wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 11: Odpoczynek

Ten rozdział pomimo spokojnej nazwy, będzie rozwijał kilka ciekawych motywów. Czy ekipa Bobra w końcu zazna spokoju po przejęciu KM? Czy Alex pojawi się znowu w ich życiach? Tego dowiecie się już w krótce, zapraszam do komentowania i rozsyłania bloga znajomym. Miłego czytania!

Pablekta: Korektlord
------------------------------------------------------

Rozdział 11: Odpoczynek


                Usłyszałem hałasy. Siedziałem dalej w tym samym miejscu, na którym zasnąłem. Za oknem było ciemno. Przetarłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. O dziwo nie widziałem tutaj Kiciusia. Pomyślałem od razu, że Gigant przeniósł go na piętro, gdzie było cieplej i przytulniej. Wstałem i rozprostowałem obolałe nogi. Zdziwiłem się faktem, że byłem w pomieszczeniu sam. W końcu w obozie przebywało teraz piętnaście osób. Szukając mojej broni przeżyłem kolejne zaskoczenie – zniknął mój pistolet oraz podręczny nóż. Wyjrzałem za okno i ujrzałem Sołtysa rozmawiającego z Goku. Uspokoiło to trochę moje obawy. Chciałem zobaczyć, co dzieje się z Kiciusiem, więc udałem się w stronę schodów.
 Nagle usłyszałem dźwięk dochodzący od drzwi, z drugiej strony domu. Powoli ruszyłem do kuchni, żeby zobaczyć, co się dzieje. Ujrzałem postać, która właśnie otworzyła drzwi. Przez pierwszą chwilę wydawało mi się, że to Cinek, ale po chwili zamarłem. To był Alex. Sparaliżowany strachem nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Jego twarz była pokryta ranami, które zadaliśmy mu w czasie walki na polanie. Natychmiastowo otrząsnąłem się i puściłem biegiem w stronę salonu. Słyszałem jak mnie goni. Zacząłem wołać o pomoc, ale nie widziałem nadchodzącego Giganta, ani nikogo innego z moich przyjaciół. Pech chciał, że potknąłem się o próg i straciłem równowagę. Mój przeciwnik wykorzystał to i doskoczył do mnie. Powalił mnie, zobaczyłem nóż w jego rękach. Byłem tak przerażony, że nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Broń zabłysnęła w jego dłoni i zadał mi cios w brzuch. Poczułem ogromny ból, kiedy stal przeszywała mnie na wylot:
— Za zniszczenie spokoju – dźgnął ponownie – za zabicie moich przyjaciół – następna fala bólu przeszyła mnie – za Natalię – zacząłem odpływać atakowany przez mojego największego wroga. Dorwał mnie. Umierałem. Widziałem jego twarz przepełnioną nienawiścią. Czy to naprawdę był ostatni widok jaki miałem zobaczyć w życiu? Wtedy odleciałem. Zamknąłem oczy i nie czułem już niczego.
 Wtedy się obudziłem. Zlany potem podniosłem się. Było na oko południe. Leżałem na piętrze domu Kiciusia. Widziałem, że w kącie na drugim łóżku siedział Goku. Kiedy zobaczył, że wstałem podszedł do mnie i przywitał się :
— W końcu wstałeś, pało – powiedział żartobliwie, jak to miał w zwyczaju. Teraz w końcu miałem szansę z nim normalnie porozmawiać. Nie robiłem tego od czasu naszej rozmowy w parku.
— Miałem straszny sen dotyczący Alexa. W Obozie wszystko w porządku? – zapytałem na wszelki wypadek.
— Jasne, że tak. Ten twój ogromny kumpel chodzi od bramy do bramy i pilnuje porządku. Reszta szykuje śniadanie, a Kiciuś kima na dole.
— Dzięki. Zaraz będę musiał posłuchać waszej relacji co do zdarzeń w drodze do Królowego Mostu. Ale najpierw muszę coś zjeść bo nie wytrzymam – odpowiedziałem i wstałem. Bartek zszedł na dół, a ja ubrałem się i poszedłem w jego ślady. Na dole drzemał Kiciuś. Jego ręka była zabandażowana. W kuchni, w której rozgrywała się akcja mojego koszmaru siedziało teraz parę osób – Natalia, Goku, Nieznajoma, Gigant, Szpieg oraz Cinek.
Usiadłem przy stole i łapczywie rzuciłem się na swoją porcję jedzenia.  Zjadając szybko, rozpocząłem dyskusję :
— Dziękuje za posiłek. Opowiadajcie teraz jak wyglądała wasza droga tutaj. Może mi się to przydać, w końcu Alex dalej gdzieś tam jest.
— Może ja opowiem? Mam całkiem dobrą pamięć i kojarzę każdy szczegół – zaczął Goku i nie czekając na pozwolenie kontynuował — W momencie, kiedy poszedłeś wraz z tym debilem na zwiad w parku, wyczekiwaliśmy znaku od Kiciusia do ataku. Chcieliśmy jak najszybciej odbić Natalię i resztę po czym poczekać na ciebie i realizować twój plan. Wtedy jednak wszystko zaczęło się komplikować. Alex długo nie wracał i Bochen poszedł sprawdzić, co się stało. Po chwili wrócił sam Alex i powiedział nam o tym, że Bochen cię zabił i on wymierzył sprawiedliwość we własnym zakresie. Przytargał ciało naszego przyjaciela i kazał je powiesić na latarni. Oczywiście nie uwierzyliśmy mu, ale nim zdążyliśmy zadziałać, Cinek wrócił ze swoją ekipą —  tu zerknął na niego i prychnął z pogardą – musieliśmy się poddać i podążać za nimi, licząc na to, że nas nie zabiją, wciąż opłakując twoją śmierć. Ruszyliśmy w stronę centrum i wybijając masę trupów znaleźliśmy przy pewnym warsztacie dwie działające furgonetki. Natychmiast je przejęliśmy i do rana jeździliśmy po sklepach i szpitalach zbierając jakieś gówniane zapasy. Grupa Alexa była na tyle silna, że dziesiątkowali trupy spotkane na drodze bez problemu i nie ponieśli żadnych strat. Potem pojechaliśmy na Lwowską. Tam uderzyliśmy na sklep militarny i zapakowaliśmy tyle broni ile się dało. Wszyscy dalej byliśmy uwięzieni, więc… — w tej chwili przerwała mu Nieznajoma – Nieprawda. Natalia i jej przyjaciele byli wolni. Ale wątpię, żeby mogli jakoś zmienić bieg wydarzeń. Mów dalej Bartku – powiedziała.
— Tak. To prawda. Nie wszyscy byli uwięzieni, ale nasza sytuacja była beznadziejna. Wtedy zaatakował nas jakiś psychopata, który ciągnął za sobą tabun martwiaków. Drugie tyle zaczęło wypełzać nie wiadomo jakim sposobem z tyłów sklepu. Musieli tam się cisnąć jak w puszce! – opowiadał dalej.
Słuchałem go z wielką uwagą, tak samo jak Szpieg i Gigant, którzy nie wiedzieli nic o ludziach, którzy przy nich siedzieli.
— Ale to już chyba z tego co słyszałeś od Erniego. Mniejsza. Potem odjechaliśmy. Droga była prosta, aż do Grabówki. Dosłownie przed wjazdem zobaczyliśmy grupę ludzi, która zjeżdżała samochodem na podjazd jakiegoś mniejszego sklepiku. Jak nas zobaczyli, od razu wsiedli i dali gazu. Alex oczywiście nie mógł zostawić ich w spokoju i kazał ostrzelać oddalający się pojazd. Jeden z pocisków trafił i widziałem jak auto zjeżdża na pobocze i zatrzymuje się. Wtedy pojechaliśmy dalej. Kiedy zobaczyliśmy światła w Królowym Moście, uwolnili Erniego i kazali mu sprawdzić kto tam jest. Tutejsi od razu wpuścili Kiciusia i jego przyjaciół i w sumie pożyliśmy tutaj niecałe dwa dni, bo wczoraj wieczorem przyszedł Erni zaczął nam tłumaczyć twój plan i porozmawiał z Sołtysem oraz resztą. Wtedy zaczął wołać Alexa i jego kompanów mówiąc, że zobaczył w lesie obóz. Ten idiota słysząc to od razu napalił się na myśl o zabijaniu i zebrał ekipę. Pojechał i resztę znasz. Cieszę się, że go już nie ma. Byłem pewien, że pewnego dnia będziemy tak samo niepotrzebni jak Bochen i się nas pozbędzie – tu wyraźnie zakończył mówić, bo sięgnął po szklankę wody i napił się.
Żaden z aspektów nie wstrząsnął mną szczególnie, ale cieszyłem się, iż mogłem poznać całą historię z ich perspektywy. Dziękując raz jeszcze za jedzenie wyszedłem z kuchni i udałem się do salonu, gdzie leżał Erni. Stała przy nim Jola, zmieniając mu akurat opatrunek. Spojrzałem na nią i zapytałem :
— Jak się czuje?
— Rana goi się, to jest pewne, ale nie wiem jak szybko odzyska sprawność w ręce. Będzie miał problemy z strzelaniem i walką. Pocisk naderwał mu mięśnie i osłabił kość – powiedziała nie przerywając swojej pracy. Spojrzałem na towarzysza z troską. Żałowałem, że musiał zapłacić taką cenę za wolność. Nie miałem jednak czasu na dalsze sterczenie w domu, czas zobaczyć Obóz za dnia.
Wyszedłem na zewnątrz czując na twarzy chłodne powietrze. Dzisiejszy dzień był zimny. Nade mną kłębiły się chmury, które zwiastowały deszcz. Obóz teraz wydawał mi się większy niż poprzednio. Co prawda nigdy nie podchodziłem zbyt blisko, ale z obserwacji z młyna wydawał się o wiele mniejszy. Ogrodzenie otaczające go było zbudowane z drewna i siatki, wzmocnione z wielu stron, czyniąc je świetną osłoną przed zombie. Zastanawiałem się, czy ogrodzenie zatrzymałoby samochód, który chciałby je powalić. Ciężko to było określić, więc porzuciłem tę myśl.
W całym kompleksie było sześć domków, w tym każdy odpowiednio zagospodarowany. W pięciu mieszkali ocalali, a jeden służył jako gabinet lekarski i skład broni zarazem. Interesowała mnie jednak inna rzecz, więc zrobiłem szybką rundkę po bramach, które były zarazem wyjściami. Ta od wschodu, którą wszedłem, rzeczywiście wydawała się najgroźniejszym punktem. Siedziała tam teraz Miczi z jakąś nową dalekosiężną bronią. Pozdrowiłem ją skinieniem głowy i ruszyłem dalej. Od południa wychodziła tylko jedna brama, którą dało się dostać na teren. Była ona jednak zagrodzona dwoma autami miejscowych. Na jednym z nich siedział spokojnie Piotr, mężczyzna, który w lesie ocalił Natalię. Widziałem, że jest zamyślony, więc nie przeszkadzałem mu. Dalej od strony zachodniej były dwie bramy, obie wyglądały solidnie i wiedziałem, że tych z pewnością nie sforsuje żadne auto. Jednej pilnował Szpieg a drugiej Eryk. Ostatnia część obozu miała również jedną bramę, chronioną przez Damiana i Roberta.
Ten drugi wczoraj wyciągnął w naszą stronę broń, więc nie ufałem mu. Muszę pamiętać, aby wspomnieć Gigantowi, żeby miał na niego oko, pomyślałem. Zadowolony z obchodu ruszyłem na środek kompleksu, gdzie znajdowała się studnia. Leżała ona dokładnie w miejscu przecięcia się sześciu domów i tworzyła swego rodzaju wzór, który byłby łatwy do zauważenia z lotu ptaka. Przysiadłem na jej murku i zatopiłem się w myślach. Mieliśmy jeszcze tyle do zrobienia, ale udało się osiągnąć najważniejszy cel. Zebrałem moich przyjaciół w jednym miejscu. Teraz musiałem dać z siebie wszystko, żeby ich obronić.
 Kiedy tak dumałem, usłyszałem, że drzwi z domu za moimi plecami się otwierają i zobaczyłem wychodzącego Sołtysa. Miał na sobie koszulę oraz typowe farmerskie spodnie. Na nogach nosił proste buty. Widząc mnie podszedł i przywitał się. Jakie to było dziwne. Dwie osoby, które starały się o bezpieczeństwo swoich ludzi, a tak bardzo różniące się wiekiem. Ja, osiemnastolatek oraz on, poczciwy starzec, który nie mógł mieć mniej niż sześćdziesiąt lat. Siadając obok mnie zaczął :
— Jak się czuje Ernest?
— Coraz lepiej. Chociaż z tego, co powiedziała Jola, będzie długo odzyskiwał pełną sprawność ręki – odpowiedziałem.
— Nic dziwnego, rana była dosyć poważna – tutaj zamilkł na chwilę po czym zaczął niepewnym głosem – Dręczy mnie pewna sprawa, młodzieńcze, może zabrzmi to odrobinę chamsko, ale muszę to wiedzieć. Jesteś obrońcą tych ludzi i z pewnością tak samo jak ja zrobisz wszystko, żeby zapewnić im bezpieczeństwo. Co planujesz w sprawie Alexa?
Musiałem się chwilę zastanowić, bo pytanie rzeczywiście było trudne:
— Szczerze Adamie, o ile mogę się tak do ciebie zwracać, mam pewien plan. Kiedy walczyliśmy na polanie i zaskoczyliśmy go kompletnie, on zdołał zbiec, jadąc w stronę wieży obserwacyjnej, tej na północ od Kołodna. Wiem, że ludzie z tego obozu nie są bezpieczni dopóty, dopóki on żyje. Tak więc dzisiaj po załatwieniu paru spraw zbiorę ludzi i pójdziemy tam. To miejsce leży zaledwie trzy kilometry stąd, więc wydaje mi się, że nie ma powodu żebyśmy brali auto i ugrzęźli gdzieś niefortunnie w bagnie.
— To wiąże się z pewnym ryzykiem, zdajesz sobie sprawę? – zapytał.
— Oczywiście. Wiem, że to może zabrzmieć samolubnie, ale mam z nim tyle osobistych porachunków, że uznam to jako mój główny cel na teraz. Wiedz, że nie zrobię niczego, żeby narazić te grupe.
Widziałem, że moja odpowiedź mu się spodobała, bo poklepał mnie po plecach z uśmiechem na brodatej twarzy i wrócił do swojego domu. Teraz nadszedł czas, żeby działać. Nie czułem się tak dobrze od wielu dni, które były bardzo ciężkie. Wróciłem do domu Kiciusia i znajdując tam moich przyjaciół, poprosiłem o zawołanie Giganta i zmienienie Miczi na straży. Po chwili w kuchni siedzieli: Karol, Cinek, Miczi oraz Goku.  Kiedy uciszyłem ich gestem zacząłem mówić :
— Plan wygląda następująco. Miczi oraz Gigant wyruszą za chwilę do młyna, w którym się ukrywaliśmy po przyjeździe do Królowego. Zostawiłem tam swój plecak oraz parę innych rzeczy, dodatkowo będziecie mogli przynieść do obozu inne potrzebne przedmioty, które tam znajdziecie. Zachowajcie pełną ostrożność, nie wiadomo czy ktoś nie pomyślał o tym miejscu tak samo jak my wcześniej. Alex dalej jest na wolności, więc na to również musicie uważać. Kiedy zbierzecie tyle rzeczy, ile się da, wrócicie i powiem wam co dalej – skończyłem mówić, a oni skinęli głowami na znak, że rozumieją i zabrali się do wyjścia. Ja spojrzałem na Marcina i Bartka i zacząłem im tłumaczyć jakie jest nasze zadanie – My z kolei we trójkę wrócimy do lasu, w którym zostawiłem samochód, którym się tu dostałem. Jest to przy drodze wylotowej z Królowego Mostu. Jakieś pytania? – zapytałem.
— Czemu mnie tam ciągniesz? – zapytał Cinek.
— Wszyscy inni są zajęci. A po drodze możemy wpaść na zombie, z tobą będę się czuł bezpieczniej – skłamałem. Nie wyglądał na przekonanego, ale moja zdolność retoryki jakoś go ugłaskała. W końcu jeszcze parę dni temu byłem osobą nagrywającą komentarz do gier w Internecie. Poszedłem na górę się przebrać w jakieś ciuchy leżące w szafie. Żałowałem teraz, że nie zabrałem czegoś ze swojego domu. Ciekawiło mnie, gdzie teraz jest moja rodzina i czy jeszcze kiedyś ją zobaczę. Naciągnąłem na siebie inne spodnie, znacznie wygodniejsze do biegania niż jeansy, oraz bluzę z kapturem. Na szyi zawiązałem bandankę z trupią czachą. Kiedy upewniłem się, że pistolet, który wziąłem ze składu broni jest naładowany, a mój nóż spoczywa na swoim miejscu - zszedłem po schodach. Na dole czekali już Cinek i Goku. Byli ubrani podobnie do mnie, przez plecy mieli przewieszone karabiny i wiatrówki a przy pasach przytwierdzone siekiery. Uśmiechnąłem się w duchu, gdy pomyślałem, że obaj wiedzieli jak posługiwać się bronią tylko na podstawie gier komputerowych.
Wyszliśmy we trójkę z domu i ruszyliśmy do jednej z zachodnich bram, tej przy której stał Eryk. Pożegnaliśmy się z nim, mówiąc dokąd idziemy i opuściliśmy bezpieczne „mury” Obozu. Do auta mieliśmy w planach dojść trochę inaczej niż wcześniej. Teraz mieliśmy pokonać odcinek wiejskiej asfaltówki wiodący przez opuszczoną część wioski, który wchodzi bezpośrednio na główną drogę prowadzącą do Białegostoku. Ruszyliśmy. Słońce chowało się co chwilę między chmurami a wiatr nie wiał. Powietrze było rześkie i chłodne. Mijaliśmy kolejne domy oraz starą cerkiew. Mieliśmy nadzieję, że były opustoszałe. Wszyscy milczeliśmy aż do głównej ulicy. Wtedy odezwałem się:
— Nie wiemy jak to wygląda z drugiej strony prowadzącej na wschód. Jeżeli ktoś tam jest, musimy to wiedzieć, żeby nie odciął nas, gdy będziemy ruszać w stronę Białegostoku. Goku przejdziesz się za zakręt i sprawdzisz, czy możemy bezpiecznie iść drogą? – spytałem.
— Jasne. Poczekajcie tu na mnie chwilkę – odpowiedział.
Widziałem, że w stronę, którą poszedł Goku poruszało się parę trupów, więc wątpiłem, żeby ktoś tam obozował, ale warto było to sprawdzić. Miałem zresztą pewien plan, który wykluczał obecność Bartka. Kiedy ten odszedł z zasięgu słuchu i wzroku, zwróciłem się do Cinka:
— Mogę ci zaufać?
— Co? – zapytał wytrącony z równowagi tego typu pytaniem.
— Czy mogę ci ponownie zaufać po tym jak wspierałeś Alexa? Czy pewnego pięknego dnia nie dostanę nożem w plecy, kiedy będę celował do twojego przyjaciela? Czy mogę liczyć na to, że wesprzesz mnie? –widziałem, że chce on coś powiedzieć, ale sam natychmiast się odezwałem – Jeżeli odpowiesz nie, nie zaatakuje cię. Nie zrobię nic. Tylko poproszę, żebyś odszedł. Może znajdziesz swojego przyjaciela, a może nie. Możliwe, że zginiesz albo zabijesz mnie, kiedy spotkamy się za jakiś czas. Ale odpowiedź muszę poznać dzisiaj. Przemyśl to i po prostu w pewnym momencie, nawet przy reszcie powiedz tak albo nie.
Tutaj urwałem dyskusję. Widziałem, że Goku wraca aby przekazać nam, że nic nie znalazł. W milczeniu ruszyliśmy środkiem drogi, mijając przystanek autobusowy. Wydawało mi się to zabawne, że wisiał na nim dalej rozkład jazdy. Przecież nikt już nim nie jeździł. Dosyć szybko dotarliśmy do wjazdu do Królowego Mostu i ruszyliśmy w las, gdzie schowane było auto Kamila. Robiło się powoli ciemno, a my rozdzieliliśmy się. W lesie napotkaliśmy kilka zombie, które efektownie wybiliśmy.
Kiedy zasięg mojego wzroku nie pozwalał mi zobaczyć niczego w odległości dalszej niż dziesięć metrów, zacząłem się martwić o moich przyjaciół. Zawołałem ich po cichu, kiedy nagle usłyszałem trzask gałązki za moimi plecami. Nim zdążyłem się odwrócić czyjaś dłoń zakryła mi usta a druga unieruchomiła. Przez chwilę myślałem, że to głupi żart któregoś z moich towarzyszy, jednak kiedy usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny, poczułem strach:
— Spróbuj jeszcze raz zawołać, a zabiję cię – głos był dosyć wysoki jak na mężczyznę, ale mimo to napawał mnie strachem – zaraz zabiorę dłoń z twoich ust, wtedy zawołasz tu jeszcze raz swoich przyjaciół, najpierw jednak… — tu urwał i zaczął przeszukiwać moje kieszenie. Teraz zauważyłem, że w dłoni, którą mnie unieruchomił trzymał nóż. Po rewizji zabrał mi pistolet oraz nóż i kazał krzyknąć:
­— Gdzie jesteście? Goku! Cinek! Jeżeli jesteście przy samochodzie zapalcie światło! – wrzasnąłem. Głos drżał mi straszliwie, ale zabrzmiałem dosyć przekonująco. Nagle zobaczyłem błysk świateł, oddalony ode mnie o jakieś pięćdziesiąt metrów. Dosłownie po tym jak rozbłysnął coś z tyłu ohydnie huknęło i poczułem, że uścisk słabnie, a bandyta opiera się o mnie ciężko i upada. Zszokowany odwróciłem się. Byłem bezbronny, ale to co zobaczyłem uspokoiło mnie. Za trupem z wbitym w głowę toporem stał Cinek. Uśmiechnął się do mnie przyjacielsko i powiedział:
— Tak.

13 komentarzy:

  1. Dziwi mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie to że (nie pomyśl o mnie źle, ale naprawdę dziwnie się to czyta kiedy..) wszystkim wydajesz rozkazy a oni cię słuchają. (Z wyrazami największego szacunku, lepiej bym tego sam nie napisał)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosta hierarchia bytu. Ludzie, którzy ze mną przybyli chcieli mi pomóc, a teraz zapewniłem im schronienie, a obóz przejąłem co za tym idzie ja rządzę. Mieszkańcy zdecydowanie wolą sprawiedliwego i dobrego w osądach Bobra od agresywnego i niebezpiecznego Alexa. Widzą, że radzę sobie z ludźmi i mnie słuchają. Nie są moim sługami, tylko przyjaciółmi, którzy traktują mnie z dużym szacunkiem i respektem.

      Usuń
    2. Bolo, ale to nie takie proste umiesc postaci ktore chca zyskac przywodztwo wladze itd twe opowiadanie jest zeby nie powiedziec nic zlego zbyt kolorowe mam nadzieje ze mnie rozumiesz.

      Usuń
    3. Inaczej się nie dało tego rozegrać. Moim zdaniem jest to dosyć logiczne, podobnie jak w przypadku TWD. Właściwie identyczna sytuacja - ktoś nowy pojawia się w obozie (jak Rick w okolicach obozu w Atlancie) i przez swoje decyzje oraz postawę wyrobił sobie szacunek u ludzi, przez co oni go słuchają, ale też z pewnymi granicami (jak np. Robert, który Bobra nie uznał i wyciągnął w jego stronę broń).

      Usuń
  2. Super Bobru zajebiste ;) Przyjemnie się czyta. Tak się wciągnęłem, że dzisiaj od 6 rodziału do tego czytałem i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D Życzę Ci żeby ciocia wena Ciebie nie opuściła ;D Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetnie się czyta Ps: Co to za mieszanka z Pablorda i korekty? o.O

    OdpowiedzUsuń
  4. // mój komentarz był za długi to go rozdzieliłam na kilka

    Zajęcia z "Modelowania rekurencyjnego" są idealne do nadrobienia zaległości w Apokalipsie :D Rozdział mi się podobał, choć nie nabrałam się na początku, że Alex nagle się pojawił. Wiedziałam, że to sen. Może dlatego, że akcja potoczyła się nagle i gwałtownie. Zazwyczaj budujesz większe napięcie. A może dlatego, że sama lubię wprowadzać zamieszanie w głowie czytelnika właśnie tego typu akcjami :D

    Stron 7 (nie sprawdzałam) ale przeleciało bardzo szybko. Ciekawiła mnie ta osoba, która zasłoniła Ci usta, no ale zabiłeś ją autorze, to po ptokach xD Brakuje mi jednak takich rozważań głównego bohatera. Komentarza do otaczającego go świata. Generalnie teraz skupia się tylko na swoim świecie - Alex, przyjaciele. Zombie zeszło na dalszy plan, choć pierwotnie to one stwarzały zagrożenie. Minął bardzo krótki czas, a Ty i inni bardzo szybko przyzwyczailiście się do żywych trupów. Można to porównać do TWD sezon 1 i 2. W pierwszym sezonie oni panikowali nawet wtedy jak widzieli jednego truposza. Byli w obozie na wzgórzu i bali się czy ich coś tam nie dopadnie. A w drugim sezonie (i reszcie) nastąpiła przemiana. np. nie zabijali już wszystkich zombie (tylko te które bezpośrednio stwarzały zagrożenie). lub spali w lesie otoczeni tylko sznurkami z kołpakami. Nie wiem czy umiem wytłumaczyć o co mi chodzi, ale chyba przemiana idzie za szybko. Można to trochę odkręcić i teraz w kolejnych rozdziałach skupić się na zombie, bo np. po obecnym rozdziale wygląda to tak, że Twoi przyjaciele i Ty boicie się Alexa, że wróci, że zabije, a całkowicie pomijacie zombie. traktujecie jak niebezpieczne zwierze o którym wiecie sporo i potraficie przewidzieć jego zachowania. Czy tak jest? Znając książki / filmy o zombie jesteśmy w stanie podczas prawdziwej apokalipsy przewidzieć co nam grozi? Nie zawsze wyobrażenie pokrywa się z rzeczywistością, dlatego uważam, że bohaterowie powinni na własną rękę odkryć słabe punkty zombie i jak one działają. Np. mnie zawsze zastanawiał taki aspekt "zombie potrafi wyczuć człowieka z kilku kilometrów". No to super. W takim razie, nie mam szans, żeby jakiś truposz przeszedł obok mnie, gdy się np. ukrywam pod samochodem. Skoro mnie wyczuwa to będzie tam stał i czekał do usranej śmierci. Mojej śmierci, bo swoją już miał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo np. ludzie w obozie. Wszyscy są spokojni. Nikt nie panikuje. Wszyscy wiedzą co robić, jak zabijać, z czym walczymy, a mi się wydaje, że niektórzy mieliby problemy z uwierzeniem co się właściwie dzieje. Czy ja widząc moją przyjaciółkę, idącą z zachrypłym głosem, bladą, siną, zimną uznałabym od razu za Zombie? Nie. Myślałabym, że coś jej się stało i chciałabym jej pomóc. Nie umiałabym jej zabić, bo nie jestem mordercą i nadal uznawałabym ją za żywą istotę. Tak samo powinno być z innymi ludźmi. Jedni nie wiedzą co się dzieje, inni się domyślają, ale nikt nie jest na to przygotowany i nikt nie wie jak powinno się w takiej sytuacji reagować. Można założyć, że np. Ty przeczytałeś poradnik i wiedziałeś jak się zabezpieczyć na taką sytuację, ale inni?
      Akcja z Alexem była świetna. Rozbudowana na kilka rozdziałów, trzymała w napięciu, ale mam wrażenie, że akcja nie toczy się ok 3 tygodnie po wybuchu epidemii, tylko to już trwa kilka lat.
      Nie chcę Ci rządzić, bo to Twoja książka i powinieneś twardo trzymać się swojego zdania! Ale warto zamknąć oczy i wcielić się w daną postać. Co ona widzi? Czy czuje strach? A może właśnie jest opanowana? Może jest sparaliżowana? Trzeba opisać cechy charakteru swoich bohaterów i zastanowić się nad tym jakie mają wady. To tylko ludzie. Nie można stworzyć jakiejś idealnej postaci, która wie wszystko i zna się na wszystkim, bo to przestaje być realne i zaczyna irytować. Każdy ma swoje złe dni, wątpliwości, kryzysy wewnętrzne, kompleksy. Możemy z tym walczyć, ale zawsze to powraca. Np. konflikt z Kiciusiem, po której stronie w końcu stoi - great! Jakieś oskarżenia, żal. To są emocje i wychodzą z bohatera. A nie, że "o walnąłeś mnie w łeb, ale sponio sponio, jesteśmy kumplami". A co do kierowania ludźmi. Akurat nie będę się zgadzać z Anonimowym, bo osoba, która ma charyzmę i cechy przywódcze, nie musi się starać by jej słuchano. Po prostu mówi, a inni to wykonują. Bo osoba jest pewna siebie, bo rozkazy wypowiada jasno i konkretnie, bo każdy jej ufa. Niektórzy nie chcą podejmować samodzielnych decyzji i lepiej jest im wykonywać jakieś rozkazy. Wtedy za nic nie biorą odpowiedzialności.

      Tak więc, czekam na więcej i wracam do Matlaba ;(
      Powodzenia! :)

      Usuń
    2. Jak zwykle długi niezwykle treściwy komentarz, już spieszę z wytłumaczeniem paru kwestii. Na chwilę obecną (ten rozdział) akcja dzieje się około tydzień po wybuchu apokalipsy. Ekipa Bobra z Białegostoku to wszyscy jak liczyć pokolenie młode, które o zombie wie bardzo dużo z przeróżnych gier oraz książek i seriali. Co prawda obrazy zombie są tam przeróżne - od sprinterów, które potrafią skakać i mają nadludzkie moce do zwykłych ludzi, którzy po zakażeniu zmienili się. Co ja rozumiem przez zmienienie się? Otóż w moim opowiadaniu (ciężko to niestety przedstawić w narracji pierwszoosobowej) zombie to nic innego jak człowiek, który został zainfekowany wirusem, a po śmierci ten wirus zaczął działać. Jak działać? Mózg ofiary przechodzi diametralne zmiany. Wszystkie narządy jak i układ nerwowy przestaje działać, a sam mózg zamienia się i nastawia niczym automat na jedną opcję "jedzenie". Zombie jest zupełnie inny od człowieka żyjącego, nie pamięta nic z poprzedniego życia, po otrzymaniu rany nie odczuwa bólu bo receptory na skórze nie działają tak jak kiedyś. Również nie odczuwa potrzeb fizjologicznych, pragnienia oraz nie wykazuje żadnych emocji. Jedyne co czuje to głód i zamiłowanie do ludzkiego mięsa. Bohaterowie wiedzą jak to mniej więcej działa, dlatego większość z nich wie na co zwracać uwagę i jak wyeliminować zagrożenie. Bardziej rozbudowany jest motyw ludzi z Królowego Mostu. Piotr, Sołtys czy też Jola wychowali się i żyją w tym miejscu przez co apokalipsa trochę ich ominęła. Na początku wydawało się im, że to po prostu dziwna choroba, więc odgrodzili się od niej płotem i trzymali z daleka. Kiedy jednak przyjechał Alex, dowiedzieli się co dzieje się na świecie i zostali uświadomieni. Motyw Alexa jest teraz motywem przewodnim, a zombie spadły na drugi plan - to prawda. Grupa wie, że zombie nie podbiegnie do nich i nie przekradnie się w pewnym momencie, żeby zabić wszystkich strzałami, będzie za to jęczało i próbowało zatopić zęby w każdym żywym. Mogę obiecać bez zdradzania dalszej fabuły, że motyw zombie wróci na pierwszy plan, szczególnie za parę rozdziałów.
      Co do ludzi w obozie i ich spokoju to nie jest takie proste. Wszyscy żyją w pewnym niepokoju, ale pokazują to między sobą, tylko osobom, którym ufają. Zresztą nie wszyscy, taki np. Robert pokazał otwarcie wrogość i nieufność do ludzi Bobra i próbował ich przegonić. Niestety nie został poparty, bo reszta wiedziała, że nie ma sensu walczyć z kimś, kto ma przewagę liczebną. Bohaterowie powoli przyzwyczajają się do tego świata i wiedzą, że to nie jest gra, którą mogą zwyciężyć, a jedynie coś co muszą przetrwać! Co prawda wmawiają sobie, że będzie jakieś antidotum, że w końcu to się skończy, ale każdy głęboko w sercu wie, że taki świat pozostanie już na zawsze.

      Właśnie idę pisać dalej i w sumie z każdym kolejnym komentarzem mogę stwierdzić, że wiem na co powinienem zwracać uwagę i po prostu się tego trzymam. Ciężko jest pisać powieść z tyloma ważnymi wątkami - bo w końcu trzeba uwzględnić strach przed zombie, anatomie zombie, aspekty survivalowe i wiele wiele innych. Tak czy siak mam nadzieję, że każdy kolejny rozdział będzie miał coraz mniej do zarzucenia i pewnego dnia wszyscy stwierdzą razem, że to co piszę ma idealną harmonie i przedstawia pewien realizm.

      Dziękuje za opinię Carmen ;>

      Usuń
    3. Taa... właśnie narracja pierwszoosobowa ma ten problem, że nie za bardzo można oddać sytuację w obiektywny sposób. Opis postaci jest subiektywnie redagowany przez głównego bohatera co nie do końca może być prawdą.
      No pisanie o apokalipsie nie jest prostą sprawą :P Ale warto się starać i dbać o detale. Ja też na początku o tym zapominałam. Pamiętam, że kiedyś dostało mi się za to, że moi bohaterowie pochodzili z Bułgarii, a nie mieli bułgarskich imion xD No cóż... bywa.

      Swoją drogą nigdy Ci tego nie powiedziałam, ale podziwiam za wytrwałość. Gdy porwali Twoich przyjaciół, wątek walki o nich pojawił się dużo później w kolejnych rozdziałach. Ja nie mogłabym się doczekać tego spotkania i pewnie opisała jeszcze w tym samym rozdziale (max w następnym). Fakt, że ja pisałam je nieco dłuższe, ale bywam strasznie niecierpliwa xD

      Ok. jak są na odludziu to już mniej więcej wiem czemu atmosfera jest taka a nie inna. Dzięki za szybką odpowiedź :D

      Usuń
  5. Drogi boberku ;-) gdy Jola mówi o kiciusiu powiedziała że będzie miał problem -z strzelaniem (i czymś tam) mówi się ze strzelaniem ;-D POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń