środa, 18 lutego 2015

Rozdział 19: Sprawy ważne i ważniejsze

Rozdział 19, kolejny z perspektywy Bobra. Bobru, zgodnie z tym, czego dowiedzieliście się w poprzednim rozdziale wraca do Ostoi. Czekają go tu spore zmiany, chociaż dla osoby mieszkającej w Toruniu niezauważalne, to wciąż bolesne. Ten rozdział to taki mały wstęp do akcji z rozdziałów 20 i 21 gdzie naprawdę będzie się działo! Zapraszam do czytania i proszę o komentarz oraz rozesłanie bloga znajomym :)

-------------------------------------------

Rozdział 19 (Bobru): Sprawy ważne i ważniejsze


                Gdy wstaliśmy było już dosyć jasno. Zjedliśmy solidne śniadanie i rozmawialiśmy trochę. Ruda okazała się być naprawdę dobrą towarzyszką do rozmowy. Opowiedziała jeszcze trochę o sobie oraz o tym jak żyje się na Drugim Posterunku, a następnie o tym, że jej ojciec podejrzewa, że niedługo sporo się zmieni, ponieważ działania Dziary są coraz śmielsze, a Karzeł coraz bardziej traci swoje poparcie. Miała w tym sporo racji, ja sam odkąd przybyłem do Torunia widziałem ogromną zmianę. Na początku widać było wyraźnie, że to Karzeł jest przywódcą i to on decyduje o tym co tu się dzieje. Teraz jednak zdecydowanie Dziara przejmował tą rolę i w sumie nie wiedziałem, czy się z tego cieszyć, czy nie. Zdecydowanie był dobrym przywódcą, ale jego niektóre decyzje były bardzo ryzykowne i często prowadziły do fatalnych skutków. Takich jak śmierć Sołtysa. Musiałem z nim poważnie o tym porozmawiać od razu jak wrócimy do Ostoi.
                Opuściliśmy chatkę i wsiedliśmy do auta, pakując wszystkie koce i rzeczy, które przynieśliśmy do środka.
- Gotowa? – zapytałem.
- Oczywiście – odpowiedziała Ruda, uśmiechając się uroczo.
Odpaliłem samochód i spokojnie wycofałem. Czekała nas znowu droga przez ciężki teren na główny trakt, ale jakoś udało się nam ją pokonać bez większych problemów. Rozejrzałem się po okolicy, wyjeżdżając na asfalt i uśmiechnąłem się sam do siebie. Na drzewach robiło się coraz bardziej zielono, a dni stawały się powoli cieplejsze. Nadchodziła wiosna. Ciężko było mi uwierzyć, że to całe piekło trwa już prawie pół roku. Sięgałem pamięcią do momentów, kiedy to biegłem po Erniego do szkoły i wydawały mi się niesamowicie odległe. Jakbym tak naprawdę żył w takim świecie od zawsze. Nie wiedziałem dlaczego, ale nie przeszkadzało mi to, aż tak bardzo. Był to niebezpieczny świat, pełen zombie oraz bandytów, ale jednak pasowałem do niego. Kiedyś byłem zwykłym nastolatkiem, a teraz ludzie kojarzyli mnie jako solidnego ocalałego, który potrafił utrzymać parędziesięciu ludzi przy życiu. Oczywiście popełniałem błędy, ale przecież nie istniał człowiek idealny. Każdym miał jakieś wady.
                Byliśmy maksymalnie godzinę drogi od Torunia i cieszyłem się, że kolejna wyprawa zakończy się jakimkolwiek sukcesem. Byłem ciekaw czy coś zmieniło się pod moją nieobecność, ale nawet nie łudziłem się, że nie. Zawsze po powrocie z wypraw Czerwonych Flar coś się zmieniało.
- W sumie nie pytałam, jak ty oceniasz to miejsce – wypaliła nagle Natalia.
- Hmm? – chrząknąłem gdy dziewczyna wyrwała mnie z przemyśleń.
- Ostoja. Co myślisz o tym miejscu? – zapytała ponownie.
- Myślę, że ma zadatki na ostatni bastion ludzkości, ale trochę bym pozmieniał – odpowiedziałem.
- Chciałbyś rządzić tym miejscem?
- Nie. Zdecydowanie mam dosyć rządzenia czymkolwiek, nie nadaje się do tego.
- Mi się wydaje, że jesteś zbyt skromny, a gdybyś przejął władzę to rzeczywiście byłby to bastion ludzkości – odpowiedziała.
- Uwierz mi, że dowodzenie małą grupą ludzi sprawiało mi problemu, co dopiero społecznością, która liczy parę setek mieszkańców. Ale dziękuje za komplement – powiedziałem uśmiechając się pod nosem.
                Słońce było wysoko na niebie, wszystko przez to, że spaliśmy odrobinę za późno i zmarnowaliśmy czas na długie śniadanie połączone z rozmową, ale miałem nadzieję, że nie zmieni to niczego. Gdy zobaczyłem w końcu zabudowania Torunia i wyróżniające się w zrujnowanym krajobrazie budynki Ostoi to odetchnąłem z ulgą. Ruda obserwowała wszystko przez szyby samochodu z uwagą. Wjazd do miasta jak zwykle odbył się bez większych problemów. Dziara dbał o to, żeby wysyłać co jakiś czas oddziały, które po prostu czyściły miasto z zombie i przy okazji sprawiało, że drogi są przejezdne. Dlatego gdy tylko minęliśmy nieco zdewastowaną tabliczkę z napisem „Toruń” to szybko dojechaliśmy do murów Ostoi.
                Standardowo od razu po podjechaniu wyszedłem z auta i pokazałem się ludziom z barykady. Rozpoznali mnie od razu i już po chwili wjechaliśmy do środka. Zdziwiłem się, kiedy na placu zobaczyłem Łapę, nie miałem pojęcia jak wpadła na to, że akurat teraz wrócę, ale ucieszyłem się na jej widok. Podeszła do mnie i pocałowała w usta, po czym przytuliła. Gdy tylko oderwaliśmy się od siebie, ta spojrzała podejrzanie na Rudą.
- To jest Natalia – powiedziałem –Jest córką Kapitana, kolesia, który dowodzi Drugim Posterunkiem – wytłumaczyłem szybko, widząc, że patrzy na nią z nieukrywaną złością.
- A gdzie reszta? – zapytała.
Już chciałem odpowiedzieć, kiedy zauważyłem mężczyznę za jej plecami, stojącego dosłownie pięć kroków dalej. Obserwował nas, twarz miał zakrytą bandanką, a na ubraniach miał logo Ostoi.
- Kto to jest? – zapytałem szeptem.
- Ach taki tam człowieczek, który za mną łazi cały dzień. Podobno Dziara teraz chcę chronić ważne osoby w Ostoi i przyznaje im ochroniarzy. Tak przynajmniej powiedział mi sam strażnik – odpowiedziała. Było to dosyć dziwne, ale w sumie zmiany nadchodziły na każdym kroku, a ta nie była aż tak ekstremalna.
- Co do reszty – wróciłem do wcześniejszego pytania – zostali. Podobno Dziara tak zarządził. Tak czy siak, ja muszę lecieć złożyć mu raport. Wpadnę od razu do ciebie jak skończę, ok?
- Będę czekała – powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo po czym odwróciła się i odeszła. Ja podszedłem do Rudej.
- Dasz sobie radę, czy ci pomóc? – zapytałem.
- Powinnam sobie dać radę, wiem gdzie szukać mieszkania – odpowiedziała.
- Jakbyś coś ode mnie chciała to wiesz gdzie mnie szukać – powiedziałem i odwróciłem się zmierzając powoli w stronę Kwatery Głównej.  Po drodze zahaczyłem o północną barykadę żeby zobaczyć jak wygląda jej odbudowa. Nie zaskoczyłem się widząc tam mnóstwo pracujących strażników, Karzeł zarządził, żeby barykada powstała na nowo jak najszybciej, co było oczywiście bardzo mądrą decyzją. Widać było efekty pracy z paru dni, bo worki z piaskiem na nowo ułożono, siatki i deski utrzymywały je w ładzie, ale główna konstrukcja była dopiero budowana. Stawiałem, że za trzy lub cztery dni barykada będzie działała, ale do tego czasu będzie tu bardzo dużo do roboty.
                Stanąłem przed drzwiami Kwatery Głównej około pięć minut później i używając swojego klucz przekręciłem zamek i wszedłem. To co zobaczyłem lekko mnie zdziwiło, bo przy stole stał człowiek w sutannie, ale nie był to Józef, bo on oczywiście był na Drugim Posterunku, a ktoś inny. Za stołem oczywiście siedział Dziara. Gdy mnie zobaczył, wydawało mi się, że ujrzałem na jego twarzy lekkie zaskoczenie, ale znikło tak szybko, że nie byłem tego w pełni pewien.
- Bobru, wróciłeś! – krzyknął wstając i podając mi rękę. Przywitałem się również z księdzem. Był to mężczyzna z bardzo nieprzyjemnym spojrzeniem, ale gdy się uśmiechnął to wyglądał całkiem przyjaźnie. Był znacznie starszy ode mnie, musiał być mniej więcej w wieku Łowcy.
- To jest Jan, nasz ksiądz, który zastąpi póki co Józefa –wytłumaczył.
­- Przyszedłem złożyć ci raport, misja przebiegła pomyślnie – powiedziałem.
- Dopiero wróciłeś tak? – zapytał.
- Tak. Właściwie to nie wiedziałem, że Czerwone Flary zostają na miejscu… - powiedziałem, wyrażając swoje zdziwienie.
- Ach tak… zapomniałem ci o tym wspomnieć, ale właśnie oni odwiozą za tydzień twoich przyjaciół, a przy okazji pomogą Kapitanowi troszkę ogarnąć wszystko.
- Rozumiem – powiedziałem – właściwie co do samej misji to nie było żadnych problemów. Kapitan tylko poprosił, żeby jego córka pojechała ze mną i przywiozłem ją tutaj. Nazywa się Natalia i zapewne będzie szukała jakiejś pracy, więc od razu cię ostrzegam, że zapewne tu przyjdzie dziś lub jutro.
- Dziękuje – odpowiedział krótko – Ogólnie chciałem ci powiedzieć, drogi przyjacielu, że za parę dni odbędzie się oficjalna msza oraz egzekucja. Warto żebyś o tym wiedział, bo to będzie pewien przełom.
- Egzekucja? Czyja? – zapytałem myśląc już, że coś grozi Gigantowi i Dymitrowi.
- Jakuba. Znaleźliśmy go. Po tym jak uciekł z więzienia chował się w magazynie w katedrze. Wypił duży zapas wina mszalnego i to właściwie zgubiło. Teraz siedzi znowu w więzieniu, a potroiłem liczbę strażników i teraz nie ma szans tego ominąć – powiedział.
- Co do więźniów, kiedy w końcu uwolnisz Giganta i Dymitra? Przecież dobrze wiesz, że to nie ich wina. To byłoby bez sensu gdyby jeden z nich zginał, przez to, że chcieli sobie wpuścić Gang na teren Ostoi. Oni nienawidzili tych skurwysynów. Trzymanie niewinnych tak długo w więzieniu jest po prostu śmieszne – zaatakowałem nieco ostrzej.
                Dziara przez chwilę patrzył się na mnie jakby nie zrozumiał co powiedziałem. W końcu jego wzrok się wyostrzył i spojrzał na mnie z pewnością siebie.
- Obiecuję, że wypuszczę ich od razu po egzekucji Jakuba.
- W końcu jakaś dobra wiadomość – odpowiedziałem – Jeżeli wybaczysz, jestem zmęczony więc pójdę spać. Jakby co wiesz gdzie mnie szukać – to mówiąc odwróciłem się i wyszedłem. Pomimo tego, że spałem całkiem długo i była przytulona do mnie ładna dziewczyna, to nocy nie mogłem zaliczyć do specjalnie odprężających. Twarde deski w domu nie były najwygodniejsze i byłem zmęczony, więc marzyłem tylko o powrocie do mieszkania Łapy i przespaniu się. Ale po drodze musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę.
                Skierowałem swoje kroki na południe Ostoi, gdzie znajdowała się lecznica. Wszedłem do środka i poszedłem na salę gdzie leżał Pablord. Wchodząc miałem cichą nadzieję, że zobaczę go obudzonego i  wesoło z nim spędzę paręnaście minut , ale on dalej spał. Mimo tego usiadłem przy nim i zupełnie spontanicznie zacząłem rozmowę.
- Jestem ciekaw czy mnie słyszysz stary… - powiedziałem, sam nie wiem na co licząc – Przydałbyś się. Potrzebuję dobrych ludzi, a jest ich z dnia na dzień coraz mniej. Z tych którzy tu zostali właściwie nie został prawie nikt. Ostatnio straciliśmy Sołtysa, zginął chwilę przed tym jak dostałeś kulkę – kontynuowałem co jakiś czas patrząc na towarzysza i cicho licząc, że otworzy oczy i mi odpowie.
Następnie zapadła cisza. Patrzyłem na swojego towarzysza ze smutkiem, a w tle było słychać dźwięki krzątających się ludzi.
- Mam nadzieję, że się obudzisz. Wtedy wszystko się zmieni… - powiedziałem. Myślałem już od jakiegoś czasu o opuszczeniu Ostoi chociaż na trochę, ale ostatnio zacząłem o tym myśleć naprawdę poważnie. Nie mogłem oczywiście zostawić Gigant w więzieniu, Erniego, Cinka i Łowcy gdzieś na wschodzie oraz Pablorda w szpitalu, ale gdyby to wszystko się ułożyło, mógłbym stąd uciec. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że Erniego dalej nie ma. Od jego wyjazdu minął już tydzień. Ta myśl uderzyła mnie tak nagle i intensywnie, że aż zakręciło mi się w głowie. Musiałem kogoś spytać czy są jakiekolwiek informacje na ten temat.
                Wyszedłem niechętnie z pokoju Pablorda i poszedłem w stronę budynków mieszkalnych. Kieliszek wina, dobre towarzystwo i spokój – tego mi teraz było trzeba. O Zbłąkanym Ocalałym postanowiłem się dowiedzieć nazajutrz. Teraz potrzebowałem restartu. Podążyłem w stronę mieszkania Łapy. Deszcz ciągle padał jakby chciał zmyć cały brud z tego świata.  Gdy dotarłem do budynku, w którym mieszkała Łapa, byłem cały przemoknięty. Otrzepałem się niczym pies, po czym ruszyłem prosto do jej mieszkania. Pod drzwiami stał ten sam mężczyzna, którego widziałem na placu. Łypnął na mnie spode łba, ale nic nie powiedział. Po prostu stał. Ominąłem go i zapukałem. Przywitała mnie wyglądając tak jak zwykle – pięknie, tajemniczo i dziko. Pamiętałem początki naszej przyjaźni, kiedy to jeszcze ze sobą walczyliśmy. Pamiętam jak szedłem podpierając się o kij do młyna w Królowym Moście, aby przeprowadzić z nią negocjacje. Jak dawno temu to było.
                Spędziliśmy końcówkę dnia na rozmowach, przy butelce dobrego wina. Nie byłem teraz zbyt dobrym towarzyszem do rozmów, powoli przysypiałem i kiedy naprawdę nie miałem już sił to położyłem się. Łapa przykryła mnie i poszła do salonu. Ostatnie co słyszałem to trzaśnięcie drzwiami. Wyszła gdzieś, ale ja już spałem.
                Gdy się obudziłem ona leżała przy mnie. Była jakaś inna. Wyglądała na bardzo smutną, a jeszcze wczoraj wieczorem kipiała energią i siłą. Podniosłem się i przywitałem ją niezręcznym cmoknięciem w policzek.
- Co się dzieje? – zapytałem.
- Musimy porozmawiać – odpowiedziała.
Nie miałem pojęcia o co mogło chodzić, ale bez słowa ruszyłem za nią do kuchni, narzucając na siebie spodnie oraz koszulkę. Usiedliśmy przy niedużym stole. Spojrzała na mnie.
- Obawiam się, że to pożegnanie – odpowiedziała.
                Przez chwilę nie zrozumiałem co powiedziała i jak to do mnie dotarła poważnie zacząłem się zastanawiać czy nie śpię. Potem przez głowę mi przeszło czy coś mogłem przeskrobać, ale nie przypominałem sobie nic złego, co zrobiłem.
- Nie rozumiem… - zacząłem.
- Wiem gdzie jest moja siostra Bobru. Gdy ją odzyskam odchodzę stąd – powiedziała. Mówiła absolutnie poważnie, nie było mowy o głupim żarcie.
- Wiesz gdzie jest Młoda? Pomogę ci i… - ale tym razem też mi przerwała.
- Nie. To co zrobię na pewno nie spodoba się tobie i będę musiała stąd zniknąć – powiedziała – Chcę ci podziękować za to wszystko co razem przeżyliśmy.
Nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć. Zatkało mnie jak nigdy wcześniej. Teraz gdy miałem stracić Łapę zdałem sobie dopiero sprawę jak dobrze mi przy niej było. Pasowaliśmy do siebie.
- Nie odchodź. Poczekaj na mnie gdzieś, gdzie będziemy mogli się spotkać za jakiś czas. Powiedz gdzie pójdziesz, błagam… - prosiłem.
- Nie tym razem. Znienawidzisz mnie i będziesz chciał mnie zabić. Jestem tego pewna.
- Też myślałem o opuszczeniu Torunia! – walczyłem dalej – Muszę tylko poczekać aż wszystko się ułoży. Pablord musi się obudzić, Erni musi wrócić, a Gigant musi zostać wypuszczony. Wtedy możemy odejść wszyscy. Czemu nie może być tak jak dawniej?!
- Bo czasy się zmieniają. Tak samo ja –to mówiąc podeszła do mnie i pocałowała mnie – Zostanę w Ostoi jeszcze maksymalnie parę dni. Potem znikam. Mimo tego mogę zniknąć nawet dzisiaj, więc nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
- Znajdę cię – powiedziałem wstając – Nie stracę kolejnej cennej mi osoby.
- Nie znajdziesz – powiedziała i wróciła do sypialni. Opuściłem jej mieszkanie całkowicie rozbity. Co ją zmusiło do takiej decyzji? Wczoraj rozmawiał jeszcze o wspólnych planach na najbliższe dni, a wczoraj wyszła i po powrocie była już zupełnie inna.
                Minąłem strażnika stojącego przy jej drzwiach i poszedłem na dwór. Nie padało już, przynajmniej nie tak mocno jak wczoraj. Na niebie były jednak wciąż chmury. Wielki zegar na kościele wskazywał godzinę trzynastą. Nie wiedziałem czy wierzyć tej godzinie, ale miałem nadzieję, że ktoś ją kontrolował. Czy była jakakolwiek szansa, że wszystkie trzy rzecz rozwiążą się dziś i będę mógł uciec stąd razem z Łapą? Raczej nie. Nawet jeżeli udałoby mi się uwolnić Giganta i Dymitra, Erni wróciłby z wyprawy to wciąż nie było prawie żadnych szans na to, że Pablord obudzi się tak szybko
                Poszedłem w stronę baru i zamówiłem piwo. Musiałem to wszystko przemyśleć. Najchętniej porozmawiałbym z kimś, ale teraz dosłownie nie miałem z kim. Jedyną opcją był Mpd, ale on nie był osobą, z którą dało się rozmawiać na tak poważne tematy. Jeszcze dwa tygodnie temu pogadałbym z Łowcą, Sołtysem, Erni, Cinkiem lub Pablordem. Ale teraz nie miałem pod ręką żadnego z nich. Byłem rozgoryczony i zły. Nie miałem nawet pomysłu jak przekonać Łapę. Mogłem ją śledzić,  ale co by mi to dało? Jakby chciała to i tak by mnie odgoniła. Musiałem się z tym pogodzić.
                Po wypiciu piwa już chciałem opuścić lokal, kiedy zobaczyłem przepychającego się do mnie Karła. Dawno go nie widziałem, a teraz ewidentnie czegoś ode mnie chciał. Gdy podszedł przywitałem go.
- Hej Wojtku… - zacząłem.
- Nie ma teraz na to czasu – wyszeptał po czym pociągnął mnie i wyprowadził przed bar.
Gdy wyszliśmy zauważyłem, że jest roztrzęsiony. Blizna na jego twarzy była cała mokra od deszczu, który padał, a on wyglądał na roztrzęsionego.
- Co się stało? – zapytałem.
- Bardzo niedobra wiadomość. Chodź ze mną na wschodnią barykadę. Tą główną z największym wyjazdem.
                To musiało być coś bardzo poważnego, bo Karzeł nie posłał nikogo po mnie, tylko pofatygował się sam. Biegliśmy tam dosyć szybko, a im bliżej byliśmy barykady tym większe obawy miałem. Zebrało się tu sporo ludzi, w tłumie zauważyłem Szeryfa, ale Dziary nie widziałem wcale. Na barykadzie stała czwórka strażników. Karzeł kazał mi się wspiąć po drabinie, a sam ruszył tuż za mną. Gdy wspięliśmy się na podwyższenie, zauważyłem, że przed bramą stoją trzy samochody i autobus. Ten drugi rozpoznałem od razu, pomimo tego, że był w opłakanym stanie – to z pewnością był Zbłąkany Ocalały. Serce zabiło mi szybciej gdy zobaczyłem stojącą grupę ludzi, wszystkich uzbrojonych, a na ich czele stał gruby mężczyzna. Znałem go, chociaż jak przez mgłę, to był jeden z ludzi Łapy, pamiętałem go jeszcze z czasów Królowego Mostu. Przed nim klęczało parę postaci z workami na głowach, a obok leżało zawiniątko wielkości dorosłego człowieka. Serce podjechało mi do gardła. Chociaż się tego spodziewałem, to wypuściłem głośno powietrze z płuc, gdy zobaczyłem jak grubas ściąga worek z jednego z zakładników i odkrywa jego twarz.
                Był to Erni. Cały opuchnięty, ale żywy. Grubas krzyknął do nas.
- Chcemy negocjować!

3 komentarze:

  1. Rozdział z super końcówką! Tak trzymaj! Gdzie mógłbym się z Tobą skontaktować prywatnie? Yt, tutaj czy mail? :)
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałoby się kopnąć drzwi i krzyknąć: co nie spodziewałeś się mnie tak wcześnie?! :D

    Właściwie ciekawe jakby wyglądała Ostoja pod wodzą Bobra. Jakie wprowadziłby udoskonalenia, co pozmieniał. Czy wtedy w Toruniu żyłoby się lepiej? Pomysł na takie miejsce jest dość ciekawy i chciałabym go poznać :P

    Ha, myślałam, że łapa w końcu powie, że zabiła Natalię, ale jednak cisza :D Ciekawa jestem reakcji bobra. Czy będzie się zachowywał jak Pączuś i Carol w TWD? :D Myśle, że normalną reakcją jest gniew i odciecie się od takiej osoby. Nie umiem sobie wyobrazić sceny przebaczenia. Po odkryciu prawdy nic nie jest takie samo i utrata zaufania boli najbardziej. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie dalszej historii bez udziału Łapy. Nawet jeśli doszła nowa Ruda. Łapa to jednak łapa. chyba że tamtą również wykreujesz na silną kobietę, która nas jeszcze niejednokrotnie zaskoczy.

    Łooo. Końcówka mocna. Chyba jeszcze tak dobrze Ci nigdy nie wyszła :D Ciekawa jestem co teraz zrobi Dziara. Na pewno nie przewidział takiej sytuacji a to mocno mu pokrzyżuje plany, bo wydaje mi się, że jednak do walki dojdzie. A może właśnie podczas walki zabije Karła i powie że to Dalion?

    Czekam na dalsze losy, finał coraz bliżej :D
    Życzę weny i czasu!

    Pozdrawiam,
    C.

    OdpowiedzUsuń