aż usiądę. Wnętrze było bardzo ładnie wystrojone. Mnóstwo drewnianych mebli, dywanów oraz obrazów. Widać było, że mieszkali tu ważni ludzie.
- Dobry wieczór Magdo – odezwał się pierwszy.
- Dobry wieczór – powiedziałam nieco zdenerwowana. Dziara patrzył na mnie tak przenikliwie, że bałam się tego co może zobaczyć. Przez chwilę patrzyliśmy tylko na siebie, po czym coś na piętrze wydało dźwięk. Podskoczyłam ze strachu, sama nie wiedząc tak właściwie, dlaczego aż tak bardzo się boję.
                Dziara uśmiechnął się i zastukał palcami o blat stołu.
- Wybacz musimy poczekać, Bobru zbiera parę rzeczy z Kwatery, bo oczywiście nie spędzi ostatniej nocy przed wyjazdem ze starym, dobrym przyjacielem, tylko z dziewczyną. Ale w sumie może to i dobrze?
Odwzajemniłam delikatnie uśmiech i czekałam. Cisza była jednak tak nieznośna, że musiałam ją przerwać.
- Czy Mateusz będzie dalej Czerwoną Flarą? – zapytałam. Nie wiem dlaczego akurat to pytanie przyszło mi na myśl, ale po prostu słowa same wyleciały z moich ust.
- Hah, ciekawe, że pytasz akurat o to. Zastanowię się jeszcze, otaczają mnie naprawdę potężni ocalali, a po stracie ręki nie wiem czy mogę do tej grupy zaliczyć Mateusza. Sama rozumiesz, wypadek przy pracy – odpowiedział. Nagle wstał i podszedł do komody, gdzie stała butelka. Wyciągnął jeden kieliszek, po czym nagle odwrócił się w moją stronę.
- Masz ochotę na coś mocniejszego?
Po dzisiejszym dniu? Oczywiście, że miałam ochotę.
- Czemu nie – powiedziałam.
                Obserwowałam jak Dziara nalewa do dwóch szklanek po czym jedną podaje mi, a drugą bierze sam i bierze łyka. Po chwili usłyszałam skrzypnięcie schodów i zobaczyłam Bobra.  Gdy zobaczył mnie otworzył szeroko oczy, widocznie nie spodziewał się mnie w tym miejscu.
- O hej Magdo. Co ty tu robisz? – zapytał schodząc.
- Widzisz Bobru, ty idziesz do swojej dziewczyny, a ja swoją zapraszam do siebie – powiedział Dziara. Oboje spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem – Spokojnie tylko żartowałem, ale widok waszych min był bezcenny – powiedział wybuchając śmiechem – Tylko sobie gadamy, w końcu Magda wciąż nie została nigdzie przydzielona.
- Rozumiem. Więc powodzenia – powiedział Bobru po czym wyszedł. Zostałam sam na sam z Dziarą. Moja noga zaczęła sama nerwowo chodzić pod stołem, ale wciąż starałam się uspokoić. Gdy usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi Dziara wziął łyka, odetchnął głęboko po czym spojrzał mi w oczy.
- Właściwie mam już od dawna zaplanowane co z tobą zrobić, ale czekałem na właściwy moment – powiedział.
                Przeszły mnie dreszcze. O co mu mogło chodzić?
- Mam nadzieję, że Bobru ci jeszcze nic o tym nie mówił, bo jak tak to znaczy, że nie jest kimś, komu mogę zaufać. Mam pewien plan, który pomożesz mi zrealizować – powiedział z pewnością w głosie.
- Skąd ta pewność? Nie nadaję się do ciężkich prac, ja nigdy nikogo nie zabiłam – zaczęłam będąc pewna, że chodzi o wyprawy takie jak te, w których uczestniczą Czerwone Flary.
- Mam pewność, bo mam coś co należy do ciebie. Przechodząc do rzeczy, pomożesz mi zabić Karła. Nie powiesz nikomu o tym, że masz taką pracę, wszyscy będą myśleli, że jesteś moją asystentką, dlatego będziesz tu przychodzić na każde moje zawołanie, rozumiesz? – jego głos nie był ostry, ale pozostawiał coś takiego wyjątkowego. Nutkę grozy i ton, który nie przyjmował sprzeciwu.
- Zabić Karła? – zapytałam.
- Dokładnie. Wszystko już mam rozplanowane, a ty jesteś najważniejszym elementem układanki. Bobru i reszta Czerwonych Flar to tylko pionki. Są dla mnie zbyt ważni, żeby wykonywać tą najbrudniejszą robotę. Tą, która czeka ciebie.
                Do moich oczu napłynęły łzy. Chciałam uciekać, ale nie wiedziałam co bym tym osiągnęła. Nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie. Wstałam odsuwając nogami krzesło, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Nie zgadzam się.
Udało mi się zmazać uśmiech z twarzy Dziary tylko na chwilę. Moment później wrócił na jego twarz, jeszcze wyraźniejszy. Dziara odwrócił się i zawołał.
- Wprowadź go.
Nie byliśmy jednak sami? Czy to był tylko test? Gdy tylko zobaczyłam dwie postacie wiedziałam, że to nie jest test. To była rzeczywistość. Pierwszą postacią, która weszła był mężczyzna, ten sam, którego widziałam około tydzień temu, wysiadającego z tyłów ciężarówki. A drugim był…
- Poznaj Jana. To przywódca Gangu. Tego słynnego Gangu. A drugą postać myślę, że znasz aż za dobrze, co?
Drugą osobą był ktoś, kto jakimś cudem przeżył. Myślałam, że nie żyje, bo nie znalazłam go w Ostoi, a on tu dotarł. To był mój brat Marek.
- Widzę, że cię przekonałem. Teraz przedstawię ci mój plan, moja droga wspólniczko!

7 komentarzy:

  1. - Został znaleziony przy ciele, zresztą to kanibal. Wszystko na to wskazuje – powiedział z pewnością w głosie. (Łapa)
    Po za tym był jeszcze jeden błąd, nie pamiętam jaki bo teraz nie mogę znaleźć bo gdy klikłem "Opublikuj" odświeżyło mi stronę nie zostawiając komentarza, gdzieś jest później niż ten z Łapą. Zajebista seria, poleciłem znajomemu, spodobało mu się, stara sie nadgonić temat :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziara to picz 3; Współpracuje z gangiem ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czo ten Dziara taki zły? :D Rozdział jak zawsze fajny. Czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu nie trafiłam z narracją. W sumie jestem prawie pewna, że chciałeś aby narrację prowadziła Łapa, ale kiedy my - czytelnicy powiedzieliśmy, że tak przewidujemy, zmieniłeś decyzję i zdecydowałeś się na osoby trzecioplanowe :P

    Powiem Ci, że z Łapy robi się taka zaborna dziewczyna, a w wcześniejszych rozdziałach kreowałeś ją na osobę bardzo samodzielną, izolującą się. Jakoś nie pasuje mi do niej fakt, że nagle zaczęła być przeraźliwie zazdrosna o wszystko. Obstawiałabym raczej, że próbowałaby z Ostoi uciec. Związek z Bobrem? Hmm.. kiedyś to nie był jej priorytet. Życie nauczyło ją przetrwania, a czas apokalipsy to nie miejsce na romansy. Z reguły zachowywała się bardzo racjonalnie, dlatego teraz nie rozumiem tej przemiany :P

    Magda i lubiłam decydować? Raczej postrzegą ją jako cichą przestraszoną osobę, a nie taką która jest skłonna do dużych decyzji. Ale spoko, niech ma o sobie takie zdanie ^^

    Krzyczenie z megafonu jest dosyć głupie jeśli wiemy, że Zombie zwabia dźwięk.

    I serio, Dziara chce Magdę wykorzystać do zabicia Karła? SERIO myśli, że jej się uda? Przecież to absurd. Wiem, że dobrze strzela z łuku i wtedy można zabić Karła z dużej odległości ale primo, jak zobaczą, że Karzeł zginął od strzały to będzie wiadomo kto to zrobił, secundo, ona tego nie zrobi. Jest za bardzo płochliwa :P Jak chciał kobietę to trzeba było łapę prosić o pomoc :D

    Idę czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. A widzisz narracje zaskakują ^^

    Łapa zmieniła się trochę, bo teraz znalazła sobie w końcu miejsce na Ziemi, ale wciąż nie zapomina o najważniejszym celu - znalezieniu siostry, o ile ta jeszcze żyje. Dlatego próbuje uwić gniazdko w Toruniu, ale też stara się trzymać przy sobie ważne osoby, które mogą jakoś zadecydować w ważnym momencie (w końcu Bobru to Czerwona Flara i osoba, która pomimo krótkiego stażu w Ostoi została kimś ważnym). Poza tym lubi Bobra i już od dawna pozwala sobie na niewinne flirty, z szczególnym nasileniem jak jest ku temu okazja :P

    Magda jest taką chaotyczną postacią, która ni to cicha ni to głośna, ni to pewna siebie ni to nie pewna. Taka chodząca huśtawka nastrojów.

    W sumie krzyczenie głupie, ale parę solidnych barykad, mnóstwo amunicji i nawet grupa zombie nie straszna :D

    Wiesz co do Magdy to ona jest brana pod uwagę jako pionek w tej grze, może odrobinę ważniejsza figura. Ciężko to wytłumaczyć bez spoilerowania, ale nad planem Dziary siedziałem dobre parę dni (to coś przyszło do głowy, to coś wydało się bez sensu) i mam nadzieję, że pomimo zawiłości, będziecie w stanie wszystko wyłapać z jego zamiarów :P

    Powodzenia w czytaniu ^^

    OdpowiedzUsuń