sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 9: Noc

Czas na rozdział 9, trzeci z perspektywy Miczi! Rozdział zdecydowanie najbardziej brutalny na swój sposób i w sumie sam się zastanawiam jak rozwinąłem akcję tak, a nie inaczej. Po przeczytaniu proszę o komentarz i rozesłanie bloga znajomym :)

------------------------------------------------------

Rozdział 9 (Miczi): Noc


                Okazało się, że budynek jest idealny do obrony. Zombie w żaden sposób nie potrafiły przejść przez zakratowane okna oraz wzmocnione drzwi. Ilekroć próbowały wedrzeć się do środka, lub zbierały się większą grupą przed wejściem, czyściliśmy je. Przez to schody były czarne od zaschniętej krwi i na wejściu śmierdziało niemiłosiernie. Za każdym razem, kiedy byłam zmuszona wrócić tam, żeby nie otoczyły nas trupy, to mdliło mnie na samą myśl.
                Urządziliśmy się na zapleczu. Znaleźliśmy trochę koców w okolicznych domach i mieliśmy w końcu dostateczną ilość jedzenia, żeby móc w pełni się najeść. Mimo tego, że było nas piątka to nie czułam się dobrze. Właściwie to nigdy nie czułam się bardziej samotna. Po spędzeniu pierwszej nocy w tym miejscu zastanawiałam się nad ucieczką. Szczerze wątpiłam w to czy ktokolwiek z otaczających mnie osób w jakikolwiek sposób mi pomaga. Po drugiej nocy zaczęłam już nawet planować jak to zrobić, ale gdy przyszło co do czego to nie mogłam znaleźć w sobie tego czegoś, żeby ich zostawić. Szpieg całymi dniami spał, albo był dręczony gorączką. Na całe szczęście rana na ręce zaczęła się goić, ale i tak nie znosił dobrze ostatnich zdarzeń. Damian był całkowicie pasywny. Niby starał się być pomocny, ale był po prostu zbyt nieśmiały, a może leniwy, żeby zaciekawić swoją osobą.
                Najgorzej zachowywali się jednak Smród i Dalion. W tym drugim od dawna już nie widziałam przyjaciela. Od kiedy przybyliśmy do tego sklepu całe dni pili. Zapas alkoholu był spory, więc nie zapowiadało się na koniec ich pijaństwa. Strasznie mi to przeszkadzało bo zachowywali się chamsko, rzucali uwagi nie na miejscu i stali się zbyt śmiali. Nie wiem czy bałam się bardziej tego co mogę zrobić mi, Szpiegowi i Damianowi czy sobie. Wciąż nie mogłam uwierzyć jak apokalipsa zmieniła ludzi. Dalion, kiedyś spokojny chłopak, który był moim przyjacielem, teraz wydawał mi się odrażającym śmieciem. Co najśmieszniejsze był młodszy od Smroda o jakieś dziesięć lat, a mimo to pili na równo. Zdarzało się też żeby rzygali, więc oprócz ohydnego zapachu w części sklepowej, tyły też śmierdziały. Musiałam stąd uciec. Wolałam działać sama. Trop grupy, którą widzieliśmy na miejscu katastrofy helikoptera na pewno już zniknął, ale była jeszcze szansa w tej Toruńskiej Ostoi Ocalałych. Wierzyłam, że tam znajdę schronienie, a może nawet kogoś z Królowego Mostu. Myślałam o nich coraz mniej, ale dalej byli w mojej głowie.
                Trzeci dzień rozpoczął się wyjątkowo źle. Zazwyczaj ta dwójka zaczynała pić pod wieczór, a teraz zobaczyłam kieliszki z wódką już z rana. To nie zwiastowało nic dobrego. Musiałam stąd wyjść. Zjadłam coś na szybko, ubrałam się i odryglowałam drzwi. Wzięłam ze sobą toporek oraz wiatrówkę z paroma pociskami. Było ich coraz mniej więc musiałam naprawdę zacząć oszczędzać, aż do czasu znalezienia kolejnej porcji amunicji. Wyszłam i zauważyłam, że jest dosyć ciepło. Oczywiście na schodach czekały na mnie dwa szwendacze. Czując standardowo trochę adrenaliny wypakowałam swoją złość w pierwszego z nich powalając go dwoma silnymi uderzeniami toporem. Zauważyłam, że im dłużej trwa ten koszmar tym niektóre zombie są coraz słabsze. Można było bez problemu odróżnić takie, które zginęły niedawno od tych, które chodziły już w tym stanie od jakiegoś czasu. Te drugie wyglądały jakby ledwo chodziły. Niektóre miały sznur wnętrzności zwisający z rozprutego brzucha, aż do stóp, a inne uginały się jakby miały się lada chwila rozpaść.
                Nie powiedziałam nikomu o tym, że wychodzę. Nikt też nie usłyszał jak drugi zombie ma rozbijaną czaszkę o schody. Byli oni po prostu zbyt zajęci gniciem. Nie mogliśmy czekać musieliśmy ruszać. Wyszłam na ulicę i rozejrzałam się. Stąd było parę odnóg, ale większość z nich sprawdziliśmy. Poszłam w prawo, gdzie był rządek nie przeszukanych domków i innych budynków. Weszłam do pierwszego lepszego prześlizgując się przez wiszące na zawiasach drzwi do ciasnej i ciemnej klatki schodowej. Blok miał trzy piętra i po dwa mieszkania na każdym. Wchodząc do pierwszego pomocowałam się chwilę z drzwiami. Nie zwracałam uwagi na to czy robię jakiś hałas, w końcu byliśmy już tu trzeci dzień, a nikt nas wciąż nie zaatakował. Jakby chciał to zrobić to już byśmy nie żyli. Poprawiając plecak ruszyłam do jedynego pokoju, w którym było dosyć jasno. Był to podupadły salon, oświetlony przez dwa rządy okien. Były one zakurzone i brudne, ale wpadało przez nie jeszcze troszkę światła.
                Standardowo przeszukiwałam szafy, kredensy, komody oraz szuflady i półki. Zbierałam bardziej przydatne rzeczy, a te zniszczone odrzucałam na podłogę. Słyszałam jak gdzieś nade mną coś człapie. Podejrzewałam, że to parę zombie byłych lokatorów tego miejsca, szuka pożywienia.  Po przeszukaniu salonu, w którym znalazłam trochę leków i działający kompas przeszłam do sypialni. To co zobaczyłam przewieszone nad ścianą przyprawiło mnie o dreszcze podniecenia. Podbiegłam wskakując butami na łóżku i przyjrzałam się znalezisku. Była to maczeta. Dosyć spora i ładnie ozdobiona. Obłożona ciemną skórą na rączce prezentowała się świetnie. Nie czekając ani chwili dłużej rozbiłam gablotkę łokciem i wyjęłam moją nową broń. Leżała w ręce całkiem dobrze, chociaż była odrobinę za ciężka. Musiał tu mieszkać jakiś kolekcjoner bo była w idealnym stanie. Czyszczenie broni nie było łatwe, a co dopiero tak wielkiej jak ta. Całe szczęście w gablocie była też pochwa, do której schowałam nabytek.
                Ucieszona poszłam przeszukiwać pozostałe mieszkanie. Na drugim piętrze wpadłam w końcu na grupę zombie, która robiła tyle hałasu. Chciałam od razu przetestować maczetę. Obnażyłam ostrze z brzękiem i cięłam prosto w pierwszego z trzech trupów szwendających się po mieszkaniu. Nawet przy niedużej sile ostrze przyjemnie przeszło przez ciało i kości odcinając rękę w ramieniu. Czując napływ adrenaliny zamachnęłam się raz jeszcze ścinając wroga z nóg. Ostatni cios zadałam w głowę rozpoławiając  ją i uwalniając falę krwi na zakurzony dywan. Kolejny rzucił się na mnie wyjątkowo szybko. Ledwo zdążyłam machnąć maczeta i jedynie zadałam mu ranę kłutą od ramienia do pasa. Zombie pchnął mnie jednak i sprowadził do poziomu podłogi sam upadając. Czując narastająca panikę zamachnęłam się drżącą dłonią i trzema uderzeniami dostałam się do mózgu trupa. Ostatni poruszał się wyjątkowo wolno. Było to pewnie spowodowane tym, że z jego uda wystawała kość udowa. Nie śpiesząc się nadto wycelowałam dobrze i potężnym zamachem pozbawiłam go głowy. Gdy ta dalej ruszała się po odłączeniu od ciała wykopałam ją pod stół, który stał przy wyjściu na balkon.
                Coraz bardziej wprawiona w posługiwaniu się maczetą sprawdziłam cały blok znajdując przy tym trochę komiksów, które miałam zamiar poczytać w czasie wolnym oraz zapas zapałek, który znalazłam w jednym z mieszkań. Cały proces przeszukiwania zajął mi jakieś dwie godziny.  Gdy opuściłam blok mieszkalny na ulicy kogoś zobaczyłam. Odruchowo sięgnęłam po wiatrówkę i wymierzyłam. Po chwili jednak odetchnęłam z ulgą, gdy rozpoznałam  w nim Damiana. Podszedł do mnie.
– Miczi co z tobą? Gdzie byłaś? – zapytał.
– Przeszukiwałam okoliczne bloki. Mam dość atmosfery panującej w tym sklepie. Dalion i Smród przesadzają…— stwierdziłam zawieszając wiatrówkę z powrotem na plecy.
– Też to zauważyłem i w sumie dlatego cię szukam – powiedział.
– Nie rozumiem – udałam, chociaż domyślałam się o co mu chodzi.
– Nie wiem jak ty, ale ja odchodzę. Nie wiemy czy ktoś z naszej grupy jeszcze żyję, ale nie będę gnił w tym sklepie żeby się przekonać. Szpieg czuje się lepiej i powinien dać radę ruszyć w dalszą drogę. Auto jest gotowe, wystarczy żebyśmy ruszyli i zostawili tych dwóch…— wyrzucił z siebie – Moglibyśmy to zrobić nawet zaraz. Są strasznie pijani, nie zasługują na nic więcej.
Miał rację. Miałam jednak plan zebrać odpowiednią ilość zapasów tak, żeby nie zabierać niczego ze sklepu i nie dawać im sygnału, że odjeżdżamy.
– Poczekajmy do jutra. Z samego rana zapakujemy się i odejdziemy. Pozbieram jeszcze trochę leków, ubrań, koców i jedzenia, żebyśmy nie rzucali się w oczy z nasza ucieczką. Schowam to w aucie i jutro stąd uciekniemy. Przekażesz to Szpiegowi tak, żeby ci dwaj nie usłyszeli? – zapytałam.
– Jasne. Uważaj na siebie. Ja przypilnuję, żeby nie zrobili nic Szpiegowi – to mówiąc odwrócił się i wrócił w stronę sklepu.
                Ja ruszyłam dalej szukając wszystkiego co może przydać się do przetrwania. Czułam się znowu jak w pierwsze dni po wybuchu apokalipsy. Co prawda było o wiele spokojniej i umiałam się teraz posługiwać bronią, ale i tak czułam się podobnie. Szalone poszukiwanie wszystkiego co może się przydać. Czułam podniecenie pomieszane ze strachem na myśl o opuszczeniu Smroda i Daliona. Nie łączyło mnie już z nimi nic. Byli zwykłymi pijakami, którzy wyjątkowo utrudnili nam przetrwanie. Jutro o tej porze nie będą już moim problemem.
                Następne parę godzin przeszukiwałam trzy kolejne budynki. Znalazłam sporo rzeczy i z radością planowałam powrót do auta, a następnie do sklepu. Zatrzymałam się jednak chwilę odpocząć na dachu i rozejrzeć się po krajobrazie. Słońce akurat zachodziło co wyglądało naprawdę ładnie. Promienie odbijały się od płatków śniegu tworząc jedną, wielką, oślepiającą taflę. Siedziałam z nogami zwieszonymi w dół, nigdy nie doskwierał mi lęk wysokości. Rozglądając się z takiej wysokości można było zauważyć wiele rzeczy. Skłaniało mnie to również do myślenia. O całym syfie jaki mnie otacza. Zastanawiałam się, w którą stronę pojechać i doszłam do wniosku, że pojedziemy dokładnie w stronę zachodzącego słońca. Jadąc tam na pewno trafimy do Torunia. Przy linii lasu na polach, z których przyjechaliśmy, widziałam też sporo zombie. Łaziły mniejszymi i większymi grupkami próbując wyczuć z daleka zapach ludzi. Wszystkie prędzej czy później trafią na ten sklep. Miałam cichą nadzieję, że Dalion i Smród dostaną za swoje.
                Już miałam schodzić z dachu, kiedy zauważyłam dziwny błysk. Z początku wydawało mi się, że po prostu źle spojrzałam na słońce, lub coś mi się przywidziało, ale po chwili blask pojawił się ponownie. Czerwona kropka gdzieś na brzegu lasu. Po chwili pojawiła się druga. Poczułam odrobinę niepokoju, ale obserwowałam kropki z zaciekawieniem. Gdyby były bliżej siebie powiedziałabym, że to samochód, ale zdecydowanie znajdowały się parę metrów od siebie. Ludzie. Inni Ocalali. Czy to może być ktoś z naszych znajomych? Nie wiedziałam, ale nie miałam jak się dowiedzieć. Odległość do strzału była nierealna, więc nawet nie próbowałam.  Czekałam jeszcze chwilę, kropki stawały się coraz większe, ale nie zbliżały się do miasta. Podążały raczej wzdłuż linii lasu i szły na zachód.
                Nie mogąc czekać dłużej podniosłam całkiem już ciężki plecak i zaczęłam schodzić w dół. Nie spotkałam już zombie, wybiłam wszystkie na tej uliczce i pewnie do rana będziemy mieli spokój. A jutro rano nas już tu miało nie być. Idąc ulicą po wydeptanym przeze mnie trakcie modliłam się aby wszystko poszło po mojej myśli. Przed powrotem do sklepu podeszłam do auta i wrzuciłam wszystko co dziś znalazłam na tylne siedzenie. Moja wiatrówka wylądowała w bagażniku razem z toporkiem. Maczetę zachowałam przy sobie w razie gdyby coś miało się stać. Zadowolona z siebie skierowałam swoje kroki w stronę sklepu. Wejście było zamknięte. Zapukałam parę razy i po dłuższym czasie usłyszałam jak ktoś ciężkim krokiem podchodzi do drzwi. Otworzyły się w końcu i stanął w nich Smród. Zionęło od niego potężnie alkoholem, a zataczał się tak ekstremalnie, że wyglądał jakby miał się zaraz wywrócić.
– Gdzie żeś się szlajała? – wyburczał chwiejąc się na nogach.
– Nie twoja sprawa – ucięłam krótko przepychając się obok niego, żeby wejść do środka.  Podczas przepychania się obok niego poczułam uścisk na pośladku. Byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam gniew i zamachując się zdzieliłam go po pysku. Widziałam jak zaklął paskudnie i z obślinioną brodą spojrzał na mnie.
– Jak ci oddam to nie wstaniesz dziewko – krzyknął wymachując łapskiem.
– Spróbuj tylko, a pożałujesz – rzuciłam idąc na zaplecze. Usłyszałam jak drzwi za mną się zamykają i jak Smród podąża za mną.
                Śmierdziało tu teraz jeszcze gorzej niż wcześniej. Maczetę miałam sprytnie ukrytą pod kurtką, którą zabrałam ze sobą na tyły. Jeżeli on był w takim stanie to strach pomyśleć co może mu jeszcze przyjść do głowy. Wchodząc przywitałam skinieniem głowy Szpiega. Ten obserwował mnie tajemniczo i uśmiechnął się delikatnie również ze mną witając.  Rzuciłam swoje rzeczy na posłanie i zabrałam się za robienie czegoś do jedzenia. Miałam ochotę się najeść, żeby zmarnować jak najwięcej ich zapasów, a przy okazji mieć dużo sił na jutro. Przygotowałam więc podwójną porcję fasoli w puszkach, ugotowałam makaron i polałam to wszystko sosem wątpliwej jakości. Podając wszystkim po porcji zaczęłam jeść z pożałowaniem obserwując Daliona. Był w jeszcze gorszym stanie niż Smród, w końcu był młodszy i na pewno nie przyzwyczajony do picia tak jak jego kompan. Starałam się go ignorować. Kiedy zjedliśmy rzuciłam naczynia do zlewu i podeszłam do Szpiega. Dalion i Smród zajmowali się akurat osuszaniem kolejnej flaszki i śpiewaniem zbereźnej piosenki, wiec mogłam bez podejrzeń upewnić się, że zrozumiał plan.
– Damian mówił ci co będzie jutro?
Tak. Jeżeli chodzi o mnie to dam radę. Co prawda jestem teraz jeszcze mniej przydatny niż kiedyś, ale całe szczęście oburęczność da mi szansę jeszcze ci pomóc – to mówiąc uśmiechnął się i zaprezentował parę szybkich ruchów nożem motylkowym, które sprawiły, że uwierzyłam mu bezgranicznie.
– Myślę, że jak oni zasną to bez problemu będziemy mogli odjechać. Będą spali aż do południa jak nie dłużej. Zaplanowałam już, w którą stronę powinniśmy się udać. Mam nadzieję, że wszystko wypali – stwierdziłam.
– Uda nam się. Teraz wybacz, ale muszę się wyspać. Jeżeli wstaniemy za późno to czeka nas kolejny dzień z tymi śmieciami – to mówiąc wskazał ostrzem noża Daliona i Smroda, którzy akurat dyskutowali o czymś głośno. Życząc Szpiegowi dobranoc odeszłam na bok do swojego posłania. Położyłam się i okryłam kocami próbując zasnąć. Nie było to łatwe pomimo zmęczenia gdyż Dalion i jego przyjaciel wciąż hałasowali.
                Zasypiałam i budziłam się na przemian. Byłam pełna obaw, a moje myśli były bombardowane przez dalsze plany. Pomimo późnej godziny Dalion i Smród dalej pili, ja jednak udawał, że śpię. W pewnym momencie poczułam czyjś oddech na plecach. Przeszły mnie aż ciarki, kiedy usłyszałam zapity głos Daliona.
– Miczi śpisz?
Nie odpowiedziałam czekając, aż da sobie spokój. Gdy już myślałam, że odszedł poczułam szturchnięcie w ramię. Podniosłam się i przyzwyczajając wzrok do światła lampy spojrzałam na niego.
– Czego chcesz? – zapytałam.
– Ciebie. Mam na ciebię ochotę Miczi. Kocham cię – powiedział próbując się do mnie przytulić. Odepchnęłam go. Poleciał do tyłu na plecy. Usłyszałam jak Smród parska śmiechem.
– Wyszczekana dziewucha, weźmy ją we dwoje – powiedział uśmiechając się paskudnie.
– Odpierdolcie się ode mnie! – krzyknęłam dosyć głośno. Poczułam ciepło skóry na rękojeści maczety i uspokoiłam się – dajcie mi spać.
Dalion nie dał jednak za wygraną. Podniósł się i usiadł na mnie łapiąc mnie za rękę, która chciałam go uderzyć. Drugą sięgnęłam po maczetę, ale nie zdążyłam jej wyjąć. Przytrzymał mi tą rękę kikutem.
– Chcę ciebie. Podobasz mi się już od dawna, rozumiesz piękna? – wybełkotał.
                Gdy zatkał mi usta dłonią starałam się krzyczeć i gryźć. To obudziło Damiana, który zerwał się chaotycznie i widząc co się dzieje rzucił się na Daliona. Dopadłby go gdyby nie Smród, który zrobił użytek z trzymanej w ręce butelki i rozbił ją z impetem o głowę Damiana. Chłopak padł w rosnącej kałuży krwi i już się nie ruszał. Ogarnęło mnie przerażenie. Po chwili znowu krzyknęłam, ale wiedziałam, że nic mi już nie pomoże. Na chwilę udało mi się nawet wyrwać spod pijackiego uścisku, ale po chwili do ataku dołączył się Smród, z którego ciężarem nie dałam rady walczyć. Poczułam jak przytrzymują mnie coraz mocniej. Czułam się fatalnie i miałam ochotę ich zabić, ale ich było dwóch, a jeden był zdecydowanie silniejszy ode mnie. Nagle Smród się odwrócił i zauważyłam jak jest atakowany przez Szpiega. Ogromny chłopak zasłonił się rękoma przed szybkimi ciosami nożyka Szpiega i usłyszałam jak krzyczy. Smród zaszarżował, ale nie trafił i wleciał w ścianę. Dalion wciąż mnie trzymał mocno, chociaż próbowałam mu się wyrwać. Szpieg wykorzystując utratę równowagi rzucił się na pijaka, lecz w tym momencie sam stracił równowagę zaplątując się w koc.

                To dało czas Smrodowi, który podniósł się i ponownie przeprowadził szarżę. Tym razem trafił odpychając ogromną siłą Szpiega na pobliską ścianę. Widziałam jak po uderzeniu osuwa się on na ziemię i nożyk wypada mu z ręki. Otworzył jeszcze oczy, żeby zobaczyć pięść lecącą w stronę jego twarzy. Po tym odwróciłam wzrok i krzyknęłam jeszcze głośniej. Usłyszałam tylko cztery uderzenia, w którym ostatnie było połączone z trzaskiem łamanej kości. Krzyczałam i krzyczałam mając nadzieję, że ktoś tu przyjdzie i mnie uratuje, ale w końcu nie miałam siły i pogodziłam się ze swoim beznadziejnym losem. 

15 komentarzy:

  1. Super zakończenie XD Czy Miczi będzie w ciąży?

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś tak czułem od samego początku, no cóż Miczi dostała najgorszą grupę ze wszystkich. Trochę jednak nierealistyczne, że w sztok pijany menel i 15-latek, zabijają Damiana i Szpiega który mimo braku ręki był dosyć szybki i zwinny. Miczi widziała czerwone kropki którymi są zapewne Czerwone Flary które to ją chyba uratują.
    Co do Torunia to myślę, iż tak różowo to tam nie będzie, przeczuwam polskiego Gubernatora w postaci Rydzyka. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz co, daruję sobie prośby o usunięcie rozdziału bądź mnie z historii ale mogłeś mnie zapytać czy chcę aby postać w większym stopniu oparta na mojej osobie została użyta w taki sposób. gwałt nie jest czymś do wrzucenia do historii żeby było ciekawiej, nie jest zaskakujący, co najważniejsze nie jest w porządku
    wiem że chcesz aby apokalipsa była oryginalna ale jest tyle innych sposobów. serio
    to nie jest coś błahego typu żarty o moich cyckach. nie czuję się komfortowo gdy treści seksualne kręcą się w okół mojej osoby. po części dlatego jestem aseksualna.
    byłoby miło gdybyś usunął chociaż ten rozdział i zmienił zakończenie, nawet na brutalne pobicie. straciłam do ciebie dużo szacunku, a to może przywróciłoby chociaż jego część.

    (a, i swoją drogą, sceny pornograficzne z udziałem nieletnich i przemocy są wbrew prawu i karalne. (art. 202 § 3 kk) bądź też treści narzucane osobie, która ich sobie nie życzy (art. 202 § 1 kk). przemyśl to sobie)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasna Miczi, nie ma sprawy wszystko ocenzuruje, wybacz jesli Cię uraziłem. Jak poprawię napisz gdzieś czy Ci odpowiada taka wersja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spoko, dzięki za wyrozumiałość! po prostu uważaj następnym razem. niektóre osoby niezbyt dobrze znoszą podobne tematy, i nie odnosi się to tylko do gwałtu.

      Usuń
  5. Przepraszam naprawdę Miczi, po prostu nie pomyslałem nawet, że to może Cię urazić. Wszystko tam pozmieniam co trzeba i tak sprostuje, że te wszystkie opisy były taką wizją artystyczną ( w sensie nie miałem żadnej chęci obrażenia Cię nimi, po prostu chodziło o całą dzikość sytuacji. Jakby Ci coś jeszcze nie pod pasowało to po prostu pisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, 6 komentarzy zanim tu przylazłam. Musiało się dziać :D

    Ogółem mi się podobało.

    Nie umiałam postawić się w sytuacji Miczi, kiedy chciała uciec. Jak można zostawić swojego przyjaciela. Ja wiem, że się zmienił, ale podeście do niego też nie może zmienić się z dnia na dzień. Myślałam, że mu potłucze te butelki. Jakoś będzie chciała przemówić do rozsądku. W końcu to nastolatki a nie alkoholicy z pięcioletnim stażem.

    Nie przekonał mnie język Smroda. Dziewucha? Oj nie wiem czy nawalony chłopak w trzy bele cackał by się z dziewuchą czy może raczej z kurwą / suką ;) Z drugiej strony polecałabym WarsawShore w tej kwestii. Ich teksty zabijają wszystko. Warto coś podpatrzeć, to jak się wysławiają i jak postrzegają kobiety.

    Co do ostatniej sceny. Mnie akurat gwałt (a raczej zapowiedź „mam na Ciebie ochotę”) zaskoczył. I tu też zwrócę uwagę na język. To wyrażenie samo w sobie nie jest chamskie. Jest normalne. Natomiast „Ale mi się chce ruchać” już jest mniej wyszukane. Nie sądzę by pijany chłopak dbał o kulturę i wychowanie w sytuacji gdy chce zgwałcić dziewczynę.
    I jeśli chodzi o sam gwałt. Nie umiem postawić się w sytuacji Miczi (tej prawdziwej) bo to mnie bezpośrednio nie dotyczy. Mogę jednak powiedzieć, że tę scenę oceniam tylko i wyłącznie pod względem literackim i nie wypływa ona w jakimkolwiek stopniu na to co sądzę o Miczi (tej prawdziwej) ;)
    Gwałt był dość lekko opisany. W sumie dowiedziałam się tylko tyle, że Dalion chciał, a Miczi krzyczała. Nie wiadomo czy w ogóle ją rozebrał. I czy w sumie doszło do gwałtu tak na 100%. Sama również kiedyś opisałam gwałt na głównej bohaterce, choć ona była nieprzytomna i skupiłam się na sytuacji „po”. No mniejsza. To nie była apokalipsa xD
    Tak w sumie to mógł to być zwyczajnie zły sen :P

    Standardowo czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Dalion ją rozebrał (swoją drogą trudno mi sobie wyobrazić jak ją miał niby przytrzymywać, jednocześnie rozbierając jedną ręką) i było na 100%, aż straciła przytomność.
      Co do nowego zakończenia, Miczi nie została nawet pobita, przynajmniej ja czegoś takiego nie zauważyłem. Biorąc pod uwagę, że w poprzednim rozdziale grupa Bobra słyszała strzały, pewnie jej krzyk ich zaalarmował, prawdopodobnie zombiaki również, a wątpię by z tym sobie pijaczki poradziły.

      Usuń
    2. Tak rozdział przeszedł na życzenie Miczi pewną "cenzurę". Usunięty został fragment, w którym Dalion zaczął gwałt. Sytuacja teraz wygląda tak, że ją pobili i w sumie te wszystkie teorie "jak Dalion ją przytrzymał" skontruje i wytłumaczę jednym - Smród mu pomagał. Przytrzymał, w międzyczasie odrzucił Damiana i Szpiega i ich dobił i potem pomógł swojemu "przyjacielowi" Dalionowi. Te strzały z perspektywy Bobra miały miejsce wcześniej i w innym miejscu. Cięzko może to wyłapać z tekstu, ale w czasie, gdy Miczi jest w sklepie w miasteczku PRZY Zambrowie (Miczi w tym miasteczku z grupą jest w dniach 9-12) to Bobru i jego grupa są w samym Zambrowie ( w dniach 9-10 miał miejsce rozdział Bobra). Te dni liczę od wyjazdu Bobra po zapasy z Królowego Mostu wraz z Kiciusiem i Cinkiem.
      Wiem, że to trochę zagmatwane, ale jeżeli macie jakieś pytania to walcie śmiało, wszystko postaram się wytłumaczyć :)

      Usuń
    3. 2 Pytania...Czy Szpieg i Damian przeżyją?? I co z Miczi się stanie...ktoś ją uratuje czy może zabiją ją albo ucieknie?? A może będzie musiała z nimi podróżować? Odpowiedz na oba proszę.

      Usuń
    4. Obaj zginęli. A los Miczi poznacie w kolejnych rozdziałach, mogę zapewnić jedynie, że przeżyła ;)

      Usuń
  7. Dlaczego?! Szpieg był zajechisty...Niech to kaczka! :X
    A pewnie jeszcze szpieg sie zmieni super szybko i ugryzie smroda i Daliona...Burą suk* :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalazłem (chyba) Błąd :

    Zasypiałam i budziłam się na przemian. Byłam pełna obaw, a moje myśli były bombardowane przez dalsze plany. Pomimo późnej godziny Dalion i !! dalej pili,

    OdpowiedzUsuń