------------------------------------------------------
Rozdział 5 (Natalia): Nowy kierunek
Helikopter
spadł niedaleko, ale i tak mieliśmy problemy ze znalezieniem go. Kluczyliśmy
autem po różnych ścieżkach i dwa razy wpadliśmy nawet w zaspy śniegu tak
głębokie, że nie mogliśmy ruszyć naszego auta i gdyby nie ogromna siła Giganta,
to prawdopodobnie zostalibyśmy w nich, aż do końca zimy. Siedziałam akurat z
tyłu auta rozmawiając z Gigantem i Młodą, gdy Przystojny, Najmłodszy i
Najstarszy starali się znaleźć miejsce katastrofy. Cieszyłam się, że
nawiązaliśmy z tą trójką jakąś więź. Byli ludźmi Łapy, a jednak pozwalali nam
siedzieć z Młodą, którą mieli chronić. Zadziwiała mnie ich lojalność wobec
najprawdopodobniej nie żyjącej przywódczyni. W końcu minęło już siedem dni
odkąd ostatni raz ją widzieliśmy. Wtedy właśnie wszystko się rozpadło.
- Karolu opowiedz nam
coś więcej o sobie – poprosiłam przytulając się do Młodej.
- Dziewczyny naprawdę
nie jestem specjalnie ciekawym człowiekiem – powiedział uśmiechając się – Po prostu jestem duży i silny, a w mieczu
znajduje najlepszego przyjaciela.
- Nazwałeś go jakoś? –
zapytała zaciekawiona Młoda.
- W sumie nie… mam
smutne wrażenie, że jak nazwę go jakoś to zbyt się do niego przywiąże i pogrążę
się w żałobie jak go stracę… A masz jakiś pomysł jak go nazwać? – zapytał
Gigant patrząc na siostrę Łapy.
- Pogromca Trupów!
Będziesz rycerzem naszych czasów! – zaproponowała z entuzjazmem Młoda.
- Pogromca Trupów… hmm.
Niech ci będzie dziewczyno.
Cieszyłam
się, że możemy wprowadzić chociaż trochę humoru w nasze serca. Po tym jak straciliśmy prawie wszystkich
naszych przyjaciół było ciężko. Nocami śniłam o beztroskich czasach, o ile tak
można nazwać dni apokalipsy zombie, w Obozie, a rankiem budziłam się obolała po
niewygodnej nocy w samochodzie. Gdyby tylko było cieplej. Moglibyśmy wtedy
rozbijać obozy na dworze i spać w normalnej pozycji na świeżym powietrzu.
Niestety zima jeszcze trochę miała potrwać, więc przez kolejny tydzień, dwa nie
było mowy o zbyt dużych zmianach.
Kolejną
niewiadomą jest dla mnie to co znajdziemy na samym lądowisku. Czy jest szansa,
że ktoś z Królowego Mostu tam będzie? Jest też szansa, że czyhają tam na nas
inni ocalali. Miejsce katastrofy jest widoczne na pewno z wielu kilometrów i
wszyscy, którzy widzieli upadający helikopter mogą myśleć tak samo jak ja. Ilu
ich może być? Ile osób przetrwało na świecie tą plagę? Czy to możliwe, że na
innych kontynentach wygląda to inaczej? Może gdzieś są ludzie, którzy nawet nie
wiedzą co dzieje się tutaj. Po chwili jednak uznałam, że to mało możliwe.
Apokalipsa zaczęła się ponad miesiąc temu.
Prawie dwa. Zapewne wszędzie wygląda to podobnie.
Wjechaliśmy
na kolejną ścieżkę zbliżając się coraz bliżej dymu. Kontynuowałam rozmowę:
- Myślicie, że
nadejdzie jeszcze czas, kiedy usiądziemy przy stole z Bobrem, Łapą i resztą?
Młoda i Gigant wyraźnie się zasmucili. Po chwili Karol
odpowiedział:
- Myślę, że tak.
Jeżeli nie spotkamy ich na tym lądowisku to na pewno spotkamy ich gdzieś na
drodze. Może trafimy na jakiś ślad? Myślę, że jeżeli przeżyli to na pewno nie
zostali w okolicach ruin Obozu. Może tez ruszyli na zachód? W końcu mogli
pomyśleć o znalezieniu jakiejś innej bezpiecznej strefy. W sumie nie wykluczam
opcji, że wybrali się do Warszawy – powiedział Gigant pocierając się po
podbródku.
Warszawa. Wątpiłam w to, że właśnie tam się udali. Chociaż
miasto jest bez wątpienia największe w Polsce to wcale nie znaczy, że jest tam
najbezpieczniej. Wręcz przeciwnie.
Zapewne to właśnie tam jest najwięcej zombie i ludzi szukających kłopotów.
Jeżeli Bobru żyje to na pewno się tam nie udał.
- Właściwie czemu nie
pomyśleliśmy nigdy o ustaleniu jakiegoś punktu zboru? Na wypadek takiej
sytuacji jaka jest teraz…— powiedziałam po cichu.
- Myślę, że Bobru może
nawet miał jakieś miejsce na myśli, ale nie powiedział tego nam tylko osobom
pokroju Kiciusia. W końcu dla takiego kogoś jak ja nie zaufał do końca…— stwierdził
Gigant.
Miał w
tym trochę racji. Gigant był człowiekiem Łapy. Za czasów, kiedy Łapa mordowała
naszych ludzi i atakowała nasz Obóz on ciągle był lojalny wobec nas, ale
ukrywał fakt, że kiedyś z nią współpracował. To musiał być spory cios dla
Bobra, który zaufał mu i uczynił z niego swoistą „prawą rękę”. Mówił mu o
wszystkim i powierzał mu najcięższe zadania. Mimo tego wszystkiego wydawało mi
się, że Bobru i tak widział w Gigancie przyjaciela. Na myśl o zaginionym bolało
mnie serce. Ciągle żałowałam, że nasza więź nie zdążyła się naprawdę rozwinąć .
Był dla mnie kimś wyjątkowym, a teraz zapowiadało się, że już nigdy go nie
spotkam.
Po
parunastu minutach cichej rozmowy usłyszeliśmy, że nasz kierowca zawiadamia nas
o przybyciu na miejsce. Rzeczywiście znaleźliśmy się na niedużym polu, które z
trzech stron było otoczone lasem. Od północy było z kolei obrośnięte wzgórzem.
Całość była oczywiście obsypana śniegiem. Zostawiliśmy auto paręset metrów od
helikoptera, który widzieliśmy z daleka i wysiedliśmy. Poprosiłam o uwagę i
zaczęłam mówić:
- Słuchajcie to co tam
się znajduje wydaje się być spokojne, ale tego nie wiemy. Możliwe, że gdzieś w
okolicy są inni ocalali, a to może skończyć się fatalnie. Dlatego też
chciałabym, żeby ktoś z was – tu słowa skierowałam do trójki ludzi Łapy – został z Młodą, kiedy ja, Gigant i dwoje z
was pójdzie sprawdzić okolicę. Co wy na to? – zapytałam.
Przystojny wyszedł przed szereg.
- Ja z chęcią zostanę
z Młoda w aucie. W końcu i ja i ona mamy bronie, więc jeżeli ktoś zaszedłby nas
od tyłu to będziemy przynajmniej gotowi do obrony.
- Zgoda – powiedziałam
– Ustalmy też coś czego nie ustaliliśmy w
Królowym Moście, co nas ostatecznie zgubiło. Gdzie się spotkamy, gdyby coś nas
rozdzieliło?
Tu z pomysłem wyszedł Gigant:
- Może tam gdzie
mieliśmy się zatrzymać na noc wczoraj? Mam na myśli ten magazyn, w którym było
ciało matki i dziecka. Wiem, że jest teraz ciemno, ale chyba każdy bez problemu
tam dotrze?
Wszyscy przytaknęli. Zostawiając Przystojnego i Młodą przy
aucie ruszyliśmy. Ja uzbrojona w pistolet, Gigant w swoim pancerzu z mieczem na
plecach, Najstarszy ze strzelbą poprzedniego właściciela auta oraz Najmłodszy
uzbrojony tylko w nóż.
Szliśmy
powoli, nie spieszyliśmy się wiedząc, że musimy najpierw powoli zbadać okolicę.
W każdym momencie mogli tu pojawić się inni. Możliwe też, że ukrywają się
gdzieś w lesie, więc chcieliśmy to wiedzieć wcześniej. Zwracałam uwagę na
śnieg, patrząc czy gdzieś nie widzę śladów, ale ciągle padało, więc nie mogłam
określić czy ktoś tu był parę godzin temu. Widać było, że nikogo nie było tutaj
w ciągu ostatniej godziny. Teraz mogłam w końcu z bliska spojrzeć na
helikopter. Wyglądał strasznie. W środku coś jeszcze płonęło, mimo tego, że
spadł dobre parę godzin temu. Lewa część była czarna od sadzy, a śmigło było całkowicie
połamane. Widziałam jakiś napis z tyłu na „ogonie”, ale ciężko mi było
stwierdzić z tak daleka co dokładnie jest tam napisane. Zauważyłam tylko dużą
literę „T”.
Pokręciliśmy
się jeszcze chwilę po lesie, do tego czasu zrobiło się już kompletnie ciemno, a
na niebie pojawił się księżyc, który był prawie w pełni. Dzięki temu było
stosunkowo jasno i można było bez problemu zauważyć co się dzieje w okolicy. Było
pusto. Czy naprawdę nikt nie pokusił się na to co można tu znaleźć? Nie był
chociaż trochę ciekawy o to co może tu być? A może nikt inny w tym rejonie nie
żyje? Albo ktoś tu już był. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Wyszliśmy z linii lasu i wyszliśmy na pole.
Czułam chłód pomimo ciepłych ubrań. Po plecach przeszedł mnie dreszcz.
Gdy
tylko podeszliśmy bliżej poczułam dziwny smród. Coś jakby połączenie pieczonego
mięsa i różnych metalicznych rzeczy. Najstarszy z Najmłodszym podeszli do wraku
i ostrożnie sprawdzili czy niczego nie ma w środku. Ja podeszłam do napisu,
który mnie zaintrygował. Teraz, pomimo tego, że był trochę osmolony, mogła
rozczytać. Toruńska Ostoja Ocalałych. Serce na chwilę mi się zatrzymało. Czy
Bobru nie mówił kiedyś o Toruniu? Czy to możliwe, że właśnie tam się udał
jeżeli przeżył? Praktycznie natychmiast w moim sercu pojawiła się nowa
nadzieja, a w głowie zaczął kreślić nowy plan. Jeżeli ludzie z Torunia mają
helikoptery to bardzo możliwe, że jest tam naprawdę dobre miejsce do
przetrwania apokalipsy. Już miałam się odwrócić, żeby podzielić się
przepuszczeniami z reszta, kiedy padł strzał.
Moja
radość obróciła się w proch w moich ustach. Zobaczyłam jak Gigant upada ciężko
na ziemię i łapię się za nogę. Spojrzałam na las z przeciwnej strony niż
przyjechaliśmy i zobaczyłam światła. Zawołałam Najstarszego i Najmłodszego i
ten drugi pomógł mi podnieść mężczyznę ,kiedy ten pierwszy mierzył ze strzelby
w stronę drzew. Ktoś tam był. Gigant był strasznie ciężki i ledwo go
podnieśliśmy. Gdyby nie to, że jest przytomny prawdopodobnie musielibyśmy się
bronić. Zaczęliśmy szybko się wycofywać. Najstarszy oddał strzał w stronę lasu.
Byliśmy już coraz bliżej linii drzew. Jeszcze tylko chwilka i schowamy się. Kto
do nas strzelał? Jakim cudem nie zauważyliśmy tych świateł wcześniej? Czyżby
pojawiły się dopiero teraz? Wycofując się tyłem z Karolem na barku potknęłam
się i z trudem utrzymałam równowagę. Usłyszałam kolejny strzał tym razem z
tyłu.
Kazałam
biec Najstarszemu do auta i zobaczyć co się stało. Tamci, którzy do nas
strzelali chyba stracili zainteresowania po tym jak nas przegonili. Przynajmniej
na chwilę. Wycofywaliśmy się do tyłu i już byliśmy blisko auta, kiedy
zobaczyliśmy grupę zombie idącą ze strony, z której przyjechaliśmy. Z okolicy
polanki usłyszałam potwornie głośny strzał. Nie wiedziałam co mogło go
spowodować, ale po chwili do echa po wystrzale dołączył krzyk dziewczyny. Co
tam się działo? Znaleźliśmy się miedzy młotem i kowadłem, ale zdecydowanie
mniej niebezpieczne były zombie, które były bardzo wolne. Pełzły powoli do
auta. Widziałem jak Przystojny stoi i strzela do nich. Najstarszy upewniając
się, że Młoda jest bezpieczna pomógł nam zapakować Giganta do środka auta. Nim
minęło parę sekund byliśmy już wszyscy w samochodzie. Poprosiłam Najstarszego,
żeby odjechał jak najdalej stąd mówiąc od razu, że teraz jedziemy w stronę Torunia.
Zrobił to o co prosiłam bez słowa sprzeciwu. Teraz mieliśmy większy problem.
Rozerwałam nogawkę spodni Giganta i zobaczyłam plamę krwi z uda. Całe szczęście
pocisk przeszedł na wylot. Ból musiał być ogromny bo nawet tak silny facet jak
on krzyknął z bólu jak polałam ranę alkoholem, który znaleźliśmy wcześniej.
Zrobiłam z starych ubrań prowizoryczny bandaż i zawiązałam go mocno, żeby
zatrzymać krwawienie.
Po
chwili Gigant zasnął. Sama poczułam ogromne zmęczenie, ale nie mogłam spać.
Ciągle myślałam o szyldzie, który zobaczyłam na helikopterze. Gdy odjechaliśmy
już kawałek na zachód od miejsca katastrofy to przedstawiłam swój plan reszcie.
Młoda tez już spała, więc nie dowiedziała się o tym, ale trójka ludzi Łapy
wymieniła spojrzenia. Widziałam, że nie są pewni skuteczności mojego planu, ale
ostatecznie zgodzili się. Wiedząc, że podążamy w dobrym kierunku jechaliśmy
dalej. Po około godzince Gigant
przebudził się. Wytłumaczyłam mu pokrótce co się stało. Widziałam, że
potrzebuje on odpoczynku i przydałoby się, żebyśmy zatrzymali się na chociaż
dzień, żeby wypocząć. Właściwie każdemu z nas przydałoby się miejsce do
normalnego przespania. W ten sposób podróżujemy już za długo i jak nie wykończą
nas zombie lub ocalali to zrobi to zmęczenie.
Gdy
księżyc był wysoko nad nami wjechaliśmy na teren płaski jak stół. Widzieliśmy
stąd wszystko naokoło. Ominęlibyśmy to miejsce gdyby nie to co zauważyliśmy. Na
prawo od nas był zakręt na jedną z wioseczek. Nie widziałam żadnej tabliczki,
więc nie wiedziałam jak ona się nazywa. Gdy jednak przejeżdżaliśmy obok kazałam
się zatrzymać. Kierowca zaparkował na poboczu i odwrócił się do mnie z
pytającym wyrazem twarzy. Wskazałam palcem jeden z domków umiejscowiony przy
lesie. Przypominał on miejsce jak z horroru. Jednak to co przedstawiały te
filmy to nic w porównaniu z tym co przeżywałam od wielu tygodni. Gdy pozostali
zobaczyli co tam jest wymienili nerwowe spojrzenia. Młoda, która się
przebudziła zadrżała. W jednym z okien widać było światło. Ktoś tam był.
Musieliśmy to sprawdzić, może znajdziemy tam nocleg. Miejsce wyglądało bardzo
strasznie, ale mimo tego to mogło być to czego szukaliśmy. Pomagając iść
Gigantowi zbliżaliśmy się coraz bardziej do gospodarstw i tego, które nas
interesowało. O ile te pozostałe wyglądały na opuszczone i zapadłe to te przy
lesie wyglądało całkiem porządnie z daleka. Obserwowałam zasypane śniegiem
ruiny wioski i szłam do przodu. Za mną podążała reszta. Wszyscy mieli nerwy
napięte jak struny. Hałas jaki robiliśmy idąc po śniegu musiał zawiadomić każdego
w promieniu paru metrów o tym, że jesteśmy w pobliżu.
Wtedy rzuciła mi się w oczy kolejna rzecz. Droga do
gospodarstwa była odśnieżona. Na pewno mniej zasypana od okolicznych pół czy
drogi między ruinami.
Nagle, gdy byliśmy już blisko zobaczyliśmy tabliczkę.
Było na niej nabazgrolone niewyraźnie „Nora”. Napis wyglądał na dosyć świeży.
Przeszedł mnie dreszcz po plecach. Podeszliśmy bliżej i zauważyliśmy coś co
sprawiło, że zwymiotowałam. Przy płocie gospodarstwa stało pięć krzyży. Na
każdym ukrzyżowany był zombie. Gdy wstałam zauważyłam z obrzydzeniem, że
każdemu z trupów brakuje jakiejś części ciała. Jeden nie miał nogi, drugi obu
dłoni, trzeci ręki, czwarty całej dolnej części ciała, a piąty głowy. Wszyscy
wyciągnęli bronie i powoli podchodzili bliżej gospodarstwa. Za płotem wznosił
się ładny dom, zbudowany z cegły. Gdyby nie otoczenie można by było tu spędzić
całe życie. Po prawej znajdowała się
mała szopa. Każdy kolejny krok stawiałam z coraz większymi obawami.
Zastanawiałam się czy jest tu bezpiecznie.
Czy mieszka tutaj ktoś kto nienawidzi zombie, czy ktoś kto zabija ludzi?
Podeszliśmy
pod same drzwi. Z okna widzieliśmy blask światła, a gdzieś wewnątrz grała cicho
jakaś muzyka. To co jednak zdziwiło mnie najbardziej to napis na drzwiach.
„Zombie to
skurwysyny”
Był napisany krwią.
Każdy rozdział coraz lepszy, z niecierpliwością czekam na perspektywę Miczi.
OdpowiedzUsuńTa jak przeczytałem ten napis ,,Nora'' to od rażu przypomniał mi się dom Rona Weasley z Harrego Pottera który właśnie miał dom o nazwie ,,nora''. Czekam na perspektywe Miczi.
OdpowiedzUsuńNo kurde mistrzowska ręka...nie mogę się doczekać reszty...ale że Miczi nie rozpoznała z tak bliska Giganta czy Natalii to dziwne, a ta 3 grupa to Miczi napewno...no cóż Bobru jak zawsze super robota, ale daj raz 2 rozdziały n raz na rozpoczęcie wakacji :)
OdpowiedzUsuńNie rozpoznanie Giganta to dość dziwna sprawa. Jest zbyt charakterystyczny by przejść obok jego wyglądu obojętnie. Zauważyłam również, że ludzie w tej historii najpierw strzelają a dopiero później pytają kto tam. A gdzie myślenie o cichym zabijaniu? O zwabianiu zombie? Widzą człowieka to bach, strzał. To już lekka paranoja.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nie opisywałeś jakoś tych zdarzeń przy helikopterze szczegółowo, bo byłoby nudno. Trochę się relacja różniła i to było pozytywne. Bardzo zainteresowała mnie nora. Mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek :) Swoją drogą nie mam zielonego pojęcia czemu idą tam gdzie wiedzą, że na 100% będą jacyś ludzie. Wygląda to tak jakby sami szukali kłopotów. Oczekuję w Norze jakiegoś starego, brodatego dziadka, który dla rozrywki zabija zombie. Albo z zemsty. Taki lekko stuknięty gość, któremu nie do końca należy ufać xD
Co do perspektywy Miczi, oj nie wiem czy do dobry pomysł czytać trzeci raz tą samą scenę :P Tym bardziej, że Twoje rozdziały składają się głównie z pojedynczych scen. Taki zabieg bardzo zwalnia akcję i w sumie nie potrzebnie.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
W sumie nie rozpoznanie Giganta to jest pewne zdziwienie, ale zauważ, że podczas całej akcji wszystko działo się bardzo szybko i właściwie chcę tym pokazać jak działają trzy konkretne osoby. Bobru, Natalia i Miczi. Bobru siedzi cicho i czeka na okazje do ataku, obserwuje wszystko z wysoka, więc kompletnie nie widzi z kim walczy, ale widząc, że jedna grupa strzela do drugiej wnioskuje, że to bandyci. Natalia ostrożnie podchodzi do tej akcji i jak tylko widzi zagrożenie natychmiastowo się wycofuje, nie widząc kto ją atakuje, bo oprawcy nadchodzą z lasu i ukrywają się w cieniu drzew. Grupa Miczi, popełnia największy błąd, bo oni widzą to co się dzieje, ale z racji iż są porywczy to po prostu atakują zamiast pomyśleć co jest fatale w skutkach.
UsuńWiem, że to jest duże spowolnienie akcji, ale mogę zapewnić, że trzy kolejne rozdziały z trzech perspektyw (po tym 6 Miczi) będą naprawdę mocne i jestem pewien, że wynagrodzą to spowolnienie akcji :D
No to czekam z niecierpliwością :P
UsuńWszyscy czekają...Ale może Miczi i jej kumple wiedzieli co to za grupa ale tych co tam byli nie lubią?? Kto wie?? (Oprócz Bobra XD)
UsuńMiczi zrobiła to z zazdrości! :O
UsuńKto wie? :-)
Usuń