Rozdział 6, drugi z perspektywy Miczi. Ponownie poczytacie o zdarzeniu na polanie z helikopterem z innej perspektywy. W sumie trzy ostatnie rozdziały miały na zadaniu zbudować scenę do kolejnych trzech, które będą zaczynały przełomowe dla tej części zjawiska. W końcu nie może ciągle się coś dziać, prawda ? :) Mam nadzieję, że ta perspektywa przypadnie wam do gustu. Po przeczytaniu proszę o komentarz i rozesłanie bloga znajomym.
------------------------------------------------------
Rozdział 6 (Miczi): Pościg
Mimo
tego, że widzieliśmy miejsce upadku helikoptera z daleka, a słup dymu ciągle
wydawał się być za kolejnym zakrętem, to nie mogliśmy znaleźć dogodnego wjazdu
na fragment lasu gdzie to się stało. Wszyscy niecierpliwili się, ciekawi tego
co znajdziemy przy wraku helikoptera i co najważniejsze, czy będzie tam ktoś
niebezpieczny. Miejsce bez wątpienia było widoczne z dużej odległości.
Zmrok
powoli zapadał, a ja w ciszy obserwowałam moich towarzyszy. Nie pasowało mi
towarzystwo niektórych z nich, chociaż wydawali się silnymi ludźmi. A może
właśnie to mi nie pasowało? Bałam się, że pewnego ranka obudzę się porzucona.
Szpieg zawsze trzymał się na uboczu, a Dalion z dnia na dzień zachowywał się
coraz dziwniej. Był agresywny i na postojach często znikał nam z oczu. Z
początku byłam ciekawa co robi, ale ostatecznie nie potrafiłam chodzić za nim w
tym mrozie i śniegu. Dlatego też obserwowałam ze smutkiem jak co postój znika
gdzieś i wraca po paru godzinach zmarznięty, ale z tym swoim dziwnym uśmiechem
na twarzy.
Obawiałam
się również Pawła, który co prawda miał ranną nogę, ale wciąż stanowił
niebezpieczeństwo oraz Smroda. Byli oni ludźmi Łapy, której nie ufałam. To
przez nią Dalion teraz taki jest. Chociaż nie wątpię, że bez niej zginąłby
gdzieś z braku krwi. Nie wiedziałam co sądzić o Damianie. Był on równie
neutralny i cichy jak Szpieg. Nie uważałam go na pewno za wroga, ale tez nie
mogłam nazwać go przyjacielem. Brakowało
mi bardziej kolorowych i charyzmatycznych postaci. Podróż z Bobrem do Królowego
Mostu, wypad z Gigantem do młyna, spędzanie czasu w obozie z Natalią oraz
Nieznajomą… Teraz nie wiedzieliśmy czy ktokolwiek z nich żyje.
Przez
ostatnie dni podążaliśmy za autem, które widzieliśmy w Supraślu, ale teraz
zgubiliśmy jego trop. Naszym celem był helikopter. Możliwe, że spotkamy tam
innych ludzi, za którymi będziemy mogli ruszyć. Nasza grupa nie miała celu, a
inni ludzie owszem. Mogliśmy to wykorzystać. Może gdzieś w Polsce jest
bezpieczne miasto, w którym żyją jeszcze ludzie.
Czyściłam
akurat broń i przysłuchiwałam się rozmowie Damiana i Szpiega.
– Właściwie to jak
trafiłeś na Bobra i jego drużynę? – zapytał Szpieg ostrząc swój nożyk
osełką.
– To w sumie ciekawe,
bo znałem go jeszcze zanim to wszystko się zaczęło chociaż nie byliśmy jakimiś
super kumplami – powiedział Damian – W
dzień, kiedy wszystko się posypało, byłem normalnie w szkole. Wiesz chodziłem
do klasy z Natalią, Erykiem i Bartkiem. Zmotywowaliśmy się w tamten dzień i gdy
tylko zaczęło być gorąco to uciekliśmy oknami przez kibel. Wtedy do Eryczka
zadzwonił telefon. Tak, wtedy jeszcze były resztki zasięgu. To był jego brat,
który kazał nam wszystkim iść do parku w centrum Białegostoku. Droga tam była
dosyć ciężka, ale mieliśmy ogromne szczęście. No i tam przejął nas Alex,
myśleliśmy, że zabił Bobra, ale on przeżył i odbił nas w Królowym Moście, razem
z Tobą, Gigantem, Miczi i resztą – opowiadał i nagle się zawiesił – Myślisz, że Bobru teraz też wróci i wszystko
się ułoży?
– Mam szczerą nadzieję.
Chociaż nie jestem pewien. Bywało ciężko nawet jak trzymaliśmy się razem, a
odkąd Bobru zniknął to nie wiemy czy ktokolwiek z naszej grupy jeszcze żyje.
Myślę, że jeżeli ktoś z naszych jeszcze dycha to na pewno się znajdziemy – to
mówiąc uśmiechnął się. Uśmiech na jego twarzy był rzadkością, więc aż przeszły
mnie dreszcze. Czyżby naprawdę w to wierzył? Możliwe, że tylko ja byłem tak
przegraną osoba, że nie wierzyłam w to, że zobaczę jeszcze kogoś z naszych.
Smród
kierował autem, które przejęliśmy od ludzi z Supraśla. Było ono w całkiem
dobrym stanie i sprawiało się lepiej niż auta Alexa. Byliśmy coraz bliżej
dymu. Z coraz większym niepokojem
zbliżaliśmy się do miejsca, które mogło nas zgubić, ale też mogło nam pokazać
dalszą drogę. Wróciłam do przysłuchiwania się rozmowie.
– Gigant jest
nieśmiertelny. Przeżyłby wszystko. Jest naprawdę potężnym ocalałym i jestem
pewien, że jeżeli był w Obozie podczas ataku to ludzie, z którymi pobiegł,
przeżyli – ciągnął Szpieg – Wiemy, że
Bobru mógł być w Supraślu podczas swojej nieobecności i prawdopodobnie przeżył,
jeżeli ludzie go szukali. On na pewno gdzieś tam jest i nas szuka – mówił z
coraz to większą pewnością w głosie. Było w tym coś szczególnego. Czyżby on
wiedział coś czego nie wiedzieliśmy my? Może to wszystko to jedna wielka
prowokacja? Czy to jest w ogóle możliwe? Wydawało mi się, że zaczęłam zbyt
wiele sobie wyobrażać. Szukałam jakiegoś
dziwnego scenariusza nie zdając sobie sprawy w jak beznadziejnej sytuacji się znajdujemy.
Musiałam zapytać.
– Naprawdę w to
wierzysz Szpiegu? Nie wydaję ci się, że to dosyć nierealne? – moje słowa
mogły złamać morale reszty, ale nie wiadomo dlaczego, chciałam drążyć temat.
Szpieg przysunął się do mnie i wyszeptał mi coś na ucho.
– Nie ma nadziei dla
żadnego z nas.
Serce zabiło mi szybciej. Natychmiastowo skończyłam
dyskusję. Jego słowa były tak prawdziwe, że aż poczułam łzy napływające do
oczu. Starłam je szybkim ruchem i siedziałam cicho.
Smród
wjechał w końcu w odpowiednią uliczkę, która nie była tak zasypana i zarośnięta
jak pozostałe i zbliżyliśmy się naprawdę blisko do polany, na której już z
daleka widać było helikopter. Zatrzymaliśmy auto i wysiedliśmy wszyscy.
Wyciągnęliśmy bronie i zaczęliśmy powoli skradać. Było dosyć zimno, a do tego
czułam ogromny niepokój. Był to swoisty strach przed tym co się stanie. Gdyby nie broń w ręku to prawdopodobnie
bałabym się iść dalej. Szłam w środku, przede mną utykał Paweł i szedł
opanowanie Szpieg. Tuż za nimi szedł Smród, a za mną Damian i Dalion. Nagle
Paweł zatrzymał nas i pokazał coś ręką.
Miejsce
katastrofy znajdowało się dokładnie przy zboczu wzgórza. Z trzech stron było
otoczone lasem i my zmierzaliśmy właśnie z jednej z tych stron. Helikopter z
daleka wyglądał fatalnie, a na dodatek się palił. Dzięki temu oraz oświetleniu
księżyca zauważyliśmy, że ktoś tam stoi. Serce podeszło mi do gardła ze
strachu, ale starałam się zachowywać cicho. Osób było parę, ale najbardziej
rzucającą się w oczy był duży mężczyzna, który stał z jakąś dziewczyną przy
ogonie. Wyglądali groźnie, a co najgorsze przeszukiwali miejsce. Spóźniliśmy
się. Na pewno znaleźli coś co tu było. Bardzo możliwe, że to jakaś broń, czy
coś w tym stylu. Czy to oni wyjeżdżali z Supraśla? Bardzo możliwe. Odsunęłam
Pawła na bok i kazałam mu zaczekać. Przykucnęłam i zaczęłam celować. Duży
mężczyzna był najlepszym celem, ponieważ aktualnie się nie ruszał, a dodatkowo
najłatwiej było go trafić. Wypuściłam powietrze z płuc i starałam się, żeby
celownik skierował strzał w jego szyję. W ten sposób zabiłam kiedyś jednego z
ludzi Alexa na polance przy Królowym Moście. Strzeliłam.
Było
jednak ciemno i nie widziałam dokładnie celu. Gdy pocisk dopadł ofiarę, ta
zatoczyła się i upadła. Postać obok natychmiast chciała pomóc mi wstać, a cała
reszta zaczęła mierzyć w stronę naszej kryjówki. Byłam pewna, że nas nie widzą,
ale mimo to schowałam się za drzewem, kiedy parę pocisków poleciało w tą
stronę. Widziałam jak druga osoba podchodzi do dużego mężczyzny i razem z
dziewczyną ciągną ich w przeciwną stronę. Chciałam przeczekać, ale Paweł i
reszta zaczęli biec w ich stronę. Walcząc ze strachem wybiegłam i zobaczyłam
jak tamci wycofują się. Byli jakieś dwadzieścia metrów przed nami.
Przegoniliśmy ich? Czy jest tu ktoś jeszcze? Zobaczyłam, że Dalion biegnie po
samochód, żeby ruszyć w pościg za tajemniczą czwórką, a reszta zaczęła
przeszukiwać wrak. Jedyne co zdążyłam sprawdzić to miejsce, w które wpatrywała
się moja ofiara i ta dziewczyna. Na ogonie helikoptera był napis „Toruńska
Ostoja Ocalałych”. Czy w Toruniu jest jakieś bezpieczne miejsce? Jeżeli
tamtejsi mają helikoptery to miejsce musiało być dobrze wyposażone. Czy właśnie
tam podążają moi przyjaciele?
Nie
miałam jednak czasu tego przenalizować, bo nagle usłyszałam okropny huk i
trzask. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Paweł upada na ziemię. Ktoś go trafił
czymś dużym, bo z jego twarzy nie zostało praktycznie nic. Podbiegłam do niego,
ale on już nie żył. Zaczęłam panikować. Ktoś tu jest. Czemu tu przyszliśmy,
jeżeli te osoby mają obstawione wzgórze, bo stamtąd musiał paść strzał, to nie mamy
żadnych szans. Wszyscy zaczęli chować się za osłony, czekając na ponowny
wystrzał. Snajper miał nas jak na patelni. Wtedy na polanę wjechał Dalion.
Wiedziałam, że nie kieruje mu się wygodnie jedną ręką, ale jednak jakoś mu to
szło. Krzyknął coś i zaczęliśmy biec w jego stronę.
Bałam się tak bardzo, że nie do końca
wiedziałam co się dzieje. Słyszałam tylko kakofonię przeróżnych dźwięków i
rozmazane obrazy. Biegłam, choć nie byłam pewna czy biegnę w dobrą stronę.
Czułam, że za chwilę usłyszę kolejny huk i zginę. Żałowałam teraz, że tu przyszliśmy. Nie dość,
że nie znaleźliśmy nikogo z naszych to jeszcze na dodatek prawdopodobnie tu
zginiemy. Bez zastanowienia wskoczyłam na pakę auta i schowałam się za blachą.
Słyszałam jak kolejne osoby wskakują. Pierwszy był Smród, po chwili wskoczył
Damian, lecz gdy Szpieg próbował wskoczyć, w ten sam sposób co ja, padł kolejny
strzał. Nie trafił mnie, ale byłam tak przerażona, że nie mogłam się ruszyć.
Osobą,
która dostała był Szpieg. Jego ręka praktycznie została rozerwana. Upadł ciężko
na mnie i zemdlał. Musieliśmy uciekać. Co najgorsze jedyna normalna droga
prowadziła naprzód, w miejsce, w które uciekli ci, których gonimy. Dalion coś
do nas krzyknął po czym zaczął pędzić na przód. Nie widziałam dokąd ostatecznie
zdecydował się pojechać bo zbyt bardzo bałam się wychylić. Ten snajper zdjął
już Pawła i prawdopodobnie śmiertelnie ranił Szpiega. Chłopak leżał w bezruchu
na mnie, a ja dalej byłam sparaliżowana strachem. Czułam jak ciepła krew zalewa
nogawki moich spodni. Ciężko opisać ten stan. Nie czułam swojego ciała, chociaż
wiedziałam, że w nim jestem. Serce biło mi tak szybko, że mogłabym napędzić
jakiś silnik, a w moich uszach wciąż dźwięczał strzał. Broń, z której do nas
strzelano, musiała być prawdziwym karabinem snajperskim jakie normalny człowiek
widzi tylko w amerykańskich filmach. Skąd ten człowiek go miał? Nie chciałam
nawet o tym myśleć. Jedyne co się teraz liczy to ucieczka jak najdalej stąd.
Po
około dwóch minutach powoli odzyskałam świadomość tego co się stało. Damian
próbował zatamować krwawienie z resztek ręki Szpiega. Co prawda było ciemno,
ale widziałam wiszącą luźno skórę i wystającą z rany kość. Cała ręką poniżej
łokcia znikła. Zupełnie jakby została oderwana. Zrobiło mi się słabo, ale nie
zwymiotowałam. Właściwie wciąż nie wiedziałam gdzie jedziemy.
Przejeżdżaliśmy
przez zasypane drogi krajowe i piaszczyste pobocza. Chcieliśmy znaleźć jakieś
miejsce na noc. Wtedy na naszej drodze pojawiło się miasteczko. Była to nieduża
mieścina, niewiele większa od Kołodna. Księżyc oświetlał pojedyncze budynki i
opustoszałe ulice. Nie widzieliśmy żadnych świateł. Na ulicy pałętały się
trupy. Ulica, którą jechaliśmy była z obu stron otoczona budynkami. Cały
schemat miasta przypominał trochę Grabówkę, w której byłam z Bobrem parę
tygodni temu. Główna ulica biegła przez środek i rozgałęziała się w paru
miejscach na mniejsze uliczki, prowadzące do obrzeży tego miasteczka.
Potrzebowaliśmy znaleźć coś, co będzie w miarę łatwo obronić, najlepiej budynek
bez piętra i bez piwnicy z zabezpieczeniem antywłamaniowym. Wiedziałam gdzie
szukać takich miejsc. W wielu miastach w biedniejszych dzielnicach można trafić
na sklepy monopolowe, które ze względu na swoje położenie mają stalowe
drzwi oraz kraty w oknach, które jeszcze
przy odrobinie szczęścia będą miały antywłamaniowe szyby.
Poprosiłam
Daliona, żeby skręcił w lewo. Tamtejsze budynki wyglądały na typowe osiedla z
lat dziewięćdziesiątych. Na jednym z takich osiedli się wychowałam i
wiedziałam, że mogę tam znaleźć tego typu sklep. Dalej zastanawiałam się w
jakim mieście teraz jesteśmy, ale to nie miało w sumie teraz, aż tak wielkiego
znaczenia. Grupa, za którą podążamy już od Supraśla będzie kierowała się na
zachód do Torunia. Zobaczyli ten napis. Nawet jeżeli nie dojadą tam to miałam
nadzieję, że my znajdziemy tam bezpieczne miejsce.
Po
wjechaniu na uliczkę rozglądałam się po bokach. Budynki wyglądały na kompletnie
opuszczone. Jechaliśmy wolno, starając się omijać te zaułki, w których widać
lub słychać było zombie. Dodatkowo staraliśmy się nie narobić hałasu, żeby nie
zawiadomić o naszej obecności nikogo, kto może się tu ukrywać. Po tym jak na
względnie bezpiecznej polance ostrzelał nas snajper, wiedziałam, że muszę
zwracać większą uwagę na okna i wyżej położone miejsca. Raczej mało
prawdopodobne było to, że takich broni jest dużo, ale nawet zwykła wiatrówka
mogła wyrządzić sporo szkód.
Zatrzymaliśmy
auto przy budynku, który odpowiadał prawie idealnie mojemu opisowi. Niestety
przed sklepem stała spora grupa zombie. Szpieg spał teraz na tylnym siedzeniu,
ale był cały rozpalony i bałam się, że nie przetrwa długo. Musieliśmy mu
zapewnić jak najwygodniejsze i najbezpieczniejsze miejsce, jeżeli miał to przeżyć.
Z tą myślą wyskoczyłam na zaśnieżony chodnik, wyjmując nóż. Obok mnie
wyskoczyli Damian, Smród oraz Dalion. Ruszyliśmy do przodu. Zombie było około
dziesięć sztuk, ale były rozmieszczone w pewnych odległościach od siebie, więc
nie bałam się. Nic nie jest już dla mnie straszne. Prawdziwy terror to ludzie,
a nie zombie.
Pierwszy
z nich wyglądał wyjątkowo mało ohydnie. Jedyna oznaka tego, że jest zombie, to
nieduże ugryzienie na szyi i szkliste oczy. Widocznie zginął niedawno. Nie
obchodziło mnie to. Poczekałam, aż zaatakuje po czym gdy ten stracił równowagę
popchnęłam go i wbiłam nóż w gardło. Moja broń była krótka, więc po chwili
poprawiłam dźgnięciem w oko. Tym razem dotarłam do mózgu. Zombie znieruchomiał,
ale nie miałam czasu go podziwiać. Odwróciłam się w ostatniej chwili. Zombie
próbował na mnie skoczyć, ale odskoczyłam w prawo. Co prawda boleśnie uderzyłam
plecami w ścianę, ale lepsze to niż ugryzienie. Smród wykorzystując to, że
zombie wywrócił się, podszedł do niego i skoczył obunóż na głowę. Przypominało
to pękający arbuz. Kawałki kości i mózgu zafarbowały schodki do sklepu. Widziałam jak Dalion podchodzi do jednego z ostatnich
trupów i szarżując na niego wbija mu ostrze w brzuch, rozpruwając go. Następnie
przytrzymał go kikutem i dobił ciosem w skroń. Ostatniego z martwych zabił
Damian, który konwencjonalnie rozbił łeb zombie o murek.
Wstałam
i wyciągając wiatrówkę wskazałam drzwi. Narobiliśmy całkiem sporo hałasu i
jeżeli ktoś ukrywał się właśnie tam to na pewno o nas wiedział. Podeszłam
pierwsza i nacisnęłam na klamkę. Drzwi stanęły otworem. Powoli weszliśmy do
środka, zagłębiając się w mrok budynku.
Szybko zaczęliśmy przeszukiwać pomieszczenia. Niestety mieliśmy tylko
jedną latarkę, a prądu oczywiście nie było, więc korzystając z tego szliśmy w
grupie. Sklepik był nie duży, ale o dziwo nie do końca ograbiony. Tak jak
podejrzewałam sprzedawali tu głównie alkohol i na półkach stało jeszcze parę
butelek wódki, whisky i paru innych trunków. Przy ladzie z kolei stały dwie
kraty piwa. Na zapleczu było całkiem przytulnie i z tego co widziałam
znajdowało się tam wyjście awaryjne na tyły budynku. Drzwi również były
stalowe.
– Zostaniemy tu
trochę, żeby zebrać siły – powiedziałam – Przed nami naprawdę długa droga…
Naprawdę lubiłem szpiega! :(
OdpowiedzUsuńBobru , naprawdę się postarales czytam Apokalipsę od początku i naprawdę świetnie się spisales . Nie mam żadnych zastrzeżen
OdpowiedzUsuńmam nadzieje na więcej akcji ! Czekam na więcej . Pozdrawiam
Cos mi sie wydaje ze wszyscy wylądują w jednej wiosce nawt jednym domu :x
OdpowiedzUsuńWszyscy z wyciagnietymi bronmi bede w siebie celowac i tak sie spotkaja ale to moje domysly :D
Czekam na kolejne rodzialy . Pozdro .
Po zakończonej sesji i wielu innych pierdołach mogę zabrać się za nadrabianie zaległości na Twoim blogu :P
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że pokazałeś Miczi z całkowicie innej strony. Wydawała mi się twardą dziewczyną, a w tym rozdziale widziałam, że zawładnął nią strach, dała się zdominować i straciła przywództwo w grupie. Całkowicie nie panowała nad tym co się stało podczas przeszukania helikoptera. Reszta grupy sama zdecydowała o ataku. Swoją drogą nie bardzo wiedziałam na co oni liczyli. Wiedzieli, że taki helikopter sprowadzi pewnie ludzi / zombie, więc jeśli nie są przygotowani na konfrontacje nie powinni tam iść.
Pomysł ze sklepem monopolowym bardzo sprytny. Nie wpadłabym na to xD
No nic, idę czytać dalej :P